Przejdź do komentarzyRozdział 13. Wasysualiusz Rynsztokowski i jego rola w rosyjskiej rewolucji
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-11-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń505

- To jest twoja sprawa osobista, Wasysualiuszu. Odchodzę do Ptiburdukowa. Tak trzeba.

- Nie! - zawołał Rynsztokowski. - Nie trzeba! Nikt nie może odejść, jeżeli go ktoś kocha!

- Może! - w rozdrażnieniu powiedziała Warwara, przeglądając się w kieszonkowym lusterku. - I w ogóle przestań się wygłupiać.

- W takim razie kontynuuję głodówkę! - krzyknął nieszczęsny mąż. - Będę tak długo głodować, aż do mnie wrócisz. Przez dzień cały, tydzień, przez rok nawet!


Rynsztokowski obrócił się znów na tapczanie i gruby swój nos wcisnął w jego śliskie zimne ceratowe obicie.


- Będę tak leżał w tych szelkach, - dobiegło Warwarę kolejne mężowskie zapewnienie, - aż zdechnę. I wszystkiemu będziesz winna ty i ten twój nic niewarty inżynierek.


Żona chwilkę podumała, poprawiła na bladym ramieniu opadłe ramiączko i raptem zaczęła wykrzykiwać:


- Nie masz prawa tak mówić o Ptiburdukowie! Nie dorastasz mu nawet do pięt!


Tego już Rynsztokowski nie ścierpiał. Zatrząsł się, jakby go piorun trzasnął od samych szelek aż po zielone karpetki.


- Ty saaaaaamico! - przeciągle zawył. - Ty dziwko publiczna!

- Wasysualiuszu, ty jesteś dureń! - spokojnie odparła żona.

- Wilczyca! - ciągnął swoje dalej Rynsztokowski w tym samym tonie. - Gardzę tobą! Ladacznica! Do swego odchodzisz kochanka. Do Ptiburdukowa jak ta samka! Do pana Nikt, na lepszy jego wikt! Sprzedajna dziewka lubieżna! Stara wilczyca, wstrętna paskudnica!


Upijając się swoim nieszczęściem, nawet nie zauważał, że wrzeszczy prawie do rymu, chociaż nigdy żadnych wierszy wcale nie pisał - i nie czytał.


- Wasysualiuszu, przestań pajacować, - odrzekła paskudnica, zaciągając swój worek. - Patrz, jak ty wyglądasz! Przynajmniej byś się umył. Odchodzę. Żegnaj, Wasysualiuszu! Talon na obiady zostawiam tobie na stole.


I Warwara, schwyciwszy swój worek, podeszła do drzwi. Ujrzawszy, że błagania ni zaklęcia nie pomogły, Rynsztokowski żywo zerwał się z tapczanu, podbiegł do stołu i z wrzaskiem: *Ratunku!* w drobny mak porwał całą karteczkę. Warwara przeraziła się. Wyobraziła sobie swego męża wyschniętego z głodu jak kościotrup, z niewyczywalnym pulsem i zimnymi członkami.


- Coś ty zrobił?! Nie masz prawa głodować!

- A ja będę! - uparcie obwieścił mąż.

- Przecież to głupota, Wasysualiuszu. To tylko bunt indywidualności.

- I jestem z tego dumny! - odparł, rezygnując z rymów. - Nie doceniasz znaczenia indywidualności i w ogóle inteligencji.

- Ale przecież ludzie to właśnie ciebie wyśmieją.

- Niech wyśmieją, - zdecydowanie powiedział i znowu powalił się na tapczan.


Warwara w milczeniu cisnęła swój worek na podłogę, śpiesznie zerwała z głowy słomiany kapelusz i, mamrocząc: *Wściekły samiec! Tyran! Prywaciarz jeden cholerny!*, błyskawicznie zrobiła kanapkę z pastą z bakłażana.


- Jedz! - zawołała, podnosząc ją do pąsowych ust małżonka. - Słyszysz, co ci mówię? Natychmiast masz to jeść! No!

- Zostaw mnie! - powiedział, odpychając rękę żony.



1931

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Świetne tłumaczenie, a w ogóle to samo życie.
avatar
Czy szanowni Państwo zwróciliście uwagę na to, jak

JAK

skonstruowana jest ta powieść łotrzykowska?

Jaki kształt przypomina jej struktura /gdybyśmy mogli to jakoś narysować/?
© 2010-2016 by Creative Media
×