Przejdź do komentarzyBez planu cz.15
Tekst 15 z 16 ze zbioru: Powiastka Nr 10
Autor
Gatunekromans
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-12-15
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń859

Siedział na krześle i przyglądał się śpiącej Emily. Napawał się jej obecnością. Była cudowna, długo czekał by zostać z nią sam na sam. Klatkę smarkuli przysłonił kocem. I tak miała za dożo wrażeń.

Nagle zakręciło mu się w głowie. Zorientował się, że jego druga `dobra` natura chce przejąć nad nim kontrole. Długo walczył z nią. Jednak `osobnik` wkradł się do rzeczywistości.

Kto to jest? - zapytał `osobnik` przyglądając się śpiącej kobiecie. - Przecież to Emily Foster! - krzyknął zdziwiony. - Co ona tu robi? Czekaj, czekaj.. Zwabiłeś ją do swojego imperium, ale jak?

Mężczyna pokręcił głową i powrócił do siebie.

Widzisz to co ja? - rzekł z dumą. - Nie wierzyłeś, że osiągnę swój cel. Jest teraz ze mną. Narazie śpi, ale pewnie nie długo obudzi się. Ja mam czas. Nikt mi już nie przeszkodzi w zemście.

O ludzie. Ty znowu wykakujesz z tą zemstą.

Nie pasuje, to wypad! - warknął.

Dobra, spokojnie. Nie odpowiedziałeś jak ją tutaj zwabiłeś.

Wstał z krzesła, podszedł do przykrytej kocem klatki. Odkrył połę i ujrzał dziewczynkę.

Wow. To pojechałeś. Porwałeś siostrę Emily. - odrzekł wewnętrzny głos. - No... Podziwiam.

Taaak. W końcu mnie doceniłeś. Poszło mi całkiem sprytnie z tym planem. Wiedziałem, że to podziała, bo przecież dla Emily siostrzyczka jest najważniejsza. - roześmiał sie złowieszczo.

No to fakt...

Rozmowa dwóch osób obudziła kobietę. Mrużyła oczy, starała się by nie poznał, że patrzy na niego. Zdumiało ją to, że facet był sam w pomieszczeniu, a była pewna że jest tutaj ktoś jeszcze. Jakiś wspólnik. Przyglądała się mężczyźnie i zauważyła, że on gada sam ze sobą. Po chwili przypomniała sobie, że oglądała kiedyś filmik na yotube. Mianowicie było w nim opowiadane o chorobie zwanej schizofremia. Obserwując mężczyznę stwierdziła, że objawy są identyczne. Jej obawy które wcześniej zakiełkowały skumulowały się ze zdwojoną siłą. Ten facet jest zawodowym psycholem. Z jej oczu popłynęły łzy.

Mężczyzna obruszył się nagle.

Dobra! Wypierdalaj! - krzyknął do `dobrej` strony. ` Dobra` strona odeszła.

Peter Drew zauważył, łzy Emily. Poprzez to, domyślił się, że kobieta od dłuższego czasu udaje swą senność.

Wstawaj. Widzę, że nie śpisz. Czego ryczysz? - kobieta usiadła i otarła łzy wierzchem dłoni. - Co ty masz mnie za głupka? Nie takie tu się cwaniary przewinęły.

Czyli nie byłam pierwsza?

Mężczyzna roześmiał się.

Poważnie? Ty naprawdę jesteś zabawna.

Dla Emily przypomniał się monter, którego zatrudniła do założenia kamer na tarasie. Był do niego bardzo podobny.

Mogę zadać pytanie?

Peter zdziwiony jej odwagą uniósł brew.

Oczywiście, moja Emily. Pytaj.

Emily wzdrygnęła się na słowo `moja`, chyba uważał ją za swoją własność.

Mam wrażenie, że już gdzieś ciebie widziałam..

Mężczyzna wzruszył ramionami.

Pewnie, że widziałaś. Byłem w twoim domu. Założyłem kamery, tak jak prosiłaś. I jeszcze powtórzę: jestem fanem twoich wypieków.

Kobietę zmroziło. To on. - stwierdziła. Jednak nadal milczała słuchała tego diabła.

