Przejdź do komentarzyRozdział 2 Nadzieja
Tekst 2 z 17 ze zbioru: Tom1 - Przebudzenie mocy
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-01-29
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń100

Niebieskie oczy króla Romina patrzyły w miejsce, gdzie za mgłą otaczającą jego krainę, tworząc ją niewidzialną dla osób zewnątrz, znajdowała się magiczna góra.

– Trzęsienie ziemi nie zwiastuje niczego dobrego. Wulkan został przebudzony, a wraz z nim do życia powraca zło drzemiące tam przez szesnaście lat – powiedział władca i nadal patrząc przez okno, westchnął głośno. – Wiele lat pokoju wywalczonego przez Magiczne Krainy właśnie się kończy. Nasi wrogowie odnaleźli Zakazaną Księgę. Anastol budzi się, a kiedy odzyska w pełni moc – głos króla się załamał – będziemy straceni.

Gdy Romin skończył mówić, w pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza. Dwóch doradców króla, jeden mały, pulchny, ubrany w czarną szatę, drugi wysoki i szczupły, w mundurze wojskowym. Różniło ich wiele, jednak w tym momencie łączyło jedno – wzrok utkwiony we władcy. W bezruchu stali na środku gabinetu, jakby bali się, że jakikolwiek szmer mógłby jeszcze bardziej pogorszyć już i tak beznadziejną sytuację, w jakiej się znaleźli. Mężczyźni czekali na rozkazy swojego zwierzchnika, który po chwili zadumy odwrócił się do nich. Jego czarna twarz wyglądała na bledszą niż zwykle. Na kasztanowych, lekko kręconych włosach lśniła złota korona z czerwonymi rubinami – symbol władzy w Krainie Mgły.

– Przyprowadzić dziewczynę. – Głośny szept króla dotarł do uszu generała Sambora, który ukłonił się i zniknął za drzwiami znajdującymi się za nim.

Mężczyzna powrócił po krótkiej chwili. Nie był sam, towarzyszyła mu wysoka, smukła siedemnastoletnia dziewczyna. Jej wygląd wskazywał, że nie pochodziła z tej krainy. Miała czarne jak węgiel włosy, zaplecione w grubego warkocza sięgającego jej do pasa. Ubrała się w idealnie dopasowany, dwuczęściowy czarny strój bojowy składający się z długich spodni oraz kurtki zapinanej na srebrne guziki. Kontrastował on ze śnieżnobiałym odcieniem jej skóry. To wszystko różniło ją od ludzi z Krainy Mgły, którzy mieli czarny kolor skóry, niebieskie oczy i brązowe kręcone włosy.

Dziewczyna dumnie stanęła przy drugim oknie znajdującym się bliżej drzwi. Twarzą zwróciła się do patrzących na nią mężczyzn. Lekko dygnęła im głową na powitanie, a potem splotła ręce na piersi. Uznała, że cierpliwie poczeka na rozwój wydarzeń, który zapewne przesądzi o jej losie.

Król podszedł do wielkiego biurka – oprócz niego w gabinecie znajdowały się jeszcze krzesła, lustro i liczne portrety powieszone na ścianie. Oparł się plecami o nie i przemówił, zwracając się bezpośrednio do dziewczyny:

– Rozalio, wiesz, po co cię wezwałem! Przyszłość czterech Magicznych Krain leży w twoich rękach, Anastol nie może po raz kolejny okryć naszego świata ciemnością.

Rozalia popatrzyła królowi prosto w oczy. Oczywiście wiedziała, co musi zrobić, to było jej przeznaczenie i droga do wolności. Czekała na to piętnaście długich lat!

– Panie, jestem go… – urwała Rozalia. Król przerwał jej, dając znak ręką, aby zamilkła. Doradcy karcąco spojrzeli na nią, w końcu znowu odezwała się bez pozwolenia. Zdarzało jej się to tak często, że król Romin przywykł już do tego. Rozalia miała ochotę pokazać mężczyznom język, jednak z trudem się powstrzymała. W miejscu niecierpliwie przebierała nogami, słuchając władcy, który gadał i gadał, a ona najchętniej już ruszyłaby w drogę.

