Przejdź do komentarzyZ Włodzimierza do Łucka
Tekst 13 z 33 ze zbioru: Kresy przywracanie pamięci
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2011-12-15
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń5174

Z Włodzimierza  do Łucka


Włodzimierz Wołyński nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego z Łuckiem. Jest za to dość dobra droga bita, prowadząca przez północną część wyżyny wołyńskiej, biegnąca od Łucka na wschód do Równego i dalej do Korca. Przebiega ona w odległości kilkudziesięciu kilometrów, niemal równolegle do linii kolejowej i biegnącej wzdłuż niej drogi, przebiegającej na północy przez Polesie Wołyńskie, od Dorohuska, poprzez Luboml, Kowel, Maniewicze,  Kuzniecowsk, Sarny i Rokitną. Na tę północną, bardzo rozległą część Wołynia, wybierzemy się podczas kolejnej podróży. Jadąc ze stolicy rejonu, miasteczka Łokacze, sześć kilometrów na północ, dojeżdżamy do Wojnicy, leżącej już na głównej drodze z Włodzimierza  do Łucka. W Wojnicy znajduje się austriacki cmentarz wojenny z czasów I wojny światowej. W odległości około pięciu kilometrów od drogi którą jedziemy, na północ, była polska wieś Rudnia. 12 lipca 1943 roku oddział UPA wymordował tu wszystkich Polaków, a zabudowania spalił. W roku 1997 ustawiono krzyż upamiętniający miejsce tamtej tragedii. Następna miejscowość na naszej trasie z Wojnicy, to Zaturce, leżące w połowie drogi z Włodzimierza  do Łucka. Zachował się tu w starym parku klasycystyczny zespół pałacowy z I połowy XIX wieku, którego ostatnimi właścicielami do czasu II wojny światowej  byli Maria i Stanisław Lipińscy. Po  wojnie była tu siedziba kołchozu, a po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości pałac wyremontowano i urządzono muzeum krajoznawcze.  Jest tu też kościół p.w. św. Trójcy z XVII wieku, zniszczony w czasie I wojny światowej, odbudowany w okresie międzywojennym. Był w nim XVII-wieczny cudowny obraz Matki Boskiej,  wywieziony do wsi Teratyn k. Hrubieszowa, gdzie po wojnie większość tutejszych  mieszkańców pochodzenia polskiego się przeniosła. Kościół, zamieniony na magazyn, został w roku 1992 odzyskany przez katolików i pięknie odnowiony. Umieszczono w nim także kopię wspomnianego obrazu. Państwo Lipińscy ocaleli i znaleźli się w tej grupie Polaków, którzy musieli przenieść się na tereny powojennej Polski i zaczynać życie od nowa, jak wielu innych kresowian.

W odległości 8 kilometrów na północ od Zatrurców jest Kisielin, obecnie wieś, dawniej miasteczko, kolebka słynnego rodu Kisielów, o którym była wzmianka w poprzednim rozdziale przy opisie miejscowości Niskienicze. W początkach XVII wieku za Jerzego Czaplica, Kisielin był siedzibą arian, zwanych  braćmi polskimi, a po wypędzeniu ich z podkieleckiego Rakowa stał się po roku 1638 główną siedzibą tej wspólnoty. Po wyroku sądu lubelskiego z roku 1644 arian także stąd wypędzono, a zbór ariański został zburzony. Na przełomie XVII i XVIII wieku Gołuchowscy ufundowali klasztor karmelitów, skasowany podczas zaborów. W XVIII wieku majątek był własnością Ledóchowskich, którzy ufundowali tu cerkiew unicką p.w. św. Michała, zachowaną do dziś. W wieku XIX była to własność Modzelewskich, a po nich, do roku 1939 należała do Olizarów. W czasie I wojny światowej zespół klasztorny i pałac zostały niemal całkowicie zniszczone. W roku 1942 hitlerowcy wymordowali w Kisielinie kilkuset Żydów oraz Cyganów.

11 lipca 1943 roku oddział UPA zaatakował Polaków zgromadzonych na nabożeństwie w miejscowym kościele p.w. Niepokalanego Poczęcia NMP. Zginęło około 90 osób, które pochowano w zbiorowej mogile. Po roku 1992 ustawiono pomnik, dwa krzyże i tablice upamiętniające tamtą tragedię.  Do dziś stoją ruiny kościoła niczym niemy świadek tamtej zbrodni, a także imponujące ruiny zespołu klasztornego, opłakany ślad dawnej świetności. Kilka kilometrów na północ od Kisielina leży słynna niegdyś miejscowość Woronczyn. Tu w romantycznym parku nad jeziorem, w pałacu gen. Ludwika Rupińskiego, żyjącego w latach 1767 – 1844, uczestnika wojen napoleońskich, poety i pisarza, był ważny ośrodek życia towarzyskiego i  kulturalnego w tej części Wołynia. Bywali tu Julian Ursyn Niemcewicz, Tadeusz Czacki, Alojzy Feliński, ks. Adam Czartoryski i inne, bardziej lub mniej znaczne osobistości tego okresu. Biblioteka licząca 7 tys. tomów była uważana za drugą po bibliotece Czackiego w Porycku. Park, pałac i bibliotekę z zachwytem opisywał między innymi Ursyn Niemcewicz. W roku 1837 urodził się tu Włodzimierz Czetwertyński, uczestnik powstania styczniowego, zesłaniec i pamiętnikarz, który żył do roku 1917. Po pięknym pałacu zniszczonym podczas I wojny światowej zostało niewiele śladów, a kaplica pałacowa z roku 1820 została spalona przez nacjonalistów ukraińskich podczas II wojny światowej.

