strona 1 z 2
12 > »
AutorDrukowani
16 Paź 2018 o 21:53
Jak widzę, spora część forumowiczów, to "artyści drukowani" :)))
To wyjaśnijmy też sobie zasady współczesnego drukowania.
Często megalomania przerasta umiejętności, czy chociaż talent.
Drukuje się w kraju nad Wisłą z trzech powodów:
1/Wydawnictwa prestiżowe.
Te raczej skupiają się na klasyce i już uznanych autorach.
Rachunek biznesowy dotyczy także ich.
2/ Za własną kasę.
Tu mamy jaja kompletne.
Kiedyś wysłałem jakiś tekst do takiego wydawnictwa.
Po dziesięciu minutach otrzymałem kalkulację finansową.
Na zapytanie, czy tekst został przeczytany, odpowiedziała jakaś dzierlatka, że nie ma potrzeby, ale za dodatkowy tysiąc, będę miał pozytywną opinię jakiejś pani docent z jakiegoś uniwerku.
Zdechłem ze śmiechu :)))
3/ Aktywne uczestnictwo w kółkach.
Może to być gminna biblioteka w Ruchodupkach Górnych, kółko różańcowe, Klub Wzajemnej Adoracji itp.
To się nazywa "Fundusz na krzewienie kultury", jak wójt, czy prezydent mają takowe ambicje, a tak naprawdę jest zwyczajnym funduszem TWA.
Oto rynek wydawniczy, a za komuny było z nim sto razy lepiej, bo z pewnością dziewięćdziesiąt procent drukowanej literatury nie było klasycznymi gniotami.
Odsetek dobrej literatury był dużo większy.
17 Paź 2018 o 00:02
I tutaj zgadzam się z Tobą
---
Jestem bo jestem.
17 Paź 2018 o 05:30
Kurczę, miałem nadzieję, że się mylę (((:
17 Paź 2018 o 09:16
puszczyk - cytat z Twojej wypowiedzi "... nie było klasycznymi gniotami ..." - koniec cytatu.
Można to odebrać różnie (tak na pierwszy rzut oka) - jako "gnioty" i już, lub jako teksty nawiązujące do klasyki rymowanej, którą ja z kolei przedkładam stanowczo nad coraz częściej produkowane "fiu bździu", zaliczane dziś (przez wielu) do poezji wysokich lotów, obcasów - czy jak je tam zwał.
---
bronmus45 / trotsiga
17 Paź 2018 o 10:21
A jednak zwią, a o gustach nie dyskutuję.
Mówię tylko, że Mniszkówna z Rodziwiczówną już literacko i faktycznie nie żyją.
A rynek wydawniczy jest, jaki jest.
To o nim tu piszę, a nie o poezji złoto - polskiej.
[...] 
17 Paź 2018 o 21:56
puszczyk napisał:
A jednak zwią, a o gustach nie dyskutuję.
Mówię tylko, że Mniszkówna z Rodziwiczówną już literacko i faktycznie nie żyją.
A rynek wydawniczy jest, jaki jest.
To o nim tu piszę, a nie o poezji złoto - polskiej.

No tak - kiedyś kupowano tylko Trybunę Ludu lub jej regionalne odpowiedniki. A ja radziecką Prawdę (u nas była w kioskach Ruchu) - bardzo dobrze nadawała się do mycia okien i jako zamiennik papieru toaletowego. Jakie czasy - takie obyczaje
---
bronmus45 / trotsiga
17 Paź 2018 o 23:24
Arsene napisał:
Nie napisałeś (a szkoda !).że wydawnictwa w PRL-u często wydawały książki pisarzy ,, poprawnych ,, politycznie,że nierzadko były toi cegły sławiące partię i ludową ojczyznę.
Cenzura czuwała nad tym aby ,, nieposłuszni,, autorzy piszący nie po linii programowej władzy nie byli wydawani. Miałom to i swe zalety bo nikt wtedy nie wydałby książki nic nie wartej jakich teraz sporo ale i wady bo mnóstwo tytułów wydawanych było za granicą.I na pewno za komuny nie było lepiej a wiem o tym doskonale bo moja mama całe życie pracowała jako bibliotekarz i często kupując książki musiała się dobrze nagłowić co kupić a fundusze były ograniczone. Jesteś Puszczyku za młody aby takie rzeczy pamiętać a ja to widziałem nieraz na własne oczy.
Co do zaś ,,drukowanych,, naszych publixowiczów nieładnie im tak zazdrościć.Lepiej próbować wydać samemu a gfdzie ? jest mnóstwo możliwości.Kiedyś ich tyle nie było.