A kamery założyłem w całym domu. Także w łazience. Bardzo podniecało mnie jak bierzesz prysznic i mydlisz swoje ciało. Waliłem wtedy konia wyobrażając sobie jak mnie ujeżdżasz. A zapewniam, zrobisz to dziś. I nie będę siłowo cię zmuszał. Ujmę, to inaczej. Bardziej emocjonalnie. Właśnie dlatego schwytałem Annabel. Tak ma na imię? - nie czekał na odpowiedź. Kontynuował swój monolog. - Tym razem nie ty będziesz moja, tylko ja będę twój.

Nigdy! - wykrzyczała mu prosto w twarz.

Zobaczymy moja piękna. A propos. Czy mi się wydawało? Czy może przytyłaś? Jesteś w ciąży?

Emily odruchowo chwiciła się za brzuch. Nie oczekiwał odwowiedzi. Jej ruch dłoni to potwierdził.

Super. Ciężarnej jeszcze nie bzykałem. No, ale wszystko przed nami. - wyszczerzył zęby w nieszczerym uśmiechu. - To z kim zaciążyłaś? Znam gościa? Aaaa.... - podrapał się po głowie. - Tak. Przyponiało mi się. Garrett Tramp.

Emily wybauszyła oczy. Skąd on wie, że spotykała się z Garrettem? Po namyśle stwierdziła. - No tak kamery...

Widzę, że wszystko już wiesz o moim życiu więc po co mam odpowiadać? - nie zamierzała wyprowadzać jego z błędu. Gość nie miał pojęcia, że dziecko, które nosi w łonie jest jego.  

Peter obruszył się.

Nie bądź taka pyskata, bo ci przyleje i skończy się `Dzień dziecka` . - kobieta zamilkła. - Jak zdążyłem zauważyć, Garrett nie powiedział ci o swojej przeszłości.. - zawiesił głos.

A co ty możesz o nim wiedzieć. Powiedział mi tylko tyle, że rodzice zginęli w wypadku.

Ach, tak... ` W wypadku `. - powtórzył. - To oznajmię ci, że twój ukochany ma przed tobą tajemnicę, a właściwie nie zna wszystkich szczegółów.

Tajemnicę? O czym ty mówisz? Wymyślasz coś na poczekaniu.

Nie, nie, nie... Moja droga... Dobra... Widzę, że jesteś całkowicie zielona. Rozsiądź się wygodnie. Opowiem tobie bardzo ciekawą historię, - znowu. Zarechotał. - która nakleśli ci jakiego kłamce kochasz. - zamilkł na chwilę, by skupić swoje myśli. - Dawno, dawno temu w Jukon mieszkało sobie dwóch chłopców. Ich rodzice po swoich rozwodach połączyła wielka miłość. Jeden z chłopaków był ich pupilem, drugi zaś czarną owcą. Mimo, że był prawowitym spadkobiercą wytwórni czekolady, którą prowadziła jego matka. `Carna owca` nie chcąc, by przybrany brat dostał jakiekolwiek prawa odnośnie firmy. Wpadł na pomysł, że zabije rodziców i dowiedzie swoich praw własnoścowych. W związku z czym, stanie się bardzo bogaty. Tak więc wymyślił sobie, że spowoduje wypadek. Los mu się przychylił. Rodzice zginęłi w wypadku samochodowym. Dzięki dobremu planu, ` Czarna owca` już nie była taka czarna. Prawnicy sprawili, że przyrodni brat nie dostał ani grosza, a on pływał w luksusach. Wyjechał z Jukon pozostawiając brata w biedzie. Wyuczyłem się ginekologii i otworzyłem maleńki gabinet, ale w moim świecie pojawiłaś się ty... Co prawda po grubasie, który ciebie zgwałcił nie ma śladu. Zraniłaś mnie bardzo wysyłając do więzienia. Tak więc poprzez to, musiałem zaaranżować twój wypadek. Traf był taki, że akurat mój przyrodni brat Garrett uratował ciebie. W tej sytuacji musiałem przenieść swój zakład do Jukon, gdyż wiedziałem, że ten chwast, – były pupil rodziców. - nie zostwi ciebie na pastwę losu. Znowu mi się poszczęściło. Zemszczę się na tobie i na bracie za to, że rodzice mieli mnie w dupie. A on był wiecznie wychwalany. Wybzykam ciebie, aż cię zemdli. Benkart się nie urodzi, a siostra znajdzie się w ośrodku adopcyjnym. Poślę was wszystkich w diabły!

Ryknął i wbiegł po schodach na górę. Zamknął drzwi na klucz.