Po drodze widzimy na rozległych, pagórkowatych polach kombajny koszące zboże i rzepak. Nad rzeczkami snują się, niczym jakieś zjawy z dalekiej przeszłości, stada białych gęsi, pilnowane przez dzieci bawiące się na łąkach lub chlapiące się w wodzie razem z ptakami. Grupki kobiet z grabiami i widłami na ramionach podążają niespiesznie drogami i ścieżkami na pola do pracy przy żniwach. Mijamy drabiniaste wozy konne, zwożące plony, traktory z przyczepami, ciężarówki. Jadąc od Zaturców w kierunku Łucka, zatrzymujemy się w Torczynie, któremu w roku 1540 król  Zygmunt Stary nadał prawa miejskie. Zapis z dawnych kronik, iż w roku 1093 miejscowość została zniszczona podczas napadu Połowców dowodzi, że  jest to jedna z najstarszych miejscowości Wołynia.   W wieku XVI nadana została biskupom łuckim, którzy w zamian utrzymywali jedną z horodni, czyli ziemno-drewnianych konstrukcji obronnych zamku łuckiego. Biskupi postawili tu wtedy kościół i drewniany zamek, a w XIX wieku okazałą rezydencję. Do dziś nie zachowały się żadne z tych zabytków.

W roku 1942 hitlerowcy zamordowali około 2 tysięcy okolicznych Żydów. W roku 1943 gromadziła się tu zagrożona napadami ukraińskich nacjonalistów ludność polska z pobliskich wsi. Po wyjeździe Polaków w roku 1944 drewniany kościół katolicki został spalony przez bojówkę UPA. Dziś zwraca tu szczególną uwagę nowy, wybudowany staraniem wielu ofiarodawców,  uroczyście otwarty w roku 1999,  piękny kościół p.w. św. Trójcy i św. Jana Chrzciciela. Smukła wieżyczka nadaje sylwetce niezwykłej urody,  białe ściany wyglądają z daleka niczym suknia ślubna, pięknie kontrastuje z nimi dach przykryty ciemnoszarym gontem. Wokół kościoła jest symboliczny cmentarz z kilkoma tablicami upamiętniającymi pomordowanych  tu Polaków,  zapisanych w pamięci potomnych. Dla nich  ta ziemia była ojczyzną, z której zostali brutalnie wypędzeni, pomimo tego, że  dla jej piękna, bogactwa i sławy, kiedyś tu tworzyli i pracowali. Jest tu także symboliczny grób, mianowanego pośmiertnie podpułkownikiem, Leopolda Lisa-Kuli, który w czasie wojny polsko-ukraińskiej z 6 na 7 marca 1919 roku, podczas zwycięskiego ataku na  Torczyn, zginął w wieku 23 lat. Marszałek Józef Piłsudski wyrażał się o nim w słowach najwyższego uznania i niemal ojcowskiej miłości.

W połowie drogi od Torczyna do Łucka leży Zaborol. Miejscowość ta nie dawała mi spokoju przez kilka lat, od chwili gdy posłyszałem kilka opowieści Teresy Zagórskiej pochodzącej  z Łucka.  Teraz przez nią właśnie przejeżdżamy. Zaborol był pierwotnie miejscowością służebną, należącą do zamku w Łucku. W XVI wieku należał do dwóch rodzin – Jeło-Malińskich i Kozińskich.  Od XVIII wieku należał do Czarnieckich. Legenda mówi, że przez pewien czas miał tu swoją siedzibę Stefan Czarniecki. W II połowie XIX wieku dobra przeszły w ręce rosyjskie. Podobno w roku 1707 rezydował tu car  Piotr I.

Rezydencja położona była w romantycznym parku na wielu wzgórzach, z których roztaczały się piękne widoki na panoramę Łucka. Na zespół pałacowy składało się wiele budynków z różnych okresów, wybudowanych w różnych stylach architektonicznych. Najstarsze pochodziły z XVI wieku.  Była tu także neogotycka kaplica.

15 lipca 1943 roku bojówki UPA zaatakowały przejeżdżającą przez Zaborol grupę Polaków, mieszkańców pobliskich wsi, szukających schronienia w Łucku. Zginęło wtedy ponad pięćdziesiąt osób.