...I z początkiem lat dziewięćdziesiątych nastała wolność i z nią ZChN, a ja dalej chodziłem do antykwariatów i American Bookstore na Koszykowej, bo w księgarniach nie było niczego oprócz wypasionych albumów z Papieżem, poradników na każdy temat i temu podobnych do ozdoby regału, a nie do czytania. Ostatnio Kaczyński się marszczy na półkach. Mechanizm ten sam od dziesięcioleci, wszystko jest za państwową kasę, przez podstawione wydawnictwa. Od suwerena rzutka po parę groszy więcej, na przykład za prąd, a nakład wzbudza podziw. Naiwniak może sądzić, że działalność wydawnicza jest częścią wolnego rynku, gdzie rządzi popyt. Popytu nie ma, książek masowo się nie kupuje. Prawda jest też taka, że nigdy nie czytałem tyle, co za komuny i tego co chciałem. Cóż, nieraz przemarzłem, na przykład pod wydawnictwem "Iskry", lub swoje wystałem na Targach Książki. Trzydziestotysięczny nakład był standardem i było go mało. Co się tyczy zachodnich wydawnictw, jedyną barierę stanowiła cena, bo ktoś znajomy zawsze mógł przywieźć, lub przysłać z wolnego świata, ale za pensję można było mieć najwyżej cztery książki w miękkich okładkach. Tak było, pamiętam.
18 Paź 2018 o 05:35
Niemal w pełni zgadzam się z tym, co napisał Puszczyk i całkowicie z opiniami Leo. Pamiętam, jak w końcu roku 2003 po raz pierwszy starałem się o wydanie swoich "Wrocławskich spotkań". Nieobeznany wówczas z prawami rządzącymi tą sferą życia wydrukowałem w domu dwa egzemplarze i wysłałem do prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza oraz do ówczesnego, bardzo prestiżowego Wydawnictwa Dolnośląskiego z ofertą wydania tego tomiku, proponując przekazanie praw autorskich potencjalnemu wydawcy, nie oczekując żadnego honorarium, a jedynie przekazania mi od 5 do 10 procent nakładu (w zależności od jego wielkości). Ówczesny prezes Wydawnictwa red. Adamus odpowiedział błyskawicznie, informując mnie, że tomik wart jest druku i świetnie promowałby Wrocław, ale muszę znaleźć sponsora, który zapłaci za druk, bowiem Wydawnictwo musi zarabiać, a na poezji się nie zarobi. Natomiast prezydent miasta milczał, mimo wysyłania dwóch kolejnych monitów. Nie pomogło to, że wstęp do tomiku napisał prof. Jan Miodek i w rozmowie prywatnej z prezydentem wsparł moją ofertę, że kilka zawartych w tomiku wierszy zdobyło nagrody na prestiżowych konkursach. Zacisnąłem więc pasa i wydałem go w 2004 roku na własny koszt. Mam nawet pięknepodziękowanie za ten tomik od ówczesnego papieża Jana Pawła II.
Do tematu wróciłem po latach, kiedy Wrocław miał być Europejską Stolicą Kultury. W międzyczasie dopisałem jeden wiersz o Norwidzie. Nauczony doświadczeniem odwiedziłem zaprzyjaźnionego ze mną dyrektora Klubu Muzyki i Literatury Ryszarda Słabczyńskiego, proponując mu, by w ramach przygotowań do finału Europejskiej Stolicy Kultury Klub wydał tenże tomik. Rysiu pochwalił ponownie mój tomik, podkreślając, że bardzo często do niego zagląda i pomysł podchwycił. Proponował nawet wydanie go w dwóch językach, polskim i niemieckim, ale... I właśnie to ale. Za tłumaczenie i druk musiałbym pokryć przynajmniej połowę kosztów, a właścicielem nakładu byłby Klub Muzyki i Literatury. Ja otrzymałbym tylko kilka egzemplarzy autorskich. Oświadczyłem więc, że na taki układ nie pójdę, więc usłyszałem, że będzie o tym myślał i wkrótce się do mnie odezwie. Myślenie to trwa do dzisiaj, więc w 2016 roku ponownie na własny koszt wznowiłem tomik, wzbogacając go o wiersz o Cyprianie Gerardzie Ksawerym Walentym Norwidzie.
Może nie byłem natrętny, może nie wykazałem cierpliwości w stukaniu do kolejnych drzwi. Znam bowiem osoby, które zawsze znalazły sponsorów swoich kolejnych publikacji.
Taka jest rzeczywistość naszego rynku wydawniczego.
---
Jan Stanisław Jeż
[...] 
[...] 
18 Paź 2018 o 08:44
W czasach komuny były trudności z zakupem książek, ale na szczęście były też subskrypcje. W taki sposób mogłam kupić, m.in. wspaniałe i niezwykłe wydanie tryptyku Historii Sztuki "Nierzeczywiste. Nadprzyrodzone.Ponadczasowe" Andre Malraux.

janko napisał:
"Zacisnąłem więc pasa i wydałem go w 2004 roku na własny koszt. Mam nawet pięknepodziękowanie za ten tomik od ówczesnego papieża Jana Pawła II."

Mam i ja ten tomik, ale oczywiście bez autografu ówczesnego (bo przecież nie teraźniejszego)papieża JPII.
Autograf autora -Janko też jest dla mnie bardzo cenny :)

.
[...] 
[...] 
18 Paź 2018 o 09:03
Arsene napisał:
jaki był papież w 2003 roku
nawet dzieci o tym pamiętają
bo uczą o tym w szkołach
i naprawdę słowo ,, ówczesny,, nie jest potrzebne



Nie życzę sobie pouczania. Raz na zawsze. Nikt mi nie będzie mówił/pisał, co jest potrzebne, a co nie w moich wypowiedziach, w dodatku kierowanych do innych użytkowników.



