Przejdź do komentarzyRozdział 27. ''Państwo pozwolą, oto ja - najemnik kapitału'' /6
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2022-02-15
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń469

Czy warto tu dodawać, że na swoim brzuchu przemycał przy okazji 8 par jedwabnych pończoch i flakon paryskich perfum, które pewna dama z Kiszyniowa*) prosiła przekazać swojej krewnej z Kijowa? W tamtych burzliwych czasach noszenie kontrabandy pod koszulą nazywano *parówą*, i właśnie w tym rzemiośle wspomniana dama w przyśpieszonym kursie przeszkoliła też naszego dziadka. Kiedy Wieczny Żyd, pomyślnie wypełniwszy swoją misję, stał sobie właśnie nad brzegiem Dniepru, zwiesiwszy zmierzwioną zielonkawą brodę, w pewnej chwili podszedł do niego człowiek w żółto-niebieskich lampasach i w petlurowskich pagonach i zadał mu pytanie:


- Jesteś Żydem?

- Tak. - odparł starzec.

- To idziemy. - zapraszając, powiedział człowiek z lampasami.


I zaprowadził go do atamana.


- Mamy Żyda, - zameldował, popychając dziadka kolanem.

- To ty jesteś Żydem? - spytał ataman z wesołym zdziwieniem.

- Tak, ja. - potwierdził Wieczny Tułacz.

- No to pod ścianę z nim! - pieszczotliwie nakazał ukraiński watażka.

- Ale ja przecież jestem wieczny! - krzyknął staruszek.


Już od dwóch tysięcy lat z górą niecierpliwie oczekiwał śmierci, a tu masz! - raptem zapragnął żyć.


- Zamknij pysk, żydowska mordo! - radośnie zawołał uściasty**) ataman. - Zarąbać go, chłopcy-mołodcy!


I już po chwili Żyda nie było. To wszystko. - zakończył Ostap.


- Sądzę, że panu, Herr Heinrich, jako byłemu leutenantowi armii austriackiej znane są metody waszych przyjaciół-petlurowców? - rzekł Pałamidow.


Heinrich nic nie odpowiedział i natychmiast odszedł. Początkowo wszyscy myśleli, że się obraził, lecz już następnego dnia wyjaśniło się, że prosto z sowieckiego wagonu udał się do mistera Hirama Burmana, któremu sprzedał historię o Wiecznym Żydzie za 100 $. A ten już na następnej stacji przetelegrafował opowieść Bendera swojej gazecie.




ROZDZIAŁ  28.  DZIESIĄTE   POTY  NATCHNIENIA




Rankiem czwartego dnia podróży międzynarodowy pociąg wziął ostry kurs na wschód. Mijając ośnieżone łańcuchy himalajskich odgałęzień, z łoskotem przetaczając się przez sztuczne mosty, groble, przepusty z potężnych rur, którymi odprowadzano wiosenne wody z roztopów itp., i rzucając drżący cień na górskie strumienie, przeskoczył miasteczko ukryte pod topolami i długo gnał u podnóża wielkiej pokrytej śniegiem góry. Nie będąc w stanie pokonać jej za jednym zamachem, pociąg przyskakiwał raz z prawej, raz z lewej strony, wyraźnie zawracał, ciężko sapał, znowu powracał, tarł o zbocza swoimi zakurzonymi zielonymi bokami, wciąż kombinował - i w końcu wydostał się na swobodę. Dzielnie kręcąc kołami, wyhamował na ostatniej przed Magistralą Wschodnią stacji.


W kłębach zdumiewającego słonecznego światła, na tle aluminiowych gór stał parowóz w kolorze młodej trawy. Był to prezent miejscowych kolejarzy na cześć inauguracji nowej linii kolejowej.





1931



.......................................................................


*) Kiszyniów - stolica Mołdawii;


**) uściasty - z wielkimi usty

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Rozwiązywanie tzw. kwestii żydowskiej ma długą historię. Polska też ma w tym spory udział.
avatar
Poza wieloma wątkami /np. kryminalnym czy miłosnym/ - obaj autorzy - Ilf i Pietrow - przemycają też w swej powieści również tematy dużo cięższego kalibru. To od Czytelnika zależy, co przykuwa jego zainteresowanie.

Tymczasem każde cenne literacko dzieło jak samorodek zawsze jakoś całym sobą ujawnia, jakie brylanty w niej da się odnaleźć.


Niestety, jeśli nie znasz się na minerałach, wszędzie wokół siebie będziesz widział jedynie zwykłe kamienie i jak król Midas, dosłownie siedząc na złocie, umrzesz z głodu
avatar
Napisałam

Jakie brylanty W NIM da się odnaleźć
© 2010-2016 by Creative Media
×