Przejdź do komentarzyNa miejsce, które o wiele mniej doświadczeni ciągle zwą domem...
Tekst 12 z 15 ze zbioru: Nic do podbicia
Autor
Gatunekproza poetycka
Formaproza
Data dodania2013-04-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2470

Na miejsce, które o wiele mniej doświadczeni ciągle zwą domem, jednocześnie, będące prawie wciąż ( wręcz perfekcyjnie ) zaciskającą się pętlą na szyi, dodatkowo w rękach niedoświadczonego kata.



Poemat nieautentyczny 2



1

Najzwyczajniej - rozpakować walizki i osiąść. Zapomnieć każdą drogę na dworce, spłodzić coraz bardziej międzynarodowych potomków bez przedwojennych korzeni. Zapamiętale pamiętać numer własnego telefonu, dowodu, stolika. Bo powiedzieć o nich rodzinie już nie wystarczy.


2

Rozfalować się sprężyście przy jakimś obcym mistrzu zawodu. Zlizać mu jego doświadczenie z języka. W tym zakładzie dla obłąkanych idei pracy mocne napoje oślepły od nabrzeżnych sposobów na wykonanie. Odtąd wyryć w pamięci to, co wciąż jeszcze czytane w języku ociemniałych i napiąć krzyż na ciele niczym zwodzony most. Nauczyć się zamieniać w drzewa tłum czystych zakonnic by odpuścić ich ślepocie i aż do krwi ssać wargi, smakując świętą ziemię na boso.


3

Po łupinie od orzecha, ( z tego drzewa ), zostało tylko ziarno - środek skorupy, który właśnie przestał oddychać.


4

Wreszcie słyszę, bo oddech dawno mi tak nie smakował.


5

Opierać się o czysty tlen, nieruchomo. Zespolić wnętrze uda z uchem, by rozłożyć dzień na części składowe. I chociaż to nierozsądne wejść najzwyczajniej komuś w szkodę, by nie potrafił beze mnie uchwycić ostatniego naręcza. Nieruchomo, by strach nie chwycił na nitkę ciemności wszystkich nagich cieni, które zaskoczyć mogą już tylko ich własne powidoki.


6

Zatrzymały się na półpiętrze i jadły po połowie niedojrzałe kolby. I w końcu tak, jak w nieznane, wgryzły się w dzień, aby zakończyć go choć połowicznie. Rozpakowały to półpiętro bokiem, popłynęły nań odwrotnie przyciąć pomniejsze, dziko rosnące tu rowery. I, aż do obrzydzenia, wygrzewały się na ich ramach - półgębkiem a nawet półgłosem.


7

Gdyby nie ty, byłbym tu już na zawsze.


8

Nie pierdol mi, że to miłość - to tylko zwykła ciąża. Ona wyje po najmniejsze okruchy z kieszeni i w końcu odepchnie starość, by miała jeszcze gorzej. Zgodnie ze wszystkimi prawami biologii zaciążyć to żaden problem. Problem to obojętnie mijać bramę, która tyle razy cicho mnie połknęła.


9

Powieki jak najszczelniej, na haftki snu. Bez brzęknięcia najdrobniejszego aplauzu o kontuar przedziału w pośpiesznym do matki. Do matki, której ręce już prawie dostrojone do śmierci. ( I żeby później nie było, że mi o tym sama nie mówiła ).


10

Jeszcze nie nauczyłem się prawidłowo wypowiadać miłości. Zawsze mi jej brakuje, nawet jeśli jest wymawiana bardzo wprawnie skrojonym pismem obrazkowym. Nawet wtedy nigdy nie jestem pewien do końca, co właściwie jeszcze powinienem o niej wiedzieć.


11

Opiekuję się wciąż cudzym ogrodem, uprawiam go i podlewam tak zachłannie. Nawet drzewom podkasałem korę aż po brodę. Natomiast przydomowo robię co można i czego nie potrzeba. Przepłacam by nie wypłacać. A tylko połowa tego ogródka to prawdziwe getto przedmieścia.


12

Pokój podcięty w remoncie. Miłe w dotknięciu kolory ścian i harmonijnie znikający zapach starości. ( Podobno stopy skarżyły się na szybkość przesiedlenia, ale to nieprawda ).


13

Nie rosnę po anabolikach. To tylko moje ucho środkowe zajmuje wręcz przerażającą przestrzeń zapalenia.


14

Ulica. Stroje budzą dzień. Bruzdy twarzy dopływają do przylądka złej nadziei. Nie potrafią znaleźć przyzwoitego zatrudnienia. Zakrada się przemoc - zwykła kurwa o mentalności komornika. Ostateczny głos poznaje.


