Przejdź do komentarzyHistoria nr 1, Zbrodnia, która wstrząsnęła osiedlem
Tekst 1 z 5 ze zbioru: Dwie historie
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2020-09-06
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń728

Doniosłe zdarzenia bowiem spowija zaiste zawsze mgła wątpliwości i niejasności.

Gdy jedni najbłahsze plotki poczytują za prawdę, inni podają fakty za zmyślenia...                                                                                                                                                                                 Tacyt

Zamiast przedmowy

Jeden z bohaterów powieści Roberta Graves’ a, Ja, Klaudiusz mówi: - ... Czy może miałem grzebać po etruskich cmentarzach w poszukiwaniu trzeciej wersji, która sprzeciwiała by się i tak obu poprzednim? Jakiż z tego pożytek? Druga z postaci odpowiada tymi słowami: - Byłby pożytek dla prawdy.

Historia nr 1

Zbrodnia, która wstrząsnęła osiedlem

Kto ma uszy, i Boga w sercu, niechaj posłyszy. I nastała cisza, lecz była ona pozorna. Wkrótce chmury burzowe zebrały się i wiatr o wielkiej mocy (sześć po sześć razy i jeszcze sześć) zaczął zawodzić, niczym siedem trąb Jerycha. Potem ujrzałem jak otworzyły się czeluści piekielne. I wyszła z nich Bestia, a imię jej Legion. A razem z Nią kroczyły Zepsucie i Rozpusta. I druga Sodoma nastała. Nerki i serce niewiasty posiadła nienawiść, i namówiła do niej mężczyzn, a cierpieli niewinni – baranki Boże. - Oto rozpętało się piekło na ziemi, a zastępy szatana odniosły tryumf – głosił prorok. Aż któregoś dnia ogień zesłany z nieba przez samego Boga poraził [Je]. I ujrzałem Tron, na którym zasiedli sędziowie, sprawiedliwi wśród sprawiedliwych, by osądzić tych, którzy trzymali się nauki Balaama. Bo win ich liczba jak piasek morski. I rzekł Jezus: - To coście im uczynili, mnie uczyniliście. Sędziowie wydali wyrok sprawiedliwy, i to było słuszne. I cierpieć będą [uczniowie Balaama] katusze aż do dnia Sądu Ostatecznego i jeszcze długo po nim. Niech będzie pochwalone Imię Pańskie. Na wieki wieków. Amen.

Wstęp

Historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, jakie miały miejsce nie tak dawno w jednym z polskich miast. Zadziwia kondycja psychiczna i moralna człowieka we współczesnym świecie, w czasach rodzącego się w Polsce kapitalizmu, zapuszczającego korzenie, przecież stosunkowo niedługo, w naszej lokalnej (patrząc z perspektywy globalnej) rzeczywistości.W jakiś ograniczony sposób sam uczestniczyłem w tamtych wydarzeniach, stojąc gdzieś z boku, obserwowałem wszystko, nie zdając sobie sprawy do czego to zmierza, jakie pociągnie za sobą konsekwencje, zwłaszcza dla najmniej winnych – dzieci. Z tych względów zostały zmienione niektóre imiona, przede wszystkim te, które nie pojawiły się w mediach i dotyczyły najmłodszych.Można powiedzieć, że jest to próba napisania fabularyzowanego reportażu, ale nie pisanego przez zawodowego dziennikarza, lecz przez reportera – amatora, który nie szukał tematu, ale ten znalazł go sam.I jeszcze jedno.Niezależnie od tego jak określimy zło: czy jako cechę czysto ludzką, czy też nazwiemy je szatan po tych wypadkach zyskałem pewność, że ono istnienie, ma się dobrze i pojawia się nieraz tam, gdzie najmniej się go spodziewamy.

