Go to comments'Kiedy miałam 16 lat...' I
Text 1 of 2 from volume: Kiedy miałam 16 lat...
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2014-12-01
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1978

1).

Kiedy mialam 16 lat obiecałam sobie że zmienię swoje życie na lepsze.Po kilku nieudanych próbach sukcesywnie powracalam do starych schematow. Starałam się sztucznie nawrócić i udowodnic wszystkim wokół że stac mnie na wiecej. Zawsze potrzebowałam odskoczni.Moje życie nie mogło byc nudne i monotonne.Zmiany dotykały nie tylko mnie,ale rownież moje najbliższe otoczenie:rodzine,znajomych..nawet chłopaka,ktorego nigdy nie miałam,a tak intensywnie pobudzał moje myśli ze obawiałam sie nowej dawki derealizmu.Nadanie sobie nowego `ja` zasadniczo rozbudziło sie we mnie z dnia na dzien.Nagle poczułam ze jestem stworzona do celów wyższych.Spakowałam plecak,umyłam zęby i jakby nigdy nic wyszłam z domu,jak się później okazało na dość długą wędrówkę.Początkowa planowałam oczyszczającą podróż pełną nowych wyzwań,ludzi.Jeszcze wtedy myślałam ze empatia i wyrozumiałosc to podstawowe cechy charakteru utrzymujące nas przy życiu,stanowiące walor naszego bytu w społeczenstwie.Cholera,po prostu spodobał mi się żywot Sw.Franciszka z Asyżu. Nie potrzebna jest chyba dogłębna analiza tego tematu,nieprawdaż?

Właśnie tak.Ludzie,ich emocje,stosunek do mojej osoby i to jak mnie odbierają były najważniejsze. Mogłabym przytoczyć wiele przykładów dotyczących obsesji z tym związanej.Poczynając od tych naprawdę banalnych:


-`Avika..nie no,ja po prostu nie założę  tej białej sukienki! Ostatnio jak byliśmy razem na kawie w Starbucksie ,stwierdził ze dla kobiet to samobójstwo i dodatkowe 5 kg.`


-`Miałam zafarbować się na czarno,ale w tym sezonie podobno brązy i ombre w modzie...`


-`Przeczytała wszystkie tomy Prousta,rozumiesz?? Czy tylko ja wyglądałam na ograniczoną intelektualnie?`.


..do graniczących z totalną obsesją,ale o tym może później.


Po dłuższym czasie człowiek dochodzi do meritum. Zalażki narcystycznej osobowości.Uwaga! Bo ta Pani musi mieć wszystko,musi być: idealna,cudowna,wspaniała,pachnąca,kwitnąca ect. Dosłownie spadająca gwiazda.Wszystko to złudnie piękne i kolorowe niszczyło mnie wewnętrznie.Nagonka narastała z dnia na dzień.Umówmy się ,praca na dwa etaty w korporacji przy niestabilnej sytuacji psychicznej wykańcza.Zabierzcie sobie te całe slużbowe telefony,laptopy,wejściówki do klubów fitness. Jestem jedynie maleńkim trybikiem w wielkiej machinie, która zabiera mi czas (duzo cennego czasu).Ciężko jest mi sobie przypomnieć kiedy ostatni raz oglądałam naprawdę dobry film.Albo inaczej.Jakikolwiek film,nie wspomnę już o przeczytaniu ksiażki,ugotowaniu obiadu lub spotkaniu z przyjaciółką-zakrapianym rzecz jasna. Ja jako perfekcyjna Pani własnego losu nie zdawałam sobie sprawy z faktu,iż z dnia na dzień zapadam się w przepaść bez dna.


Wydaje mi się że w tamtym momencie,w tamtym życiu,nawet psychoanalityk by mi nie pomógł.Nad glową latały mi ciągle różowe słonie z białymi ,gotyckimi skrzydłami. Miały takie duże,ciepłe oczy,mogłam się  w nich zatracić. Za każdym razem gdy starałam się wymazać je z pamięci jednym zwinnym ruchem ręki,powracały z podwójnym impetem siejąc totalną degrengoladę. Więc na własne życzenie bujałam w oblłkach.Miałam swój własny,mały świat ,do którego nikogo nie wpuszczałam.Prywatne Eldorado,Oazę spokoju.Odbijało się to oczywiscie na moich relacjach z najbliższym otoczeniem. W pracy surowa Pani brand director.Rzeczowa,bezwzględna i uparta.Zawsze idealnie ubrana.Dopasowane garsonki,minimalistyczne torebki: Miu Miu,Prada.Givenchy.Buty na niebotycznie wysokiej szpilce.Wszystko to stanowiło bezwzględną otoczkę.W  pracy byłam nietykalna,byłam kimś ważnym. Spędzałam w biurze 12 czasami 14h ,a zdażało się nawet że zarywałam nocki.Dla dobra firmy. Po tak wyczerpującym dniu,nocy, wsiadałam do dużej żółtej taxówki,która zawsze czekała na mnie na rogu ulicy.Dojazd do mieszkania zajmował mi raptem 10 minut.W tym czasie emocje opadały,przychodził czas na rozluźnienie się,wspolną pogawędkę z zawsze usmiechniętym Panem Albertem. Cholera! Gdyby był o 20 lat młodszy i miał pełne uzębienie...ale czasu nie cofniesz-myślę.

