Przejdź do komentarzyBitwa na kosy, wiewiórki i bażanty w Warszawie
Tekst 2 z 3 ze zbioru: Niespodziewane
Autor
Gatunekprzygodowe
Formaproza
Data dodania2013-06-02
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2618

Znajdując dłuższą, wolną chwilę dla siebie udałam się na spacer do pobliskiego lasku, chociaż właściwszym byłoby określenie dla tego kawałka podwarszawskiej ziemi - na `działkę pod budowę`, tymczasowo niczyją.

Areał wydawał się być zapomnianym, opuszczonym i żadną ręką ludzką nie dotkniętym.

Rosło na tej porzuconej ziemi sporo różnych, wieloletnich drzew przemieszanych z rozsiadłymi krzakami dzikiej róży, głogu, leszczyny i śnieguliczki białej.

Lasek stanowił pewne urozmaicenie pośród nowocześnie wzniesionych domów, ogrodzeń na mur wysokich, willi, a nawet w niebo wyniosłych, kształtowanych na podobieństwo gór pałacyków, którym to góry z całą pewnością nie chciałyby się przyglądać, za to ja czyniłam z zaciekawieniem, dziwiąc się po co to komu i aż tyle.

Pozostawiając owe wzniosłe budowle ich własnym, mega wzniosłym i wyszukanym konstrukcjom, udawałam się w tenże zakątek w celu uprawiania pewnej namiętności (czytać należy: palenie papierosów), której nijak zwalczyć nie chciałam, udając przed sobą, że nie mogę.

Pośród drzewostanu w róznych kierunkach biegły udeptane alejki, osłoniete przed lata palącym słońcem szpalerem gałęzi i listowia, w gęstej, wysokiej trawie klucząc dawały schronienie wybarwionym bażantom, nawołujących się czasem tak uporczywie, że gdakanie to zgrzytliwe wprost oknami wchodziło do domów bliżej działki położonych.

Lasek do złudzenia przypominał szlaki wędrowcze wcześniej poznane, leśne dróżki, sarnie ścieżynki, żerowiska, ptasie lęgowiska.

Udawałam się zatem  w kierunku urokliwego zakątka nader chętnie, aczkolwiek z cichą ostrożnością i wyostrzonym widzeniem w oku, aby jego mieszkańców nie płoszyć.

Stanęłam sobie w zielonym zacienieniu jakiejś leszczyny tulącej  się do pióro - jodłych sosen z zamiarem uprawiania rujnującej zdrowie przyjemności, kiedy z gąszczu gałęzi wyskoczyła wiewiórka ruda i pruła po ziemi w podskokach wprost na mnie, a tuż, tuż nad nią leciał średnio - duży,czarno upierzony ptaszek nawołując natarczywie i głośno  czuk, czuk..., czuk, czuk.

Ledwie zarejestrowałam wzrokiem nagłą, żywiołową akcję, natychmiast zmuszoną zostałam ruch ciała jakikolwiek uczynić, bo oba z prędkością obowiązkową torów wyścigowym Formuły 1., leciały na moją osobę zupełnie jej nie dostrzegając, lub traktując ją  jako jedną z elementów lasku, zawładnięte jakąś tajemniczą siłą przyciągania ku sobie, zaistniałą zapewne o chwilę wcześniej niepojętą przyczyną prowadzącą w skutkach do instynktownego obrania przeciwstawnych sobie ról - uciekającego i goniącego.

Gwałtownie, instynktownie wykonałam niebotycznie karkołomny wygibas, w kręgosłupie łupnęło ostrym bólem, jęknełabym z wielką ulgi  przyjemnością, lecz jakoś mimowolnie powstrzymałam się i niemo śledziłam rozwój wydarzeń.

Wiewiórka dalekim skokiem namierzyła wysoki pień sosny i wdrapując się wokół niego zmierzała w górę. Ptak nie zaniechał bynajmniej w jego ptasim mniemaniu gonitwy winnej (go) wykroczenia wiewiórki. Uwiązany niewidzialną smyczą, unosząc się w powietrzu kręcił lotnicze serpentyny wokół pnia starając się zejść w położenie najbliższe rudego futerka. Futerko gnało w górę czekoczący ptak tuż za nim, aż się martwić poczęłam, czy któreś z tych żywych mocy prędkości oka sobie nie wykole, czy innej krzywdy nie zrobi, bedąc w stanie tak zniewalajacego zapamiętania.

W konarach sosny ruda kitka lotem ptaka przemieściła się na wysmukłą, białą brzozę, czarny, wojowniczy ninja za nią, wiewiórka skok na następne drzewo, ptak za nią aż oddalili się na znaczną ode mnie odległość i odetchnęłam wreszcie wciągając w skurczone płuca powietrze zachłannie, ponieważ będąc świadkiem niemal na wyciągnięcie ręki nagłej, dzikiej, powietrznej bitwy, oddychać przestałam, nie mówiąc o całkowitym zapomnieniu wyczekiwanej przyjemności.