Odsłona pierwsza

Znajomi

Któregoś dnia wybrałem się do Olsztyna, odwiedzić swojego brata, Marka, który tam mieszkał z żoną, Moniką i ośmioletnim synem, Dawidem. To właśnie wtedy na placu przed blokiem poznałem Piotrka i Aśkę oraz piątką ich dzieciaków.Piotrek siedział na wózku inwalidzlim, mało się odzywał, nie uśmiechnął się ani razu; może miał zły dzień, ale ja takim go właśnie zapamiętałem – jako młodego, spokojnego, jakby zamyślonego młodego mężczyznę na wózku. Natomiast Aśka wiodła prym: wesoła, uśmiechnięta, optymistycznie patrząca na świat i ludzi. Miała przeciętną urodę, ale jej atutami były długie włosy, szczupła sylwetka i wysoki wzrost. Pomyślałem wówczas: - Co mogło połączyć tych dwoje? Wiek obojga oceniłem na około trzydziestu lat. Z dzieci natomiast najbardziej utkwił mi w pamięci chłopiec, którego dziś ani twarzy, ani imienia nie jestem w stanie przywołać, ale za to widzę jego uśmiech na twarzy, radość, kiedy wsiadł na mały rower Dawida i nie mogąc dosięgnąć nóżkami pedałów, patrzył wokoło bezradnie, ale za nic nie chciał z niego zsiąść. Trzymając jedna ręką kierownicę, a drugą siodełko obiegłem z zadowolonym chłopcem dwukrotnie dziesięciopiętrowy blok. Aśka skwitowała to z uśmiechem na twarzy: - Widać, że lubisz dzieci.Znajomość Marka i Moniki z Piotrkiem i Aśką trwała w sumie około roku. Razem jeżdzili z dziećmi na miejską plażę. Brat opowiadał z podziwem jak Piotrek wjeżdzał wózkiem w jezioro, zsuwał się do wody, a potem pływał. Szczerze mówiąc nawet przez myśl by mi nie przyszło, że jest to możliwe, przy sprawnych tylko górnych kończynach. Tamtego roku razem świętowali w domu Piotrka sylwester. Aśka wypiła jedno piwo i umoczyła usta w kieliszku z szampanem; więcej nie chciała pić. Piotrek także nie szalał z alkoholem.Również ich pociechy nieraz wspólnie spędzały czas, bawiły się w domu brata albo Piotrka, bądż na przy blokowym podwórku. Parę razy w pracujące soboty, kiedy Marek i Monika oboje pracowali, a ja, ani moja mama, a babcia Dawida nie mogliśmy przyjechać, chłopak pozostawał pod opieką Aśki, która czasami robiła, kandyzując cukier, lizaki. Brat chciał płacić za tę przysługę, ale ona nie chciała pieniędzy. W odwecie babcia Dawida zabierała któreś z dzieci Aśki i Dawida na miejski basen albo na ciastka. Czasami Dawid przychodził z tymi dzieciakami do domu po słodycze.Najstarsza z rodzeństwa była Dominika. Musiała mieć wtedy jakieś dwanaście, trzynaście lat. Kiedyś babcia Dawida pojechała z nim i dziewczynką na aquasferę (miejski basen). Dominika miała już tyle lat, że gdy chłopak wskoczył do wody, gdzie było głębiej niż się spodziewał i wpadł w panikę, ta, znajdując się najbliżej niego, bez wahania ruszyła, by go wyciągnąć, zanim przerażona babcia pobiegła na pomoc.W czasie którejś wizyty w Olsztynie wyszliśmy ja, brat i Dawid na plac zabaw przed blok. Na placu była Aśka z dwójką swoich dzieci: chłopcem w wieku Dawida (o którym będzie jeszcze mowa na końcu) i najmłodszą z dziewczynek, Wiktorią. W pewnej chwili podszedłem do karuzeli (coś na kształt okrągłego podestu z barierkami) na której bawiła się piątka dzieci (w tym wspomniana trójka). Dawid krzyknął:

- Kręć, wujek!

Zakręciłem. Dzieci piszczą radośnie:

- Szybciej! Szybciej!

No i zakręciłem szybciej. W którymś momencie pod wpływem siły odśrodkowej wypada Wiktoria, najmłodsza z gromadki. Skończyło się na strachu, ale mi zrobiło się głupio. Aśka podbiegła do dziewczynki i przytuliła ją mocno. Podszedłem do nich i zapytałem dziewczynkę:

- Nic ci się nie stało?

Wiktoria spojrzała na mnie z niemym wyrzutem i odwróciła główkę, tuląc się do matki.  Aśka przytuliła ją mocniej i roześmiała się.Widziałem się z Piotrkiem tylko ten raz, a z Aśką jeszcze dwukrotnie; wydali mi się mili i normalni poprostu.Znajomość obu par zakończyła się dosyć nagle, z powodu starego jak ten świat - zazdrości. Piotrek zarzucił bratu, że ten rozbija cudzą rodzinę. Brat zareagował chyba w jedyny słuszny sposób i zakończył powyższą znajomość.Przez nastepny rok nie słyszałem o tej rodzinie ani razu.

