Przejdź do komentarzyRozdział 13. Wasysualiusz Rynsztokowski i jego rola w rosyjskiej rewolucji /3
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-11-14
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń539

Gdyby Warwara odeszła, zniknęłaby też jego materialna baza, dzięki której mogła spokojnie trwać wszelka pomyślność znakomitego tego przedstawiciela myślącej ludzkości.


Wieczorem przyszedł Ptiburdukow. Długo nie mógł zdecydować się na wejście do pokoju państwa Rynsztokowskich, więc przesiadywał w kuchni pośród kilku sporych prymusów*) i rozwieszonych na krzyż sznurów, na których wisiała sucha, szorstka jak gips bielizna z błękitnawymi śladami po wybielaczu. Mieszkanie ożyło. Trzaskały drzwi, przesuwały się cienie, świeciły blaskiem oczy lokatorów, i gdzieś ktoś namiętnie westchnął: - Nareszcie przyszedł prawdziwy mężczyzna.


Ptiburdukow zdjął furażkę, pociągnął za swój inżynierski wąsik i podjął decyzję.


- Waria, - błagalnym tonem rzekł, wchodząc do pokoju, - przecież umówiliśmy się...

- Tylko popatrz, Saszuk! - krzyknęła kobieta, chwytając go za dłoń i popychając w kierunku tapczana. - Widzisz! Leży! Samiec jeden bezczelny! Podły prywatny właściciel! Czy wiesz, że ten chłop pańszczyźniany ogłosił głodówkę?! Bo ja chcę od niego odejść!


Ujrzawszy swego rywala, głodujący natychmiast zaczął go maltretować swoim prawie wierszem.


- Ptiburdukow, ja gardzę twą osobą. Mej żony nie waż się zabierać z sobą. Ty jesteś zwykły cham i łotr!  I po coś przylazł tutaj, co?

- Towarzyszu Rynsztokowski... - w oszołomieniu, chwytając się za wąsy, rzekł Ptiburdukow.

-  Och, odejdź, odejdź, gdyż ja cię nienawidzę, - ciągnął Wasysualiusz, kołysząc się jak stary Żyd podczas modłów. - Tyś gnida wstrętna i marudna. Nie inżynierek - cham i świnia żeś paskudna, gad przy tym, alfons podły i oślizgły!

- Jak panu nie wstyd, Wasysualiuszu Andrieiczu, toż to aż głupie. No, niech pan tylko pomyśli, co pan tu wyprawia? W drugim roku pięciolatki...

- Masz pan czelność mówić, że to głupie?! Ten, ten... perfidny wąż, co przezeń cierpi mąż! Odejdź, ach, odejdź, ty łobuzie, bo zaraz dam ci z liścia w buzię, po karku zaraz ci przywalę, że świat cię nie rozpozna wcale!

- Ależ to chory człowiek, - orzekł Ptiburdukow, starając zachowywać się możliwie przyzwoicie.


Ramy przyzwoitości jednak dla Warwary były zbyt ciasne. Schwyciła ze stołu zaschnięty już kawałek kanapki z zieloną pastą z bakłażana i podbiegła do głodującego męża. Rynsztokowski bronił się tak rozpaczliwie, jakby chciała go wykastrować. Rywal jego odwrócił się od całej tej sceny i patrzył w okno na koński kasztan na podwórzu, właśnie pysznie kwitnący wszystkimi białymi swoimi świeczkami. Za sobą słyszał wstrętne myczenie leżącego na tapczanie mężczyzny i okrzyki Warwary: *Jedz, podłoto! Jedz, dziadu wredny, pańszczyźniany!*


Następnego dnia, ciężko rozstrojona nieoczekiwaną tą przeszkodą, Warwara nie poszła do pracy. Jej małżonek poczuł się gorzej.


- Już się nawet zaczęły ostre kolki w żołądku. - powiadomił z zadowoleniem żonę. - A potem w rezultacie niedożywienia pojawi się szkorbut, a wraz z nim wylecą mi wszystkie zęby i włosy.


Ptiburdukow sprowadził swojego brata - lekarza wojskowego. Ptiburdukow II długo przykładał ucho do tułowia pacjenta i wsłuchiwał się w pracę organów wewnętrznych z takim skupieniem, z jakim kot śledzi ruchy myszy, która wpadła do cukiernicy. W czasie badania Wasysualiusz pełnymi łez oczami patrzył na swoją kudłatą jak futro jesiennego płaszcza pierś i bardzo się nad sobą użalał. Bracia spojrzeli na siebie, wreszcie doktor powiedział, że chory nie musi przestrzegać żadnej diety i może jeść wszystko, np. zupę, kotlety czy kompot. Może jeść również chleb, warzywa i owoce. A także ryby. Może też palić, oczywiście, przestrzegając odpowiednich norm. Pić nie zaleca się, ale dla apetytu dobrze byłoby od czasu do czasu wychylić kieliszeczek dobrego portweinu.


Tak w ogóle to lekarz marnie rozpoznał duchowy dramat, dzielący małżonków Rynsztokowskich. Wyprostowany jak jakiś dygnitarz, posapując i stukając obcasami, wyszedł z mieszkania, oznajmując na pożegnanie, że cierpiący może również kąpać się w morzu i jeździć na rowerze.



1931



............................................................................................



*) prymus - przenośna kuchenka turystyczna na denaturat



  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×