Oprzytomniałam i wiedziona  ciekawością zaczęłam penetrować teren. Wypłoszyłam niechcący krzykliwego, poczerwieniałego na obrażonym licu bażanta, który wprost spod stóp z łopotem skrzydeł  i zgrzytliwym krzykiem wzbił się w powietrze, przprawiając mnie o chwilowy przestrach. Odkryłam gniazdko.

W starej brzozie pod rozgałęzieniem była widoczna dziupla. W niej to zamieszkał kos z rodziną tegorocznego lęgu, a wiewiórka z całą  pewnością ciekawe wszystkiego stworzenie, ze szczególną uwagą skierowaną na dziuple, złożyła ptakom nieoczekiwaną wizytę, ale ta kosom najwidoczniej do gustu nie przypadła.

Zamieszkałe teren bażanty długo jeszcze snuły opowieść, kładącą się gdakaniem w podwórkowych obejściach o walecznym kosie przepędzającym rudego, sympatycznego skądinąd intruza.

  Spis treści zbioru
Komentarze (13)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Niby opis spaceru, ale jakiś taki ciepły, niespodziewany i lekki. Chciałabym tak pisać...
avatar
Z wielką przyjemnością przeczytałam tę przyrodniczą przypowiastkę. Trochę dziwi mnie maniera językowa - tekst brzmi staropolsko, choć powodu nie widać.
Co do oceny za język: dziwię się, że moja poprzedniczka nie zauważyła żadnego potknięcia.
Na przykład zdanie: "Areał wydawał się być zapomnianym, opuszczonym i żadną ręką ludzką nie dotkniętym."
W odpowiedzi odwołam się do Poradni Języka PWN (http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=4019)
"Konstrukcje typu „Wydawał się kontynuatorem” uchodzą za wzorcowe, konstrukcje typu „Wydawał się być kontynuatorem” – za błędne albo mniej zalecane. Jako praktyczną wskazówkę można przyjąć to, aby pomijać w takich konstrukacjach formę być, ilekroć nie jest konieczna."
Czyli, jeśli nawet nie jest błędem,lepiej unikać.
Podobnie niezbyt zgrabny stylistycznie moim zdaniem jest "gąszcz gałęzi". Zdecydowałabym się albo na gąszcz, albo na gałęzie.
Zapis "średnio-duży" nie jest poprawny, ale niestety nie mam pewności, czy powinno być razem czy osobno.
Parę drobnych potknięć przecinkowych (np. brak między "klucząc dawały", przed "nawołując natarczywie", przed "wdrapując" i przed "zmierzała", "kręcił" ). Wyrażenie o wiewiórce "z całą pewnością ciekawe wszytkiego stworzenie, ze szczególną uwagą skierowaną na dziuplę" radziłabym dla lepszego zrozumienia wziąć w nawias.
Są to oczywiście drobiazgi, ale w tym kontekście można zrozumieć Stellę,dlaczego nie dała oceny bezbłędnej.
Pozdrawiam serdecznie autorkę.
avatar
Wrażliwość językowa,spostrzegawczość, wyczulenie na uroki przypadkowych spotkań z naszymi "młodszymi braćmi" podczas spacerów w gąszczu wielkiego miasta, a zwłaszcza umiejętność tworzenia z tych spotkań urokliwych miniatur literackich, oto, co mi się podoba w Twoim pisaniu. Drobne usterki językowe nieco zakłócają odbiór. Pisz, szukaj własnego stylu,a raczej doskonal go, niewiele zmieniaj, nawet pod wpływem dobrych rad,koryguj tylko rażące błędy, aby nie zatracić swego indywidualnego wyczucia subtelności językowych. Nie wszystkie archaizmy, czy braki interpunkcyjne w Twoim tekście wydają się rażące. Jesteś na dobrej drodze, obserwuj i pisz,rozważnie i bez zbytniego pośpiechu koryguj, ale bez przesady,uwzględniaj własne wyczucie, aby nie zatracić tego, co w Twoim pisaniu indywidualne.
Dobre rady dla autora są na tyle dobre, na ile potrafi i zechce ich walor docenić, uznać i uwzględnić. Zdania różnych osób na temat tego samego tekstu mogą niewiele się różnić, albo być rażąco różne, jak różni będą jego czytelnicy. Tylko autor, a nie doradcy i krytycy, odpowiadają za tekst.
Przepraszam, jeśli zanadto się rozpisałem,a może przesadziłem w udzielaniu dobrych rad.
avatar
do stella 1993
Witam:)
Dziękuję serdecznie nade wszystko za czytanie i ciepły głos za tekst, jak również za ocenę i zdanie. Każda uwaga jest dla mnie cenną, bo napływa spoza autora wnosząc innego spojrzenia światło.
Z pozdrowieniem.
avatar
do wrzos10
Witam:)
Wielkiej serdeczności dziękuję za Pani chwilę uwagi zatrzymanej nad moim tekstem, a już niewymownie wdzięczna jestem za wystawioną oceną.
Doprawdy...wiele to dla mnie
Z uszanowaniem
avatar
do lilly
Witam:)