Odsłona druga

Główni bohaterowie

Media po tragicznej nocy szeroko komentowały i opisywały życie Piotra Gurczyńskiego (31 lat). W dzieciństwie przeszedł jakąś nieudaną operację w wyniku której stracił władzę w nogach. Informowano o jego działalności w olsztyńskim Caritasie oraz w paru innych instytucjach charytatywnych. To właśnie w Caritasie poznał swoją przyszłą żonę, Joannę (29 lat). Kobieta - samotna matka z pięciorgiem dzieci (każde z innym ojcem) włóczyła się po przytułkach. Znajomość, wydawało się, dwojga rozbitków życiowych przerodziła się w miłość, a przynajmniej korzystny dla obojga układ. On miał na osiedlu Nagórki mieszkanie, ona zdrowie, młodość, zapał.Mieszkanie to Piotr otrzymał w spadku po śmierci rodziców. Pomimo tego, że miał dach nad głową i stały dochód w postaci renty, jego sytuacja na początku była nie do pozazdroszczenia. Mieszkał wtedy sam, co prawda na parterze, ale bez podjazdu dla wózka, więc musiał stoczyć walkę ze spółdzielnią mieszkaniową zanim pobudowano mu ten podjazd; nie był przecież w stanie zrobić tego sam ze swojch dochodów.W roku dwa tysiące jedenastym  młodzi pobrali  się. Proboszcz parafii na osiedlu Jaroty z którym Piotr był zaprzyjażniony, przestrzegał go przed tym małżeństwem. Wkrótce zamieszkali razem w lokum nale - żącym do mężczyzny.  Również, inny, ważny bohater tej historii, trzydziestojednoletni Łukasz K. wiele przeszedł w swoim krótkim życiu, częściowo z własnej winy. Najpierw zdrady żony, potem zwiazany z tym problem z alkoholem. Po pijaku często prowadził samochód. Raz, drugi, trzeci... zatrzymała go policja. Po jakimś czasie pojawiła się nerwica, próba samobójcza - pierwsza, druga. W krótkim czasie wyroki za jazdę po alkoholu zsumowały się i mężczyzna poszedł siedzieć.Łukasz pamiętnego dnia mógł cieszyć się z kilku powodów: stała praca, koniec dozoru elektronicznego, koniec z meldowaniem się kuratorowi, znalezienie nowej partnerki w życiu, w maju miało przyjść na świat ich dziecko. Tamtego wieczora, gdzieś blisko centrum, wypił z kolegą kilka piw i parę kieliszków wódki. Rozstali się, ale Łukasz chciał balować dalej. Przypomniał sobie o znajomym z pracy czterdziestojednoletnim, Jacku P. Zadzwonił do niego. W słuchawce usłyszał:

- Przyjeżdżaj! Jestem u kochanki na Nagórkach. I dodał - Będzie wóda i sex.

I Łukasz, na swoje nieszczęście, pojechał.Spotkali się około dwudziestej pierwszej pod blokiem, gdzie mieszkali Piotr i Joanna. Niedaleko od nich (też na ulicy Barcza) mieszkał wraz z żoną i dziećmi, Jacek P. Był dwudziesty dziewiąty kwietnia dwa tysiące trzynastego roku. Za dwa dni miał się rozpocząć długi, majowy weekend.

