Przejdź do komentarzySmakosz
Tekst 1 z 2 ze zbioru: asymetryczna aureola
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2018-05-29
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1245

Poznałam go na portalu kulinarnym dla kanibali. Dał ogłoszenie: `Poszukuję smakowitej do schrupania. Zapewniam dobre warunki spożycia.`

Przeczytałam raz, potem drugi...

- Jestem smakowita, nieprawdaż? - zapytałam samą siebie.

Odpowiedź była twierdząca. Ba, usłyszałam nawet, od samej siebie; ej mała, przecież niezły kąsek do schrupania jesteś.

Kliknęłam na profil tego, który dał ogłoszenie. Wysoki brunet z wąsikiem jak szczoteczka. Nie przepadam za zarostem, ale w końcu czasem warto przymknąć oko na szczegóły. W profilu bruneta widniało: `O sobie: smakosz, żarłok i pasibrzuch. Co lubię: jeść, delektować się, smakować, degustować. Czego nie lubię: anorektyczek i pedałów`.

Jakich pedałów przemknęło mi przez myśl, skąd tu oni?

Wpatrzyłam się raz jeszcze w zdjęcie i podjęłam decyzję - raz kozie śmierć. Kliknęłam na odpowiedź i szybciutko wpisałam: zjedz mnie, przerżnij, przeżuj, przetraw. Jeszcze raz kliknęłam i dorzuciłam zdjęcie z wakacji, na którym grilluję marynowane, z czosnkiem, imbirem i olejem sezamowym piersi indycze. Jeszcze raz kliknęłam. Poszło...

Na odpowiedź czekałam dwa dni. Dwa dni drżenia, że nie odpowie, że się rozmyśli albo co gorsza uzna mnie za anorektyczkę, bo przecież nie pedała? Oglądałam w lustrze swoje jakże apetyczne krągłości, poprawiałam ich urodę zajadając kruche ciasteczka na smalcu i czekałam. Wreszcie nadeszła odpowiedź.

Miła i jak mniemam pyszna pani. Jestem zaszczycony odpowiedzią i natychmiast ruszam pod wskazany adres, aby zapoznać się bliżej się przed degustacją.

Masz babo placek, słowo się dało i teraz trzeba go dotrzymać.

Przygotowania do wizyty trwały krótko, za to przebiegały dramatycznie i burzliwie.

W co mam się ubrać? Przecież nie pójdę w byle czym pod nóż. Biała, ulubiona bluzka wyglądałaby stosownie i elegancko, ale trochę jej szkoda. Plamy od krwi są tak trudne do sprania. Czy zostawić rozpuszczone włosy? A co, jeśli podczas spożywania mnie, któryś dostanie się do ust? Można uznać to za niesmaczne.

Ogólnie, dylematy mnożyły się, a czasu ubywało. Wypiłam dla kurażu i uspokojenia skołatanych nerwów lampkę wina. Potem drugą, bo po pierwszej mnie zemdliło. Przy piątej wszystko ułożyło się, jak należy, poradziłam sobie z problemami i z pełnym spokojem zerkałam w kierunku drzwi wejściowych.

Pukanie do nich było donośne i charakteryzowało się stanowczością.

Dobrze to wróży na przyszłość, przemknęło mi przez myśl.

Brunet wszedł, ukłonił się i wręczył mi bukiet ziół.

- Pomyślałem, że tak będzie bardziej praktycznie - powiedział.

Fakt, widać ma chłop doświadczenie, a to zawsze mile widziane.

- Pan usiądzie - poprosiłam - i odetchnie. Jak podróż?

Rozmowa przebiegała w miłej atmosferze i czułam, że ma na mnie coraz większy apetyt.

Nagle czknęło mi się, to ta piąta lampka wina.

- A to, co było? - zapytał brunet.

- Och, nic, nic... odrobinę się macerowałam - wyjaśniłam z uśmiechem.

- Szanowna pani ma alkohol na myśli?

- Tak, a dokładnie czerwone, półwytrawne, bułgarskie wino.

Brunet skoczył na równe nogi jak oparzony. Poczerwieniał z gniewu i wysapał ze złością.

- Pisałem przecież, że uczulony jestem na anorektyków, pedałów i wino. Jestem zagorzałym abstynentem! Zakpiła pani ze mnie! Tak nie można, szanowna pani! Doniosę na portalu i zablokują szanownej pani profil.

Wyszedł trzaskając drzwiami równie stanowczo jak do nich pukał.

Nalałam sobie szóstą lampkę wina i pomyślałam.

To jednak jakiś dziwoląg. To, że nie akceptuje anorektyczek - zrozumiałe, pedałów - pewnie też można uznać, ale wina? No ludzie! Przecież od dawien dawna, wszem i wobec wiadomo, jak dobroczynny jest wpływ czerwonego wina na serce, działanie przeciwmiażdżycowe oraz na tak zwane wolne rodniki i co najważniejsze - na trawienie.

Ech, co za czasy, nie wiadomo na kogo w tym internecie się trafi.


  Spis treści zbioru
Komentarze (10)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Pani Cristtimm. Za cienki jestem żeby Panią oceniać. Podobało mi się.
avatar
To pewna konwencja pisania, której nie lubię, ale to oczywiście rzecz gustu.
Bo z literatury coś się powinno wynosić.
Przemyślenia lub emocje.
Co miałbym z tego wynieść?
Ja to nazywam bleblaniem o niczym. Rzecz oparta na jakimś pomyśle, który w żaden sposób mnie nie ubogaca.
Poza tym jest dobrze napisane.
avatar
czytając uśmiechałam się
avatar
Ja też. Dobrze tylko powiedzieć - dlaczego.
Piórko, to trochę dorobienie ideologii do faktu.
Moim zdaniem, bardzo na wyrost.
avatar
Do kogo zwracasz się puszczyku per Piórko? Bo wiem, że nie do mnie:)) Czyżby do autorki?
avatar
Ale tam problem - do kogo?
Ja nie specjalista od tutejszo-portalowych jazd.
Pouśmiechać się nie można? :)
A bez powodu też się nie da?
Trzeba się od razu tłumaczyć?
avatar
Mirek, no ja piórkuję! Taka pomyłka!? ;))))
avatar
Co masz na myśli?
avatar
"Smakosz" - to błyskotliwa, pełna absurdalnego humoru i ludzkiego ciepła, bogata w piękne literackie detale wesoła historyjka, bardzo w stylu klasycznych już przecież "Starszych Panów Dwóch" i/lub sensacyjnej prozy Joanny Chmielewskiej.


My uwielbiamy się śmiać w tym Raju Wiecznych Smutasów i Cierpiętników! Precz smutek w szelki!
avatar
Smakosz to faktycznie zabawa absurdemi czarnym humorem- trochę w stylu Mrożka.
Dziękuję za komentarze.
Pani Emilio, wyczuła Pani bezbłędnie klimat i "sens" tekstu.
Auroro, ciekawe "rozebranie" utworu. Przeczytałam komentarz dwa razy. :)
Arcydzieło ;), nie takiś cieki, jak Cię malują.
Panie Puszczyk, to co Pan wyniósł lub nie, to oczywiście, wynik wytworzonej pomiędzy autorem i odbiorcą. Może jednak ona nie powstać. ;) "Dzieło" me nie pretenduje do moralitetu, jedynie aby wywołać uśmiech u czytelnika, choć może i to się nie udać. Jednak cieszy mnie juz fakt, poświęconego czasu.
Zingaro, mnie Twój uśmiech satysfakcjonuje.
Pozdrawiam
© 2010-2016 by Creative Media
×