Przejdź do komentarzyMarzenie pana Eustachego - odc.2
Tekst 15 z 19 ze zbioru: Dla panów 50
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-01-03
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń119

– Pani Izauro, obiad stygnie – powiedziała jedna z nich i wzięły Izaurę pod ręce.

Brygida posprzątała przy panu Gracjanie i przeszła do Eustachego.

– O, pani Brygida! – ucieszył się –  Wreszcie jest na czym oko zatrzymać.

– Panie Eustachy, siadamy – podniosła łóżko i pomogła mu się podnieść, podkładając poduszkę tak, jak przy drugim śniadaniu. – I nie mówimy, tylko jemy.

– Kiedy nie ma z kim pogadać, a jeszcze z kimś tak ślicznym jak panienka Brygida.

Brygida uśmiechnęła się.

– Pan otworzy buzię.

– Buzię? Ja to mam gębę, ale pani Brygida to ma buźkę jak marzenie.

– Następna łyżka!

Pan Eustachy otworzył  posłusznie usta i przełknął zupkę.

– I figurka! Paluszki lizać.

– Jeszcze jedna łyżka. Buzię proszę otworzyć.

– Buzię? Ja to mam gębę, ale pani Brygida to ma buźkę jak marzenie. I figurka! Moja żona jak była młoda, to miała figurę. Ho! Ho! Wszyscy mi zazdrościli.

– Jak miała na imię pana żona?

– Marianna. Umarła.

– Współczuję, buźka! A co z domem?

– Dom? Izaura sprzedała, a może Erazm? Nie pamiętam.

– A Erazm to kto?

– Wnuk, syn Izaury. Dość już.

Odsunął jej rękę z kolejną łyżką.

– Odpoczniemy i zjemy drugie danie. Pan Gracjan ma kaszkę, pan pierożki z humusem.

– Pierożki? Marianna robiła pierożki z mięsem. Ale czy ja pani już mówiłem, że ma pani śliczną buzię. I ta figurka. Marianna miała figurę. Wszyscy mi jej zazdrościli.

Było już dobrze po czwartej, kiedy Brygida wyszła z ośrodka po skończonej pracy. Razem z nią wyszła jedna z opiekunek, które wyprowadzały panią Izaurę.

– Jak pierwszy dzień? – zagadnęła.

– Nieźle.

– Stefa jestem – podała jej rękę. – Nieźle sobie radzisz.

– Brygida – odwzajemniła uścisk. – Wcześniej pracowałam z dziećmi. Jest podobnie.

–  I dlaczego stamtąd odeszłaś, źle ci tam było?

– Tego nie mogę powiedzieć, kolizja szkoły i nadgodzin – Brygida postanowiła zmienić temat. – Co to za układ między Eustachym a Izaurą?

– Jak myślisz, ile Eustachy ma lat?

– Dziewięćdziesiąt z hakiem?

– Sto jedenaście. Izaura, jego córka, osiemdziesiąt trzy. Eustachy jest tu od dwudziestu paru lat, Izaura, kiedyś podobno używała imienia  Izabela, ale w papierach ma Izaura, od pięciu. Oboje umieścił tutaj syn Izaury, Erazm. Zginął tragicznie rok po tym, jak oddał tu matkę. Oszczędności Erazma i Izabeli się skończyły, emerytury mają niskie, więc finansuje to Erazm Junior, prawnuk Eustachego, wnuk Izaury. Ale to też grosze, bo gość ma jeszcze na utrzymaniu matkę i jeszcze jakichś dziadków ze strony żony zmarłego Erazma. Dla nas to mało, a dla niego potężne obciążenie.

– Masakra – odpowiedziała Brygida, myśląc, że jej ojciec ma podobnie. Płaci na swoich rodziców i mamy.

– Tu jest kilkanaście takich rodzin. Stąd ta opieka tak wygląda. Ludzie nie mają pieniędzy, państwo nie ma pieniędzy, my nie mamy pieniędzy, na nic nie ma pieniędzy, a robota nie do przerobienia. O ośmiogodzinnym dniu pracy każdy tu już dawno zapomniał.

– W domu dziecka było to samo, jak smarkacz płacze, to też nie zostawisz go, bo fajrant. Cześć! Lecę, bo muszę jeszcze zrobić jakieś zakupy.

Przeszła ze szpitala do pobliskiego dyskontu, kupiła szybko coś do jedzenia i potem na przystanek. Pogoda była typowo jesienna. Już się robiło szaro. Niby było ciepło, ale czasem poryw wiatru przynosił dotkliwy chłód. Na przystanku było pusto. Tablica świetlna martwa.

– Nie ma co czekać – powiedział jakiś wracający pewnie z pracy mężczyzna do drugiego. – Prądu nie było, to autobusy nienaładowane i prędko nie pojadą.

– Tylko godzinę nie było prądu – Brygida wtrąciła się do ich rozmowy.

– Może tu godzinę, ale w mieście parę godzin.

– To jak się dostać do miasta?

– Jak dla pani, to tam stoją rowery. My nie tak daleko, to pójdziemy piechotą.

Około kwadransa zajęło jej ściągnięcie i uruchomienie aplikacji obsługującej rowery. Wybrała ten najporządniej wyglądający, ale w czasie jazdy okazało się, że jednak był trochę rozchwierutany. Mimo to na siódmą była w domu.

Mama się obudziła, kiedy weszła.

– Tato dzwonił? – spytała.

– Gdzieś ty była tyle czasu? Która to godzina? A w domu nie ma nic do jedzenia.

– Znaczy, nie dzwonił.

– Co? Nie, nie dzwonił.

– Zrobiłam jakieś zakupy. Komunikacja nie chodzi, wracałam na rowerze.

Sięgnęła po smartfon. No, więcej takich jazd i zbankrutuję. Zajęła się gotowaniem.

– Nie kupiłaś czegoś? – spytała mama, ale bez nadziei w głosie.

– Zapomnij. Zaraz będzie leczo-wege i herbata.

– Bez serca jesteś.


  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo dobrze się czyta. A jeszcze lepiej by się słuchało :)
A dlaczego dla panów 50 ?
avatar
Coraz ciekawiej. Opowiadanie wciąga, intryguje. Pozostaje więc czekać na kolejny odcinek. :)
avatar
No i o czymś zapomniałam... :)
© 2010-2016 by Creative Media
×