Odsłona trzecia

Zatrzymanie

Trzydziestego kwietnia 2013 r. oficer dyżurny Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie przyjął telefoniczne zgłoszenie od przechodnia o tym, że w krzakach na Nagórkach leżą zwłoki. Sprawą zajęli się policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Przeciwko Życiu i Zdrowiu. Szybko ustalono, że zmarły to Piotr Gurczyński. Na ciele ofiary znajdowały się obrażenia, wskazujące na prawdopodobny udział osób trzecich. Wstępnie przyjęto tezę, że zabójstwa mogły dokonać osoby z najbliższego otoczenia  Piotra. Od tego momentu śledżctwo nabiera tempa. Nastapiły, jedno po drugim, aresztowania: Jacek P., Łukasz K., a na końcu żona zmarłego. Podczas przesłuchania wszyscy przyznali się do wspólnego dokonania morderstwa. Policjanci szybko ustalają, że to Joanna Gurczyńska zaplanowała zabójstwo męża, podżegnując do niego dwóch powyżej wspomnianych mężczyzn.Dzień wcześniej, przed odnalezieniem zwłok, Joanna Gurczyńska wieczorem zabiera męża na spacer. Idzie, popychając wózek z Piotrem w stronę Jarot... Obie olsztyńskie dzielnice, tj. Nagórki i Jaroty  łączy skrót - asfaltowa ścieżka dla pieszych i rowerzystów. To właśnie tą ścieżką przemieszcza się wraz z mężem. W pewnym momencie dociera w okolice największego w mieście placu zabaw dla dzieci. Następnego dnia naprzeciwko tego placu zabaw, jak napisano wyżej, w zaroślach odnaleziono ciało Piotra.Cała trójka przebywa obecnie w areszcie. Joanna G. na specjalnym oddziale aresztu w Ostródzie dla kobiet w ciąży (szóste dziecko z kolei).

- Wszyscy przyznali się do zarzucanych czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia. Jacek P. i Łukasz K. odpowiedzą za zabójstwo, a kobieta za jego zlecenie – wyjaśniła nadkomisarz Anna Fic z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. – Wszystkim grozi kara dożywotniego więzienia.

***

Drugiego maja Komenda Miejska Policji w Olsztynie upublicznia sprawę. Zawrzało, może nie w ogólnokrajowych mediach, ale w regionalnych, olsztyńskich na pewno, gniewem zapłonął również Internet. Prywatne osoby, które mniej lub bardziej znały Piotra, wyrażały swoje opinie. Przytoczę tu kilka z nich, wyłuszczając nicki, piszących. Jak to się teraz zwykło mówić: pojawiła się fala hejtu.


Zmarłego znajoma:

Widziałam go codziennie, znam…  znałam go od dawna. Mieszkał blok koło mojej babci, z siostrą zawsze się z nim widzieliśmy, rozmawialiśmy... Dla czego on, a nie jakiś pedofil czy gwałciciel?! Brakuje nam ciebie, Piotrku! Nadal nie mogę przeżyć, że on nie żyje. I co po więzieniu, jak nic już mu życia nie zwróci. Okaż serce to ci wbiją nóż w plecy... i to dosłownie... Boże! jaka szkoda, nigdy nieprzeżyję, że on nie żyje.

Xt:

Leczmy psychopatów i psychopatki! Lekarze do gabinetów, a nie na urzędy!

Marta P.:

Znałam Piotrka, był niezwykłym człowiekiem, zawsze uśmiechnięty i życzliwy. Gdy się dowiedziałam o tym co się stało, byłam w szoku. Spoczywaj, Piotrusiu, w pokoju. To straszne jacy ludzie potrafią być.kika:  Wsadzić wszystkich do więzienia, dać dożywocie, szkoda, że nie karę śmierci, a tę zdzirę wykastrować. 29 lat i 5 dzieci? Masakra!

Natala:

Strasznie szkoda tych dzieci. Takim kobietom powinno się dzieci zabierać zaraz po urodzeniu i oddawać do adopcji w lepsze ręce. Na co się te biedne dzieci napatrzyły to Bóg jeden wie. I jeszcze kolejne w drodze. Boże, litości!!!

Mmmm:

29 lat i 6 dzieci, to mówi wszystko.

Aaa:

Pomóż patologii to ci się patologia odwdzięczy. Moja ś. p. babka mawiała: „Kto zadaje się z plewami, tego świnie zjedzą”. I tak się tu stało. I tyle w tym temacie, bo co tu można powiedzieć?

czarny skrzat:

Pozostaje tylko modlić się o spokój duszy tego biedaka, ale też o odpuszczenie win jego mordercom.

korek1:

Oto jaka spotkała niepełnosprawnego kara za przygarnięcie kobiety bez mieszkania. Czy dzisiaj warto pomagać ludziom?  Strach myśleć, co człowiek człowiekowi potrafi uczynić.

Mazurski:

Czy dożywocie jest karą adekwatną do popełnionego czynu ???

nie ma takiej:

Taka kara nie istnieje.

@mazurski :

Tak – śmierć!

