Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-04-18 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 1390 |
Na obiad, który zgodnie ze zwyczajem podano natychmiast po powrocie z cmentarza, zaproszono troje duchownych (w tym ojca dobrodzieja i dwóch diakonów; diaczkom poczęstunek przygotowano w przedpokoju). Arina Pietrowna i sieroty wyszły do stołu w sukniach podróżnych, lecz i wtedy Judaszek udał, że niczego nie zauważa. Podszedłszy do zakąsek, poprosił ojczulka popa, aby ten pobłogosławił strawę i napoje, po czym nalał sobie i całej trójce duchownych po kieliszku wódki, rozczulił się i rzekł:
- Za zmarłego! wieczna pamięć! Ach, bracie, bracie! zostawiłeś nas! a kto jak nie ty, zda się, winien żyć! Niedobry bracie! Zły!
Powiedział, przeżegnał się i wypił. Potem znowu przeżegnał się i przełknął kawior, jeszcze raz się przeżegnał - i spróbował śledzika.
- Jedzcie, ojczulku! - przekonywał ojca dobrodzieja. - Wszystko to zapasy nieboszczyka braciszka! lubił zjeść! I sam dobrze jadał, a jeszcze bardziej innych lubił ugościć! Ach, bracie, bracie! Zostawiłeś nas! Niedobry! zły!
Słowem tak się zaraportował, że aż zapomniał o mamuni. Oprzytomniał dopiero, kiedy rydzyków spróbował i już-już miał skierować je do ust.
- Mamuniu! gołąbeczko! - spłoszył się, - a ja tu jak ta gęś opycham się - ach, co za grzech! Mamuniu! proszę spróbować zakąski! rydzyków najlepiej, rydzyków! Dubrowińskie przecie! doskonałe!
Matka jednak w odpowiedzi tylko skinęła głową i nawet brwią nie ruszyła. Zdawało się, że uważnie czemuś się przysłuchuje. Przed jej oczyma jakby przelało się jakieś światło, i cała ta komedia, do której powtórek od dziecka nawykła, w której jakże często sama uczestniczyła - komedia ta dzisiaj wydała się jej całkiem nowa, nieznana.
Obiad rozpoczął się od rodzinnego sporu. Krwiopijca chciał, żeby na honorowym miejscu zasiadła mamunia, ta zaś wzbraniała się:
- Nie, ty tu gospodarz - ty siadaj, gdzie chcesz! - sucho odparła.
- Wy gospodyni! wy, mamuniu, wszędzie jesteście panią domu! i w Gołowliowie, i w Dubrowinie - wszędzie! - gorąco zapewniał Judaszek.
- Ach, nie! siadaj! Gdzie bóg wskaże być gospodynią, tam też zasiądę, jak tylko przyjdzie ochota! Tyś tu pan - ty więc siadaj!
- W takim razie ot, co zrobimy! - rozrzewnił się Pijawka, - krzesło pana domu pozostawimy niezajętym! Jak gdyby brat niewidzialnie razem z nami na stypie ucztował... on gospodarz, a my - jego goście!
Tak też uczynili. W czasie, gdy rozlewano zupę, Porfiszka, wybrawszy stosowny temat, zaczyna biesiadę z ojczulkami, głównie zresztą zwracając się do samego popa.
- Dzisiaj wielu nie wierzy w duszy zmartwychwstanie... a ja tak! - powiada.
- To chyba tylko jacyś w rozpaczy będący! - odpowiada ojciec dobrodziej.
- Nie, nawet nie. Jest taka nauka. Jakoby człowiek sam z siebie... żyje i nagle bach! wszystkiego koniec - i umiera!
- Nadto już wiele tych nauk się rozpleniło - dobrze by było to ukrócić! Naukom wierzą, a bogu - nie. Nawet chłopi - i ci też filozofują.
- Tak, ojczulku, wasza prawda. Chcą, chcą iść na uniwersytety. Moi też z Nagłowki, ot, co wymyślili: jeść nie ma tam co, ale parę dni temu przyszli z petycją, szkołę chcą otwierać... profesory!
- Na wszystko jest nauka. Na deszcz nauka, na wiadro nauka. Przedtem bywało po prostu: do cerkwi przyszli, nabożeństwo odsłużyli - i bóg wszystko dał. Wiadro potrzebne - i wiadro bóg ześle; deszcz by się przydał - i deszczu u boga dostatek. Wszystkiego obfitość u niego. Jak tylko zaczęli żyć według nauki - jakby nożem uciął: wszystko poszło na wspak. Siać trzeba - a tu susza, kosić pora - ulewy!
- Wasza prawda, ojczulku, święta prawda. Dawniej, jak jeszcze częściej się modlili, i ziemia lepiej rodziła. Urodzaje wtedy były nie takie, jak dziś, a cztero- i pięciokroć wyższe - gleba stokroć oddawała, co w niej zasiali. Mamunia pewnie pamięta? Pamiętacie, mamuniu? - zwraca się Judaszek do Ariny Pietrownej z zamiarem wciągnięcia także matki do tej dyskusji.
- Nie słyszałam, żeby w naszych stronach... Może o tym żeś czytał w *Biblii* o Ziemi Kanaeńskiej - powiadają w *Piśmie Świętym*, że tam istotnie tak bywało, - sucho odzywa się starsza pani.
- Tak, tak, tak, - mówi Pijawka, jakby nie słuchając, - w boga nie wierzą, nie uznają nieśmiertelności duszy... ale brzucho se wypchać chcieliby!
- Właśnie! aby tylko jeść a pić! - wtóruje pop, zakasując rękawy swojej riasy*) , by położyć sobie kawałek ciasta.
Potem wszyscy zabierają się za zupę; czas jakiś słychać jedynie, jak dzwonią łyżki i jak duchowni dmuchają na gorący talerz.
............................................
*) riasa - rodzaj habitu
Ja go znam , znam dobrze ze stron rodzinnych jak i litewskich podróży .
Boże daj autorce dużo zdrowia :-)
Kto ma nerwy jak postronki - zapraszam