Przejdź do komentarzyŚ C I A N A
Tekst 11 z 25 ze zbioru: Odpryski
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2023-08-26
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń194

Było to wieczorem któregoś grudniowego dnia 1987. roku. Kierowca naszego pustego pekaesu z piskiem opon raptem zatrzymał autobus i powiedział mi, że bardzo przeprasza, ale nasz przystanek przegapił, bo po prostu o nas zwyczajnie - po wielu godzinach jazdy - zapomniał. Nie znałem w ogóle tej trasy, nie wiedziałem nic o najbliższej okolicy, nie miałem komórki, nie miałem żadnych zapałek, żadnej latarki ani GPS-u. Wysiadłem z wielką torbą podróżną, plecakiem i z 4-letnim synkiem na pustej oblodzonej drodze gdzieś na jakimś Zadupiu pod Koszalinem. Wiecie, jak to w tamtych stronach jest: po horyzont ciągnące się ogromne dzikie pustkowia pokryte niekończącymi się lasami albo dla odmiany równie bezludnymi, w tamtych czasach pegieerowskimi polami.


Miałem dwa wybory: wracać Bóg wie jaki szmat drogi z powrotem do przegapionego przystanku - i stamtąd do naszego docelowego W. - albo iść tam na skróty `po przekątnej` - na przełaj przez zaśnieżone pola i lasy. Czas naglił, ciemności gęstniały, a dziecko było wyczerpane daleką podróżą.


Podjąłem skrajne ryzyko... i poszliśmy przed siebie w Nieznane. Synek dzielnie dotrzymywał mi kroku, i po kwadransie wyglądało to wszystko w całym tym hardcorze nawet dosyć obiecująco, kiedy raptem w gęstniejącym mroku ujrzeliśmy przed sobą szeroki może na dwa metry ciemny rów. Mrozu nie było, więc nie był pokryty lodem.


Ściana.

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo ciekawy opis nieciekawej przygody. Sądzę jednak, że w 1987 roku żaden Polak nie miał przy sobie komórki i GPS-u. A może się mylę. Może to będzie wyglądać na czepialstwo, ale dostrzegam pewną niekonsekwencję. Piszesz, że droga była oblodzona (zresztą powinien być tam przecinek), a nie było wówczas mrozu.
avatar
Co możesz zrobić w sytuacji, kiedy z dziećmi, z kobietami i starcami stoisz

/jak uchodźcy z Afryki na polsko-białoruskiej granicy, jak Ukraińcy po wybuchu wojny z Rosją, jak Amerykanie z Ameryki Środkowej i Ameryki Południowej nad graniczną Rio Grande/

twarzą w twarz

oko w oko

ze ścianą

?!
avatar
Koszalin leży w linii prostej w odległości paru kilometrów od morza, które w naszym klimacie zimą działa jak kaloryfer. To dlatego mróz tamtejszy jest inny, niż taki sam mróz gzieś indziej. Szosa tamtego feralnego dnia była oblodzona, a rów niepokryty lodem, i ja tego sobie nie ubzdurałem. To reportaż, nie bajka z mchu i paproci.

Napisałem to dzisiaj, czyli post factum i po dziesięcioleciach, z myślą o każdym współczesnym czytelniku, który przecież niekoniecznie musi wiedzieć, że komórka i GPS to wynalazek wczorajszy. Wszyscy młodzi ludzie myślą, że to, co dzisiaj jest, istnieje od zawsze.
© 2010-2016 by Creative Media
×