Odsłona czwarta

Tragiczna noc

Wrócmy jeszcze raz do Łukasza K. i pamiętnego wieczoru dwudziestego dziewiątego kwietnia dwa tysiące trzynastego roku, kiedy mężczyzna umówił się telefonicznie na spotkanie z Jackiem P. u Joanny Gurczyńskiej. O godzinie dwudziestej pierwszej wieczorem znalazł się przed blokiem, gdzie mieszkało małżeństwo Gurczyńskich. Tam czeka na niego Jacek P., chwilę potem wchodzą do lokalu państwa Gurczyńskich. Zaczyna się impreza.Jak wyglądały (lub jak mogły wyglądać) ostatnie godziny życia Piotra znamy przede wszystkim z relacji Łukasza K. i ustaleń śledczych.Zabawa trwała około dwóch godzin. W pewnym momencie wybucha kłótnia pomiędzy małżonkami. Joanna chce wyjść z Łukaszem i Jackiem, marzy się jej sex z dwoma mężczyznami równocześnie. Mówi o tym głośno, Piotr jest, czemu trudno się dziwić, wściekły. Kłótnia była na tyle duża, że któryś z nas zaproponował wezwanie policji. Nie wiem czy ja, czy Jacek. Mieliśmy jechać w trójkę do mnie. Taki był plan. Słabo pamiętam, co się działo w mieszkaniu. W końcu wyszliśmy na zewnątrz. Szliśmy w czwórkę: ja, Jacek, Joanna i Piotr. I padło hasło pobicia. Jacek zjechał z wózkiem na trawę. On nie był tak mocno pijany jak ja, bo nie wypiliśmy na Nagórkach dużo. Pamiętam tylko ogólne zarysy zdarzeń - wspomina Łukasz.W pewnym momencie Jacek pobiegł w stronę Piotra, a ja za nim. On już był przy nim. Ja też go uderzyłem raz, może dwa. Któryś z nas powiedział, że Joanna ma stamtąd iść. Ja poszedłem z wózkiem, żeby go odstawić. Z tym wózkiem zeszło mi. Straciłem orientację i się zgubiłem. Kilka razy się przewróciłem. Nie mogłem ich znaleźć. Jak wróciłem, kobiety już nie było. Jacek stał przy mężczyźnie. Powiedział, żeby przenieść go dalej od chodnika. Teren był nierówny, było ciemno. Jak go przenosiliśmy, kilka razy wywróciłem się. Nie wiem, czy ubrania zsunęły się, jak go nieśliśmy, czy sami je zdjęliśmy. Później spaliliśmy rzeczy koło pustostanu. Jak odchodziłem, mężczyzna żył. Nie miałem pojęcia, w jakim jest stanie, to nie pomyślałem o tym, żeby zadzwonić po karetkę. Wróciliśmy do mieszkania. Tam dalej piliśmy. Nie pamiętam, żeby ktoś proponował seks po wszystkim. Nie pamiętam też, o czym oni rozmawiali. Wracałem porannym autobusem. Było jasno i ludzie szli do pracy. Położyłem się spać. Zadzwonił do mnie Jacek i powiedział, że on nie żyje i szuka ich policja. Kazał mi usunąć połączenia i sms-y z komórki. Zrobiłem to. Nie zgłosiłem się na policję, bo nie wierzyłem, że nie żyje. Chciałem jechać do konkubiny, która była w ciąży i leżała w szpitalu. Policja zatrzymała mnie pod domem. Do szpitala już nie dojechałem.Tak przedstawił to Łukasz. A co ustalili śledczy?Kobieta wyszła z mężem na wózku inwalidzkim na spacer; wówczas został on zaatakowany przez jej przyjaciela i znajomego. Mężczyźni ściągnęli niepełnosprawnego z wózka, dusili i dotkliwie pobili. Ciało zostawili w zaroślach, zostało znalezione następnego dnia przez przypadkowego przechodnia. Natomiast inny z policjantów relacjonuje to tak: - ...Tam czekał na nią kochanek i jego kolega; zrzucili mężczyznę z wózka i udusili paskiem od spodni. Ciało Piotra G. zaciągnęli do opuszczonej rudery. Tu chcieli spalić zwłoki. Ale udało im się jedynie spalić ubranie Piotra G. Zabójcy, by opóźnić śledztwo, zabrali też portfel ofiary i telefon komórkowy. Myśleli, że przyjmiemy motyw rabunkowy, ale się mylili, bo niedługo po zabójstwie Jacek P. przyznał się, wydając kolegę i swoją kochankę Joannę G.