A w domu totalna sielanka. Kawa,papierosy,Black Sabbath i brudne skarpetki. High fashion w wykonaniu młodej gniewnej `biznesłomen`. Tutaj już nie musiałam udawać.W każdej chwili mogłam zadzwonić do najważniejszej osoby w moim życiu i najzwyczajniej w świecie poplotkować,pożalić się,podroczyć. Była tak wyrozumiała,tak kochana. Normalnie wytulić i wycałować. Czasami tęskniłam za dzieciństwem,rodzinnym miastem i  starymi znajomymi,wtedy zazwyczaj podchodziłam do kuchennego blatu i czule głaskając najnowszy model ekspresu do kawy,podziwiałam piękne widoki rozciągające się przed tarasem mojego apartamentu. Po pewnym czasie poczucie wyobcowanie znikało. Uchyliłam okno.Powiew wiosennego wiatru wypełnił moje płuca.Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam liczyć do dziesięciu.Kasja opanuj emocje,może być tylko lepiej,za niecałe 5 godzin rozpoczyna się kolejny piękny dzień. Gówniane myśli,gówniane wszystko..Tylko dlaczego nagle uświadomiłam sobie że ktoś dyskretnie zerka na mnie z przeciwka? 5 piętro,balkon i duże czarne oczy..tylko to zapamiętałam.


2).

-No naprawdę,chyba nie myślisz sobie że mam jakieś zwidy? Ewidentnie mnie obserwował! Na miłość boską ja stałam tam w samym staniku! Taka zapuszczona,biedna Ronia z dzikiej doliny..ja pierdolę,jak to musiało wyglądać..

-Kasja, wyluzuj..czy ta sytuacja jest aż tak problematyczna? Budzisz mnie o 5.56 z nadzieją że otrzymasz bezgraniczne wsparcie emocjonalne od swojej starej dobrej znajomej? Chrzań się!Ty i te Twoje wyimaginowane problemy.Może kawa o 8.00 u mnie? Ochłoniesz i wtedy pogadamy.

-Ha! Zawsze moge na Ciebie liczyć....piii..


3).

