Przejdź do komentarzyTam gdzie Bóg się pomylił
Tekst 66 z 70 ze zbioru: Opowieści o ludziach i miejscach
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2023-09-27
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń269

Gruzińska klechda mówi, że gdy Bóg przydzielał poszczególnym narodom miejsca na Ziemi, oni zaspali i przyszli za późno. Nie dostaliby nic, ale Bóg się ulitował i dał im najpiękniejszy zakątek na Ziemi, który planował zostawić dla siebie.

Tyle klechda, ale wygląda na to, że Bóg pożałował swojej decyzji, a nie mogąc jej cofnąć, pokarał Gruzinów wojnami.

Od początku dziejów na terenie Gruzji powstawały i upadały małe państewka - niektóre wielkości powiatu - na które stale napadali sąsiedzi. Zajmowali je, grabili i okupowali Asyryjczycy, Medowie, Persowie, Grecy, Rzymianie, Arabowie i Turcy. Jeśli zewnętrznego wroga chwilowo zabrakło, to tamtejsi `powiatowi` władcy tłukli się miedzy sobą.

Gruzini przyjęli chrześcijaństwo w IV w. Przyniosło im to powiew nowej kultury, ale i przysporzyło kłopotów w przyszłości. Zaledwie bowiem trzy wieki później ich wrogowie przeszli na islam i odtąd walki z nimi zaostrzyły się z powodów religijnych. Patrząc na to wszystko, aż dziw bierze, że tam jakiś naród w ogóle przetrwał.

Przetrwał jednak i w XI w. doczekał się nawet jako tako zjednoczonego państwa, które zupełnie dobrze się rozwijało. Kres temu położyli Mongołowie, pod szablami których państwo to się rozpadło i wrócił stary bałagan.

Próby ponownego jednoczenia i odbudowy państwa zostały podjęte w XVIII w. Wszystko szło dobrze, ale wtedy do gry weszła Rosja. Wykorzystując waśnie wewnętrzne i naiwność polityczną Gruzinów, tak długo knuła, że na początku XIX w. Gruzja stała się rosyjską gubernią.

Po upadku caratu w roku 1918 powstała Demokratyczna Republika Gruzji. Miałaby ona może szanse na przetrwanie, gdyby czterdzieści lat wcześniej w kraju tym nie urodził się przyszły oprawca wielu narodów - ze swoim włącznie - Stalin. Ten syn szewca pijaka i zdewociałej praczki zdecydował bowiem, że w jego ojczyzna musi być komunistyczna. Wysłał więc Armię Czerwoną, która zajęła Gruzję i tak powstała Gruzińska Socjalistyczna Republika Radziecka. Republika ta istniała do 1991 roku, kiedy to Gruzja oderwała się od Związku Sowieckiego.

Te wieczne walki weszły chyba Gruzinom w krew i stały się ich chlebem powszednim, a odwaga największą cnotą. Widać to nawet w języku i folklorze. Ich codzienne powitanie: „Garmadżoba” nie jest - jak w większości europejskich języków - życzeniem dobrego dnia, ale życzeniem zwycięstwa, większość tańców to tańce wojenne, a męskie kaftany mają ponaszywane kieszenie na naboje i nosi się do nich sztylety „kama”. Niestety, wojownicy nigdy nie mogą być pewni jutra, wiec i niewiele o jutro dbają, a cieszą się tylko dniem dzisiejszym. Stąd też pewnie wzięła się gruzińska skłonność do biesiad przy winie, oraz lenistwo i niedbałość o mienie.

Gruzini przyznają się do swojego lenistwa, opowiadają nawet o nim dowcipy i widać je na każdym kroku. Kelnerzy - zawsze uprzejmi i uśmiechnięci - chętnie przynoszą dania, ale potem już czekają, żeby talerze same odniosły się do kuchni. Chodnik kończący się nagle na kupie piachu porośniętej kilkuletnimi chwastami, czy zwisająca na jednym zawiasie bramka przed nowym, zamieszkanym domem to w Gruzji normalna rzecz.

Wygląda na to, że walka jest tak głęboko zakorzeniona w Gruzinach, że aż źle znoszą pokój. Po odzyskaniu niepodległości bowiem, zamiast wziąć się do budowania zjednoczonego i spokojnego państwa, zaraz wzięli się za łby.

Już dwaj pierwsi jej prezydenci doprowadzili do wojny domowej podsycanej przez Azerbejdżan, Armenię i Rosję. Konsekwencją jej były duże zniszczenia, pogłębienie wywołanego rozpadem ZSRR kryzysu gospodarczego, powszechna korupcja oraz kilkaset tysięcy uchodźców. Po sfałszowanych wyborach w 2003 roku wybuchła tzw. „rewolucja róż”, która doprowadziła do kolejnej zmiany władzy i chwilowego spokoju. Potrwał on tylko do 2008 roku, kiedy to Gruzja wplątała się w dwutygodniową wojnę z Rosją o Osetię Południową, którą przegrała.