Odsłona piąta

Proces (Poprzedzające cienie)

Rok po morderstwie rusza proces głównych oskarżonych.Oddajmy teraz głos mediom: Joanna G. szybko się zadomowiła. Ale zamiast opiekować się niepełnosprawnym mężem, zaczęła do domu sprowadzać kochanków. Miesiąc temu Piotr powiedział jej stanowcze dość i zagroził rozwodem. Ale bezwzględne kobieta nie chciała o tym słyszeć - donosił fakt.pl.

Olsztyn.naszemiast.pl pisało tak: Zabójstwo niepełnosprawnego mężczyzny w Olsztynie. Sprawa dotyczy Piotra G., który został brutalnie pozbawiony życia przez swoją żonę oraz jej dwóch wspólników. W drugim dniu procesu światło dzienne ujrzały wstrząsające okoliczności ostatnich tygodni życia mężczyzny.

Z kolei Radio Olsztyn relacjonowało: Przed Sądem Okręgowym w Olsztynie ruszył proces zabójców 31-letniego Piotra Gruszczyńskiego. Kara dożywotniego więzienia grozi trójce mieszkańców Olsztyna oskarżonych o brutalne zabójstwo niepełnosprawnego mężczyzny.

Olsztyn.wm.pl zaczynał nagłówkiem: Drugi dzień procesu w sprawie zabójstwa niepełnosprawnego Piotra G. na olsztyńskich Nagórkach, odsłonił nowe wstrząsające okoliczności zbrodni, do której doszło w kwietniu ubiegłego roku.

