Author | |
Genre | common life |
Form | prose |
Date added | 2021-09-04 |
Linguistic correctness | - no ratings - |
Text quality | - no ratings - |
Views | 633 |
Moment później już stukał do drzwi gabinetu przewodniczącego komitetu.
- Pan do kogo? - zapytał sekretarz, siedzący przy stoliku u wejścia. - Do czego wam potrzebny przewodniczący? W jakiej sprawie?
Widocznie jednak nasz petent od podszewki znał system zwracania się do sekretarzy wszelkich rządowych, gospodarczych i społecznych organizacji, skoro nie zaczął zapewniać, iż przybył w pilnej państwowej sprawie, a jedynie sucho odparł, nie oglądając się na nikogo i wsuwając głowę w półotwarte drzwi:
- Ja w sprawie prywatnej. Czy można?
I nie czekając na odpowiedź, zbliżył się do biurka:
- Dzień dobry, pan mnie nie poznaje?
Przewodniczący, czarnooki i wielkogłowy człowiek w niebieskosinej marynarce i identycznych spodniach, wpuszczonych w cholewy butów na wysokich szybkobieżnych obcasach, rzucił rozkojarzonym okiem na wchodzącego i odparł, że, niestety, nie.
- Czy to możliwe, że mnie nie poznajecie? Tymczasem wiele ludzi twierdzi, że jestem strasznie podobny do mojego ojca.
- Ja też jestem podobny do swojego ojca, - niecierpliwie przerwał przewodniczący. - O co chodzi, towarzyszu?
- Wszystko zależy od tego, kim jest nasz ojciec, - ze smutkiem zauważył nasz petent. - Jestem synem lejtenanta Szmidta.
Przewodniczący zmieszał się i podniósł zza biurka. Jak żywa stanęła przed nim słynna postać rewolucyjnego lejtenanta z bladym obliczem i w czarnej pelerynie z miedzianymi lwimi sprzączkami. Kiedy tak zbierał się z myślami, jak tu zadać godne syna czarnomorskiego bohatera pytanie, nasz petent w tym czasie okiem wybrednego kupca przyglądał się umeblowaniu gabinetu.
Kiedyś, jeszcze za carskich czasów, aranżacja podobnych miejsc była dziełem gotowego szablonu. Wyhodowano szczególny typ państwowych sprzętów: płaskich i wysokich po powałę szaf, drewnianych kanap z trzycalowym wypolerowanym siedzeniem, stołów na grubych bilardowych nogach i dębowych parapetów, oddzielających urząd od niespokojnego zewnętrznego świata. W czasie rewolucji ten rodzaj mebli prawie całkiem zaniknął, i sekret ich produkcji został utracony. Ludzie zapomnieli, jak należy wyposażać pomieszczenia władzy, i w biurach i w gabinetach pojawiły się przedmioty, uważane dotychczas za coś, co należało przedtem wyłącznie do prywatnego mieszkania. Ni stąd, ni zowąd znalazły się tam wygodne na sprężynach adwokackie tapczany z lustrzaną półeczką na siedem porcelanowych słoni, bo to jakoby przynosi szczęście, pojawiły się też suszarki na naczynia, małe etażerki, rozsuwane skórzane fotele dla reumatyków i błękitne japońskie wazy. W gabinecie przewodniczącego arbatowskiego komitetu oprócz zwykłego biurka znajdowały się dwie wygodne pufy, obite popękanym różowym jedwabiem, kozetka w paski, atłasowy ekran z wulkanem Fuji Yama oraz kwitnącym drzewem wiśni a także toporna lustrzana słowiańska szafa, jaką można kupić na każdym targu.
*Co za szafa! Istne wcielenie idei ``Hej! Słowianie!`` - pomyślał sobie nasz przybysz. - Niewiele będzie z tego zysku. Niestety, to nie Rio de Janeiro.*
- Świetnie, że pan tutaj przyszedł, - rzekł wreszcie przewodniczący. - Pan pewno z Moskwy?
- Tak, jestem tu przejazdem, - odparł nasz petent, przypatrując się kozetce i coraz bardziej upewniając, iż finansowe położenie miejscowego komitetu ma się kiepsko. Zdecydowanie wolał urzędy obstawione meblami szwedzkimi produkcji naszego rodzimego leningradzkiego trustu drzewnego.