Przejdź do komentarzyŚmierć pijaka
Tekst 1 z 2 ze zbioru: improwizacje
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2017-09-09
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1301

Smętny, mglisty, deszczowy dzień. Minuty cykają jak sekundy,

jak tyczki na trasie narciarza. Oddychasz w chłodnym, obcym

powietrzu. W przypływie szaleństwa, w drobnej, zimnej

mżawce, pojawia się twarz starego przyjaciela,

więc robisz zwrot i skręcasz w stronę cmentarza.


Morze krzyży sprowadza kilka pytań, na które nie masz

odpowiedzi. Rozglądasz się. Właściwie jesteś zdziwiony

i bezradnie rozkładasz ręce. Odchodzisz ze spuszczoną

głową. Powoli.


Wszystko we mgle, wszystko jak w bajce. Przestrzeń rozmywa się przed

tobą. Drzewa, wieże i kwiaty zapadają się pod ziemię. Żadnych

znaków szczególnych, tylko mgła, czysta mgła. A później rozkład.

Pozbawione tożsamości, beznamiętne rzeczowniki uprawiają seks

w duchowym niebie. Wszystko jest z ognia, który wypala się na twoich oczach.


I to cię upaja.


Kiedy wracasz pod adres, za oknem wciąż pada. Deszcz

płynie ulicami, przecieka przez chmury, dachy, podłogi,

przez wszystkie szpary świata. A potem zawisa nad miastem

noc: jest gwiaździsta, niebieska i przypomina kobietę.

Kobietę, o której nie możesz przestać myśleć.


I pierwszy piękny poranek; słońce za kominem energociepłowni wygląda jak

rozpalona twarz z długim, wystającym ponad głowę chujem, z którego

wiecznie się dymi. I myślisz, że w ten piękny poranek, w jakiejś mrocznej,

głębokiej dolinie, musi skonać ostatni cierpiący płatek śniegu. I że wszystko i tak

musi spaść do oceanu. Do oceanu przeszłości i tego, co jeszcze nadejdzie.


Oceanu, który z miną obojętną nigdy nikomu nie odmówi. I wszystko wita z

szeroko otwartymi ramionami niczym wielka kosmiczna pizda; pochłaniaczka

jestestwa. Każda przeżyta chwila, zapamiętana myśl, wszelkie istnienie,

wszystko ma tu swoje ujście, swój koniec.


A na dnie tego oceanu, wśród wodorostów, czai się

wariat, szaleniec bez twarzy o milionach imion

i natrętnie podlicza wszystkie grzeszki, wszystkie dobre

i złe uczynki; waży, mierzy i szlifuje

niby jakiś jubiler, niby jakiś aptekarz...

  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Perspektywa Edgara Allana Poe: nawet, kiedy jesteś jak ten kryształ, wielu zrobi wszystko, by ciebie znaleziono na brudnej ulicy martwego, upodlonego i bezdomnego
avatar
Przeczytałam z ciekawością. Świetna atmosfera, jak już zauważyła Emilia.
Mam problem z twardym słowem pod koniec wiersza. Wyrywa mnie z tego obrazu. Zastąpiłabym mniej twardym.
avatar
jedno słowo zaburza koncept,chociaż klimat jest trudny,i zimny,ale czasami przebłyski promieni uświadamiają nam,ze nie ma się czego bać.
avatar
Piękny i interesujący, gèsty klimat wiersza, tylko te dwa, nazbyt znane słowa, dają zgrzyt, który, moim zdaniem, nie jest potrzebny, ale wszystko jest w głowie i ręku autora...
avatar
Jaka jest śmierć pijaka, wszyscy wiemy: to śmierć we mgle, we mgle, we mgle... Życie na trzeźwo wymaga grubej skorupy zewnętrznej - i twardego kręgosłupa. Butelczynka spełnia obie te funkcje.
© 2010-2016 by Creative Media
×