Przejdź do komentarzyPiotr Nitka /7/
Tekst 22 z 46 ze zbioru: Zapiski z pogranicza
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2017-05-03
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2382

Zostawiamy p. Piotra z całą tą jego czeredą, i wracam z małym do domu. Pościeliłam nasze z Pawełkiem małżeńskie łoże, w którym dwa lata temu tak pokornie zmarła cichutka jak myszka, jakby jej nigdy nie było, szanowna pani Nitka; pozamiatałam podłogi, jeszcze raz podlałam wszystkie zeschłe na parapetach pelargonie; synek w tym czasie figielkował ze zratowaną Perełką na słonku, więc trzeba było znowu te wszędobylskie rączki jednak umyć...


Bierzemy nasze węzełki z wózeczkiem, zamykam wejście i klucz chowam dla tego złodzieja pod wycieraczkę. Z Bogiem! domku gościnny kochany! Z Bogiem, dobry człowieku, Piotrze Nitko! Pa-pa! koteczku na parapecie, Perełko piękna bojąca dzielna, pa-pa! cwerki bajeczne chińskie, świnki chrumkające, koniczki wypielęgnowane, krówki i owieczki z jaskółkami nad głową! jedziemy! Pa-pa-pa!


Tymczasem p. Piotr już właśnie wyprowadził cały swój trawożerny zwierzyniec na dziedziniec, Perełkę strachliwą zamyka znowu ze świnkami, krowy, koniki i barana przywiązuje z tyłu za ciągnikiem (a reszta owieczek za nami luzem), po czym wsiada do kabiny, wyciąga ręce po Pawełka, potem po naszą walizkę na kółkach i ten składak; w końcu w tych absurdalnych szpilkach i wąskiej spódnicy wdrapuję się do nich i ja... i już sobie per-per-per-per-per... jedziemy wolniuteńko tą arką Noego pomaluśku noga za nogą tak, żeby te trawożerne mogły jakoś za nami jednak nadążyć...


Dzień był całkiem już rozbudzony i rześki; na wysokich trawach błyszczała rosa, po niebie sunęły postrzępione pojedyncze chmureczki, i zza korony wojskowego zielonego w prawo biegiem marsz! młodnika wyglądało już blade jeszcze słonko.


- To ta pana droga, co ją pan budował?


Piotr Nitka śmieje się wszystkimi stoma zębami, rad, że tak mu się ta budowa udała.


- Piękna bardzo! I mocno na wieki wieków ludziom potrzebna!


Mijamy jeden zagajniczek, skręt w lewo wzdłuż pola, ciągnącego się popod laskiem niewysokim - tym samym, co to drzewa w nim, jak te sołdaty, w lewo zwrot! na defiladzie krokiem równym marsz! zmierzają w dal siną odwieczną...


- Czy one się nie zamęczą? Prawie biegną!

- Nieee. Wezwyczajone. Co dzień taka ich gimnastyka! - i z moim Pawełkiem salwami w śmiech (patrzcie tylko, jak ten mój gzubeczek się rozzuchwalił!). Boki zrywają, jak jeden mąż!


Tej gimnastyki, chwała Bogu, okazuje się nie tak znowu wiele: już niebawem traktor zjeżdża na pobocze, Piotruś pan wysiada (my zostajemy) i po kolei paluje na swoim łańcuchu wszystkie krowy, koniki i barana.


- A owieczki? Nie zwieją panu??

- Nie. To zwierz stadny. Trzymają się przewodnika.

- Tego barana czyli...


Piotr Nitka z powrotem zasiada za kierownicą, i już znowu jedziemy - o wiele jednak szybciej, bo bez czworonogów - per!-per!-per!-per! dalej.


Polna droga pana Piotra szybko się w ten sposób kończy podjazdem na jednopasmówkę, obsadzoną - jak do góry włosem odwróconymi miotłami z brzozowych witek - wysoką topolą-sokorą. Biegnie ta szosa prosto w górę i w dół, i znowu w górę i w dół - prosto, jak strzelił! Perspektywa przed nami, jak u mistrzów Renesansu... Jakie widoki!!


Zatrzymujemy się w pewnej chwili całkiem znienacka. Piotr Nitka patrzy na nas z uśmiechem i gada:


- To już tu.


Rozglądamy się z Pawełeczkiem (patrzcie, jaki gzubek!) - i gdzie ten przystanek??


- Co - *tu*??


- Ano, wasz PKS.


Tylko miejscowi dokładnie wiedzą, że to tutaj, w tym właśnie miejscu, zatrzymują się jakieś autobusy... Sama w życiu bym takiego *przystanku* nie znalazła!


- To nasi z wioski ten słup z rozkładem jazdy rozkradli! - i w śmiech.

- No, i sam pan widzi, na co komu takie ich oksfordy...


Pan Piotr wysiada, odbiera z dołu nasze klamoty, potem Pawełka, w końcu padamy sobie w objęcia, omal się przy tej okazji nie wywracając.


- Pekaes macie za parę minut! Z Bogiem!

- Dziękujemy za wszystko! Napiszę zaraz, jak tylko do babci dotrzemy! I pieniądze za taksówkę odeślę, jak mówiłam: w dwóch ratach! Z Bogiem!


Po chwili ciągnik per!-per!-per!-per! już terkocze z powrotem pana Piotra drogą i znika za tym dzielnym w przyszłość w prawo marsz! wojskowym zdyscyplinowanym młodnikiem...


1988 r.



  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Przy tych opisach, wróciły mi wspomnienia z dawno minionego dzieciństwa, dzięki...
avatar
W 1988 roku nikt jeszcze nie wiedział, że Polacy za 17 lat wejdą do UE i na własne oczy zobaczą, ile tam zarabiają i jak żyją nauczycielka - i unijny rolnik.
© 2010-2016 by Creative Media
×