Przejdź do komentarzyMarzenie pana Eustachego - odc. 4
Tekst 17 z 19 ze zbioru: Dla panów 50
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2024-01-05
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń131

Wykonano kilka podstawowych badań neurologicznych: uderzenia młoteczkiem w kolana, wodzenie oczami za palcem. Nie wypadły korzystnie.

– Pan się położy na brzuchu.

Z pomocą Brygidy pan Eustachy przeszedł z łóżka na leżankę.

– Pani ma siłę – lekarz skomentował z podziwem działania opiekunki.

Uderzył parę razy pacjenta w nerki, co wywołało jęk bólu.

– Teraz na plecy.

Obmacał brzuch, co wywołało kolejne syknięcia.

– Proszę pana ubrać.

Lekarz usiadł przy biurku. Wypisał coś na komputerze. Trwało to chwilę.

– Rodzinę pan ma?

– Rodzinę? Nie, chyba nie, nie wiem.

– Lekarstwa te same, co dotąd. Skierowanie na badania: RTG, USG, EKG, mocz, kał.

Wręczył karteluszki Brygidzie.

Po badaniach zawiozła swojego podopiecznego do pokoju numer 11 na pierwszym piętrze. Była to pojedynka, trzy razy mniejsza niż trzydziestka dziewiątka, wyposażona w łóżko, nakastlik, taboret, jakieś widoczki na ścianach. Leżący na łóżku mógł popatrzeć przez okno na ogród, a dokładniej na rosnący tam kasztan. Ponadto w pokoju znajdowało się trochę sprzętu medycznego, jak wieszak na kroplówki, stolik na kółkach z gniazdkami elektrycznymi i komputerowymi podłączony do ściany, ale brak było na nim jakiegokolwiek urządzenia. Szafka, w której Brygida znalazła pieluchy, strzykawki, środki opatrunkowe. Najwyraźniej był to pokój dla bardziej chorych i mniej przytomnych niż pan Eustachy.

Zostawiła na chwilę pacjenta, żeby przywieźć śniadanie, nakarmiła, pościeliła łóżko i ułożyła go w nim.

– To ja tu będę teraz sam – pan Eustachy wyraźnie się ucieszył. – Ale pani Brygida to jeszcze przyjdzie?

– Przyjdę. Niech się pan nie martwi i teraz śpi.

Wyszła, pobiegła na trzecie piętro, jej pacjentów ktoś już obsłużył, tak samo zajął się sprzątaniem.

Zeszła do sekretariatu.

– Dzień dobry, panie dyrektorze. Mam tu skierowania na badania pana Eustachego, co ma z tym zrobić?

– Dzień dobry, jak się pracuje?

– Dziękuję, dobrze. – A co niby miała powiedzieć po tygodniu pracy.

– Masz te skierowania? Tu jest biureczko, komputer, trochę stary, telefon, poumawiaj wizyty i transport. Karina ci nie mówiła?

– Nie. A nie mamy tu kogoś?

– Nie, sekretarki tu nie ma i przy tym budżecie nie będzie.

Brygida wzięła się do pracy. Strony internetowe ośrodków zdrowia. Telefon.

– Dzień dobry, dzwonię z Oddziału Opieki dla Seniorów przy Zespole Opiekuńczym nr 6, chciałam umówić pacjenta na…

– Dlaczego nie możemy korzystać ze specjalistów, którzy są w szpitalu, w tym samym zespole opiekuńczym? – Spytała w pewnym momencie dyrektora.

– Teoretycznie możemy, teoretycznie powinniśmy, ale jest to najlepszy zespół specjalistów w mieście i terminy są tam odległe. Aha, ty sobie notujesz, gdzie dzwonisz?

– Nie, a po co? Idę po kolei od najbliższych ośrodków do najdalszych.

– Bo musisz z tego zrobić notatkę, kiedy, o której i gdzie dzwoniłaś, bo przyjdzie kontrola i zarzucą, że preferowaliśmy krewnych i znajomych.

– Bez sensu, przecież stawki są takie same z ubezpieczenia, do wszystkich przychodni kolejki wielomiesięczne, więc co taka firma na nas skorzysta.

