Przejdź do komentarzyRozdział 27. ''Państwo pozwolą, oto ja - najemnik kapitału'' /2
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2022-02-12
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń562

W końcu Ławłazjan nie zdzierżył i wysłał telegram:


``minęliśmy orenburg*) kropka komina lokomotywy wali dym kropka nastrój waleczny przecinek wagonach delegatów rozmowy tylko wschodniej magistrali kropka adres odbioru instrukcji błyskawicznym telegramem morze aralskie ławłazjan``**).


Jego tajemnicę szybko rozszyfrowano, i już na następnej stacji u okienka telegrafu ustawiła się spora kolejka. Wszyscy wysłali krótkie doniesienia o walecznym nastroju oraz o kominie lokomotywy, z którego wali dym.


Szerokie pole aktywności dla obcokrajowców otworzyło się zaraz za Orenburgiem, kiedy tylko zobaczyli pierwszego wielbłąda, pierwszą jurtę i pierwszego Kazacha w graniastej futrzanej czapie i z knutem w ręku. Na lokalnej stacji, gdzie pociąg zatrzymał się przypadkowo, co najmniej 20 zachodnich aparatów wycelowano prosto na wielbłądzią mordę. Nareszcie zaczęła się jakaś egzotyka, statki pustyni***), wolni synowie piaszczystych wydm itp, itp. romantyczne, puste, przyciągające czytelników frazy.


Amerykanka ze starej pionierskiej holenderskiej familii wyszła z wagonu w okrągłych ciemnych okularach. Przed rażącym słonecznym światłem chroniła ją również zielona parasolka. Długo robił jej zdjęcia swoją ręczną kamerą IMO siwy kolega z USA: najpierw stała obok wielbłąda, potem przed nim, a jeszcze później, siedząc na nim, pośrodku jego garbów, o których tak ciepło wyrażał się obsługant wagonu. Malutki i rozzłoszczony Herr Heinrich przepychał się przez gapiących się na peronie pasażerów i przestrzegał:


- Pilnujcie tej kobiety, żeby przez przypadek nie została na stacji, bo znowu będzie sensacja w prasie amerykańskiej: *Odważna korespondentka w łapach wściekłego wielbłąda!!*


Japoński dyplomata stał w dwóch krokach od Kazacha, i obaj panowie w milczeniu na siebie nawzajem się gapili. Obaj mieli całkiem te same spłaszczone twarze, twarde wąsy, żółtą lśniącą cerę i napuchłe wąskie oczy. Można było wziąć ich za bliźniaków, gdyby nie to, że Kazach był w baraniej szubie, przepasanej kolorową kretonową krajką, a Japończyk miał na sobie elegancki, prosto z Londynu szary garnitur. No, i gdyby nie to, że Kazach nauczył się czytać dopiero w zeszłym roku, zaś dyplomata 20 lat temu ukończył dwa uniwersytety - jeden w Tokio, drugi w Paryżu. Japończyk cofnął się o krok, pochylił głowę nad aparatem fotograficznym i pstryknął migawką. Kazach roześmiał się, wskoczył na swojego pokrytego gęstą sierścią konika i ruszył w step.


Ale już na następnej stacji w romantyczną tę opowieść wtargnęły nowe elementy: za budynkiem dworca kolejowego leżały czerwone cylindryczne beczki - pusta tara przeznaczona na paliwo, jaśniał żółcią nowy drewniany budynek, a przed nim, ciężko wczepiony w piach gąsienicami, ciągnął się szereg traktorów. Na  złożonej z pokładów kolejowych wysokiej piramidzie stała młoda traktorzystka w czarnym roboczym kombinezonie i w walonkach. I to w tym właśnie przypadku sowieccy dziennikarze wzięli rewanż: trzymając aparaty na wysokości oczu, zaczęli się do niej skradać. Na ich czele jako pierwszy czaił się Mieńszow.


W zębach trzymał kasetkę aluminiową i swoimi ruchami przypominał strzelca, który pochylony biegł w tyralierze. Jeśli jednak wielbłąd dawał się fotografować w pełni świadom swoich praw do międzynarodowej sławy, to traktorzystka okazała się dużo skromniejsza. Kilka zdjęć jakoś spokojnie jeszcze zniosła, lecz później spiekła raczka i uciekła. Fotografowie przerzucili się teraz na ciągniki. Nawiasem mówiąc, w sam raz jak znalazł, na horyzoncie pojawiła się karawana wielbłądów. Wszystko to - traktory i wielbłądy - świetnie wpasowało się w symboliczny kadr pod tytułem *Stare i nowe* lub *Kto - kogo?*



1931



................................................................................



*) Orenburg - półmilionowe piękne miasto nad rzeką Ural na krawędzi dwóch kontynentów: Europy i Azji;


**) to wcale nie błędny zapis: w telegramach wszystkie słowa pisano małymi literami, pomijano wszystkie wyrazy jednoliterowe, a zamiast znaków interpunkcyjnych pisano ich - tych znaków - nazwy;


***) statki pustyni - karawany wielbłądów

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Treść telegramu kojarzy mi się z treścią pewnego telegramu, z jakim kiedyś zgłosił się do mnie pewien petent z prośbą, bym pomógł mu go wysłać.
Oto treść:
Wstrzymać pogrzeb. Nastąpiła pomyłka. Trzeba wymienić garnitur.
© 2010-2016 by Creative Media
×