– Kiedy do nas trafiłaś, miałem nadzieje, że mamy więcej czasu na twoje szkolenie. Jednak stało się inaczej. Anastol potrzebuje czasu, aby wyjść z krateru i odbudować swoją moc. Musimy to wykorzystać i uśpić go, zanim do tego dojdzie. To oczywiście jest twoje zadanie… – Król przerwał nagle i zamyślony spojrzał na swoje splecione dłonie, jakby tam szukał odpowiedzi na dręczące go pytania. Borys niecierpliwie zrobił krok w kierunku zwierzchnika, który widząc ruch, z uniesionymi brwiami popatrzył na niego. Następnie podniósł rękę do góry, dając znać doradcy, by mówił.

– Panie…

Rozalia zachichotała. Głos doradcy króla był tak skrzeczący, że w połączeniu z jego wyglądem kojarzącym się jej z małą świnką, zawsze ją bawił. Mężczyzna zamilkł i z oburzeniem spojrzał na nią. Wiele razy powtarzał królowi, jak niemądrym pomysłem jest powierzenie losu czterech Magicznych Krain dziecku, w dodatku tak aroganckiemu i bezczelnemu. Pozostali mężczyźni nie słyszeli albo nie chcieli słyszeć, według Borysa ogromnej zniewagi, jaka go spotkała. Rozalia miała świadomość, że ze względu na zdolności, jakie posiada, wiele jej wybaczano, często też wykorzystywała swój status wybawicielki.

Władca zdziwiony zamilknięciem swojego doradcy spojrzał na niego pytająco. Borys, widząc, że nie ma co liczyć na odpowiednią reakcję, czerwony ze złości kontynuował:

– Panie, co na zebraniu postanowiła Rada Magicznych Krain? Czy nie lepiej będzie, jeśli na Wulkan poślemy naszych czarodziejów z armią wojowników? Czy to dziecko podoła?

Rozalia przymknęła oczy i aby się nieco uspokoić, wzięła parę głębokich wdechów. Niestety nie przyniosło to upragnionego efektu. Jej orzechowe oczy zapłonęły, kiedy z nienawiścią popatrzyła na Borysa. Widząc jego okrągłą, purpurową z nerwów twarz, nie wytrzymała i wybuchła:

– W jaki sposób wielkiego czarnoksiężnika mają pokonać zwykli ludzie? – prawie krzyknęła. – Nawet jeśli mają w sobie trochę magii i są dobrze wyszkolonymi wojownikami, to i tak nie mają szans z jego potęgą. Może i jestem dzieckiem – słowo to wypowiedziała z pogardą – ale nikogo, takiego jak ja nie było od piętnastu lat. Zmierzę się z Anastolem i pokonam go.

– Albo on ciebie pokona! Może masz pewne zdolności, ale czy one wystarczą? Czy możemy tak ryzykować? – Wzburzony doradca nie dawał za wygraną.

– Borysie! – Generał Sambor postanowił się wtrącić i przerwać kolejną kłótnię tych dwojga. – Wiesz, że dziewczyna ma rację, tyle razy to wałkowaliśmy. – Przekręcił oczami. – Zwykły magiczny człowiek nie jest w stanie uśpić, a tym bardziej zabić czarnoksiężnika, bo ma za mało mocy. Z kolei armia nie przedrze się przez tereny wokół Wulkanu. Skończmy te spory, na które zresztą nie mamy czasu. Osobiście nadzorowałem naukę Rozalii, wiesz mi, jest dobrze przygotowana do zadania. Już raz uśpiliśmy Anastola, teraz musimy zrobić to samo, aż znajdzie się równie potężny czarodziej, który go w końcu zabije.

Po każdym zdaniu wypowiedzianym przez mężczyznę Rozalia energicznie potakiwała głową. Kiedy skończył mówić, z wdzięcznością popatrzyła na niego. Odkąd sięgała pamięcią, generał Sambor był jej nauczycielem. Nie jedynym, ale reszta często się zmienia, a on nigdy nie odszedł. Rozalia zdawała sobie sprawę, że na zaangażowanie w jej wychowanie wysoko postawionego rangą generała miał wpływ fakt, że niegdyś przyjaźnił się on z jej matką. To ona na łożu śmierci miała mu powiedzieć o zdolnościach córki. Dlatego w wieku dwóch lat została zabrana przez generała Sambora z lodowego królestwa do Krainy Mgły, gdzie zaczęła szeroko zakrojone szkolenie przygotowujące ją do misji. Nigdy nie traktowała go jak ojca, który jak jeden z wielu zginął w walce przeciwko Anastolowi. Była sierotą, od zawsze to wiedziała i przywykła do tej myśli. Od dziecka była sama, ukrywana w pałacu przed światem dla dobra jej i innych ludzi. Rozalii to nie przeszkadzało. Musiała skupić się na nauce, której zresztą miała bardzo dużo, w końcu nie wiedziała, co może się jej przydać w czasie wyprawy na Wulkan. Uczyła się walczyć, strzelać z łuku, jazdy konnej, ale również starożytnych języków i oczywiście jak używać i kontrolować swoją moc. Dużo czytała, miała nieograniczony dostęp do biblioteki Krainy Mgły, gdzie uwielbiała przesiadywać. Mogła tam bez przeszkód obserwować zwykłych ludzi, co było bardzo fascynujące. To jej wystarczało, wiedziała, że pewnego dnia od tego, czego się nauczy, będzie zależało życie ludzi w Magicznych Karinach. Dlatego sumiennie przykładała się do swojej pracy. Z zamyślenia Rozalie wyrwał głos króla. Jego mina mówiła, że pragnie on jak najszybciej zakończyć tę pełną sporów naradę.

