Go to commentsM. Sałtykow-Ssiedrin - Ród Gołowliowych, rozdz. IV - Siostrzeniczka/16
Text 178 of 253 from volume: Tłumaczenia na nasze
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2019-05-31
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1268

Porfiry Władimirycz na szczęście tego nie słyszał - w przeciwnym razie otrzymałby nowy i bardzo dobry temat, który niewątpliwie odświeżyłby niekończący się ciąg jego pouczających wywodów.


Dwa dni z rzędu piłował jeszcze Aniusię, wciąż powtarzając: poczekaj, nie śpiesz się! pomalutku, powolutku! błogosławiąc i modląc się do boga! itp. Całkiem ją tym umęczył. W końcu jednak piątego dnia jej pobytu wybrał się z nią do miasta, chociaż i tutaj także znalazł sposób, by ją zadręczać. Stała już w futrze w przedpokoju, a ten jak na złość godzinę całą mitrężył. Mył się, ubierał, po łydkach poklepywał, żegnał znakiem krzyża każde okno, drzwi i każdy kąt, chodził, siadał, wydawał polecenia w rodzaju: *tak więc to tak, bracie!* albo: *a więc już ty... tego... uważaj sobie, żeby czego nie było!* i w ogóle zachowywał się tak, jakby pozostawiał Gołowliowo nie na kilka godzin, a na zawsze. Zmordowawszy wszystkich: i ludzi, i konie, półtora godziny oczekujące na podjeździe, w końcu upewnił się, że samemu przeschło już mu od tych tyrad w gardle, i kazał jechać.


W mieście sprawę załatwili, nim konie zdążyły zeżreć swój owies. Porfiry Władimirycz przedstawił w urzędzie wyliczenie, zgodnie z którym okazało się, że kapitał bliźniaczek do dnia śmierci Ariny Pietrowny wynosił bez mała 20 tys. rubli w papierach 5-procentowych. Następnie została przyjęta prośba o zniesienie opieki nieboszczki wraz z dokumentami, poświadczającymi pełnoletność sierot, tutaj też przekazano decyzję o zwolnieniu śp. babci z tymczasowego pełnomocnictwa i o przejęciu Pogoriełki i kapitałów przez właścicielki. Tego samego dnia wieczorem Aniusia podpisała wszystkie papiery, zaświadczenia oraz sprawozdania, przygotowane przez Judaszka, i nareszcie odetchnęła pełną piersią.


Pozostałe dni spędziła w ogromnym wzburzeniu. Pragnęła wyjechać z Gołowliowa natychmiast, bez chwili zwłoki, lecz wujek na wszelkie jej porywy odpowiadał żarcikami, które bez względu na swój dobroduszny ton skrywały tak tępy upór, jakiego żadna ludzka siła nie była w stanie złamać.


- Samaś przecież powiedziała, że tydzień tutaj pobędziesz - no, to i pobądź! - mówił. - Coś ty! Za mieszkanie nikomu tu nie płacisz - i bez płacenia gorąco zapraszamy! herbatki wypić i co pojeść - wszystko, co tylko zechcesz, wszystko będzie!

- Ależ, wujku, ja muszę!

- Wyrywasz się stąd, a ja koników nie dam! - żartował Judaszek, - nie dam koników, i siedź u mnie w niewoli! O, jak minie tydzień - słowa ci nie powiem! Nabożeństwo odsłużymy, pojemy na drogę, herbatki wypijemy, pogwarzymy... napatrzymy na siebie do syta - i z bogiem! A wiesz ty co! może byś znowu na mogiłkę pojechała do Woplina? Jednak pożegnałabyś się z babunią - a nuż nieboszczka dobrą radę ci poda!

- Dobrze. - zgodziła się Aniusia.

- To zróbmy tak: w środę raniusieńko odsłużymy mszę tutaj i zjemy obiad przed drogą, a potem koniki moje dowiozą ciebie do Pogoriełki, stamtąd zaś do Dworików już dalej na swoich, na pogoriełowskich pojedziesz. Toż ty przecie dziedziczka! swoje koniki masz!


Wypadało nic tylko ukorzyć się. Podłość ma potężną siłę; świeżego młodego człowieka zawsze zaskakuje, i póki ten dziwi się i rozpatruje w nowej dla niego sytuacji, ta błyskawicznie zarzuca pęta i zaciska swój chwyt. Pewnie każdemu zdarzyło się, przechodząc obok rynsztoku, nie tylko zatykać nos, ale i starać się przy tym nie oddychać; dokładnie ten sam gwałt musi sobie zadawać ten, co wpadł w krąg cudzej czczej gadaniny i trywialności. Powinien przytępić swój wzrok, słuch, powonienie, smak; musi pokonać w sobie wszelką wrażliwość, skamienieć. Tylko wówczas opary cudzej pospolitości go nie zaduszą.


Aniusia to zrozumiała, choć późno; w każdym razie zdecydowała sprawę swego oswobodzenia z Gołowliowa powierzyć naturalnemu biegowi rzeczy. Krwiopijca tak pobił ją swym niezwyciężonym pustosłowiem, że nie śmiała nawet się uchylać, kiedy ten obejmował ją i familiarnie co i rusz po ramionach głaskał, przygadując: o, teraz jesteś grzeczna! Bezwiednie za każdym razem wzdrygała się, kiedy czuła, jak koścista, nieco drżąca jego ręka pełzła po jej plecach, lecz od kolejnych objawów wstrętu powstrzymywała ją myśl: boże! byleby tylko wypuścił, jak się skończy ten tydzień!


Na jej nieszczęście, Pijawka był kompletnie nieczuły na nic i choć może i zauważał nawet jej zniecierpliwienie i mimowolne grymasy, jednak milczał. Widać działał według teorii stosunków damsko-męskich, wyrażającej się w porzekadle: kto się czubi - ten się lubi!

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media