Przejdź do komentarzyBez planu cz.12
Tekst 12 z 16 ze zbioru: Powiastka Nr 10
Autor
Gatunekromans
Formaartykuł / esej
Data dodania2019-12-13
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń748

Lekcja wypieków skończyła się dwie godziny temu. Emily sprzątała kuchnię. Wstawiła ostatnie naczynia do zmywarki, zamknęła drzwiczki i wcisnęła guzik. Sprzęt zaczął pracować. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Emily otworzyła je, ale nikogo nie zastała. Natomiast na wycieraczce stało nie duże pudełko przewiązane wstążeczką, a pod nią był liścik. Zaczęła czytać:


`Droga Emily`


Pragnę zabrać ciebie w jedno fajne miejsce. Musisz dojechać tam sama, gdyż ja jestem w obecnej chwili zajęty przygotowaniami. Narysowałem mapkę, którą się pokierujesz. O siostrę nie martw się. Jest z Grece. Szerokiej drogi. Spotkamy się na miejscu ; -)

Twój Garrett.


Emily otworzyła pudełko, a w nim znajdowały się czekoladki, truskawki i mały bezalkoholowy szampan. Na myśl przyszło jej jedno:

Czyżby Garrett zaplanował piknik? - roześmiała się w głos.

Sprytnie przbrała się w wygodne ciuchy, zamknęła dom. Do koszyka włożyła pudełko z jego zawartością, wsiadła na rower i ruszyła w trasę. Garrett świetnie zaznaczył wszystkie punkty, dzięki czemu łatwo i szybko brnęła do celu. Mapka miała zaznaczone cztery obiekty. Jako pierszy mijała zakład florystyczny Sophe Parker. Drugim obiektem był bank. Następnym przedszkole `Promyczek`. Ostatnim punktem był las, który szybko minęła i dotarła do mety, a było nią jezioro. Garrett czekał przy jego brzegu witając ją z kwiatami w ręku. Nieopodal na trawie rozłożony był koc, na którym zostały ułożone przeróżne smakołyki. Zachwycona spojrzała na mężczyznę.

A to co?

A to moja droga niespodzianka. - Uśmiechnął się. - Chciałem ciebie odciągnąć od pracy i zmartwień. Ostatnio dużo się u ciebie działo więc postanowiłem sprawić tobie przyjemność.

Dziękuję Garrett. Uważam, że trafiłeś w sedno. – Usiadła na kocu. - Chyba jednak potrzebowałam takiej odskoczni. Wiesz co? - dodała po namyśle. - Nie byłam tutaj jeszcze. Mimo, że mieszkam tu spory czas. Nie wiedziałam, że to miejsce jest całkiem nie daleko mojej chaty. Coś czuję, że będę stałym bywalcem tego uroczego krajobrazu. Bardzo lubię przyrodę. Uspokaja mnie.

Garrett usiadł przy niej ujmując jej dłoń.

Cieszy mnie to szalenie. Dziękuję, że nie odmówiłaś. Emily – spojrzał w jej oczy. - Jestem szczęśliwy będąc z tobą. Wiem, – Przewrócił oczyma. - wcześniej zachowałem się jak kretyn, ale wybaczyłaś mi. Teraz siedzimy razem na kocu wśród pięknego widoku.

Emily patrzyła na niego maślanym wzrokiem. Garrett skorzystał z tej romantycznej chwili, nachylił się i pocałował jej usta.

Są takie soczyste, czerwone i słodkie jak truskawki w pełni lata. - rzekł w myślach.

Emily nie protestowała, wręcz przeciwnie rozkoszowała się tym cudownym momentem. Nie przeszkadzali jej ludzie, którzy ich mijali, ani dzieci, które nie daleko radośnie krzyczeli grając w piłkę. Tak bardzo tęskniła do tego mężczyzny. Jego ramion, pocałunków, ciepłych rozmów.

Garrett pierwszy przerwał pocałunek.

Powiedz mi kochana, jak się czujesz?

Dobrze. - odparła upojona pocałunkiem.

Powiem szczerze, że martwię się o ciebie. Dużo ostatnio pracujesz, a w twoim stanie, zwłaszcza na początku ciąży trzeba mocno uważać na siebie.

Szczerość Garretta bardzo wzruszyła ją.

Tak, wiem. Nie martw się. Dobrze się czuję, nie dźwigam. Dbam o siebie.

A byłaś u ginekologa? - uniósł brwi.

Noo... Nie... - zrobiła skruszoną minę.

O! A no właśnie. Tak coś czułem. W takim razie zawiozę ciebie na dniach do lekarza.

