Go to commentsRozdział 13
Text 13 of 30 from volume: Na samo dno
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-07-08
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1396

Tydzień później Karolina i Daniel chodzili między półkami wielkiego hipermarketu, w poszukiwaniu potrzebnych im produktów na wielkie urodziny.

– Nuggetsy. – Daniel był tego dnia strasznie wybredny. – Koniecznie muszą być nuggetsy.

– Okej. – Karolina wrzuciła do dużego, prowadzonego przez niego wózka panierkę do nuggetsów i skierowała się na dział mięsny, by wziąć jeszcze piersi z kurczaka.

– Zrób sałatkę. Nawet dwie.

– Co?

– Grecką. – Uśmiechnął się przymilnie. – Uwielbiam twoją grecką sałatkę. I tę drugą, owocową.

Zgodziła się skinieniem głowy, radując się w duchu, że smakują mu jej potrawy.

– Zrobię jeszcze kanapeczki, takie małe na przekąski. – Spojrzała na niego z ukosa.

– Pewnie. – Zgodził się ochoczo. – A alkohol?

– Najważniejsza sprawa. – Zaśmiała się. – Chodź, wybierzemy. – Kiwnięciem głowy wskazała półki z trunkami wysokoprocentowymi.

Danielowi zaświeciły się oczy na widok tych wszystkich butelek. Wiedziała, że był rozrywkowy i za kołnierz nie wylewał, jednak nie przeszkadzało jej to ani odrobinkę. Sama też lubiła dobrą zabawę, a pomoc w przygotowaniach do urodzin Daniela sprawiała jej niekłamaną przyjemność. Jakby to powiedziała jej babcia: „młodzi przecież są, muszą się bawić”.

– Whisky, jakieś piwo, wódka… – Wyliczał. Do koszyka wrzucili dwie, albo nie – trzy duże butelki Grant’s, wódkę i kilka piw Czarna Fortuna.

– Co to jest? – Mężczyzna zmarszczył czoło.

– Nie znasz? – W sumie nie było to dla niej wielkim zaskoczeniem, ponieważ niewielu jej znajomych znało Fortunę. – To jedyne piwo przechodzące przez moje wybredne gardło. Niewielki browar w Miłosławiu, a robi naprawdę świetną robotę w swoim fachu.

– Myślałem, że sportowcy nie piją alkoholu.

– Tak? Co ty nie powiesz, piłkarzyku? – Odparła ironicznie.

– Okej, jeden zero dla ciebie. – Zaśmiał się.

Napakowali jeszcze do koszyka przeróżnych chipsów, paluszków i orzeszków, po czym ruszyli do kasy.  

– Sto siedemdziesiąt osiem złotych i czterdzieści osiem groszy. – Oznajmiła z uprzejmym uśmiechem kasjerka o ogniście rudych włosach.

Karolina bez wahania sięgnęła do portfela po kartę płatniczą i podała dziewczynie.

– Jesteś kochana – szepnął jej do ucha Daniel.

Poczuła jego ciepły oddech na swojej skroni. Była szczęśliwa, będąc tu razem z nim. Robili zakupy, jak normalna para. Poza tym Kowalska mogła przysiąc, że ruda kasjerka z zazdrością patrzyła na Daniela.  

Wpakowali zakupy do samochodu chłopaka i skierowali się najpierw do domu Karoliny. Mężczyzna prowadził sprawnie i pewnie, więc w mig znaleźli się na miejscu.

– Jutro wielki dzień. – Odezwała się, gdy dojechali na miejsce. – O której mam do ciebie przyjechać? 

– Goście są zaproszeni na dwudziestą – odpowiedział powoli, namyślając się. – Pasuje ci siedemnasta?

– Kończę wtedy trening. Od razu wsiądę w samochód i przyjadę.

– Super. – Ucieszył się. – Dziękuję ci jeszcze raz Karolinko.  – Pocałował ją.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media