Myśli Emily wariowały. Garrett nie wspominał co prawda o przyrodnim bracie, ale rozumiała go i nie gniewała się. Miał ku temu swoje powody. Zapewne nie chciał roztrząsać przykrych jemu wspomnień. Jego przyrodni brat jest chorym potworem. Nie mogła uwierzyć w to, że w tak młodym wieku można stać się psychopatą. Toż on był jeszcze dzieckiem. W głowie jej się nie mieściła ta historia, którą usłyszała. Nie sądziła, że choroba zwana schizofremią może tak zepsuć człowieka. Po głębszym zastanowieniu doszła do wniosku, że może schizofremia spowodowała dalszy rozwój wypadków. Jednak w głowie kotłowała sie myśł taka, że może Peter Drew był krzywdzony we wczesnym dzieciństwie... Swego czasu poświęcała dużo uwagi psychologii. Wybierała się na takie studia, ale rodzicom zabrakło pieniędzy więc nie ukończyła ich. Jednak pojęcie o ludzkich zachowaniach i ich psychice zapamiętała z wykładów.

W zaistniałej sytuacji, na cóż mi ta wiedza teraz?

Jak ma ona mnie z tego wycignąć?

Łkała bezgłośnie. Usłyszała jak ktoś otwiera drzwi i schodzi na dół, gdzie znajdowała się Annabel. Zamknęła oczy, znów udawała że śpi. W niespodziewanym momencie osoba ujęła jej twarz w dłonie. Zamierzała zrobić zamach ręką w obronie, lecz gdy podniosła powieki jej oczom ukazała się znajoma twarz. Myślała, że to poddenerwowanie płata jej figle, ale to był naprawdę on. Jej ukochany Garrett.

- Boże, to sen... - szepnęła.

Mężczyzna pogłaskał ją po policzku. Kobieta nie wiedziała co się dzieje. Czyżby tak mocno śniła? Odepchnęła mężczyznę.

Nie, to nie ty. To nie jest realne...

Kochanie, to ja Garrett. Nie śnisz. Jestem tutaj. - rzekł do niej czule.

Emily rzuciła się jemu w ramiona i zaniosła głośnym płaczem. Zamknęła oczy napawając bliskością ukochanego.

Tak bardzo tęskniłam. - Odsunęła się od niego siadając prosto. - Garrett musimy stąd uciekać. To Peter Drew nas porwał. Twój brat. - spojrzała na jego, ale nic nie odczytała z twarzy. Stwierdziła, że on już o tym wie. Nie zadawała żadnych pytań, bo na to nie było czasu więc przekazywała dalej swój natłok myśli i paniki. - Pod tym kocem – wskazała palcem - siedzi Annabel. Zamknął ją w klatce jak zwierze. - ciągnęła jednym tchem. - Wypuść ją proszę. Na pewno brakuje jej powietrza.

Garrett natychmiast wykonał to, o co poprosiła go Emily. Wyjął dziewczynkę z klatki. Była wyraźnie zmęczona i przerażona, ale na jego widok lekko uśmiechnęła się i wtuliła w szyję. Garrett ujął rękę ukochanej, odwrócili się i zamarli. W drzwiach stał Peter Drew uzbrojony w pistolet i paralizator.

Co jest?! Garrett chyba jesteś lekko zakskoczony i zapewne nie wierzysz własnym oczom. Tak to ja, twój `ukochany` przyrodni braciszek. - przeniósł wzrok na kobietę. - Cóż to ja widzę? Próbujesz zabrać moje ruchadełko? - Roześmiał się szyderczo. - Zapomnij chłopie!

Garrett mocniej ścisnął Emily i Annabel. Chciał je uchronić i dodać im otuchy.

Zostaw dziewczyny w spokoju, draniu! I nie nazywaj mnie swoim bratem! Brzydzę się tobą! Jak mogłeś gwałcić i zabijać te niewinne kobiety! Jesteś psychopatą!

Peter wściekł się nie na żarty.

Odsuń się od mojej Emily i smarkuli! Natychmiast, albo je z miejsca zastrzelę. Trupa też bzykałem, gdy którąś zabiłem i była jeszcze ciepła więć dla mnie to nie problem.

Garrett był mocno wstrząśnięty tym co właśnie usłyszał. Bzykał trupa? Boże to zwyrodnialec. - rzekł w myślach.

Ruszaj się! - ryknął Peter.

