Przejdź do komentarzySłomiana pamięć
Tekst 75 z 86 ze zbioru: ŻYCIE W NIEBYCIE
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2022-04-06
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń541

Borowski po przeżyciu obozowych traum zastanawiał się, czy można jeszcze i wypada pisać o ukwieconych łąkach i przeczystych nieboskłonach. Czy drwiący śmiech pokoleń nie zagłuszy aby szczebiotliwych zachwytów, a późnym wnukom nie zostanie ani wiersz, ani proza, tylko kawał powroza?


Po obserwacji z okien swojego mieszkania wstrząsających scen likwidacji warszawskiego getta, po doświadczeniach związanych z przetrwaniem oświęcimskiego piekła, nie mógł zdobyć się na opisywanie własnych wrażeń w sposób patetyczny. Nie potrafił wykrzesać z siebie krzykliwych, pełnych oburzenia tonów.


Uważał, iż język ludzki jest za ubogi, zanadto nieprzygotowany do wyrażania słów ilustrujących tak drastyczne doznania. Sądził, że nie ma w nim odpowiednich określeń; żaden przymiotnik, żadna ocena, żadne nagany, potępienia, czy moralizatorskie oceny nie oddałyby grozy tamtych dni. Wszystkie są zbyt słabe wobec tych tragedii. Dlatego pisząc o życiu obozowym, nie bełkotał w stylu olaboga.


Przedstawiał fakty bez wdawania się w stereotypowe spazmy. Tropem identycznym, jedynie trafnym przy mówieniu o niewyobrażalnych zbrodniach, poszła Nałkowska w Medalionach. Gdyż milczenie, brak histerii, lamentów i załamywania rąk mocniej przemawia do ludzkich serc, niż przybieranie histerycznych póz.

*

Są artyści o maratońskim dochodzeniu do mistrzostwa. I są twórcy doskonali już w wieku nieopierzonym. Borowski żył 29 lat. Przemknął przez czas, jak błyskawica. Ledwie zajaśniał, a już ogarnął go mrok.


Poeta, prozaik, człowiek doszczętnie wrażliwy, po wojennych traumach zafascynowany rodzącym się państwem społecznej sprawiedliwości, wstępuje w szeregi komunistów. Ulega kuszącym wizjom ustroju o czerwonej barwie, ponieważ daje się zauroczyć pacyfistycznym klekotom.


Nie on jeden został wystawiony rufą do wiatru. Podsumowanie okresu wiary w komunistyczne slogany znaleźć można w tomie opowiadań Kamienny świat.


W gronie początkowych entuzjastów zamordystycznego systemu, znaleźć można Szymborską, Kapuścińskiego, Miłosza. O komunizm otarł się również Kołakowski, ale że w trakcie psychicznej fermentacji wyrasta człowiekowi narośl nazywana trzecim okiem lub zdrowym rozsądkiem, ówże rozsądek nakazał mu wycofać się z głupoty.

*

Borowski, oprócz bycia wrażliwcem, wyznawał poglądy zbliżone do katastrofizmu, a on nie zezwalał na huraoptymizm. Według jego mniemań, świat skazał się na zagładę i tyko kwestią czasu jest, kiedy człekopodobne stwory wyekspediują go do piachu.


Obozowa gehenna to potwierdziła. Ludzie, o których naiwnie myślał, że przestaną być po nich mordercami, zawiedli go, rozczarowali, pozbawili złudzeń i nie wyciągnęli wniosków z wojny. Obserwował, jak zgnilizna nieczułości przenika do ich krwi.


Dać im szansę na opamiętanie, sterczeć w bezsensownej nadziei na cud, na życie wolne od wolności, życie oskubane z fałszu i zakłamania, wyzwolone ze strachu i bezustannych spodziewań się śmierci, odpowiadało mu nie za bardzo. Wolał więc odkręcić kurek z gazem.

*

Okazało się, że ludzie są nadal odporni na wyciąganie wniosków z bolesnych doświadczeń. I choć po wojnie wydano międzynarodowy krzyk pod wezwaniem NIGDY WIĘCEJ, to krzyk ten trwał krótko, pospiesznie i na odpierdol.


Hasło NIGDY WIĘCEJ (np. faszyzmu) przeminęło razem z ofiarami. Bo po ekspresowych chwilach zadumy, frazes ów przepadł w tumulcie codziennych rozrywek. W hedonistycznych łoskotach tryumfalizmu. Bo gloryfikatorzy bezrefleksyjnego życia na słodko, upojnie i zabawowo, zwyciężyli zwolenników wyciągania wniosków.


