Go to commentsM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych, rozdz. IV - Siostrzeniczka/13
Text 175 of 253 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2019-05-28
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1353

Aniusia ani nawet w myśli nie miała zamiaru zamieszkać w Pogoriełce czy w Gołowliowie, i w tym kontekście wielkim wsparciem dla niej była konkretna opoka, której instynktownie nie porzucała: w teatrze dano jej krótki urlop, już zawczasu rozplanowała go co do godziny i wyznaczyła dzień odjazdu. Dla ludzi słabego charakteru sztywne zewnętrzne ramy, obwarowujące ich dzień, znacznie ułatwiają niesienie codziennego krzyża. W chwilach jakiegoś kłopotliwego zamętu bezwiednie garną się do tych swoich namacalnych konkretnych harmonogramów i w nich znajdują wytłumaczenie dla swoich kroków. Tak też uczyniła Aniusia: postanowiła jak najszybciej wyjechać z Gołowliowa, a jak tylko wujek będzie ją nagabywał i piłował, odgrodzi się od tego koniecznością stawienia na scenie w ściśle oznaczonym terminie.


Obudziwszy się nazajutrz wcześnie rano, przeszła po wszystkich komnatach ogromnego gołowliowskiego dworu; wszędzie było pusto, nieprzytulnie, wiało obcością i powolnym zamieraniem. Pomysł zamieszkania tutaj na zawsze przeraził ją do szpiku kości. *Za nic w świecie! - powtarzała sobie w jakimś mimowiednym niepokoju, - za nic w świecie! za nic!*


Porfiry Władimirycz także dzisiaj przywitał ją ze zwykłą życzliwością, i nijak nie można było odróżnić, chce ją sobie ugłaskać czy może wyssać z niej wszystko?


- I jak, wiercipięto, wyspałaś się? i teraz dokąd polecisz? - zażartował.

- Tak, wujku, rzeczywiście śpieszno mi; toż mam tylko trochę urlopu a muszę wrócić na czas.

- Co? znowu na włóczęgę z gitarą? nie puszczę!

- Chcecie - puszczajcie, nie chcecie, to nie - a ja i tak pojadę!


Judaszek smętnie pokręcił głową.


- A co na to nieboszczka babunia? - spytał tonem pieszczotliwej wymówki.

- Babcia o wszystkim dobrze wiedziała. I cóż to znowu za wyrażenia? wczoraj po jarmarkach z bębenkiem mnie posyłaliście, dziś o włóczędze z gitarą zaczynacie? Nie życzę sobie, byście tak do mnie mówili!

- Acha, prawda, widać, w oczy kole! A ja tak kocham prawdę! co do mnie, jeżeli prawda...

- Nie, nie! nie chcę, nie chcę! nie potrzebuję ni waszej prawdy, ni nieprawdy! Słyszysz, wujku! nie chcę, żebyś tak do mnie gadał!

- No-no! cóżeś się tak rozgorączkowała! chodźmy lepiej, kozo, na herbatkę! samowar pewnie już dawno chrr-chrr... i zzzz- zzzz... na stole wygrywa.


Pijawka żarcikami i śmieszkiem zatuszować chciał przykre odczucie, jakie wywołały jego słowa o *włóczędze z gitarą*, i na znak zgody aż nakłonił się ku siostrzenicy, by ją objąć w pół, lecz Aniusi wydało się to tak głupie, prawie nikczemne, że z obrzydzeniem uchyliła się przed jego rękoma.


- Mówię serio, wujku! ja muszę się śpieszyć! - powiedziała.

- Najpierw pójdziemy napić się herbatki, a potem porozmawiamy!

- Ależ dlaczego koniecznie po herbacie? dlaczego nie przed?

- A dlatego, że dlatego. Ponieważ wszystko należy robić wedle kolejności. Najpierw jedno, później drugie. Najpierw herbatkę wypijemy i pogawędzimy, a potem o twojej sprawie pogadamy. Zdążymy ze wszystkim.


Wobec tak nieodpartego pustosłowia pozostało jedynie się ukorzyć. Zaczęto pić herbatę, przy czym Judaszek najzłośliwiej, jak tylko się dało, przeciągał ten czas, czyniąc znaki krzyża, poklepując się po łydce, z rzadka sięgając po filiżankę, gwarząc o nieboszczce mamuni itp., itp.


- No, a teraz porozmawiajmy, - rzekł w końcu, - długo masz zamiar u mnie pogościć?

- Dłużej niż tydzień nie mogę. Muszę jeszcze być w Moskwie.

- Tydzień, droga moja, to wielka rzecz: i dużo, i mało można w tym czasie zrobić - zależy, jak się do tego zabrać.

- Lepiej, wujku, zróbmy dużo.

- O tym właśnie mówię. I dużo można, i mało. Czasem chcesz wiele dokonać, a wychodzi tyle prawie co nic, czasami zaś na oko nawet jakby niewiele-ś uczynił, aż tu widzisz, że wszystko zakończyłeś z bożą pomocą.Ty, na przykład, śpieszysz się, musisz być w Moskwie; widzicie, musisz, ale jak ciebie spytać, po co? - sama nawet nie potrafisz z sensem odpowiedzieć. A według mnie, zamiast czas w tej Moskwie mitrężyć, lepiej byś się zajęła waszą Pogoriełką.

- Do Moskwy jechać muszę. Chcę spróbować, a nuż uda mi się dostać na tamtejsze sceny. Co zaś tyczy naszych z siostrą spraw tutaj, to przecież sami powiadacie, że i w ciągu tygodnia wiele można załatwić.

- Zależy, jak się do tego zabierzesz, moja droga. Jak się weźmiesz jak należy - wszystko pójdzie jak z płatka, weźmiesz się jednak nie tak - i twoja sprawa  na amen utknie i na wieki wieków.

- Toteż mną, wujku, pokierujcie!

- Ano, oczywiście. Jak jestem potrzebny, to *mną, wujku, pokierujcie!*, a jak nie - to i nudno u wujka, i jakby tu tak jak najprędzej od niego dać nogę i prysnąć! A co, może nieprawda?

- Ależ tylko powiedzcie mi, co ja mam robić?

- Chwileczkę! momencik! spokojnie! Toż to ci przecież właśnie mówię: jak wujaszek potrzebny - to i gołąbku, i mileńki, i duszko, a jak niepotrzebny - od razu ogon mu pokazują! Nie ma tego, żeby zapytać: jak myśli kochany wujaszek - czy ja mogę jechać do Moskwy?

- Jaki ty dziwny, wujku! Przecież ja tam muszę być! Co będzie, jak raptem powiecie, że nie wolno?

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Dzięki tłumaczce, za udostępnienie tej interesującej lektury.
© 2010-2016 by Creative Media