Przejdź do komentarzy' NICZYJA ' Rozdział 1
Tekst 6 z 7 ze zbioru: Powieśc dzielona na rozdziały
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2015-05-07
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń2012

                        Rozdział1

            Zerknęłam na zegarek na swojej prawej ręce. Prawie wytarta ze starości tarcza wskazywała  pierwszą w nocy. Włóczę się już drugą godzinę Wrocławskimi ulicami, szukając miejsca na sen. Miałam dziś pecha. Rano jakiś przechodzień oblał mnie, biegnąc w pośpiechu kawą z termicznego kubka. Spojrzał poirytowany, jak gdyby była to moja wina i poszedł. Zgubiłam swoje ostatnie dwa- pięćdziesiąt przeznaczone na słodką bulkę, a na koniec, kiedy zaszyłam się na tyłach jakiegoś opuszczonego baraku, okazał się on meliną pieprzonych ćpunów. Czy można mieć większego pecha!  Wątpię. Lubiłam noc. Spokój, który jej towarzyszył. Namiastkę normalności, jaką mi dawała. Nikt nie patrzył na mnie z obrzydzeniem czy politowaniem. Nie szeptał za plecami” Taka młoda, a już żebrze” „ Pewnie pijaczka, albo narkomanka” Nikt. Pamiętam pewne lipcowe popołudnie, kiedy siedziałam w parku na ławce z wysoką gorączką. Cała się trzęsłam i próbowałam ogrzać w letnim słońcu. Koło mnie przechodziła właśnie elegancko ubrana kobieta z małym dzieckiem.

            -Patrz Oskarku. Tak kończą ludzie, którzy nie chcą się uczyć. Lenie i brudasy.- Ja nie wiedziałam czy skończyłam jakąś szkołę. Po prostu nie pamiętałam, ale wątpię, żeby miała rację.

            -Ta pani jest chyba chora mamusiu.- Szarpnął za koniec jej czarnej tuniki.

            -Pijana i tyle. Chodź.- Ale malec stał nadal wpatrując we mnie niebieskie oczka. Lubię dzieci, tego akurat byłam pewna. Są pozbawione obłudy. Uśmiechnęłam się do niego.- Idziemy!- Matka krzyknęła i pociągła go za małą rączkę.

            Zimno mi. Październik w tym roku nie jest łaskawy. Fakt mogłabym iść do noclegowni, ale…Mój wewnętrzny monolog przerwał przebiegający między moimi nogami tłusty szczur. Pisnęłam. Każdy ma dom, nawet on, a ja nie wiem, kim jestem. Usiadłam zmęczona i zrezygnowana na ławce przystanku autobusowego. Wiata przynajmniej trochę chroniła mnie od podmuchów wiatru. Owinęłam się ciaśniej wysłużoną, brązową kurtką z eko skóry, która musiała należeć do kogoś tęgiego. Podkuliłam palce u stóp w popękanych adidasach, do których dostawała się woda w deszczowe dni. Spojrzałam na swoje odbicie w jednej z pleksi. Poszarpane i brudne ciemno – blond włosy posklejały się w podłużne strąki, opadające na ramiona. Twarz nie wiem czy miałam poszarzałą od blasku księżyca czy z wyczerpania. Zielone oczy przesłonięte mgłą. Zaburczało mi głośno w brzuchu. Nie miałam nic w ustach od wczorajszego popołudnia. Od czasu wypadku towarzyszyło mi dziwne uczucie czyjejś obecności. Znów to czułam. Obejrzałam się do tyłu. W nieoświetlonym zaułku prześlizgnął się czarny cień. Przypominający postać mężczyzny w meloniku. Zadygotałam. Zawsze wyglądał tak samo. Podskoczyłam na dźwięk otwieranych drzwi autobusu, który właśnie stanął.


            Wszędzie panował półmrok. Nikłe smugi światła wpadały do środka przez małe, kwadratowe okna ogromnego magazynu. Zapach stęchlizny był okropny, wręcz dusił. Chciałam się poruszyć, ale stałam, jak wmurowana w beton. Znienacka po mojej prawej stronie prześlizgnął się znajomy cień. By po chwili zrobić to samo z drugiej strony.

            -Kim ty jesteś?! Czego ode mnie chcesz?!- Wykrzyczałam spanikowanym głosem. Nikt nie odpowiadał. Ponowiłam pytanie.

            -Należysz do mnie Iwo.- Przerażający głos odbił się echem o ściany opustoszałego pomieszczenia. – Moja!

            -Nie należe do nikogo! Słyszysz! Zostaw mnie w spokoju!

            -Obiecałaś mi.

            -Co ci obiecałam?

            -Obiecałaś.


            -Hej wszystko ok.?- Poczułam delikatne szarpnięcie. Otwarłam oczy. Nadal byłam na przystanku. Musiałam usnąć, bo leżałam na ławce, a nade mną stał pochylony, młody mężczyzna.

            -Tak. Przepraszam już sobie idę.- Podniosłam się obolała.

            -Nie oto mi chodziło. Miałem cię nie budzić, ale strasznie krzyczałaś.- Zaczerwieniłam się.

            -Miałam zły sen.- Wbiłam spojrzenie w splecione dłonie, wsuwając stopy głębiej pod ławkę.

            -Zdarza się.- Ku mojemu zaskoczeniu kontynuował dialog.- Ja także mam kiepski okres w życiu. Wiesz, jechałem właśnie do pracy, gdy zadzwonili, że mam dzisiaj wolne. Gdyby nie lało, jak z cebra to jeszcze bym się ucieszył, a tak jeżdżę, jak ten bałwan w tą i z powrotem. –Roześmiałam się.

            -Dupki.

            -Masz racje. Lepiej bym tego nie podsumował. Jestem głodny. Miałabyś ochotę na gorącą kawę i śniadanie? – Jasne, że mam. Tylko, co powiedzą ludzie na widok eleganckiego faceta i bezdomnej przybłędy. Chyba zrozumiał, dlaczego milczę i powiedział coś, co zupełnie zbiło mnie z pantałyku. –Mam lepszy pomysł. –Spojrzałam w jego ciepłe, brązowe oczy. –Zapraszam cię do siebie.

            -Yyy.

            -Spokojnie. Nie bój się mnie. Nie jestem żadnym zboczeńcem.

            -Więc, dlaczego to robisz?

            -Bo wyglądasz na kogoś, kto potrzebuje pomocnej dłoni i porządnego posiłku.- Uśmiechnął się.

            -Ale, nawet mnie nie znasz.

            -Adam. –Wyciągnął do mnie rękę.

            -Iwa. Chyba.- Uniósł zdziwiony jedną brew.

            -Jedzie mój autobus. Więc, jak chyba Iwo. Jedziesz ze mną? –Pokiwałam w nieśmiały sposób twierdząco głową i wsiedliśmy do autobusu. Może było to nieodpowiedzialne z mojej strony, ale wewnętrznie czułam, że można mu ufać. Kiedy jechaliśmy w strugach deszczu, ukradkiem go obserwowałam. Był wysoki i wysportowany. Jeden z takich, co lądują na okładkach magazynów. Na modnie przystrzyżonych blond włosach wciąż utrzymywały się pojedyncze krople deszczu. I tak ładnie pachniał. Zazwyczaj ludzie jego pokroju omijali mnie z daleka, jak gdybym zarażała syfilisem, albo innym paskudztwem. W sumie to się im nie dziwiłam. No cóż do wszystkiego można się przyzwyczaić. 

            -To tu. Wysiadamy.


Wszystkie prawa autorskie do publikowanych tekstów zastrzeżone.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×