Przejdź do komentarzyŚladami dzieciństwa Clausa Stauffenberga, przyszłego wykonawcy zamachu na Hitlera
Tekst 57 z 94 ze zbioru: Niezwykłe przygody i przeżycia
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-08-22
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1078

Śladami dzieciństwa Clausa Stauffenberga, przyszłego wykonawcy zamachu na Hitlera


Przed laty, w klasie maturalnej, całą klasą byliśmy na kilkudniowej wycieczce po Pojezierzu Mazurskim. W ostatnim dniu wycieczki mieliśmy zaplanowany wyjazd do Kętrzyna i zwiedzanie Wilczego Szańca, kwatery głównej Adolfa Hitlera.

Kiedy tam dojechaliśmy, i kiedy w lesie gierłoskim zobaczyłam to miejsce, miałam opory, żeby do tego upiornego bunkru wejść. Miejsce to emanowało jakąś niezwykle złą energią. Do wejścia zostałam jednak przez wychowawcę przymuszona. No to weszłam. Byłam jednak tak zszokowana tym wszystkim, co zobaczyłam, i tak ogromne obrzydzenie czułam, że niewiele z tego zwiedzania pamiętam. Jedyne co zapamiętałam, to informację o zamachu na Adolfa Hitlera wykonanym 20 lipca 1944 roku przez płk. Clausa von Stauffenberga. I to, że czułam dla niego wtedy wielki podziw i jednocześnie ogromny żal, że zamach się nie powiódł.



Lata mijały, wrażenia z tamtej wycieczki coraz bardziej odchodziły w niepamięć. Życie toczyło się dalej. Po kolejnych dwóch dekadach los rzucił mnie wraz z dziećmi do Niemiec. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pewnego dnia, zupełnie nieświadoma, stanęłam nagle pod zamkiem rodziny Stauffenbergów, w którym Claus, przyszły zamachowiec, dorastał.



Później wielokrotnie przechodziłam ich dziedzińcem. Przedszkole, do którego uczęszczał mój wnuk graniczy z zamkiem, a ja go często z przedszkola odbierałam. Czasami bywam tam i dziś, w ramach wycieczki rowerowej. Celowo zajeżdżam na jego teren, aby popodziwiać pięknie zadbaną roślinność wokół zamku.

Nieraz się zastanawiałam, jakie mały Claus miał dzieciństwo, jak żył, jak dojrzewała w nim ta niezwykła odwaga, i to mimo słabego zdrowia i dokuczliwego kalectwa.



Wiele dowiedziałam się, czytając historię rodziny Stauffenbergów. Z niej wynikało, że mały Claus wychowywał się z dwoma starszymi braćmi. Chłopcy wiedli wspaniałe, beztroskie życie, wynikające z ich arystokratycznego pochodzenia. Bezstresowo wychowywani przez rodziców, odebrali także katolickie wychowanie z szeregiem wartości moralnych.

Clausowi, jako że był bardzo chorowitym dzieckiem, nauka nie szła zbyt dobrze. Często opuszczał zajęcia szkolne. Gimnazjum jednak ukończył. Po zdaniu matury zaciągnął się do wojska i rozpoczął karierę militarną. Nie bacząc na swoje słabości spowodowane chorobami.

Od połowy lat trzydziestych coraz bardziej narastała w nim niechęć do nazizmu. Hasła głoszone przez hitlerowców dalekie były od jego idealnej wizji świata. Z roku na rok coraz bardziej wykształcało się w nim przekonanie, że jedynym ratunkiem dla Niemiec, dla narodu niemieckiego, będzie pozbycie się sprawcy tych wszystkich nieszczęść. Czy kierował się też dobrem innych narodów, trudno to tak do końca osądzić. O Polakach wyrażał się różnie. Pochlebnie i mniej pochlebnie. W czasie wojny, z czego jest znany, chwalił pracowitość Polaków, a przede wszystkim odwagę polskich żołnierzy i ich ducha walki.


20 lipca 1944 roku Stauffenberg dokonuje w Wilczym Szańcu zamachu na Adolfa Hitlera. Aktywuje podłożoną bombę i ucieka. Niestety, zamach się nie powiódł. Zdetonowana bomba, choć narobiła szkód i były ofiary, to führera jedynie lekko raniła. Stauffenberg jeszcze w tym samym dniu (z trójką pozostałych spiskowców) został pojmany i 15 minut po północy stracony.

I tak skończyły się sny Clausa von Stauffenberga i jemu podobnych o wolnych Niemczech. Szkoda, bo gdyby zamach ten się powiódł i unieszkodliwił jednego z największych zbrodniarzy wszech czasów, zyskałby na tym cały świat.




* Zdjęcie Wilczego Szańca z Internetu: http://www.it.ketrzyn.pl/



  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Mój śp. Ojciec, który przeżył upiory obozu zagłady /w najdłużej czynnym hitlerowskim KZ Stutthof - patrz W. Pieńkowski "Apokalipsa: wojna 1939-1945", rozdział "Stutthof", Warszawa 2013/ o Niemcach wyrażał się maksymalnie obiektywnie; doceniał wielki wkład niemieckich uczonych i artystów w światowej kulturze i nauce i odróżniał ponadnarodowe zbydlęcenie bandziorów od ponadnarodowego człowieczeństwa zwykłych ludzi.

W zakłamanej zamydlającej retoryce do jednego wora pcha się Polaków i polaków, Ruskich i ruskich, Niemców i niemców, bo tak "na ucho" wszyscy oni są tacy sami jak te matrioszki z jednej matrycy!

Na Hitlera było KILKA nieudanych zamachów. Wszystkie były przygotowane przez Niemców
avatar
Napisałam KILKADZIESIĄT, ale edytor tekstu wiedział "lepiej"
avatar
Ape,cała przyjemność po mojej stronie. Dzięki.

Emilio, z tego co pamiętam, czytając Twoje teksty, Ojciec Twój był prawym, mądrym i bardzo dobrym człowiekiem. Dlatego też potrafił odróżnić ponadnarodowe zbydlęcenie bandziorów różnych nacji od ponadnarodowego człowieczeństwa zwykłych ludzi.
Tylko głupi, nienawistni ludzie wrzucają do worka cały naród.
Tak, zamachów na Hitlera było kilkadziesiąt. 40 jest już udokumentowanych, ale ponoć było ich o wiele więcej.
A ten diabeł miał czelność dopatrywać się w tym nieudanym zamachu w Wilczym Szańcu cudownego ocalenia przez nadludzkie moce.
Drugi diabeł, Mussolini, który Hitlera odwiedził zaraz po zamachu, miał z zachwytem krzyknąć: "To był znak niebios!".
Najbardziej mnie wkurza to, że wszyscy źli ludzie, wszystkie ludzkie bestie myślą, że Bóg im sprzyja. Co to by był za Bóg... gdyby był.
avatar
Bardzo ciekawa i pouczająca opowieść. W oryginale proponowałbym przeredagować fragment pierwszego zdania "w klasie maturalnej, całą klasą" choćby na wersję: tuż przed maturą, całą klasą.
avatar
Dziękuję, Janko, za jedno i drugie. Fakt, jedna klasa wystarczy... ;) Już poprawiłam w oryginale.
© 2010-2016 by Creative Media
×