Przejdź do komentarzyObostrzenia
Tekst 116 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2020-08-03
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń873

igiełki i szpile. setki ich

wkłuwa się to-to w człowieka całymi pęczkami:

od ledwie widocznych, nie do wyciągnięcia

nawet przy pomocy pęsety

po kilkunastocentymetrowe, posrebrzane


a potem - noże, lecą jeden za drugim:

koziki, motylki, majchry

z ozdobnymi rękojeściami


i następuje to, co zwykle:

użalanko niemal bez końca

jaki to biedny jestem

jaki pokaleczony


hipochondrycki skowyt chłopczyka, który

lubi sprawdzać, jak wysokie jest ogrodzenie

jak ostre druty (nigdy nie wyszedł

na tym dobrze, szczeniak!)


cienkie arterie wrastają w grubsze, tkanka

pokrywa się szarymi bliznami

ciężko oddychać przez te węzły, liny

co i rusz jakaś ciągnie się przez gardło


(no już, nie maż się!

- ktoś próbuje mną wstrząsnąć

krzyczy

że powinienem być jak Till Lindemann

a jestem jak Michał Szpak, co udaje Cher

że nic, tylko mnie zadołować

przy dźwiękach Belive

albo utopić w olbrzymim lustrze

wrzucić w nie, niczym do kadzi

bym naprzeglądał się na amen

zadławił obrazem nie do zniesienia)


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×