– Po długich obradach, rada jednogłośnie postanowiła wysłać Rozalię na Wulkan, gdzie z pomocą dwóch wojowników z Krainy Słońca zaklęciem z Białej Księgi uśpi moce Anastola.

Rozalia zdziwiona tą nagłą zmianą planu wytrzeszczyła oczy, a zszokowany generał, nie wierząc własnym uszom, z otwartą buzią patrzył na króla. On bezceremonialnie udał, że nie widzi ich reakcji na informację o przydzielonych dziewczynie pomocnikach.

– Panie – zaczął generał Sambor, ubiegając tym samym Rozalie, która już otwierała usta, chcąc zapytać o to samo. – Jacy wojownicy? Po co? Przecież warunki tej wyprawy zostały ustalone wiele lat temu, odkąd wiemy, że poplecznicy czarnoksiężnika zaczęli szukać Zakazanej Księgi. Dzisiejsze zebranie rady miało być tylko formalnością. – Szybkość, z jaką wyrzucał z siebie słowa, zdradzała, jak bardzo był zdenerwowany.

Król zmarszczył czoło. Rzadko widywał powściągliwego generała tak wzburzonego, dlatego wyrozumiale postanowił przeczekać kolejny dziś wybuch gniewu. Doskonale rozumiał złość i niepokój, jaki towarzyszył jego rozmówcom. W końcu wybudzenie się czarnoksiężnika niszczyło kruchy pokój, który z tak wielkim trudem budowali przez ostanie szesnaście lat. On sam jednak nie miał wpływu na decyzje rady, która większością głosów uzgodniła wysłanie na Wulkan Rozalii wraz z wojownikami z Krainy Słońca.

Rada składała się z czterech osób po jednej z każdej Magicznej Krainy i najczęściej był to król, bądź wyznaczony przez niego doradca. Oczywiście w tym składzie omawiano tylko kwestie dotyczące Wulkanu, o wewnętrznych sprawach poszczególnej krain decydował jej władca. Rada najczęściej kontaktowała się za pomocą magicznych luster, które łączyły się ze sobą dzięki odpowiedniemu zaklęciu. Pomagały one komunikować się bez potrzeby podróży, która trwałaby o wiele za długo, jak na tak poważne sprawy.

Król przekrzywił głowę i zerknął w lewy kąt gabinetu, gdzie stało ponad dwumetrowe, magiczne lustro. W jego dolnym prawym rogu brakowało małego kawałka szkła, ale na szczęście ten ubytek nie miał wpływu na jego moc. Romin myślami powrócił do wczorajszego dnia, gdy srebrna gładka rama zwierciadła zabłysła na ognistoczerwony kolor, dając tym samym znać, że którychś z królów chce z nim rozmawiać. Pierwsze drżenia ziemi były ledwo odczuwalne. To królowa Krainy Lodu poinformowała ich, co się dzieje. Gdy w gabinecie nastała cisza, król Romin przeniósł wzrok na generała Sambora.

– Sam to powiedziałeś. Anastol ma wielu zwolenników, w pojedynkę się nie wybudził, potrzebował pomocy. Wojownicy z Krainy Słońca będą mieli za zadanie wytropić jego popleczników i unicestwić ich. Może z odrobiną szczęścia uda się im odnaleźć Zakazaną Księgę, wówczas musimy ją lepiej ukryć albo znaleźć sposób i wreszcie ją zniszczyć.

