Przejdź do komentarzyWystarczy jeden uprzedzony człowiek
Tekst 2 z 5 ze zbioru: Opowiadania
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2013-10-18
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2818

Jerzy był księdzem. Od najmłodszych lat pałał zapałem do służby Bogu, więc zapisał się do szkoły kościelnej i po długich latach nauki mógł zostać kapłanem. Pewnego słonecznego dnia siedział w konfesjonale i rozgrzeszał wiernych, gdy nagle usłyszał głos małej, może ośmioletniej dziewczynki. Szybkie spojrzenie zdradziło ciemną karnację, zdrzadzającą zagraniczne pochodzenie.  

- Szczęść Boże. W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.  

- Wyznaj Bogu swoje grzechy, dziecko.  

- Amen. Jestem uczennicą pierwszej klasy, nazywam się Asia Koronkowska. Proszę księdza, obraziłam Boga, bo.. bo nie posłuchałam taty.  

- A czemu go nie posłuchałaś? Rodziców trzeba słuchać, pamiętaj.  

- No tak, ale tatuś pije. Kazał mi przynieść więcej picia a ja nie chciałam tego robić.. Bo... Bo jak tata za dużo wypije, to...  

- Tak?  

- Zdarza się że on mnie uderzy, proszę księdza.  

-Hm, dziecko, nie wiem co ci odpowiedzieć - poruszony Jerzy rozmyślał naprędce - Co na to twoja mamusia?  

- Moja mamusia nie żyje. Żyjemy z tatą i panią Elżbietą.  

- Kim jest pani Elżbieta?  

- Nie wiem, to znajoma taty.  

-Cóż, dziecko, to, że nie posłuchałaś taty, nie było grzechem. Bóg z pewnością nie ma ci tego za złe.  

- Tak? - Asia wyraźnie się ucieszyła - Czyli nie zrobiłam nic złego? To dlaczego tatuś na mnie krzyczał?  

- Hm, dziecinko, nie wiem tego. Opowiedz mi proszę więcej o swojej rodzinie.  

- Tata był mechanikiem, ale wyrzucili go rok temu z warsztatu. Teraz cały czas siedzi w domu. Moje siostra jest starsza, ma szesnaście lat.  

- A pani Elżbieta?  

- Proszę księdza, te panie, które poznaje tatuś, nie chcą się ze mną zapoznawać, bo i tak za długo z nami nie mieszkają.  

- Asiu. To, o co cię teraz spytam, jest bardzo ważne. Czy twój tata kiedyś próbował cię dotykać tak jakbyś tego nie chciała?  

- To znaczy.. Proszę księdza, on czasem, gdy wypije za dużo, to on no.. Uderzy mnie.. Ja nie lubię, jak tatuś pije - maleńka dziecięca twarzyczka skurczyła się jeszcze bardziej - Wtedy ja i moja siostra, Weroniśka, musimy uważać, żeby mu się nie narazić.  

- No dobrze dziecinko, powiedz mi coś. Kochasz swojego tatusia?  

- Tak! To mój tatuś! - dziewczynka przygryzła wargę - Tylko.. Tata kiedyś był inny. Więcej się ze mną bawił, zabierał nas na lody, do kina.. Dzisiaj tylko siedzi na kanapie i ogląda telewizor.  

- Telewizję - poprawił odruchowo ksiądz - No dobrze dziecinko, pamiętaj zawsze, że Bóg jest z tobą. Módl się do Niego, a on ulży ci w najcięższych troskach. Pan odpuścił tobie grzechy. Idź w pokoju.  

- Bóg zapłać, proszę księdza. - Asia uśmiechnęła się, przeżegnała i wstała z klęcznika. Zamyślony ksiądz zapomniał zapukać po kolejną osobę do spowiedzi i dopiero starsza pani zaglądajaca do konfesjonału sprowadziła go na ziemię.  

***  

Jerzy, mając wolny czas pomiędzy mszami świętymi, wybrał się na spacer po mieście. Początkowo podziwiał piękne zabytkowe kamienice, jednak z każdą chwilą sprawa małej dziewczynki coraz bardziej go zajmowała. Szedł tak zamyślony, że gdy jakaś nastolatka go zagadnęła, nie zrozumiał, co do niego powiedziała.  