Garrett wykonał polecenie. Emily wzięła na ręce siostrę i pozostała na miejscu. Peter zszedł na dół. Pewnym krokiem ruszył do brata i na nic nie czekając zrobił zamach ręką i poraził go prądem. Mężczyzna wykrzywił się z bólu i upadł na ziemię. Zemdlał.

Coś ty mu zrobił?! - wrzasnęła Emily; Annabel zaniosła się histerycznym płaczem i wtuliła w nią. - Zabiłeś go! - łkała.

Uspokój się Emily. Z tym urządzeniem akurat bardzo często pracuję... Mam to opanowane. Nie zabiłem go. Poprostu zemdlał. Doskonale wiem jaka dawka prądu zabija. - uśmiechnął się do niej. Podszedł do leżącego bezwładnie brata. Przeciągnął ciało po podłodze do słupa podtrzymującego strop domu. Oparł mężczyznę o niego plecami, założył ręce do tułu i solidnie przywiązał do kondygnacji. Stopy związał grubą liną. Wyrwał siłą dziewczynkę z rąk kobiety i na powrót wsadził do klatki. Emily przywiązał do kaloryfera. Zbir w milczeniu poszedł na górę, zostawił ich samych. Po kilku godzinach siedzenia w niewygodnej pozycji zaczynał jej doskwierać kręgosłup. Potrzebowała przekręcić się odpowiednio, ale nie udało się. Zrezygnowała. Sporzała na Garretta i zauważyła, że budzi się.

Garrett? - szepnęła. - Garrett...

Mężczyzna otworzył oczy, spojrzał w jej stronę.

Co on mi zrobił? - zapytał jednocześnie macował się z więzami.

Poraził cię paralizatorem. Jak się czujesz?

Okropnie boli mnie głowa i mięśnie. Jakby przejechał po mnie czołg.

To zapewne przez te prądy. Spiąłęś ciało. Dlatego. Och, kochany współczuję tobie tego bólu.

Mężczyzna pokręcił głową.

Nie martw się o mnie. Dam sobie radę. Boję się o was. Jak ty się czujesz kochana?

Siedzę w nie dobrej pozycji. Kręgosłup zaczął mnie boleć. Garrett jak my się stąd wydostaniemy?

Mężczyzna opuścił głowę.

Nie wiem Emily. Będę próbował coś wykombinować. Nie pozwolę, by ten gałgan was skrzywdził.

Nagle Emily usłyszała jakieś szamotanie. Spojrzała w stronę klatki. Metalowe drzwiczki zaczęły się otwierać. Ujrzała zmęczoną, ale uśmiechnięta Annabel.

Brawo, siostrzyczko. Jak ci się udało otworzyć klatkę?

Jak ten pan mnie włożył do klatki i zamknął drzwiczki, odwrócił się. Wtedy wyciągnęłam rękę i udało mi się chwycić pęk kluczy prawie wypadający z tylniej kieszeni spodni.

Super. - rzekła ucieszona Emily. - Był zaaferowany Garrettem. Ostrożnie opuść klatkę, abyś się nie poraniła.

Garrett zwrócił się do małej.

Annabel poszukaj na stole jakiegoś nożyka.

Dobrze. - dziewczynka weszła na krzesło i znalazła nożyk. Był niewielki, ale powinien przeciąć więzy.

Emily szepnęła do niej.

Siostrzyczko podejdź do Garretta i spróbuj przeciąć linę przy nadgarstkach.

Dziewczynka podeszła do mężczynzy i zaczęła ciąć sznur. Niezgrabnie to szło, gdyż jej malutkie dłonie nie miały na tyle siły, by szybko to zrobić.

Dobrze ci idzie malutka. - odrzekł, dodając jej otuchy. Po chwili poczuł pęknięcie sznura.

Uśmiechnął się do dziweczynki. Więzy puściły całkowicie. Nagle usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Dziewczynka podbiegła do klatki nakryła ją i siebie kocem kucając za nią, ponieważ tak jej szepnął na ucho Garrett. On natomiast nadciął sznur przy piętach, tak aby facet tego nie rozpoznał. Ręce schował do tyłu trzymając w dłoni ukryty nożyk.

Emily chciała pomóc Garrettowi, a że nie mogła inaczej więc postanowiła odciągnąć rozmową uwagę Petera od ukochanego.

Peter chciałabym zapytać o twoje dzieciństwo.

Doprawdy? A cóż ciebie tak zaciekawiło?

Emily starała się dobrze dobierać słowa, aby go nie rozwścieczyć.