Wspomniana wyżej korupcja do teraz kładzie się cieniem na opiekę zdrowotną w Gruzji, bo w tamtych czasach dyplomy lekarskie można było kupić. Dzisiaj posowieccy lekarze wymierają, ci którzy się jednak czegoś nauczyli przeważnie powyjeżdżali za granicę, a kraj wpadł w łapy konowałów, którzy kształcą następnych. Dlatego też Gruzini przez łzy żartują, że w razie choroby najpierw należy leczyć się wodą mineralną Borjomi (Borżomi), potem czaczą, czyli bimbrem z winogron, a dopiero potem iść do lekarza. Wybierając się tam, należy wypytać znajomych do którego, a w razie poważniejszych chorób dobrze jest pójść nawet do trzech. Jeśli dwóch z nich postawi podobne diagnozy, to są szanse na wyleczenie, a jeśli nie, to należy wrócić do Borjomi i czaczy.

W roku 2011 objawił się gruziński `mesjasz` - Bidzina Iwanischwili, który miał naprawić kraj, ale zaczął od wybudowania sobie pałacu na terenie ogrodu botanicznego w Tbilisi. W międzyczasie założył partię `Gruzińskie Marzenie`, został premierem i doprowadził do zmiany ustroju z prezydenckiego na parlamentarny. Gdzieś po roku premierowanie mu się znudziło i ustąpił. Jego następcy z tejże partii rządzą do dzisiaj, ale każdy po swojemu i często - na złość poprzednikom -  zmieniając ich decyzje. Widać to najlepiej na przykładzie inwestycji budowlanych, które jedna władza zaczyna, a druga nie kończy. Tak powstały dwie dziwne, szklane rury w centrum Tbilisi, które miały być teatrem, a stoją puste, bo nowe władze doszły do wniosku, że nie są fajne. To samo przytrafiło się jednemu z gmachów uniwersytetu w Batumi, który wybudowano, wyposażono i zamieniono na hotel.

Mimo, że Gruzja jest prawie pięć razy mniejsza od Polski, a ludności ma tyle co dwie Warszawy, to dzieli się na: dwie republiki autonomiczne, dziewięć regionów administracyjnych i miasto wydzielone Tbilisi. Wszystkie te republiki i regiony mają swoje władze, które przeważnie źle współpracują ze sobą i z rządem centralnym, a Abchazja i Osetia Południowa w ogóle nie są pod gruzińską kontrolą, bo stacjonują tam wojska rosyjskie. Jeśli jeszcze dodać, że sąsiedzi nie bardzo Gruzję lubią, to można powiedzieć, że jej sytuacja polityczna niewiele różni się od tamtej sprzed wieków i okazji do walk Gruzinom nie zabraknie.

Gruzja to piękny kraj, a Gruzini to mili ludzie, ale nie bardzo umieją się dobrze gospodarzyć i żyć w spokoju. Skoro jednak przeżyli tak wiele stuleci, to i przeżyją następne. Najwyraźniej im z tym dobrze, bo nie wyglądają na nieszczęśliwych.

  Spis treści zbioru
Komentarze (13)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Tam, gdzie Bóg się pomylił, od czwartego wieku n.e. po dzień dzisiejszy wciąż g8ną także chrześcijanie prawosławni, a to już z daleka zalatuje herezją.
avatar
Bardzo ciekawa opowieść.
avatar
Janko, bardzo dziękuję za wizytę i komentarz.

Belino, dziękuję że przeczytałeś mój kawałeczek.
Nie rozumiem, co i dlaczego pachnie herezją.
avatar
Przeczytałem z przyjemnością i... wiele nowych rzeczy się dowiedziałem.
Bardzo ciekawy tekst, Marianie.
avatar
Co tu z daleka pachnie herezją? Tych miejsc - poza prawosławną Gruzją - gdzie Bóg się (w "Biblii") pomylił, i przez to bracia chrześcijanie wciąż ze sobą walczą, jest przecież (razem z Ziemią Świętą) cała masa. Wojny religijne w samej tylko Europie to np. trzy wyprawy krzyżowe, wojny graniczne z Polską, XIV-wieczna wojna stuletnia Francji z Anglią, XV-wieczne wojny husyckie, potop szwedzki, XVI/XVII-wieczna wojna dwudziestoletnia Hiszpanii z Anglią, XVII-wieczna wojna trzydziestoletnia, wojna Irlandczyków z Brytyjczykami, przemarsze wojenne Napoleona, wojny rosyjsko-tureckie, wojna domowa w Hiszpanii, bratobójcza wojna na Bałkanach, wojna prawosławnej Rosji z prawosławną Ukrainą, i o wielu jeszcze innych tu nie wspominam. Jak czytamy - i jak odczytujemy - Księgę ksiąg "Pismo Święte", tak ze sobą na śmierć i życie walczymy.
avatar
Człowieku,
czy Ty wpierw piszesz a później myślisz?
Chyba powinno być odwrotnie?
avatar
Bardzo interesujący tekst odnośnie tego skrawka świata.
avatar
Hardy, dziękuję za wizytę i komentarz. Miło mi, że Cię zaciekawiłem.
avatar
Belino, dziękuję za wyjaśnienie. Teraz rozumiem już, co miałeś na myśli.
avatar
Bartymeuszu, dziękuję za wizytę.
avatar
Legionie, dziękuję za wizytę i miły komentarz.
avatar
NIE. Dość tego!

Tego trzeba dzisiaj się nam Marian nie bać tylko odważmym uczyć trzeba.
avatar
Bartymeuszu, dziękuję za ponowną wizytę.
© 2010-2016 by Creative Media
×