Przejdź do komentarzyRozdział 1. O tym, jak Panikowskij naruszył konwencję /2
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-09-03
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń566

Oto właśnie idzie jeden z nich na piechotkę z Władywostoku nad Oceanem Spokojnym do naszej carycy Moskwy starym syberyjskim traktem, dzierżąc w jednym ręku sztandar z płomiennym hasłem


*ODMIENIMY BYT PRACOWNIKÓW BRANŻY TEKSTYLNEJ!*


i przerzuciwszy przez drugie ramię sporą pałkę, na końcu której rytmicznie dyndają gumowe sandały *dziadzi Wani* i blaszany czajnik bez pokrywki. To jest ten radziecki pieszy-miłośnik gimnastyki, który wyszedł z Władywostoku jako gołowąs i który jako siwy dziadeczek na przedmurzu Moskwy zostanie na śmierć potrącony przez automobil, którego numerów rejestracyjnych i tak nikt nie zdoła spamiętać.


Albo taki inny, europejski Mohikanin ruchu pieszego: wędruje sobie dzień po dniu bosy dookoła świata, turlając przed sobą starą beczkę po oleju napędowym. Najchętniej poszedłby ot, tak, nawet bez tej beczki, ale wówczas nikt nie zauważyłby, że rzeczywiście jest najprawdziwszym pieszym dalekobieżnym, i w rezultacie, nie daj boże, nie napisaliby o nim w żadnej gazecie. Wychodzi więc na to, że trzeba przez całe życie popchać przed sobą przeklętą tarę*), na klepkach której w dodatku (o, hańbo!) wymalowano wielkimi żółtymi literami reklamę, zachwalającą niebywałe zalety tegoż oleju - *MARZENIA SZOFERA*.


Takim oto sposobem całkowicie zdegradowano pieszych. I jedynie w małych rosyjskich miasteczkach są oni jeszcze wciąż szanowani i kochani. Tylko tam nadal są panami ulic, beztrosko spacerują sobie po bruku i przekraczają jezdnię najswobodniej w  najbardziej nieoczekiwanych momentach - i kierunkach.


Obywatel w furażerce z białym denkiem, jaką zwykle noszą administratorzy ogródków letnich oraz konferansjerzy, bez żadnych wątpliwości należał do tej największej i najlepszej części ludzkości. Poruszał się po ulicach Arbatowa na piechotkę, z lekceważącą ciekawością przyglądając się miastu. W jednym ręku niósł niewielki akuszerski sakwojaż. Sądząc po minie naszego pieszego w artystycznej czapce, Arbatowo niczym go nie zaskoczyło.


Ujrzał dobre kilkanaście błękitnych, rezedowych i jasnoróżowych dzwonnic, w oczy rzuciło mu się oblazłe amerykańskie złoto wielu cerkiewnych kopuł. Przed oficjalnym budynkiem na wietrze trzepotała flaga. U białych wrót wież strażniczych prowincjonalnego kremla**) dwie surowe staruchy gadały ze sobą po francusku, narzekały na władzę radziecką i wspominały swoje ukochane córki. Z cerkiewnych piwnic zionęło chłodem, dobiegał skądś kwaśny winny zapach. To tam widocznie trzymano kartofle.



1931



...................................................................


*) popychać przeklętą tarę - taszczyć wszędzie pustą beczkę


**) U wrót... kremla - kreml w tłumaczeniu na nasze to inaczej starówka; w każdym europejskim starym mieście jest/była jakaś starówka, czyli gród, otoczony murami i basztami z bramą

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
ZSRR, o którym tutaj w "Złotym Cielcu" cały czas mowa, w latach 1922 - 1991 było w historii świata największym terytorialnie imperium na świecie i rozciągało się przez kilkanaście stref czasowych od wybrzeży zachodniego Pacyfiku aż po Bug, a nawet Odrę... i Szprewę włącznie. Nasz wschodni, przytłaczająco ogromny Big Brother tamtych niepokojąco dziwacznych niepojętych czasów! Jednaj im dłużej żtję, tym bardziej widzę, że temu strasznemu dziwactwu wszystkiego dookoła nas nie widać żadnego końca!
© 2010-2016 by Creative Media
×