15

Piąć się wciąż wyżej czy spoczywać na laurach ? Spojrzenia ? Na resztkę życia wystarczy mi ślubne zdjęcie. Mój rejs bez powrotu.


16

Hej, suko ! Przestań robić mi test na prawdomówność znaczonymi kartami ! Wciąż mam tu dość miejsca na rozwarcie pięści, na jej odlot. Chcesz być drobnożercą i skazać mnie na powolne konanie ? Suko, wieczna czyścicielko dowodów zbrodni.


17

Stopom tak trudno, że tylko po ziemię.


18

To już nie potrwa długo, zupełnie jak informacja na użytek pieniądza. Zatrzymano karty na stole, zatrzymano wszystkie znaczone pociągi. ( Właśnie ogłoszono przetarg na ofiarę całopalnego stosu, jak zwykle sprzedawanego po promocyjnej cenie ). Myślę, jak bardzo musi być rozgrzeszająca cena za modlitwę na prąd i podzespoły.

19

Wewnętrznie wyemigrowałem. Teraz śpię i nie śnię. A ty rozbierasz się tylko od połowy i sortujesz zapładnianie. Dostałem już zajadów od nieśmiałości. A ty odpinasz swoją nagość po najgłębszą bliznę poporodową. No i co ? Przyjdzie mi na samym końcu, po tygodniu, wylizać znów jej kurz z podłogi.


20

Nagość odchodzi, ale żyć trzeba dalej.


21

Nie na teraźniejszy czas kołyska w bezradnych dłoniach. Przecież nie wiadomo kiedy będzie witał nas nasz własny trawnik. Trawnik nad naszymi oczami.


22

Prawda chrobocze. Udaje, że jest bezbronna. Udaje, że bezimienna. Drgnęła tuż po burzy. Teraz przyjdzie jej wymazać do końca ten udawany ból. Bo już wie, że nie ma tego grzbietu zmierzwionego nad pytaniem, czy nadal jesteśmy razem.


23

Otworzyło się na znaczone, otworzyło na ciało, w rulon. Więc już chyba pora zakończyć te bezowocne obrady i spisywanie kolejnych postulatów. Jedyną postacią jest nienawiść, która, jako jedyna, zawsze potrafi się jakoś dogadać. Potrafi do końca zmyć ten pierdolony błękit, który przysypał poszarzała na twarzy śmierć - sukę, warującą u podnóżka króla. I chociaż wiem, że ta podróż nam nie sprzyja, to nie ma dwóch ojczyzn dla zbyt długiego dojrzewania. Życie już się nie spieszy. Wystygło. Nic go nie podnieca. Nie wchodzi już zupełnie nago do mieszkania obcej kobiety. Każdy jego krzyk to kilogram mięsa w dobrej cenie. Zaledwie przed sekundą nienawiść stała się właścicielką świeżego pomysłu, jak dobrze ulokować te kilkadziesiąt złotych w lędźwiach tej starej kurwy.


Epilog

Straciłem nadzieję na spokojne szaleństwo w samotności. Eros też przestał wykuwać dla mnie jakąś dal w nieobecnym. ( W tej małej jaskini wystarczy miejsca na moje przetrwanie bez tych wszystkich, łzawych historyjek ). A kiedy Bóg przestanie się wreszcie wtrącać do wszystkich moich bredni mój zachwyt zatrzeszczy w szwach. Nienasyceni będą oglądać filmy porno, wierząc aż do końca w szczęśliwe zakończenie i kształt podwiązki, która ponoć wciąż się sprawdza.


Post scriptum

Żałość po falowaniu w powietrzu. Zjednoczony z resztkami po szaleństwach trupiobladej twarzy, pełnej nekrologów i łysych modlitw. Modlitw wydrapanych na piasku i dawno już oswojonych i ugłaskanych udach.

Moja modlitwa. Niewinna jak trup i śmiertelnie wręcz blada. Jest utalentowaną tancerką, co dla pieniędzy obnaża się w publicznych szaletach i wchłania cienie oczu we własne cienie.

Uchodzi w ciemność nawet ten tekst, byle jak najszybciej. Ta dziura w pobliżu szaleńczych, niedokończonych przekleństw. Bo wszystko o kant dupy, kiedy byt nas wielu, a pamiętać nie ma komu.


  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ale nie wszystko o kant d..., choć nas byt wielu (inwersja moja), a pamiętać nie ma komu. Wystarczy w tych straszliwych ciemnościach zapalić światło, dostępne nawet ociemniałym.
© 2010-2016 by Creative Media
×