RMF24 informowało: W lutym 2012 r., z powodu romansu żony, niepełnosprawny mężczyzna wniósł pozew o rozwód i eksmisję kobiety z mieszkania stanowiącego jego własność, a do którego wprowadził się też jej kochanek. Kobieta nie chciała jednak utracić mieszkania i groźbami próbowała nakłonić męża do wycofania pozwu z sądu. Ponieważ kobieta i jej kochanek byli względem niego agresywni, mężczyzna wyprowadził się złożył też przeciwk żonie zawiadomienie dotyczące fizycznego i psychicznego znęcania się, do wszczęcia dochodzenia jednak nie doszło. W marcu 2013 r. mężczyzna podjął decyzję o wydziedziczeniu żony oraz jej dzieci z poprzedniego związku. W trakcie pierwszej rozprawy sądowej przed Sądem Okręgowym w Olsztynie prokurator Aneta Molga odczytuje akt oskarżenia: Morderstwo miała zaplanować jego żona, a poruszającego się na wózku inwalidzkim Piotra Gruszczyńskiego zakatował kochanek żony z kolegą. Trójka oskarżonych sprawia wrażenie, że myślami jest gdzie indziej. Joanna G. była ubrana w szarą bluzę, Łukasz K. w niebieską, tylko Jacek P. założył garnitur. Dziennikarze zwrócili szczególną uwagę na wygląd kobiety, zarzucając jej, że pomimo byle jakiego ubioru, miała staranie ułożone włosy.Przed olsztyńskim sądem zeznawali sąsiedzi i znajomi Piotra z Caritasu oraz koledzy Jacka P. z firmy przeprowadzkowej. Zaraz po morderstwie mój brat i bratowa zostali wezwani na komendę policji na przesłuchanie. Poinformowali funkcjonariuszy, że od roku nie utrzymują znajomści z rodziną Gurczyńskich, a w trakcie jej trwania nie zauważyli nic, co by wskazywało na patologię. A to wiadomo im z ostatniego roku, pochodzi z plotek. Nie musieli składać wyjaśnień przed sądem. W trakcie rozprawy mówiono, że Piotr pomimo podjętych kroków, chciał ratować swoje małżeństwo za wszelką cenę. Jeden z sąsiadów zeznał: - Żalił się, że dzieci przestały mówić do niego tato. Ten sam świadek opowiadał, że dwa tygodnie przed zabójstwem rozmawiał  na osiedlowym parkingu z Piotrem, który bał się wrócić do mieszkania, gdzie przebywali Joanna G. i Jacek P. Jeden z mężczyzn pracujący z Jackiem P. i Łukaszem K. w firmie przeprowadzkowej opowiadał: – Dostałem od Jacka propozycję, żeby przyjść na wódkę, a jak wróci mąż jego kochanki, to miałem mu spuścić łomot, żeby się wystraszył i uciekł. Ale ja się nie zgodziłem, nie wiedziałem nawet, że ten, co miałem go pobić, był niepełnosprawny. Jednoczesnie odniósł się do udziału w przestępstwie Łukasza K.: - Dokładnie nie wiedział, w co się pakuje.Jeszcze inny ze świadków zdradził słowa Joanny wypowiedziane przy nim do zamordowanego. – Mówiła, że ubezpieczyła go na 100 tys. zł i żeby teraz uważał, żeby nie wpadł pod autobus. Mnie to zmroziło. Śąsiedzi zeznawali, że już wcześniej Joanna G. i jej kochanek znęcali się psychicznie i fizycznie nad niepełnosprawnym mężczyzną. Sam Piotr opowiadał, że żona go zdradza, iż na porządku dziennym jest bicie, zrzucanie z wózka, grożby śmierci; robiła to wspólnie z kochankiem. Wyszło na jaw, że zamordowany nie czuł się bezpiecznie w domu, spędzając całe dnie na włóczędze po całym Olsztynie, nieraz żebractwie.Natomiast nie wiadomo, co zeznali (i czy przyznali się do winy) sami oskarżeni, ponieważ na czas składania przez nich wyjaśnień sąd wyłączył jawność rozprawy.Po Olsztynie, a zwłaszcza po osiedlu, gdzie mieszkał i został zamordowany Piotr G. krążyły różnego rodzaju plotki. Począwszy od tego, że Joanna G. nadużywała alkoholu po pogłoski, iż nie opiekowała się dziećmi, chodziły brudne i głodne. W podobnym tonie informowały media. Z tego, co mówił mój brat, jego żona oraz z moich własnych obserwacji wynikało, że może nie sprawiali super szczęśliwego małżeństwa, ale przynajmniej takiego w którym nie dzieje się nic złego. Dzieci były zadbane, najedzone i przyzwoicie ubrane; normalnie chodziły na zajęcia do szkoły, nie wagarowały itp. Aśka nie nadużywała alkoholu.Rzecz zrozumiała, że przez rok kiedy mój brat i bratowa nie mieli z nimi kontaktu wiele mogło się zmienić... i, jak wiemy, zmieniło się.Kiedyś żona Jacka P. zaczepiła w sklepie kochankę męża. Zanim skończyła wyrzucać swoje pretensje, Aśka poprostu uderzyła ja w twarz. Pewnego razu w czasie rozmowy spytałem brata: - Co jej odwaliło? Odpowiedział, że jego zdaniem znalazła oparcie w facecie, poczuła się silniejsza. Nie wiem... Być może...

Odsłona szósta

Wyrok

W maju 2014 r. o godzinie 13.00 w Sądzie Okręgowym w Olsztynie ogłoszono wyrok w sprawie zabójstwa Piotra Gurczyńskiego.Joanna Gurczyńska i Jacek P. skazani zostali na dożywocie, a Łukasz K. dostał karę 15 lat pozbawienia wolności.W trakcie odczytywania wyroku kobieta płakała, zaś widzowie na sali rozpraw zgotowali orzekającym owacje na stojąco. Wszyscy skazani złożyli apelację.Apelację rozpatrywał Sąd Apelacyjny w Białymstoku pod przewodnictwem Andrzeja Ulitko.Obrońca Łukasza K. wniósł o zmianę czynu z zabójstwa na pobicie, argumentując to tym, że mężczyznę nie uczestniczył w planowaniu i nie znał sytuacji małżeństwa i Jacka P. Natomiast obrońca Joanny Gurczyńskiej wnioskował o ukaranie jej jedynie za pomocnictwo, z uwagi na to, że nie brała bezpośrednio udziału w pobiciu i zabójstwie.Sąd odwoławczy nie uwzględnił apelacji żadnego z obrońców.Jeżeli chodzi o Joannę G. przewodniczący składu sędziowskiego wyjaśnił dlaczego przypisano jej współudział, a nie pomocnictwo w zabójstwie słowami: Współsprawcą może być także osoba, która „własnoręcznie nie zabija“, „nie zadaje ciosów“, „nie kopie“, „nie strzela“, „nie topi“, „nie dusi.“ Dalej sędzia zauważył:  Jeżeli oskarżonej przyświecał zamiar zabicia męża, cała trójka miała taki plan, a rolą żony był „udział w istotnym elemencie tego planu“ (m.in. zwabienie męża do domu i wyprowadzenie go w ustronne miejsce) - jej współdziałanie w tej zbrodni było ewidentne. Jednoczesnie sąd apelacyjny uznał kary dożywocia za nieadekwatne i rażąco surowe w stosunku do wszystkich okoliczności zaistniałego zdarzenia.Joannie G. i Jackowi P. zmniejszono kary na 25 lat pozbawienia wolności. Sąd uznał, (zgodnie z opiniami psychiatrów i psychologów) że obydwoje nie są ludźmi zdegenerowanymi do cna, których należy traktować jako sprawców o małym procencie (szans na) poddanie resocjalizacji. Sąd w Białymstoku ustosunkował się także do przebiegu samego morderstwa: Zbrodnia nie została dokonana z premedytacją, bo pomysł „pozbycia się“ męża kobiety zrodził się nagle, gdy ten nie chciał zostać w domu z dziećmi kobiety (z innego związku). Nie dopatrzono się też tu szczególnego okrucieństwa. Nie wyjaśniono natomiast kto był inicjatorem zabójstwa.  Jedynie Łukaszowi K. nie zmniejszono wyroku. Postanowienie  uprawomocniło się.

