Author | |
Genre | humor / grotesque |
Form | poem / poetic tale |
Date added | 2022-01-23 |
Linguistic correctness | |
Text quality | |
Views | 690 |
~~
Niedzielny poranek, śnieg za oknem prószy;
lecz to środek zimy, więc normalna sprawa.
Tożsamym kac spory, co mnie w gardle suszy:
sobotnie balety .. w remizie zabawa
- taka na trzy fajery, bo karnawałowa ..
Przy stołach - na początku - sąsiedzka rozmowa,
która z kolejną flaszką wspomaga fantazję
- ta często tutaj stwarza parszywą okazję
do rozrachunków z sobą krewkich biesiadników ..
Starałem się jak mogłem - do zgodnych wyników
dochodziliśmy wspólnie przy kolejnej flaszce,
gdy to w jednej czy drugiej, bitnej mózgoczaszce
zapanował znów spokój, lub sen spowił błogi ..
.. do domu mnie przywiodły bardzo chwiejne nogi,
jak już świtać zaczęło niedzielnym porankiem.
Teraz zaś pokrzepiony wina pełnym dzbankiem,
piszę te dyrdymały, by się chwalić czynem
zażegnania rozróby. Bo klin trzeba klinem ..
~~
ratings: perfect / excellent
Jestem wszak najlepszy -
Mogę o tym zawsze
Po wypiciu pieprzyć.
Bez wypicia nie ma życia;
Wiem to ja - i moja kicia.
Klinem trzeba klina -
Ot, w czym tkwi przyczynek,
Skutek - i przyczyna.
Bom człek raczej mały.
Moja steczka: tu puszeczka,
Tam flaszeczka, winka beczułeczka.
ratings: perfect / excellent
to życie wesołe :-)))