- Słucham? - odparł - Nie dosłyszałem, co mówiłaś.  

- Ma pan fajkę?  

- Dziecko, dlaczego miałbym dać ci papierosa? Jesteś niepełnoletnia! - oburzył się ksiądz.  

- Letnia, sretnia. Nie to nie. - odwróciła się i chciała odejść.  

- Poczekaj! - krzyknął ksiądz - Powiedz mi proszę, czemu palisz.  

- Zostaw mnie w spokoju, okej? - dziewczyna wykrzywiła twarz w grymasie - Czemu miałabym ci cokolwiek mówić?  

- Jestem księdzem, moje dziecko. Tutaj, za rogiem jest kawiarnia. Chodź tam ze mną i porozmawiamy.  

- A co to ja telewizora nie oglądam? Mało pedofili chodzi? Do widzenia!  

- Telewizji - szepnął ksiądz do oddalających się pleców dziewczyny - Telewizji nie oglądasz.  

***  

Wieczorem Jerzy zasiadł do posiłku z proboszczem Władysławem. Sącząc wspaniałą zupę rybną, żując aromatycznego kotleta schabowego i popijając czerwonym winem, Jerzy rozmyślał nad swoim szczęściem.  

- Jurek, co tam dzisiaj u ciebie? - głos proboszcza wyrwał młodego księdza z zamysłu.  

- Właśnie rozmyślałem, jakie ja mam szczęście. Mam co jeść, mam gdzie spać, nie chodzę spragniony ani nie trzesę się z zimna..  

- To wszystko zasługa naszego Pana - proboszcz uśmiechnął się pod nosem - On nas żywi i poi.  

- Tak, oczywiście. Martwię się jednak, że nie wszyscy mają takie warunki jak my.  

- Cóż poradzić, Jureczku. Nałóż sobie jeszcze ziemniaczków.  

- Ojcze, spowiadałem dziś dziewczynkę z domu, w którym matka nie żyje, a ojciec jest bezrobotny i pije. Czy nie możemy jakoś im pomóc?  

- Jak, Jureczku? To nie leży w naszej mocy.  

- Psia kostka, przecież Jezus kazał nam pomagać innym.  

- Nie gorączkuj się tak Jureczku. Jedz, bo ci wystygnie.  

- Czy Kościół nie powinnien być instytucją, która niesie pomoc biednym i dyskryminowanym?  

- A od czego są odpowiednie służby? - zripostował proboszcz.  

- Wierzysz, że jakiekolwiek służby w Polsce spełniają w pełni swe zadanie? Proszę cię..  

- Rób, co chcesz, Jureczku. Ja idę spać.  

- Dobranoc, ojcze..  

***  

Następnego dnia młody ksiądz znowu spowiadał. Tym razem przyszedł do niego trzydziestokilkuletni mężczyzna.  

- Pochwalony.  

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Wyznaj Bogu swoje grzechy.  

Mężczyzna ciężko westchnął:  

- Jestem złym człowiekiem. Prowadzę firmę zajmującą się naprawą samochodów. Rok temu zwolniłem niewinnego człowieka, tylko dlatego, że był czarny, a mój siostrzeniec szukał pracy. Niestety ten nicpoń okazał się kompletnym obibokiem i nie mam z niego żadnego pożytku.  

- Czemu więc nie zatrudnisz z powrotem tamtego człowieka, synu?  

- Próbowałem do niego zadzwonić, jednak telefon nie odpowiada.  

- Hm, cóż, synu, to trudna sprawa. Jak nazywa się ten pracownik?  

- Joseph Koronkowski.  

- Koronkowski, Koronkowski.. gdzieś już słyszałem to nazwisko.  

- Gdyby księdzu udało się z nim skontaktować, byłbym bardzo wdzięczny.  

- Zrobię, co w mojej mocy.  