Nie umiem powiedzieć jak bardzo wdzięczna jestem za konstruktywną ocenę przedstawionego tekstu. Mogę wyrazić słowem dziękuję, choć małym ono wydawać się może, zapewniam, swój ciężar gatunkowy posiada. Cieszę się z otrzymanych wskazówek - "wydawał się być"..- zdanie miało brzmieć bez "być", ale uległam jakiejś zmęczeniowej pokusie i stało się jw. Reszta - do przepracowania. Nie ukrywam, że "przewiduję" przyszłość, w której mogłabym korzystać (nie "wykorzystać") z cennych podpowiedzi. Dobra rada jest nieraz więcej warta od samego tekstu, bo cóż po nim, jeśli jest okaleczony.
Serdeczności i dziękuję
Pozdrowienia ciepłe jak najbardziej odwzajemniam.
avatar
do a200640
Witam:)
Zaszczytem jest dla mnie rozmowa z Panem. Szczerze przyznam iż niespodziewane i tym samym miłe są Pana odwiedziny na moim prostym i raczkującym kawałku przestrzeni literackiej(hm...).Co innego moja obecność w Pana stronach, w których spotykam miejsca (nazywam po swojemu-świętymi), postaci minione, ożywające w pamięci historie przekazane przez bliskich. Włóczęgi jakoś zawsze się mnie trzymały, nawet te najzwyklejsze, więc chętnie przenoszę się w miejsca przez Pana odkryte i dziękuję za nie wędrowczą duszą.
Obdarzył mnie Pan budującym, ciepłym słowem i zachętą, a i nadziei ziarenkiem...na ten zagubiony
jeszcze i niepewny kawałek literackiej ścieżki.
Serdeczne podziękowanie.
avatar
Dla mnie za dużo relacjonowania , za mało literatury... czegoś zaskakującego. Pozdrawiam autorkę.
avatar
Narażę się chyba wszystkim komentującym, a może nawet Autorce. Opowiadanko ciekawe i świadczące o przyrodniczej pasji Autorki. Cenię to bardzo nie tylko jako absolwent studiów podyplomowych ochrony i kształtowania środowiska, ale działacz Ligi Ochrony Przyrody i strażnik ochrony przyrody. Ale na tym mój zachwyt się kończy. Nie widzę uzasadnienia dla pozowania na staropolszczyznę. Jeżeli już, to należało zadbać o poprawność językową, a z tą nie jest dobrze. Dziwię się więc bardzo wysokim, a nawet najwyższym ocenom w tej kategorii. Nie wiem, czym kierowali się ich autorzy. Dostrzegłem sporo błędów ortograficznych: "pióro - jodłe sosny". Nie wiem, czy takie są, ale jeżeli tak, to na pewno "piórojodłe"; "średnio - duży". Nie wiem, jaki to wymiar, ale jeżeli taki jest, to na pewno "srednioduży". Nie może być "średnio-duży", gdyż wtedy jego część byłaby średnia, a część duża. To absurd; "mega wzniosły". Na pewno powinno być "megawzniosły", chociaż dziwne to pojęcie; "nie dotkniętym" należało napisać "niedotkniętym", gdyż "nie" z wszystkimi imiesłowami przymiotnikowymi piszemy łącznie.
Błędy fleksyjne. Areał mógł być: zapomniany, porzucony, niedotknięty, opuszczony, a nie: zapomnianym, porzuconym, nie dotkniętym, opuszczonym. Czyli jaki, a nie jakim.
Następny błąd: "leciały na moją osobę". Coś może lecieć na mnie, a nie na moją osobę. Chyba że ktoś występuje w dwóch członach: on i jego osoba. Ale to absurd.
Kolejny błąd: "zostałam zmuszoną". Powinno być "zostałam zmuszona". Niepotrzebnie wzięto w cudzysłów "działkę pod budowę".
Brakuje przecinków przed: udałam, po co, dawały, zupełnie, zmierzała, kręcił, powodując, czekając, aż, wciągając, starając, zaczęłam.
Zbędne przecinki przed:
wolną, tymczasowo, wieloletnich, żywiołową, leciały, lub, białą, kładącą. Kilka literówek.
avatar
Zawsze sądziłem, a jako bardzo dojrzały człowiek okazjonalnie zdania nie zmieniam, że oceny powinny być pełne, a więc szczere i prawdziwe. Pobłażanie i łaskotanie, czyli świadome wprowadzanie kogoś w błąd oraz utwierdzanie w niemal nieomylność jest z gruntu fałszywe i po prostu nie przystoi. Chyba że te oceny są rzeczywiście szczere z powodu niewiedzy. Ale to już inny problem.
Natomiast redaktorzy i korektorzy, a najczęściej korektorki, niech pracują nad tekstami i zarabiają na życie, lecz przed ich upublicznieniem. Komunikuję ponadto, że nikomu słownikami przed nosem nie wymachuję, jako ze sięgam do nich bardzo rzadko. Często robiłem to w młodości. A swoją drogą jestem ciekawy, czy byłoby to humorystyczne, gdyby ktoś "leciał na moją osobę". Chyba nie. Z pewnością zrobiłbym unik.
avatar
DO SZ.P.KOMENTATORÓW.