W odległości kilku kilometrów na południowy zachód od Zaborola leży Gródek, należący w latach 1840-1848 do słynnego pisarza J.I. Kraszewskiego, gdzie powstała powieść „Chata za wsią” oraz  wiele innych jego dzieł. Od 1948 roku pisarz był właścicielem Hubina leżącego przy drodze z Łucka do Horochowa. Do Hubina jest bardzo blisko od stacji kolejowej Sienkiewiczówka, na trasie kolejowej  Lwów – Łuck.  Kraszewski jest jednym z  najbardziej zasłużonych dla Kresów pisarzy. Stworzył on dzieła pokazujące niezwykle plastycznie bogactwo kresowych stron i żyjących tu ludzi, do dziś pobudzające wyobraźnię czytelników. Okolice Gródka szeroko opisał w książce „Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku”. Ważną miejscowością związaną z osobą J.I. Kraszewskiego jest także leżący na Polesiu Wołyńskim Horodec, gdzie pisarz spędził wiele czasu w majątku zaprzyjaźnionego z nim Antoniego Urbanowskiego i poznał późniejszą swoją żonę, Zofię Woroniczównę. Bogate zbiory zgromadzone w pałacu w Horodcu opisał we „Wspomnieniach Wołynia Polesia i Litwy”. Także Roman Aftanazy poświęcił temu zabytkowi, po którym niemal nie ma śladu, wiele miejsca w swoich „Dziejach rezydencji na Kresach”.

Około dziesięciu kilometrów na południowy zachód od Gródka leży Wojutyn, odwiedzany i także opisywany przez J. I. Kraszewskiego. Jest to rodzinna miejscowość rodu Felińskich, który wydał trzy wybitne postaci, o których nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć.

Alojzy Feliński, żyjący w latach 1771-1820, był poetą,  zaprzyjaźnionym między innymi z Tadeuszem Czackim, którego odwiedzał w Porycku. Po roku 1820 przeniósł się do Ossowej koło Sarn, gdzie poświęcił się pracy twórczej.   Najbardziej znane jego utwory, to pieśń „Boże coś Polskę” oraz będący arcydziełem dramat historyczny „Barbara Radziwiłłówna”.

Brata  Alojzego Felińskiego, Gerarda,  poślubiła Ewa z Werndorffów Felińska, urodzona w roku 1793  na Polesiu, która po ślubie zamieszkała w Wojutynie. Nawiązała kontakty z patriotyczną młodzieżą Wołynia i za udział w spisku Szymona Konarskiego została zesłana na Syberię, a potem do Saratowa nad Wołgą.  Po powrocie z zesłania, od roku 1844 aż do śmierci w roku 1859, mieszkała w Wojutynie, poświęcając się pracy literackiej. Jej pamiętniki są doskonałym dokumentem obrazującym tamte czasy.

Jej syn, to  Zygmunt Szczęsny Feliński, który urodził się i spędził dzieciństwo w Wojutynie. Po ukończeniu gimnazjum w Klewaniu i studiach matematycznych w Moskwie przebywał w Paryżu, gdzie przyjaźnił się z Juliuszem Słowackim. Brał udział w walkach podczas Wiosny Ludów  i został ranny w Wielkopolsce. Wybrawszy powołanie duchowne,  ukończył seminarium w Żytomierzu i Akademię Duchowną w Petersburgu. W 1862 roku został arcybiskupem warszawskim. W czasie powstania styczniowego sprzeciwiał się carskim represjom, za co został odwołany i zesłany do Jarosławia. W roku 1921 jego zwłoki spoczęły w krypcie katedry św. Jana w Warszawie. Beatyfikowany  został w roku 2002 przez papieża Jana Pawła II.

Kilka kilometrów na południowy wschód od Wojutyna leży Nieświcz. Była to siedziba dawnego rodu Nieświckich, po której zachowały się wały i okopy średniowiecznego grodziska. W pozostałościach parku dawnej rezydencji znajdują się  ruiny klasycystyczno-renesansowego dworu z XIX wieku ostatnich właścicieli, Omiecińskich,. Był tu także barokowy kościół katolicki z  początków XVII wieku, gdzie w latach 1943–44, chronili się Polacy. Po wyjeździe Polaków w roku 1944 kościół został spalony, a ruiny rozebrane. Dziś na miejscu spalonego kościoła katolickiego stoi krzyż ustawiony w roku 1995.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
To bardzo wnikliwa i bogata w treści informacja o rodzinnym Wołyniu autora. Podziwiam niezwykłą umiejętność łączenia informacji typowych dla przewodnika turystycznego z pięknym i obrazowym opisem przyrody oraz wiadomości o życiu literackim tego regionu.
Natomiast wkradł się chyba przypadkowy błąd, kiedy jesteśmy informowani, że w 1948 roku Kraszewski stał się właścicielem Hubina. Na pewno chodziło o rok 1848.
avatar
Dziękuję Ci janko za zwrócenie mi uwagi na pomyłkę. Przepraszam za błąd, rzeczywiście chodzi o rok 1848, a nie jak mylnie podałem, rok 1948.
avatar
Bardzo ciekawy, szczegółowo opracowany szlak turystyczny po kresach wschodnich. Doskonały materiał edukacyjny. Bardzo wartościowy tekst.
avatar
podpiszę sie pod przedmócami-bardzo wartościowy.
© 2010-2016 by Creative Media
×