***  

Kilka dni później ksiądz spotkał znowu małą Asię i udało mu się namówić ją, by pokazała mu swoje mieszkanie. Gdy weszli do klatki bloku, w którym żyła dziewczynka, księdza odrzucił ostry zapach pleśni i ludzkiej biedy. Wspinając się po schodach, ksiądz poprosił dziewczynkę, by przypomniała mu swoje nazwisko. Gdy je usłyszał, zamarł.  

- Dziecko, czy twój tata nazywa się Joseph?  

- Tak, skąd ksiądz wie? - zdziwiła się dziewczynka.  

- Mam dla ciebie dobrą nowinę, Asiu. Były pracodawca twojego taty chce przyjąć go z powrotem do pracy. Twój ojciec znowu będzie zarabiał!  

- Tak??! Ojeju, jak dobrze. Powiedzmy to jak najszybciej tacie! - na małej twarzyczce pojawił się uśmiech.  

Kilka minut później Asia otworzyła drzwi od mieszkania. Ksiądz Jerzy z niepokojem przekroczył próg. Mieszkanie okazało się stosunkowo małym lokum z dwoma pokojami. Gdy ksiądz próbował otworzyć pierwszy z nich, okazało się, że drzwi są zamknięte. Spojrzał pytająco na dziewczynkę.  

- Tatuś jest tam z panią Elżbietą. - odparło dziecko, wpatrując się w podłogę - Nie wolno im przeszkadzać.  

- Cóż, to faktycznie byłby zły pomysł, żeby tam teraz wchodzić. - skonstantował ksiądz. - Chodżmy do drugiego pokoju.  

- Asia, kogo ty tu przyprowadziłaś? - usłyszeli nagle dziewczęcy głos zza ściany. Po chwili z pokoju wyłoniła się nastolatka. Ksiądz ze zdumieniem rozpoznał w niej dziewczynę, która prosiła go o papierosa.  

- Weroniśka! - Asia rzuciła się przytulić siostrę - Cieszę się, że jesteś. Bałam się o ciebie. Mów mi zawsze, zanim wyjdziesz, dobrze?  

- Dobrze, malutka. - szesnastolatka otarła łzę z twarzy młodszej siostrze - A z panem muszę porozmawiać. Asiu, idź proszę do kuchni, pobaw się ciastem. Ulepisz nam gwiazdki? No, leć, ty mały brzdącu.  

- Nie wiem, od czego zacząć. - skonsternowany ksiądz oparł się o stół - Jesteś siostrą tej biednej dziewczynki?  

- Tak, nazywam się Weronika. Czego pan tu szuka?  

- Już mówiłem, jestem księdzem. Przynoszę ci dobrą nowinę.  

- To samo mówili ci z opieki społecznej. To wszystko, co mówicie, jest gówno warte.  

- Po co przeklinasz, dziecko? Chcę ci pomóc!  

- Tym razem za co? - twarz dziewczyny wykrzywił grymas bólu - Jak ci ze społecznej, za dostarczenie dragów? Jak Diego, za telewizor? Czy może jak Sheller, który oferował nam nowe mieszkanie i pracę dla ojca, jeżeli sprzedam nerkę? Niech pan lepiej stąd wyjdzie.  

- Dziecko, były pracodawca twojego ojca chce go przyjąć z powrotem do pracy. Ale co ty mówisz, opieka społeczna kazała ci dostarczać gdzieś narkotyki?  

- Był taki skorumpowany urzędnik, który zajmował się naszą rodziną. Już nie pracuje, rozpracowali go i poszedł siedzieć. Ale cały system zapomniał o nas. Musiałam jakoś wyżywić rodzinę - Weronika ukryła twarz w dłoniach - Myślisz, że za co mam kuratora? Myślisz, że czemu całe sąsiedztwo mnie nienawidzi? Kradłam! Kradłam! Musiałam! A ty co? Siedzisz sobie na tej zakrystii, wcinasz ciepłe buły i zadowolony z siebie jesteś. A teraz przychodzisz tu do nas i mówisz, że ocalisz naszą rodzinę. Rozczaruję cię. - dziewczyna wpiła oskarżycielskie spojrzenie stalowoszarych oczu prosto w twarz Jerzego. - Nie ma tu czego ratować. Nie ma już naszej rodziny! Nie ma już tatusia, psia mać! Nikt cię nie przytuli, nikt nie powie dobrego słowa. Mówisz, żeby ojciec wrócił do roboty? Po takich dawkach hery, jakie brał przez ten rok, wątpię, żeby umiał trafić śrubokrętem w śrubę! Ręce latają mu jak.. Jak.. Wiesz, jak umarła nasza matka? Pochodziła z Francji i nie miała wykupionego ZUS-u. Pewnego dnia zemdlała. I wiesz co? Trzeba było czekać godzinę, zanim karetka zawiozła ją do szpitala. W tym kraju nie masz numerka, nie istniejesz! Nikogo nie obchodzisz!  

