Go to commentsRozdział 13. Wasysualiusz Rynsztokowski i jego rola w rosyjskiej rewolucji /4
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2021-11-16
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views521

Niestety, nasz chory ani myślał wzmacniać swój organizm ni kompotami, ni rybą, kotletem czy innymi ogórkami kiszonymi względnie marynowanym śledziem. Nie poszedł nad morze się kąpać, i wciąż tylko leżał na tapczanie, zasypując przypadkowych w pokoju słuchaczy swoimi nie do końca trafnie dobranymi rymami. Warwara poczuła do niego żałość i współczucie. *To przeze mnie tak głoduje, - rozmyślała bardzo z siebie dumna. - Cóż to jednak za wielka namiętność! Czy mój Saszuk byłby zdolny do tak wysokiego uczucia?* I rzucała niespokojne spojrzenia na swego sytego kochanka, którego wygląd niezbicie wskazywał, iż miłosne przeżycia wcale nie przeszkodzą mu regularnie jeść wszelkie śniadanka, obiadki i kolacje. Nawet raz, kiedy Ptiburdukow wyszedł z pokoju, nazwała swego męża *biedaczkiem*. Przy czym u jego głodnych ust ponownie pojawiła się świeżo sporządzona kanapeczka - i po raz kolejny została odtrącona. *Jeszcze trochę starań, - pomyślał Rynsztokowski, - i moja Warwara tego swojego inżynierka zostawi w cholerę!*


Z zadowoleniem przysłuchiwał się odgłosom z sąsiedniego pokoju.


- On beze mnie tu umrze, - mówiła za ścianą żona, - musimy więc poczekać. Przecież widzisz, że teraz nie mogę go tak zostawić.


Którejś nocy przyśnił się jej straszny sen: wyschnięty z pożaru miłosnych uczuć Wasysualiusz z głodu zjadał białe szpory na butach do konnej jazdy lekarza wojskowego. Widok był wprost potworny. Twarz doktora wyrażała iście krowią pokorę w chwili na łące jej dojenia przez wioskowego złodzieja. Ogryzane szpory dzwoniły, a zęby tak trzeszczały, że zlana siódmymi potami Warwara się ocknęła.


Żółta japońska nocna lampeczka świeciła z całej mocy, tracąc wszystkie swoje siły na oświetlenie takiego drobiażdżku jak rżnięty krzyształowy korek fiolki z wodą kolońską marki *Turandot*. Ceratowy tapczan był pusty. Warwara podniosła wzrok i ujrzała Wasysualiusza, który stał przy otwartych drzwiczkach kredensu plecami do pokoju i jak pies głośno coś pożerał. Z niecierpliwości i żarłoczności aż tupał nogą w zielonej skarpetce i wydawał nosem świszczące i chlupocące dźwięki. Opróżniwszy do cna wysoką puszkę konserw, ostrożnie zdjął pokrywkę z rondla i, pogrążywszy palce w zimnym barszczu, wydobył stamtąd kawałek mięsa. Gdyby go przyłapała na podobnym zajęciu w lepszych chwilach ich małżeńskiego życia, byłoby z nim naprawdę krucho. Teraz jego los został przypieczętowany.


- Rynsztokowski! - zawołała okropnym głosem.


Z przestrachu aż upuścił mięso, które chlapnęło z powrotem do rondla, wznosząc buraczkową fontannę z kawałeczków kapusty  i pociętych w gwiazdeczki marchewek. Żałośnie jęcząc, rzucił się w stronę tapczana. Małżonka w milczeniu szybko się ubierała do wyjścia.


- Warwara! - powiedział przez nos. - Czy ty naprawdę odchodzisz ode mnie do tego Ptiburduka?


Odpowiedzi nie było.


- Jesteś podła suka, - niepewnie orzekł Rynsztokowski, - Ja gardzę tobą. Odchodzisz do borsuka...


Ale było za późno. Wszystkie jego marudzenia o miłości i śmierci z głodu były już daremne. Żona jego odeszła na zawsze, wlokąc za sobą swój podróżny worek z kolorowymi rajstopami, wojłokowym kapeluszem, z flakonami perfum itp. damskim gospodarstwem.


W życiu Wasysualiusza Andrieicza nastał czas męczących rozmyślań i moralnych cierpień. Są ludzie, którzy nie potrafią znosić bólu, i im to w ogóle nie wychodzi. A jeżeli nawet cierpią, to starają się to zrobić możliwie jak najszybciej i tak, żeby nikt tego nie zauważył. Rynsztokowski obnosił się ze swoim nieszczęściem, zapijając je szklankami herbaty i swym serdecznym bólem prawdziwie rozkoszując. Małżeńska katastrofa dawała mu kolejną okazję do refleksji na temat znaczenia rosyjskiej inteligencji, jak również tragedii rosyjskiego liberalizmu.


* A może tak trzeba, - rozmyślał. - Może to win odkupienie, i wyjdę z tego oczyszczony? Czyż nie taki był los wszystkich stojących wyżej niż ta cała dookoła tłuszcza? Los ludzi o delikatnej konstytucji? Takich jak Galileusz, Miliukow, A.F. Koni. Tak, Warwara miała rację. Tak trzeba!*


Duchowa depresja nie przeszkodziła mu jednakże w rychłym zamieszczeniu w gazecie ogłoszenia o wynajmie wolnego drugiego pokoju.


*Mimo wszystko jak na początek materialnie da mi to jakieś wsparcie.* - orzekł Wasysualiusz. I znowu pogrążył się w niejasnych mglistych wyobrażeniach o cierpieniu ciała i znaczeniu duszy jako źródła wszystkiego, co piękne.


Od tego myślowego zajęcia nie mogły go oderwać nawet nieustanne prośby sąsiadów, by gasił po sobie światło w wc. W stanie silnego rozstroju uczuć wciąż o tym zapominał, co bardzo wkurzało oszczędnych współlokatorów, którzy wszak ze swojej kieszeni płacili za wszystkie jego męki.



1931

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media