Author | |
Genre | biography & memoirs |
Form | prose |
Date added | 2018-10-05 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1040 |
Armio Radziecka z tobą od dziecka, czyli miłość Helki z pociągu…
Tym razem nie był to wypad harcerski a wycieczka szkolna do Wrocławia. Do ósmej klasy chodziłyśmy, czyli byłyśmy w głupim wieku, kiedy jedno głębsze spojrzenie w oczy sprawiało, że nogi miękły, a wyobraźnia uruchamiała działanie nie przystające panience z dobrego domu. Cóż, trzeba przyznać, że dziś patrzę na to lekko zdezorientowana, ale wtedy ani ja, ani moje przyjaciółki nie widziały niczego głupiego i zdrożnego w nawiązaniu przypadkowej znajomości w pociągu.
Wrocław okazał się być pięknym miastem, podobnie panorama, którą oglądnęłyśmy z wielką uwagą i podziwem. Był rok 89’. Czas zmian. Po tym jak Joanna Szczepkowska słowami „Proszę Państwa, czwartego czerwca osiemdziesiątego dziewiątego roku skończył się w Polsce komunizm” i nam zdało się, że żyjemy w innej rzeczywistości, czego miałyśmy wtedy doświadczać głównie dzięki dostępności takich wiktuałów jak banany, wszelkiej maści cytrusy, czekolady... Latałyśmy jak głupie po bazarze we Wrocławiu i kupowały owe rarytasy. No ale wracając do sedna, znaczy się przypadkowej znajomości nawiązanej w pociągu.
Otóż wracając z Wrocławia dosiedli się do naszego przedziału chłopcy, którzy wracali właśnie z jednostki na przepustkę do domu. Panowie mieli pewnie z pięć lat więcej, więc dodatkowo imponowali takim podfruwajkom, nie mówiąc o mundurach w myśl przysłowia „Za mundurem, panny sznurem”. W tym przypadku to nie sznurem, bo tylko mnie tak Amor ustrzelił, że w ciągu 3 godzin zdążyłam się zakochać, zrozpaczyć koniecznością rozstania, bo w końcu musiałam wysiąść z pociągu i w ogóle ułożyć w głowie dalsze życie bez ukochanego w mundurze, którego imienia nawet dziś nie pamiętam, coś jak Mickiewiczowski Gustaw i jego trzy godziny: miłości, rozpaczy i przestrogi. Pamiętam natomiast, że ów młodzieniec miał piękne uzębienie i ja wpatrzona w niego podziwiałam perlące się zęby, co mi później Ceśka i Mela próbowały wybić z głowy, że te zęby to one nie były naturalne, tylko zdecydowanie koronki lub nakładki jakieś, coby świadczyło o tym, że jedynki i dwójki to on był stracił pewnie, bo bitny był, znaczy się że i odważny. Koniec końców rozstaliśmy się, wcześniej wymieniając adresami.
Po jakimś czasie napisałyśmy do chłopaków list, taki grupowy, który został wysłany na adres jednostki wojskowej. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Ceśka i Mela wpadły na pomysł, żeby trochę podrasować kopertę, co też uczyniły, wypisując: „Armio Radziecka z tobą od dziecka”, Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem”, no i oczywiście w adresie „Chłopcy z placu broni”.
I to był koniec naszej znajomości. Otrzymałyśmy list zwrotny z informacją, że cała trójka, do której powędrowała korespondencja miała przechlapane. Skończyło się na karnych pompkach, nie pamiętam dokładnej liczby, przysiadach i w ogóle survivalu, który mundurowi mieli zapamiętać po grób.
No tak, teraz jak patrzę z perspektywy, to pewnie w głowach wojskowych wyższych rangą mogły się jeszcze nie ułożyć słowa Szczepkowskiej i po tylu latach „miłości” polsko-radzieckiej koperta wydała się im co najmniej obrazoburcza.
ratings: perfect / excellent