– Mądra jesteś. Nie ja to wymyśliłem, ale tak trzeba.

Miała już umówione trzy wizyty z pięciu, terminy rozstrzelone przez dwa miesiące, kiedy nagle zgasło światło i komputer zamarł. Wyszła na korytarz, opiekunowie i opiekunki pobiegły do chorych. Poszła do Eustachego.

Leżał sobie, gapił się w okno i nawet nie miał szans zauważyć, że nie ma prądu.

– Panie Eustachy, wszystko w porządku?

– Śniłaś mi się pod prysznicem.

– Rano kąpałam pana, to nie był sen.

– I byłaś naga?

– Nie, to jednak był sen. Pieluchy nie trzeba zmienić? – Sprawdziła. – Trzeba.

Zmieniła pieluchę, wysłuchując cierpliwie uwag Eustachego, tym razem na temat swojej pupci, którą chętnie by pogłaskał, po czym wyszła na korytarz, gdzie był jakiś nadzwyczajne ruch.

Przed pokojem numer czternaście stał Witold i się trząsł. W środku dwoje opiekunów prowadziło reanimację pensjonariuszki. Przy jej łóżku  stała jakaś aparatura z ciemnymi monitorami.

– Co się stało? – spytała Witolda.

– Umarła, umarła, pani Hiacynta umarła – powtarzał.

– Podtrzymanie prądu siadło, masz telefon?

– Tak.

– Dzwoń po pogotowie.

Brygida wykonała polecenie. Karetka przyjechała nawet dosyć szybko po to tylko, żeby stwierdzić zgon. Witold wpadł w histerię. Brygida przytuliła go.

– No już dobrze, dobrze, pani Hiacyncie jest już lepiej, nie boli ją.

– Skąd wiesz? – spytał Witold.

– Nie wiem, ale bardzo w to wierzę.

– Co ty za religianckie dyrdymały chrzanisz? – spytał jeden z sanitariuszy, facet około trzydziestki.

– Zrobiłeś swoje? To idź i się nie wtrącaj – odpowiedziała – Pytał się ktoś ciebie o coś?

– Szkoda kobity, z drugiej strony, takie życie to nie życie – i poszedł sobie.

– Zajmiesz się nim? – spytał jeden z opiekunów, pokazując wzrokiem na Witolda

Pokiwała potakująco głową. Trzeba się przyzwyczaić, taka tu będzie praca.

Po godzinie światło wróciło.


  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Coraz bardziej dramatycznie.
Praca w takim miejscu nie dla każdego. Niejedna osoba zlamalaby się pod ciężarem (fizycznym i psychicznym).
Znowu czekam na c.d.
avatar
Marzenie pana Eustachego? Jego pielęgniarka Brygida... dla której mógłby być dziadkiem? Ta, co mu zmienia pampersy?
avatar
Jakie to przykre,że z powodu braku prądu umiera kobieta.
Co to jest nakastlik?
avatar
Nakastlik - jest w SJP, Word tego słowa nie zna, u mnie w domu się tego słowa używa. Jest to mebelek stojący zwykle przy łóżku, posiadający szufladkę, albo szufladkę i półeczkę. Wysokość mebelka jest nieco wyższa niż poziom łóżka. Służy nakastlik do postawienia na nim lampki nocnej, położenia okularów, szklanki wody, odłożenia książki. Nie pasowała mi tu szafka nocna, bo w sytuacji opisywanej w opowiadaniu jest potrzebny cały dzień. Chociaż etymologia nakastlika też pewnie ma coś z nocą wspólnego. Nie wiem z jakiego to języka zapożyczenie.
avatar
Nakastliki przeżywają teraz drugą młodość. To niegdysiejsze szafki nocne, w dobie popularności meble w stylu vintage, stają się obiektem renowacji. Ja osobiście uwielbiam te art
deco, przełom lat 40/50. I nazwa ożywa na grupach sprzedażowych i renowacyjnych. Wywodzi się z języka niemieckiego
© 2010-2016 by Creative Media
×