Generał Sambor przenikliwie spojrzał na Rozalie. Po chwili posłusznie pokiwał głową, najwyraźniej argumenty zwierzchnika trafiły do niego. Jednak czerwona twarz dziewczyny zdradzała, co ona sama myśli o tej sytuacji. Mimo to milczała, bo zdawała sobie sprawę, że nieważne, co teraz powie albo zrobi, i tak nie zmieni to decyzji, która bez jej udziału zapadła parę godzin temu.

– Rozalio, znasz swoje zadanie. Jedź do miasta Nahran, tam przy Rzece Snów spotkasz się z Danielem, synem króla Krainy Słońca oraz ich wojownikiem. – Zdziwiona czarodziejka uniosła brwi. – Tak dobrze słyszysz, król Leon wysyła swojego jedynego syna, to dobry wojownik. Musimy docenić ten gest.

– A tym drugim wojownikiem nie jest, aby jego przyjaciel, Sebastian? – zapytała dziewczyna.

Mężczyźni zachichotali. Plotki o romansie Daniela i Sebastiana niosły się echem po wszystkich Magicznych Krainach. Związek dwóch mężczyzn nie należał do niezwykłych, ale ten dotyczył osoby z rodziny królewskiej. Do tego Miriam, córka króla Leona, kategorycznie odmawiała wyjścia za mąż. Uparta dziewczyna. Romin nieraz próbował zaaranżować związek jej i swojego młodszego syna, jak to często czyniono w rodzinach królewskich, ale jak na razie z marnym skutkiem. To wszystko mogło zwiastować koniec ich dynastii, więc król Leon miał się czym martwić.

– Możliwe.

Dziewczyna westchnęła. Władca, chcąc ją pocieszyć, dodał:

– Wiedzą, ile od tej wyprawy zależy i mają być dla ciebie pomocą. Ruszaj w drogę! – Ostatnie zdanie powiedział tonem oznaczającym, że to już koniec rozmowy.

– Dobrze królu, zrobię wszystko, aby wykonać zadanie – oznajmiła Rozalia.

Ukłoniła się krótko. Już miała wychodzić, gdy przypomniała sobie o Borysie, który od chwili wygłoszenia swojej negatywnej opinii o jej udziale w wyprawie, milczał jak zaklęty. Popatrzyła na niego – mężczyzna nadal stał w tym samym miejscu, a jego małe oczka były w nią wlepione. Rozalia zawahała się, zerknęła na króla i generała Sambora, którzy wraz z zakończeniem narady, zagadani zwrócili się w stronę okna. Oczy jej zaświeciły. Nie mogła się powstrzymać i korzystając z okazji, że reszta nie zwraca na nią uwagi, puściła Borysowi oczko i buziaka. Następnie, pozostawiając zszokowanego mężczyznę, z szerokim uśmiechem na twarzy skierowała się w stronę, z której przyszła.

Kiedy Rozalia wyszła z gabinetu, skręciła w prawo. Drogę znała na pamięć, dlatego bez problemu przemierzyła długi, ciemny korytarz prowadzący do krętych schodów. Pospiesznie zeszła na dół, znajdował się tam kolejny korytarz rozchodzący się w dwie strony. Ona jednak ruszyła prosto, do dużych drewnianych drzwi, które przeraźliwie zatrzeszczały, kiedy je otwarła. Tym samym znalazła się na zewnątrz, a dokładnie na tyłach pałacu, gdzie znajdowała się boczna dróżka prowadząca bezpośrednio do stajni. Szła bardzo szybko. Eskortowała ją gęsta, popielata, magiczna mgła przysłaniająca niebo i tym samym bardzo rzadko dopuszczająca słońce do Krainy Mgły, która zresztą zawdzięcza jej swoją nazwę.

Jestem wolna, pomyślała Rozalia. Tak długo czekała na ten dzień, Kraina Mgły nie była jej domem i ona to czuła. Ludzie byli tu dla niej mili, ale to nie jej miejsce. Nadszedł czas by je w końcu odnaleźć.

W stajni już wszystko czekało przygotowane do drogi – czarna klacz Rozalii zachęcająco patrzyła na nią. Dziewczyna sprawdziła, czy na pewno ma wszystkie potrzebne do podróży rzeczy, następnie sprawnie wsiadła na konia. Musiała się spieszyć – czy jej się to podobało, czy nie, za dwa dni o zachodzie słońca nad brzegiem Rzeki Snów miała się spotkać z wojownikami z Krainy Słońca. Tak czy inaczej, to jej wyprawa udowodni wszystkim, że nie jest dziewczynką, tylko prawdziwą wojowniczką. Z tym postanowieniem, jak na skrzydłach, odjechała do miasta Nahran.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×