Emily speszyła się jego otwartością. Kompletnie nie była gotowa, aby Garrett towarzyszył jej przy wizycie ginekologicznej. Nie mogła się na to zgodzić.

Emm... Nie, Garrett. Jest to dla mnie nowa sytuacja. Sama jeszcze do końca nie oswoiłam się z nią. Wybacz, ale wolałabym wybrać się z kobietą do tego miejsca. Może zadzwonię do Samanty. Ona na pewno chętnie wybierze się ze mną.

Na twarzy mężczyny zarosowało się rozczarowanie, lecz rozumiał jej wybór.

W porządku. Skoro tak stawiasz sprawę, to ok.

Emily zamyśliła się nieco.

Garrett, może trochę wcześnie o tym mówić. Zastanawiam się jak to będzie. Przyznaję, że trochę się tego wszystkiego obawiam. Jestem samotną matką. Mam siostrę do wychowania i w dodatku jestem w ciąży...

Garrett usiadł bliżej i otoczył ją ramieniem, zmuszając lekko by położyła na nim swoją głowę.

Emily nie martw się na zapas. Wpierw odbądź wizytę lekarską. Dowiedz, jak się miewa maleństwo. A z biegiem czasu, poradzimy sobie.

Emily spojrzała na niego z niedowierzaniem.

Poradzimy? Przecież, ja jestem z tym sama jak palec.

Emily. Nie zostałaś sama. Ja jestem z tobą. Ty jesteś przyszłą mamą, a ja zamierzam być wspaniałym tatą dla naszego dziecka. I mi tu bez sprzeciwów. - uśmiechnął się.

Naprawdę? Chcesz być tatą dla mojego dziecka? Jesteś na to gotowy?

Kochanie, a ty jesteś gotowa na dziecko? Sama mówiłaś, że boisz się tej nowej roli. Tak więc proponuję abysmy przeszli przez to razem. Również boje się tego wszystkiego. Kiedyś mogłem mieć żonę i dziecko. Niestety los zagrał mi na nosie i straciłem ich oboje. Minęło sporo czasu i poznałem ciebie. Nie pozwolę, by wam stała się krzywda. Jetseś moją ukochaną Emily i włąśnie w tej chwili - Zawiesił gos, wyjął z kieszeni pudełeczko, otworzył je i jej oczom ukazał się pierścionek. - proszę ciebie Emily Foster o rękę. Przysięgam, że będę troszczył się zarówno o ciebie, twoją siostrę i dziecko, które nosisz w łonie. Wyjdź za mnie ukochana...

Emily rozdziawiła na moment buzię. Zupełnie się tego nie spodziewała. Uszczęśliwiona wykrzyknęła:

Tak! Zgadzam się!

Padli sobie w ramiona całując się namiętnie. Zgromadzeni wiwatowali i gratulowali im serdecznie.

Garrett coraz bardziej mnie zadziwiasz. Jesteś szalony. - Roześmiała się. - Kompletnie mnie zaskoczyłeś. Bardzo cieszę się, że to właśnie ty mnie uratowałeś z tamtego wypadku. Inaczej nie poznałabym ciebie i nie byłabym taka szczęśliwa jak włąsnie w tej chwili.

Mężczyzna wstał i podał swą dłoń. Razem spacerowali wzdłuż jeziora.

Emily przyszło tobie przez myśl, że los może tak tobą pokierować?

Nie. Zupełnie, przecież na to nie mamy wpływu. Co zdarzy się złego, czy dobrego. Musiałabym być jasnowidzem lub mieć jakieś moce, by wiedzieć co i kto mnie spotka. Czy rozczaruje, czy ucieszy. To jest los, nikt nie zna dnia, ani godziny. Żaden przeciętny człowiek.

Pięknie to ujęłaś. Dokładnie. Kochana powiedz mi jak ta druga grupa twoich cukierników?

Na twarzy Emily wymalowała się radość.

Wspaniała. Dziewczyny są równie pojętne jak w pierwszej grupie. Co najlepsze, bardzo spodobało im się jak prowadzę zajęcia. Będą uczęszczać na kurs. Wiesz co? - Garrett uniósł pytająco brwi. - Planuję zrobić konkurs dla dwóch grup. Wygrana osoba będzie pracwała w mojej cukierni.

O, proszę. Nie miałem pojęcia, że planujesz otworzyć swój interes? Myślałem, że pozostaniesz przy pomyśle prowadzenia kursów cukierniczych.

Właściwie taki była plan, ale Dorothy Relaks postanowiła mi pomóc w tej koncepcji i jestem teraz pewniejszatego do czego dążę. Otworzę swoją cukiernię.

