Przejdź do komentarzyMarzenie pana Eustachego - odc. 5
Tekst 18 z 19 ze zbioru: Dla panów 50
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-01-08
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń109

Była już połowa lutego. Brygida zmęczona wróciła z drugiej zmiany do domu. Rano zimno, wiatr i mróz, w południe słońce i ciepło, teraz, wieczorem znowu zimno, a w autobusie tłok i upał, o smrodku nie wspominając. W Oddziale huk roboty z powodu licznych zwolnień chorobowych. Dlatego dziś w nocy trzeba szybko spać, żeby rano wstać i zdążyć na siódmą do pracy. Karina z nocnej obiecała, że jakby co, to zaczeka. No nie będzie miała innego wyjścia, przecież pensjonariuszy samych nie zostawi. Ale chamem też nie można być, więc trzeba przyjść możliwie wcześnie, najlepiej punktualnie. Brygida bardzo nie lubiła się spóźniać. I bardzo nie lubiła, kiedy inni się spóźniali.

Całe szczęście, że wycieczki z panem Eustachym do różnych specjalistów się skończyły. Jutro ten terapeuta od bólu. Trzeba go umyć, sprawdzić piżamę i pościel. Jakby teraz przyszło z nim jeździć, to zapalenie płuc w tym wieku murowane. Staruszek miał jednak żelazne zdrowie. Pamięć nie ta, chodzić nie może, ręce się trzęsą, ale się trzyma. Zabawne są te jego awanse do niej. Gdyby takie “komplementy” prawił jej ktoś młodszy, to trzeba by walić w pysk, ale w tym przypadku? Pan Eustachy leżał teraz w pojedynczym pokoju i opiekunki lub opiekunowie, bo pojawił się taki nowy, wpadali do niego co jakiś czas, żeby pensjonariusz “nie umarł z nudów”, jak się wyraziła Karina i żeby mu zmienić pozycję. Lepiej było zejść parę razy więcej niż potem walczyć z odleżynami. Dziś wieczór, kiedy zeszła do jedenastki dostała zwalającą z nóg propozycję.

– Pani Brygido, która to godzina?

– Dziesiąta wieczór dochodzi – odpowiedziała, poprawiając mu pościel.

– Pani tu dużo zarabia?

– Nie można narzekać.

A co mu miała powiedzieć? Czy dziadek orientuje się w ogóle w wartości pieniądza?

– Ale jakiś zaskórniaczek to by się przydał?

Wzruszyła ramionami. O jakich “zaskórniaczkach” może być mowa w dzisiejszych czasach? Po to zlikwidowano gotówkę, żeby nie było nieopodatkowanych „zaskórniaczków”, napiwków i innych „wziątek”. I bardzo dobrze.

– Bo był u mnie syn i mi zostawił parę złotych.

Brygida popatrzyła na Eustachego podejrzliwie. Coś mu się poplątało, albo kłamie. Ma córkę, a nie syna, też z demencją w tym samym ośrodku, a gotówki nie ma w kraju w obrocie od dobrych paru lat.

– Dałbym pani Brygidzie stówkę, jakby coś dla mnie zrobiła.

Co miałaby zrobić za stówkę, równowartość ćwiartki wódki, albo dwóch bochenków chleba. Ale rozmowa była coraz bardziej interesująca. Jeżeli mam mu coś kupić na mieście, to niech tam, kupię z własnych i mu przyniosę. Stówki od niego nie dostanę, bo skąd.

– Czego pan potrzebuje, panie Eustachy?

– Jesteśmy tutaj sami, zrobiłabyś dla mnie striptiz

Staruszek sam był przestraszony tym, co powiedział, a Brygida z trudem zdusiła śmiech.

– Czego to się panu zachciewa, w starym piecu diabeł pali. Lekarstwa – podała mu pojemnik – paciorek i spać. A z drugiej strony, podobno dopóki facet myśli o seksie, to nie wybiera się na tamten świat.

Dopilnowała, żeby zażył wszystkie trzy tabletki i popił wodą.

– Dobranoc – powiedziała na pożegnanie i wyszła z pokoju.


– Nie tłucz się tak, spać nie można – przywitała ją mama zagrzebana w łóżku, przy nodze którego leżała pusta butelka po ćwiartce kolorowej wódki.

Brygida sięgnęła do szafki w kuchni, gdzie miała schowane bony podarunkowe. Brakowało jednego za pięćset złotych. Pan Kaziu, sąsiad, nie zreperuje kranu w tym tygodniu. Szlag trafił. Z każdej pensji kupowała chociaż jedną kartę podarunkową na takie okazje. No i mama sobie zrobiła prezent. Drugiej flaszki nie będę już dzisiaj szukać, a jak wrócę jutro, to mamusia będzie nie do użytku.


Rano wpadła do Ośrodka punktualnie o siódmej. Ledwo zdążyła, bo autobus się zepsuł i cały jeden przystanek musiała przejść na piechotę. Dobrze, że nie padało. Powietrze było zgniłe, wilgotne, takie nie wiadomo czy plus jeden czy minus jeden. Szybki marsz ją zmęczył i była cała rozgrzana, kiedy przeszła przez bramę. W ośrodku też było ciepło. W szatni zdjęła przepoconą bluzkę, narzuciła chałat na samą bieliznę, łyknęła pół szklanki letniej wody z czajnika i ruszyła do roboty. Śniadanie 39, 38 i 11. W kuchni spotkała  Karinę, przeprosiła za minimalne spóźnienie.

– Nie ma za co. Może jeszcze zdążę na autobus. Musisz jeszcze obskoczyć 37, 36 i 35, bo Elwiry i Bartka nie ma.

I wypadła z kuchni jakby ją ktoś gonił.

W drzwiach 39 minęła się z Samuelem, został Gracjan. Zajęły jej chwilę codzienne poranne zabiegi higieniczne. Umyła ręce w umywalce, nakarmiła pacjenta, podała przez rurkę lekarstwa w płynie, potem herbatkę. Gracjan pił i jadł, wbijając tępo wzrok w ścianę.  Nie wszyscy pensjonariusze byli tak grzeczni. Niektórzy grymasili jak małe dzieci. Na szczęście na pięciu salach miała tylko sześć osób, pozostali schodzili na jadalnię. Zostawał jeszcze pan Eustachy.

Kiedy skończyła rozdawać śniadanie na trzecim piętrze, poszła do Eustachego.

– Dzień dobry, jak minęła noc?


  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ciekawe czy Brygida w końcu się zgodzi na striptiz?
avatar
Przecinek.
avatar
Futurystyka nie tak bardzo odległa, jak nam się wydaje. Cyfrowy pieniądz coraz bliżej. Aby na targu kupić wiązankę kwiatów z przydomowego ogródka, trzeba będzie być przygotowanym na handel wymienny. Np. rajstopy za kwiatuszki.
Staram się przewidzieć jakie jeszcze wątki poruszasz i nie mogę się doczekać, kiedy je zweryfikuję z dalszą fabułą.
Nadal czyta się świetnie.
avatar
UPS, futuryzm oczywiście:)
avatar
Gdyby nie seks, świat byłby całkiem do dupy!
© 2010-2016 by Creative Media
×