Nic to, że były spalarnie ludzkich ciał i pełną parą odchodziło wyrzynanie całych narodów. Zaraz po odtrąbieniu końca wojny, zaraz po dziejowych okrucieństwach, do głosu dorwali się zmęczeni koszmarnymi widokami, a ich głównym pragnieniem było zapomnieć. I pisali o kwiatkach, i tworzyli komedie.


Efekt? Wesołość wżarła się w potoczną jaźń. Dzisiejsza wiedza poszła w las, a o czasach pogardy jest jej znikomo. Dzięki temu zalęgło się (nie tylko w naszym kraju) robactwo nonszalancji. Życia bez celu i sensu. Z dnia na dzień.


Na darmo więc pisarze trudzili się opisywaniem zagłady Żydów i ukraińskiego głodu. Na próżno układali te swoje dramaty i sprawozdania z niedoli. Niepotrzebnie biadolili o wyniszczeniach całych nacji. Bez sensu wbijali w sybaryckie czerepy swoje humanistyczne wołania o zbrodniach uczynionych ludziom przez ludzi; Nałkowska, Krall i Grudziński zostali uhonorowani zapomnieniem.


Powstanie Warszawskie, Getto, Katyń, to, czy tamto ludobójstwo, zmartwychwstawały na ułamek chwili, okazjonalnie, w rocznicowe dni namaszczone celebrą i świętymi olejami wspomnień.


Co prawda mówi się jeszcze o tych wydarzeniach, ale odkurzało się je tylko przy okazji pompy. Hucznie, od wielkiego dzwonu, w petardowej i fajerwerkowej atmosferze powszechnego zbratania, odbywają się masowe pielgrzymki i procesje do miejsc kaźni. Prowadzone są akademie ku czci. Powołuje się do życia orgie miłości do ocalałych i zdawkowe płacze na cześć nieżywych ofiar.

*

Koleiny raz naiwny Zachód przesypia moment, gdy ma do czynienia z jajem dinozaura. Niewykluta zapowiedź przed potowego zwierzątka wzbudza w nim obsesyjne rozczulenie, fascynację odmiennością i reanimuje nieomal macierzyńskie instynkty. Zamiast rozbić jego skorupkę, gdy jeszcze zło siedziało w środku, polityczni frajerzy zabrali się za pielęgnację gada. Pozwolili mu wyściubić pysk z pisanki i zerknąć na powierzchnię zdarzeń, a kiedy już osiągnął niebagatelne rozmiary rozmiary, na dzień dobry całują go w misia, zalecają do niego, wdzięczą i przymilają ze strachu.


Gad jest ogromniasty i kiedy otworzy paszczę, lepiej nie zaglądać mu do gardziołka. Mimo to polityczna dziatwa za nic ma przestrogi przed łapczywymi kłami. Przytula go w lansadach mając zawziętą nadzieję, że dobrocią, uśmiechami czy uniżoną dyplomacją gad pozwoli się oswoić i ucywilizować, pedagogicznie przekabacić na uczciwca.


Jednakże nie pozwolił. Efektem jest obecne ratowanie ukraińskich zgliszcz. Budowanie studni po pożarach. Zwoływanie komisji do spraw rozpieprzonych na amen.





  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Nie możesz oczekiwać, żeby ludzie chcieli zamieszkać na wojennych cmentarzyskach. Życie NIE JEST codziennym opłakiwaniem tamtych strasznych grobów. To nie tylko odbudowa kraju z niewyobrażalnych zgliszcz i ruin. To również problemy bytowe dnia codziennego w zniszczonym, bidnym powojennym realu.

Wojna w świadomości Polaków nadal istnieje jako potężne zagrożenie, ale ludzie nie mogą żyć jak Flip i Flap przez dziesięciolecia w okopach!

Tym niemniej likwidacja naszej 450-tysięcznej /za PRL-u/ dobrze wyszkolonej armii poborowych i na jej miejsce powołanie 140-tysięcznego wojska zawodowego było błędem, za który przychodzi nam dzisiaj drogo płacić
avatar
Kosztowna celebracja uroczystości upamiętniających kolejne mroczne wojenne rocznice powinna ustąpić miejsca masowym corocznym szkolnym wycieczkom do miejsc narodowej martyrologii
© 2010-2016 by Creative Media
×