Odsłona siódma

Reperkusje

Łukasz odbywa karę w Zakładzie Karnym w Barczewie. Nie zgadza się z kwalifikacją czynu. — To było pobicie. Nie wiedziałem nic o planowanym zabójstwie. Nie znałem sytuacji Piotra i jego żony. Złożyłem odwołanie do ministra sprawiedliwości. Sąd nie uwzględnił tego, że przez pół godziny nie było mnie na miejscu zdarzenia, bo wtedy odstawiałem wózek i nie mogłem wrócić. — powiedział osadzony. Kilka dni po zatrzymaniu jego partnerka urodziła dziecko. Mimo wyroku nie rozstali się.

***

Pewnego dnia dwóch chłopców - równolatków spotyka sie na jednej z ulic Olsztyna. Są to syn niesławnej Joanny Gurczyńskiej i wspomniany wcześniej Dawid. Zawiązuje się mniej więcej taka wymiana zdań.Pierwszy, ucieszony ze spotkania, mówi:

- Cześć, Dawid!

- Cześć - odpowiada drugi z chłopców i zadaje pytanie (nie mając wtedy pojęcia o opisanym tu morderstwie):

-  A gdzie twoja mama?

Uśmiech na twarzy dziecka momentalnie gaśnie i bez słowa odbiega.Najstarsze z dzieci Aśki, Dominika podejmuje decyzję o zmianie szkoły, nie chce chodzić tam, gdzie ją wszyscy znają, wszyscy wiedzą. Trudno się jej dziwić.

Odsłona ostatnia

Znak zapytania

Kilka dni po wyroku, bawiąc u brata z wizytą, zadałem mu pytanie, które nurtowało mnie od dłuższego czasu. Na podwórku bawiły się właśnie roześmiane dzieci, ciesząc się ładną pogodą i, jak to one, hałasując niemiłosiernie. Monika gotowała obiad, a Dawid szalał z kolegami prze blokiem. Siedzieliśmy z Markiem przy stoliku, popijając kawę.  Przez okno, po drugiej stronie osiedlowego placu zabaw, widać było mieszkanie Piotra i podjazd do niego, zabezpieczone wciąż żółtą taśmą przez policję; wiatr delikatnie nią poruszał.-  Słuchaj, Marek! – zacząłem, zaciągając się głęboko papierosem. – Po tej aferze z Aśką nie jeży ci się włos na głowie? Przecież ona parę razy opiekowała się, Dawidem?Spojrzał na mnie – strzepnął popiół do popielniczki - i, jakby lekko zdziwiony,  powoli odpowiedział:- Nie! Ja poznałem inną dziewczynę.

PS.

W roku 2020  przy mieszkaniu, o którym cały czas tu pisaliśmy, przechodzeń nie zobaczy już żółtych taśm (o czym już wspominaliśmy), nie zobaczy też specjalnie zbudowanego podjazdu dla wózka Piotra - został zdemontowany.                                                                                                                                             Koniec historii nr 1

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×