.
[...] 
18 Paź 2018 o 10:17
puszczyk napisał:
Jak widzę, spora część forumowiczów, to "artyści drukowani" :)))
To wyjaśnijmy też sobie zasady współczesnego drukowania.
Często megalomania przerasta umiejętności, czy chociaż talent.
Drukuje się w kraju nad Wisłą z trzech powodów:
1/Wydawnictwa prestiżowe.
Te raczej skupiają się na klasyce i już uznanych autorach.
Rachunek biznesowy dotyczy także ich.
2/ Za własną kasę.
Tu mamy jaja kompletne.
Kiedyś wysłałem jakiś tekst do takiego wydawnictwa.
Po dziesięciu minutach otrzymałem kalkulację finansową.
Na zapytanie, czy tekst został przeczytany, odpowiedziała jakaś dzierlatka, że nie ma potrzeby, ale za dodatkowy tysiąc, będę miał pozytywną opinię jakiejś pani docent z jakiegoś uniwerku.
Zdechłem ze śmiechu :)))
3/ Aktywne uczestnictwo w kółkach.
Może to być gminna biblioteka w Ruchodupkach Górnych, kółko różańcowe, Klub Wzajemnej Adoracji itp.
To się nazywa "Fundusz na krzewienie kultury", jak wójt, czy prezydent mają takowe ambicje, a tak naprawdę jest zwyczajnym funduszem TWA.
Oto rynek wydawniczy, a za komuny było z nim sto razy lepiej, bo z pewnością dziewięćdziesiąt procent drukowanej literatury nie było klasycznymi gniotami.
Odsetek dobrej literatury był dużo większy.



Na pewno rynek wydawniczy za komuny był ambitniejszy, bardziej wartościowy, ale prawie niedostępny. Dzisiaj mamy wszystko.

Jednak nie widzę nic złego w drukowaniu własnej twórczości, nawet w antologiach. Nie sądzę, żeby w związku z tym traciła dobra literatura. Po prostu jest wybór. Ktoś chce kupić książki, czy tomiki wierszy znanych autorów, to kupi.

To jest mnie więcej tak jak ze sprzętem elektronicznym. Na półkach jest ten doskonały i byle jaki, wybór należy do klienta. Klient, który zna się na dobrym sprzęcie nie kupi chłamu. Tak samo z czytelnikami.

.
18 Paź 2018 o 11:08
Trudno nie przyznać Ci racji, Puszczyku.
---
"Albo człowiek ma rację, albo się myli, albo jedno i drugie." - Charles Bukowski – Szmira
[...] 
19 Paź 2018 o 08:34
puszczyk napisał:
Jak widzę, spora część forumowiczów, to "artyści drukowani" :)))
To wyjaśnijmy też sobie zasady współczesnego drukowania.
Często megalomania przerasta umiejętności, czy chociaż talent.
Drukuje się w kraju nad Wisłą z trzech powodów:
1/Wydawnictwa prestiżowe.
Te raczej skupiają się na klasyce i już uznanych autorach.
Rachunek biznesowy dotyczy także ich.
2/ Za własną kasę.
Tu mamy jaja kompletne.
Kiedyś wysłałem jakiś tekst do takiego wydawnictwa.
Po dziesięciu minutach otrzymałem kalkulację finansową.
Na zapytanie, czy tekst został przeczytany, odpowiedziała jakaś dzierlatka, że nie ma potrzeby, ale za dodatkowy tysiąc, będę miał pozytywną opinię jakiejś pani docent z jakiegoś uniwerku.
Zdechłem ze śmiechu :)))
3/ Aktywne uczestnictwo w kółkach.
Może to być gminna biblioteka w Ruchodupkach Górnych, kółko różańcowe, Klub Wzajemnej Adoracji itp.
To się nazywa "Fundusz na krzewienie kultury", jak wójt, czy prezydent mają takowe ambicje, a tak naprawdę jest zwyczajnym funduszem TWA.
Oto rynek wydawniczy, a za komuny było z nim sto razy lepiej, bo z pewnością dziewięćdziesiąt procent drukowanej literatury nie było klasycznymi gniotami.
Odsetek dobrej literatury był dużo większy.


Tak, drukowanie w dzisiejszych czasach przebiega zupełnie inaczej. Nie jest problemem, jeśli się wyłoży własne pieniądze. A wtedy często cierpi jakość. Reklamy w takich wypadkach prawie nie ma, wydawnictwo przecież już swoje zarobiło.
Dobić się do "prestiżowego", jak nazywasz, wydawnictwa jest bardzo trudno. Myślę, że trzeba mieć dużo szczęścia.
Co do ostatniego punktu, to nie mam doświadczenia.
Poza tym są konkursy, w których nagrodą na przykład wydrukowanie tomiku poetyckiego. Lub też zamieszczenie wyróżnionych utworów w antologii pokonkursowej. To może też sprawić podobną przyjemność.
strona 1 z 2
12 > »
© 2010-2016 by Creative Media
×