Doskonale to ująłeś. Zaciekawiła mnie twoja przeszłość. Skoro planujesz ze mną być, to chciałabym ciebie nieco bliżej poznać.

Bliżej, powiadasz.. ? Hm.

Powiedz mi czy twoja mama miała kogoś przed ojcem Garretta?

Mężczyzna nachmurzył się w sekundzie. Trafiła w czuły punkt. - przyznała sobie racje.

Miała. - odparł krótko. - Miała tyrana. Bił ją.. - zaczął łkać, lekko odpłynął we wspomnienia. - Nie raz chciałem jej pomóc, ale byłem za mały... A w nocy kiedy matka spała przychodził do mnie i wtedy...

Nie płacz. - udała współczucie. - Co wtedy?

On... On mnie dotykał... Kazał ssać swego fiuta... A potem... wsadzał mi go...

To straszne co on tobie zrobił. Przeżyłeś koszmar. A powiedz mi czy po tym wszystkim, jak już twoja mama połączyła się z ojcem Garretta, to było w porządku? Czułeś się wtedy bezpieczniej?

Niby tak, ale...

Tak, Peter? Kontynuuj.

Mężczyzna siedział na przeciw niej po turecku i łkał jak chłopiec. Emily odważyła się go pogłaskać po policzku mimo obrzydzenia i strachu. Jej rozmowa z tym psychopatą nabrała charakteru terapi psychologicznej. Nagle mężczyzna przestał ryczeć, otarł łzy i chwycił jej dłoń.

Ojciec Garretta dobrze mnie traktował, ale wraz z matką jego właśnie faworyzował. Z biegiem czasu stałem się niewidzialny. Często zamykałem się w sobie. Odciąłem od reszty i wtedy pojawił się on... Mój przyjaciel Thony.

Thony... - powtórzyła. - A jak on wygląda?

Thony wygląda jak ja, tylko jest grubszy. To dobry przyjaciel. Dużo mi doradził w życiu, ale i bywa też pyskaty. Czasami nie chce mnie słuchać. Wtedy mnie to denerwuje i trochę krzyczę na niego, ale on się nigdy nie gniewa. Thony wie, że bardzo go lubię.

A jest on teraz w tym pokoju?

Mężczyzna obruszył się.

Masz mnie za głupka? Ślepa jesteś? Nie ma jego tutaj, ale nie martw się zapoznam was sobie. - zaśmiał się histerycznie. Wstał. - No dosyć tych dyrdymałów. Jak mówiłem wcześniej jesteś moja i zabawimy się dziś. Przygotuje dla ciebie leżankę. Zobaczysz, będzie tobie bardzo przyjemnie. - Zapewniał złowieszczo. - Tym razem będę delikatniejszy...

Emily przełknęła ślinę. Bała się ogromnie tego co zaplanował ten wariat. Zerknęła na Garretta. Puścił do niej oczko. Emily nabrała nadzieji na ratunek. Mimo pewności o wsparciu Garretta była sparaliżowana strachem.

Emily. Moja królowo, zapraszam do siebie. Razem spędzimy świetnie czas.

Peter podszedł do niej, rozplątał jej ręce i poprowadził do kozetki.

Włąź na to. - rozkazał.

Dziewczyna stała nieruchomo, tępo wpatrywała się w leżankę.

No właź! -ryknął. Podniósł ją i rzucił jak szmacianą lalkę, ponieważ mocno mu się opierała.

Puszczaj mnie szaleńcze!

Zamknij się głupia wywłoko!

Uwiązał nadgarstki tu nad jej gową. Zdjął z niej spodnie i majtki. Nogi rozszerzył na boki i również przywiązał sznurkiem do haków przymocowanych do leżanki. Emily leżała pół naga, poniżona, przestraszona...

Oj, kochana jakaś ty piękna... - pogłaskał dłonią jej krocze. Palcami zaczął się bawić... Masował łechtaczkę jednocześnie wkładając je w pochwę. Drugą dłonią rozpiął rozporek, wywalił przyrodzenie na wierzch i zaczął się pobudzać.

Och, Emily. Za chwilkę znowu poczujesz mojego fiuta w sobie. Zabawię się tobą kilka razy, potem dam tobie odpocząć i znowu wrócę by ponownie poczuć zajebiste pieprzone chwile.

Emily nie wytrzymała i krzyknęła.

Sam jesteś popieprzony!

Już jej nie słuchał, był mocno pobudzony, zamierzał wejść w Emily...


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×