Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2019-07-13 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1319 |
I chwytała za gitarę, przerzucała przez głowę jej pasiastą haftowaną taśmę, zasiadała na krześle, zakładając nogę na nogę, i zaczynała: i-ech! i-ach! No, i rzeczywiście - wychodziło właśnie tak: kapka w kapkę jak u Cyganki Matrioszy.
Jakby jednak nie było, Liubusia żyła jak ten pączek w maśle, a Liulkin, aby nie zaciemniać obrazu tego półtrzeźwego szczęścia jakimiś głupimi odmowami, najwyraźniej już przystąpił do zaciągania prywatnych pożyczek kosztem miejscowej kasy ziemskiej. Nie mówiąc już wcale o rzekach szampana, które każdej nocy wypijano i rozchlapywano na podłogi w gniazdku Liubusi, bo ta z dnia na dzień robiła się coraz bardziej kapryśna i żądna wszystkiego. Na scenie domowej tej idylli pojawiły się najpierw zamówione w Moskwie suknie od M-me Minangoix, a zaraz potem także brylanty od Fulda. Kobietka była wyrachowana i nie gardziła bogactwem; pijane życie - swoją drogą, a złoto i drogie kamienie, a zwłaszcza zaś wygrane obligacje - swoją. W każdym razie żyło się im nie to żeby wesoło, a dziko, bez pardonu, z jednego czadu popadając w kolejny. Jedno było tylko nieprzyjemne: okazało się koniecznym dbać o przychylność komendanta policji, który - chociaż również należał do przyjaciół Liulkina - czasami lubił wszystkim dawać odczuć, że jest w pewnym sensie jednak władzą. Liubusia zawsze trafnie zgadywała, kiedy bywał niezadowolony z jej przyjęcia, bo w takich razach następnego dnia rano zjawiał się u niej komisarz policji i żądał okazania paszportu. I temu się podporządkowywała: na śniadanie własnoręcznie podawała komisarzowi zakąskę i wódkę, a wieczorem osobiście tylko dla komendanta przyrządzała jakiś szwedzki *poncz*, którego był wielkim amatorem.
Kukiszew jako kolejny przyjaciel Liulkina widział to codziennie rozlewane szampańskie morze, i spalał się z zawiści. Za wszelką cenę zapragnął posiadać dokładnie taki sam otwarty dom i identyczną, taką samą *Lolę*. Można by było wtedy czas spędzać bardziej urozmaicenie: dzisiaj noc u Liulkowskiej *królewny* - jutro zaś u niego, Kukiszewa. Była to jego idee fixe, marzenie strasznego tępaka, który im głupszy, tym bardziej uparty w realizacji swych dążeń. A najbardziej do tych celów nadawała się właśnie Aniusia.
Wszelako ta nie zdawała broni. Jeszcze do tej pory była nierozbudzona, chociaż wielu miała wielbicieli i nie krępowała się w ich towarzystwie. Był taki moment, kiedy wydawało się, iż gotowa jest pokochać miejscowego tragika, Miłosławskiego X *), który ze swojej strony również wyraźnie zapłonął do niej uczuciem. Pan ten jednak tak był zadurzony, a przy tym tak uparcie nietrzeźwy, że ni razu nie wyznał jej niczego, a tylko gapił się na nią i jakoś tak beznadziejnie czekał, kiedy przechodziła obok niego. Miłość ta obumarła więc w zarodku. Na wszystkich pozostałych adoratorów patrzyła po prostu jak na nieuchronną konieczność, na jaką prowincjonalna aktorka jest skazana dzięki samym warunkom podobnego rzemiosła. Przyjmowała to z pokorą, korzystała z tych maleńkich przywilejów (oklaski, bukiety, bomboniery, jazda trojką, pikniki itp.), jakie jej dawano, lecz poza owe, rzec można, udawane rozpasanie - nic więcej.
Tak też postępowała i teraz. W ciągu całego lata wytrwale przebywała na ścieżce cnoty, zazdrośnie strzegąc swego *skarbu* i jakby pragnąc zaocznie dowieść ojczulkowi z Woplina, że także pośród aktorek można spotkać osobowości, którym nieobce jest bohaterstwo. Pewnego razu nawet postanowiła poskarżyć się na Kukiszewa naczelnikowi prowincji, a ten wysłuchał jej przychylnie i za waleczność pochwalił, zalecając to jej również na przyszłość. Jednocześnie, ujrzawszy w jej skardze tylko pretekst do pośredniej napaści na jego, naczelnika, urząd, pozwolił sobie dodać, że straciwszy siły w walce z wrogiem wewnętrznym, nie widzi poważnych podstaw, by przypuszczać, iż on sam mógłby być w jej żądaniu użytecznym. Aniusia zaczerwieniła się i wyszła z jego gabinetu.
....................................................................
*) Miłosławski X - czytamy *Miłosławski Dziesiąty*
ratings: perfect / excellent
O romansach nie wspomnę.
Czytam Twoje tłumaczenia na nasze.
Pozdrowionka.
ratings: perfect / excellent
Dziękuję za piękny odzew. Właśnie na takim Czytelniku zależy nam wszystkim Piszącym