Pieknie. Podziwiam ciebie za tak odważny krok moja cudowna kobieto.

Ucałował Emily czule w czoło. Dziewczyna spojrzała w dół, jej wzrok przykuł jeden niepokojący szczegół. Spod trzcin obrastających jezioro wystawała ludzka ręka. Stanęła jak wryta tempo wpatrując się w nią. Garrett zuwżył jej dziwny wyraz twarzy. Podążył wzrokiem do miejsca w które wpatrywała się. Zszokowany podszedł tam jednocześnie wybierając numer szeryfa.

Szeryfie, mówi Garrett Tramp. Jest pan pilnie potrzebny nad jeziorem. Wraz z Emily Foster znaleźliśmy w trzcinie trupa.

Szeryf rozłączył się. Nie zadawał zbędnych pytań, wolał porozmawiać osobiście. W ten sposób wydobędzie więcej szczegułów w sprawie.

Mathew przyglądał się denatce. Znał tą kobietę, leżała bezwładnie z otwartymi oczyma, usta miała ułożone do krzyku. Pozostawił ciało i podszedł do roztrzęsionej Emily.

Pani Emily Foster. Muszę pani powiedzieć coś bardzo nieprzyjemnego. Nie chcę pani ograniczać, ale dobrze by było gdyby pani zawiesiła na pewien czas swój kurs cukiernictwa i najlepiej przeprowadziła do Garretta, aby miał nad panią pieczę.

Zawiesić kurs? Przeprowadzić się? Może nie zbyt mądre pytanie, ale dlaczego miałabym z tego wszystkiego rezygnować? Pan zapewnił mi ochronę. Kurs cukierniczy to moje jedyne źródło utrzymania. Nie mogę od tak sobie z tego zrezygnować. Pobrałam już opłaty od tych kobiet. W jaki sposób teraz to wszystko zwrócę?

Szeryf zniecierpliwił się.

Pani Foster. Pani chyba nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia jakie zaistniało. - uspokoił nieco głos. - Proszę posłuchać mnie uważnie. W Jukon grasuje seryjny morderca. Ewidentnie kieruje się ku pani. Spotkały panią z tego powodu nieprzyjemności typu: zdechły kot, róże... Już zapomniała pani? - Pokręciła przecząco głową. - Nie jest pani nieśmiertelna. Giną kobiety, ta w krzakach, to również pani klientka Rebeca Marley. Młoda, piękna kobieta. Nie tylko pani jest zagrożona, ale i te kobiety. Nie moge pozwolić, aby ginęły kolejne. Rozumie pani powagę sytuacji?

Emily przytuliła się do Garretta, a on otoczył ja ramionami, swoją stalową siłą. Trzymał ją do puki nie ustał jej szloch. Szeryf ciągnął dalej:

Proszę się już uspokoić. Nie chciałem pani mocniej zdenerwować, ale musiałem wytłumaczyć jak bardzo pani sprawa jest poważna. Ma pani siostrę i w pani obowiązku jest ją chronić. Dlatego jak wspomniałem wcześniej, musi się pani przeprowadzić do Garretta. Jego posiadłość ma dobre zabezpieczenia. Alarm od razu powiadamia komisariat. Dlatego proszę panią, by zadbała o siebie.

Jedziesz do mnie. Bez dyskusji. Nie moge ciebie stracić kochana.

Emily spojrzała na niego smutnym wzrokiem.

Zgadzam się. Zostanę u ciebie z Annabel.

Szeryf odetchnął z ulgą.

No w końcu, - uśmiechnął się. - a teraz zmykajcie. Mam tu dużo pracy.

Dobrze szeryfie. Jedziemy do posiadłości. - zadecydował Garrett.

Gdy para oddaliła się, do szeryfa podbiegł mężczyzna.

Szeryfie Window! - krzyknął zdyszany Brandon Tiger, otyły niski, łysy policjant. - Mamy nową poszlakę, pierwsza to standardowo `różowy wibrator`, a druga to szminka. Była zamknięta w dłoni denatki.

Szminka? - zapytał zaskoczony. - Czyżby denatka malowała się przed śmiercią, tuż przed napadem? A może oprawca jest kobietą?

Dobrze pan kombinuje. Ja też o tym pomyślałem. Wyślę dowody do ekspertyzy.

Doskonale. Koniecznie sprawdźcie odciski palców, czy należą tylko do denatki. Może jest szansa na odcisk psychopaty...

Mam nadzieje, że coś tu znajdziemy. Lecę, dam znać. Zadzwonię. Narazie.

Mężczyźni pożegnali się. Szeryf postanowił jeszcze powęszyć na miejscu zbrodni.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×