- Ale przecież.. Bóg..  

- Co? Bóg, honor, ojczyzna? W Imię Ojca Syna? Powiem ci coś. Dziewięćdziesiąt procent narodu to katolicy, a nikt nie przejął się naszym losem. Pławią się w bogactwie, kupują telewizory, komputery... Wiedziałeś, księżulku, że Polacy wydali w tym roku trzy razy więcej pieniędzy na fajerwerki niż na WOŚP? Kochający chrześcijanie..  

- Ale macie swoje prawa.. Czemu nie pójdziesz do urzędu, czemu nie zgłosisz tego odpowiednim służbom?  

- Byłeś kiedyś w Domu Dziecka? Po minie widzę, że nie. Wolę przemęczyć się tutaj jeszcze z pół roku, które pożyje ojciec. Gdy już umrze, życie tu nie będzie takie złe. Co, chcesz powiedzieć mi o rodzinach zastępczych? A kto przyjmie nastolatkę i dzieciaka pod swój dach?  

- Ja mógłbym was zaadoptować. Mamy wolny pokój na zakrystii.. - ksiądz myślał intenstywnie - Co ty na to?  

- Zgoda. Wszystko lepsze od tego, co jest teraz. Jest tylko jeden problem. Żaden sąd nie przyzna ci prawa do opieki nad nami, gdy ojciec wciąż będzie żył.  

- Nie pomyślałem o tym. - stropił się Jerzy - Co w takim razie zrobimy?  

Oczy nastolatki były zimne. `Młoda dziewczyna nie powinna mieć takich oczu` pomyślał ksiądz.  

- Jest tylko jedno wyjście. - głos Weroniki był zachrypnięty, jak gdyby mówiła z trudem. - Kto z nas zajmie się problemem?  

- Chyba nie rozumiem, o co ci chodzi, dziecko. - w głowie księdza zaczęło kiełkować straszne podejrzenie - Co chcesz uczynić?  

- Wiesz. To nie musi tak być. Nie będziemy już dłużej głodować. On i tak nie zasługuje na życie.  

- Dziecko, nie wolno ci sądzić, kto ma prawo żyć, a kto nie! - oburzony Jerzy gwałtownie zaprotestował - W życiu na to nie pozwolę.  

- To idź stąd.  

- Ale..  

- Wyjdź. Teraz.  

***  

Ksiądz wybiegł z mieszkania Koronkowskich i pośpiesznie udał się do kościoła. Gdy tam dotarł, padł na podłogę przed ołtarzem i zaczął się modlić.  

-`Panie mój` - myślał - `Powiedz mi, co mam uczynić. Nie mogę skazać tych dwóch biednych dziewcząt na życie w takiej biedzie... Jeżeli pójdę do opieki społecznej, skąd wiem, że nie stanie się to samo, co poprzednim razem? Czy wolno mi tak ryzykować? Jezu Przenajświętszy, Ty powiedziałeś: `Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone` Czyż Joseph wydaje z siebie dobry owoc? Panie.. Nie wiem, co zrobić.`  

***  

Wiele godzin później ksiądz wstał z klęczek. Nie był to jednak ten sam młody kapłan, który pałał zapałem do służby i to kazało mu ukończyć szkołę kościelną. To był już ktoś inny, ktoś o wiele bardziej bezwzględny. Ktoś o wiele bardziej zwierzęcy.  