Posłużę się zapiskiem K.I.Gałczyńskiego:

"OGŁOSZENIE STRUSIÓW"
"PIASEK DO CHOWANIA GŁOWY W DOWOLNYCH ILOŚCIACH KUPUJĘ.
STRUŚ.
PUSTYNIA.PROSTO."
avatar
Do Sz.P. Komentatorów cd.
Na początek NIEWYMIERNIE dziękuję za okazanie temu tekstowi aż tyle uwagi.
Państwa krytyczne uwagi i te mniej, oraz te nadzwyczajne, zwyczajnie mnie przerosły! Zastosowałam więc środek działający prawie niezawodnie i oddaliłam się poza zasięg internetowy, licząc na chwilowe oderwanie od poruszenia, jakie wywołałam(mam tu na uwadze żywą dyskusję Pani"wrzos10" z Panem "janko". Z całym szacunkiem, nawet w najlepszym śnie nie miałam takiego marzenia).
Separacja zaś powodowała reakcję zgoła odmienną, a mianowicie silną pokusę powrotu W CELU zapoznania się z napływającymi wypowiedziami. W zamiarze wytrwałam, wróciłam, a i tak czuję emocjonalny nadmiar pozostawionych, ważnych dla mnie przekazów, za które
Raz Jeszcze WSZYSTKIM z Serca Dziękuję.
Obiecuję, że starać się będę uwzględniać Dary w jakie zostałam zaopatrzona i korzystać z udzielonych wskazówek.
Mam uwagę do Pana "janko".Chodzi o wyrażenie "średnio-duży". Otóż jest to zwrot zapożyczony z opisu przyrodnika ornitologa. Kiedy jeszcze nie miałam pewności jakiego wojowniczego ptaka spotkałam, szukałam prawidłowej odpowiedzi w internecie. Chodziło mi o to, aby na podstawie zarejestrowanego w pamięci obrazu porównać z tym, co znajdę na stronach znawców i zamieszczonych zdjęć z opisem. Stąd jest zwrot "średnio-duży"(tak to było zapisane) Pozostałe podobne zwroty użyłam pozwalając sobie lekkomyślnie na popełnienie godnych pożałowania błędów.
Natomiast zwrot "leciały na moją osobę" wyjaśniam, że w istocie chodziło mi raczej o drobny humorystyczny koloryt, jak to określiła Pani "wrzos10"/UKŁON W PANI STRONĘ ZA UCHWYCENIE DROBNEGO NIUANSU/, ale:-w wystawionym przez Pana Komentarzu umieszczonym pod publikacją Pani "wrzos10"-"Wokół opowiadania Izydory..."cdn
avatar
cd do Pana "janko"
zmienia Pan ZRĘCZNIE MANIPULUJĄC DOMYSŁEM kontekst użytego wyrażenia i pisze:
"A SWOJĄ DROGĄ JESTEM CIEKAW, CZY BYŁOBY TO HUMORYSTYCZNE, GDYBY KTOŚ "LECIAŁ NA MOJĄ OSOBĘ". CHYBA NIE. Z PEWNOSCIĄ ZROBIŁBYM INIK."
Wypowiedź zdegustowała mnie wyraźnie i postanawiam nie użyć jej więcej niż ten jeden raz.
A swoją drogą, czym się Pan martwi?
Resztę wytknietych błędów doceniam i niniejszym wprowadzam tekst poprawiony w zbiorze pt "Niespodziewane Repetytorium" według zaleceń i uwag, pozostawiając oryginał, aby wszystkie Państwa uwagi i opinie miały realny punkt odniesienia.
© 2010-2016 by Creative Media
×