Przejdź do komentarzySerynetka
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2024-04-16
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń56

zdarza mi się rozmawiać przez internet (cenzuralnie 

i przeważnie o poezji) z pewną panią. atrakcyjna i dojrzała, 

niestety — fanatycznie religijna. nie, żebym od razu 

chciał fantazjować o niej, skórze, łóżku, ale... 

matko jedyna, aż spotwarnia ją w moich oczach 

ta kosmiczna krzyżowatość. nie mógłbym sobie 

wyobrazić nic, nawet jednej niegrzecznej sekundy. 


z wyglądu jest całkiem, całkiem, ale w ustach 

— chropowaty wałek, obracane językiem nuty 

wyjątkowo zgranych melodii. kobieta-jeż obrośnięta 

mentalnymi kolcami, a każdy w kształcie brodacza 

przybitego do dwóch belek. 


tak sobie myślę, że gdybyśmy byli jedynymi ocaleńcami 

z katastrofy wycieczkowca, dodryfowali do bezludnej 

wyspy — resztę życia spędzilibyśmy w czystości, 

zamknięci w osobnych wymiarach. 


stałyby między nami trzy zmyślone postaci. 

kuriozum tego typu: chłodna noc, ogniska rozpalone 

na przeciwległych krańcach plaży. i Duch, Ojciec, Syn 

straszący przy księżycowym świetle. 


wydaje mi się, że gdybyśmy jakimś cudem wychynęli 

za bariery, spróbowali się pocałować — stałaby się 

tragedia na naszej Unlove Island: wałek z nabitymi kołkami 

w ustach kobiety zacząłby kręcić się w przeciwną stronę 

niż zwykle, wirować szybciej i szybciej, aż, zanim 

zdołałbym zareagować, lub choćby krzyknąć 

— roztarłby biedaczkę od środka. 


sekunda — i miałbym pod stopami 

kupkę wilgotnego proszku.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×