***  

Miesiąc później Weronika z Asią wprowadziły się do pokoju na zakrystii. Żyły tam bardzo wygodnie. Tylko jedna rzecz zakłócała sielankę. Ksiądz Jerzy zaczął nagle podejrzanie dużo pić. Co więcej, wzdragał się zawsze, gdy któraś z dziewcząt witała go słowami: `Niech będzie pochwalony.` Nie trwało to jednak długo. Pół roku później coś pękło i tylko kruki patrzyły, jak w środku nocy ksiądz zmierza nad most. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Jedyne, co po nim pozostało, to kilka zdań nabazgranych naprędce na kartce papieru. Brzmiały one tak: ` Powiedział Pan:`Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj, a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.` Dziś ja będę sądzony.. Nikt nie udzieli mi rozgrzeszenia. Sam go sobie nie udzielam, chodź wiem, że naprawiłem życie dwóm istotom. Boże, jakże chory jest system, który ma sobie za nic ludzkie cierpienie. Jakże okrutni i niesprawiedliwi potrafią być ludzie... Jakże zimno jest w tym kraju... Jakże zimno...`

  Spis treści zbioru
Komentarze (7)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Niezwykle piękna, mądra i wstrząsająca opowieść o bezduszności i niemocy, które często prowadzą do tragedii; o wewnętrznej walce i rozterkach przyzwoitego człowieka; o biednych i pokrzywdzonych przez los i ludzi dzieciach.
Ale podobnie jak w poprzednim tekście lekko szwankuje poprawność językowa. Należało napisać "choć", a nie "chodź", bowiem jest to skrót od słowa "chociaż"; w zdaniu tym nie chodziło przecież o chodzenie. "Dom Dziecka" też należało pisać małymi literami, gdyż nie był to konkretny dom dziecka, choćby Dom Dziecka w Pacanowie. Pozostałe to blędy raczej o charakterze technicznym. Wielokrotnie użyto dwóch kropek postawionych po sobie, a takiego znaku interpunkcyjnego nie ma. Brakuje też spacji po myślnikach przed wypowiedziami w dialogu. Nie zawsze właściwie stawiane są kropki po wypowiedziach w dialogu. Jeżeli wypowiedź nie jest zakończona, to kropki nie stawiamy, a dalszą wypowiedź po narracji piszemy małą literą. W pierwszym akapicie w słowie "zdrzadzającą" zbędna jest litera "z".
I na koniec refleksja. Dziwię się, że teksty o tak ważnych problemach społecznych przeczytało tak mało osób. Czyżby były za długie? I czemu oprócz mnie nikt ich nie skomentował?
avatar
Takie opowiadania zasługują na szerszy rozgłos. Są przecież wydawnictwa,są sponsorzy, wrażliwi na problemy społeczne...
avatar
W Polsce aż OSIEM procent dorosłych pije co-dzien-nie.

Osiem procent dorosłych Polaków to armia dzień w dzień pijanych ludzi.


Skąd się bierze alkoholizm wśród emerytów, u rencistów, u naszych ojców, u matek


i u ojców "ojców"

??
avatar
Na trzy tysiące odczytań

/w ciągu 11 lat od daty publikacji/

tylko D W A komentarze

??

Hmmm... Nic tylko się zalać
avatar
Jeżeli wystarczy j e d e n uprzedzony

(patrz całość)

to

/choćby było nas milion nieuprzedzonych/

już po nas
avatar
To dlatego

/jak nas uczy staropolska mądrość ludowa/

j e d n a łyżka dziegciu psuje całą beczkę miodu
avatar
Jeżeli zamiast systemowych rozwiązań stosujesz wyłączenie darmowe rozdawnictwo oraz jałmużnę, problem żebractwa utrwalasz. Bieda w Polsce jest skutkiem braku należytego wynagrodzenia dla źle opłacanej pracy. Płaćmy Polakom w euro, a ZUS zaoszczędzi na 800plus dwadzieścia pięć miliardów, a na trzynastkach i na czternastkach dla starców tych miliardów sześćdziesiąt!
© 2010-2016 by Creative Media
×