Author | |
Genre | nonfiction |
Form | prose |
Date added | 2018-12-16 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 1468 |
I tenże przewidywany przez wielu rozłam nastąpił już niebawem, w 1991 r. - i to zarówno ten nieuchronny, jak i - na zgubę wielu milionów Rosjan - także i ten, którego można było znakomicie uniknąć. Z powodu straszliwej indolencji i braku jakiejkolwiek przezorności naszej wierchuszki rozpad ten oddano żywiołom - od kompletnie bezsensownego (patrz inicjatywy *demorosjan*) ogłoszenia *niezależności Rosji* (niezależności? - od kogo? od 25 milionów swoich odcinanych za nowymi granicami współplemieńców?? przy czym jeszcze zatwierdzono to jako *narodowe święto*!) - po *paradę suwerenitetów*, kaskadowo proklamowanych przez republiki związkowe prawie z automatu w tym samoupojeniu atrybutami i symboliką wolności (oczywiście, bez jakiegokolwiek liczenia się ze swoimi okrojonymi siłami ekonomiczno-gospodarczymi w przyszłości, ale za to z kapitałem startowym przejmowanej bogatej schedy przemysłowej, stworzonej przecież wysiłkami całego państwa, w tym głównie Rosji).
Przez nikogo nie sterowany rozpad ten przebiegał wedle nienaturalnych, etnicznie nie uzasadnionych sztucznych administracyjnych granic (jako spadek po leninowsko-stalinowsko-chruszczowowskich zdobyczach) - wzdłuż tych granic, wobec których - jeszcze bardziej ślepo - uważnie wszystko śledzący Zachód natychmiast zastosował gwarancje Konwencji Helsińskiej. A kierownictwo rosyjskie w sierpniu i w grudniu 1991 pośpiesznie i posłusznie skapitulowało, obojętnie pozostawiając na pastwę losu poza jurysdykcją okrojonej Rosji prawie tylu swoich obywateli, ilu zginęło w Sowietach podczas 2. wojny światowej. Z identyczną bezdusznością odniesiono się do euforycznego referendum, przeprowadzonego na Ukrainie - referendum, które zadecydowało o wzajemnych relacjach na linii Kijów - Moskwa być może na całe wieki.
Finalnego rozkładu dokonało, dzięki krecim staraniom poprzedzajacym, cięcie ostateczne, zadane w Białowieży. A wszystko to działo się w gorączkowym pośpiechu i w stylu *łapaj/trzymaj, pókiś żyw*.
Samo Porozumienie Białowieskie odbyło się w mętnej wodzie co do swych merytorycznych treści i nie dawało Rosji żadnych gwarancji. Przy czym prezydent Ukrainy dalekowzrocznie patrzył w przyszłość:
które nieuzgodnione warunki i tylko ustnie sformułowane powierzchowne zapewnienia można będzie w ślad potem obrócić na korzyść Kijowa,
zaś prezydent Rosji tymczasem patrzył wstecz:
OD CZEGO jak najszybciej się uwolnić i odciąć (przede wszystkim od władzy Gorbaciowa), co na zawsze definitywnie pożegnać,
przy czym nigdzie - w całej tej ugodzie i wokół niej - nie widać żadnej troski, nawet jakiejś myśli, że ot tak Ukrainie oddaje się kilka wielkich regionów de facto rosyjskich - tak jeśli chodzi o ludność, jak i w aspekcie historycznym - oddaje się 12 mln Rosjan bez żadnych gwarancji chociażby ich kulturowego dalej istnienia i poza wszelką prawną ochroną (nawiasem mówiąc, bezduszne te ustępstwa miały swoje preludium już w sierpniu 1991 r.)
PRZEPRASZAM
ratings: perfect / excellent