Poranki są piękne.Szczególnie te `babskie`. Otwierasz jedno oko,później drugie,delikatnie przeciągasz się,jak kot,macasz brzuch i sprawdzasz czy jest wszystko pod kontrolą.Normalnie centymetr w dłoni.Dajesz sobie jeszcze 5 minut drzemki i tak sukcesywnie,aż nagle zdajesz sobie sprawę że jesteś spóźniona.Iiii to jest najgorsza wersja.Na bok zbereźne myśli i romantyczne wewnętrzne wywody.Przecież nie mogę się spóźńić na poranną latte u przyjaciółki.No way! Po chwili z żenującym uśmiechem na twarzy uświadamiam sobie ,że automatycznie wyciągam mleko z lodówki.Moja dietetyczka pewnie teraz przewraca się,na drugi bok..Zwinnym ruchem prawej dłoni odkręcam starodawny słoik przechodzący z pokolenia na pokolenie.Wsypuję do zielonej miski złotą garść pszennych płatków,dwie łyżeczki otrębów owsianych,do tego jeszcze troche orzechów,suszonych owców.Wszystko zalewam wrzącym i kipiącym mlekiem.Oczywiście nie zapominając o korzuchu.Tadam! Śniadanie podano.Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu,że jedzenie na stojąco i na dodatek w pośpiechu fatalnie wpływa na moją przemiane materii ,ale co tam.W miedzy czasie popijam mleczną ciapę zimnym sokiem grejfrutowym i wszystko zaczyna chuczyć i buczyć.Dosłownie.Następnie rozpoczyna się szybkie ogarnięcie szafy.Większość wcześniej przygotowanych w wyobraźni wizualizacji dzisiejszego ubioru odpada.Czerwona bluzka w praniu,szare spodnie brudne,czarna marynarka u Nadii..Ile jeszcze mogę tak wymieniać,nie dopuszczając oczywiście kwestii że coś ,broń Boże,może być `zbyt dopasowane`? Trudno,jade w piżamie! To będzie najlepsze rozwiązanie.W zasadzie Kasja mieszka tylko trzy przecznice stąd.Przecież nie spotkam o tej godzinie miłości swojego życia,byłego,albo co gorsza księdza proboszcza.Nie lubię gorszyć ludzi ale w takich momentach jak ten ,wszystko mi jedno.A co! Przeprowadzam cholerną rewolucję w swoim życiu! Koniec przejmowania się opinią innych ludzi! Najważniejsza jestem JA! Tylko w ten sposób naucze sie akceptować swoją osobę.Nikt i nic nie powstrzyma mnie przed tym. Nauczę sie żyć na nowo,na kolorowo.Nie chcę już szaro burych dni i wiecznej maligny. Wypowiadam wojnę mojej wewnętrznej bliźniaczce! Nie zastanawiając się zbyt długo złapałam za kluczyki od samochodu,po drodze do drzwi krzyknęłam nader optymistycznie `Idziemy na wojne!` i wyskoczyłam przed luksusowy apartament w krótkich różowych szortach i kusej bluzeczce z fioletową koronką.Papci też zapomniałam.Moze to i lepiej,poprawi mi się muskulatura stóp i wzmocnie swój układ odpornościowy.Jak juz być optymistką ,to na całego. Chociaż nie ukrywam,ze w samochodzie zrobiło mi się błogo i klaustrofobicznie, w sensie pozytywnym rzecz jasna.Obiecałam sobie ze nie bede zwracała uwagi na balkon na piątym piętrze,ale to było silniejsze ode mnie,musiałam.Po prostu musialam.Przez całą noc dręczyły mnie wielkie,czarne oczy,przystojne rysy twarzy i rozpierająca duma ze nawet bez soczewek zdołałam wypatrzyć tego tajemniczego `Armanda`. Niestety okna były zasłonięte,zamknięte..czisza i pustka.Daje sobie uciąć lewą i prawą dłoń że już gdzieś widziałam tego faceta! I to nie raz,nie dwa..nie trzy? Boże,oby nie okazał się tym parszywym króliczkiem wielkanocnym stojącym w sezonie świątecznym pod Tesco,niech też nie będzie jednym z wielu roznosicieli ulotek,masażystą z PureSPA,szatniażem w bibliotece Akademickiej..standardowo łeb mi wariuje i ta druga bliźniaczka bruździ na potęge. Cicho sza! Jedziemy !


4).

Cztery klaksony,dwa gwizdy i jeden zbereźny okrzyk.Nie ma tragedii.Mina Nadii bezcenna.`I właśnie za to mnie kochasz` pomyślałam.

-Wow,cóż to za kreacja?Wybieramy się na bal przebierańców czy moze jesteś jeszcze w fazie REM i tak naprawde stoi przede mną lunatyk?

-Bardzo śmieszne,wpuszczaaj..

U Nadii jak zwykle przytulnie i pachnąco.Norka młodej wyjadaczki.Chyba nigdy nie dolicze się ilości obrazów w jej mieszkaniu.Zacna surrealistka bujająca w obłokach.Jak dobrze ze wśród moich znajomych 80% populacji to artyści.Jak dobrze że 90% moich znajomych słucha Led Zeppelin i ubiera się w lumpexach..jak dobrze..

-No dawaj te newsy! Znowu się zawiesiłas piękna.Opowiadaj o swoim rycerzu na czarnym koniu-Nadia sarkastycznie przymrużyła oczy ,żeby po chwili parsknąć śmiechem prosto w moją twarz.

-Przemyślałam to wszystko,chyba faktycznie przesadzam.Zakochałam się w mężczyźnie z okna.to chore.Chyba zbliża się okres..

-Myślę że ten mężczyzna i dziwne obserwacje Twojej osoby to jedno,przyznaj się ze lezy Ci coś na serduchu i przyszłaś się po prostu wygadać i wypłakac w poduszkę.Nie od dziś zdaję sobie sprawe z faktu,ze robię za twojego personalnego coucha-odparła.

Wredna małpa czyta w moich myślach,no tak..problemów nazbierało się co nie miara.Jeden z nich,to możliwość awansu, z czym niestety wiążą się poważne życiowe decyzje.Przeprowadzka,zmiana otoczenia,przebranżowienie.Nagle uświadomiłam sobie ze moje życie po raz kolejny,nieoczekiwanie mnie zaskakuje.Łapie za włosy i z impetem wali o beton,zeby po chwili wypuścić i dać się ponieść ciepłej bryzie.Zazwyczaj takie niespodzianki konczyły się pozytywnym zakonczeniem i skoczeniem jak dziki kot na cztery łapy.

-Halo,Kasja..Mówię do Ciebie.

-Przepraszam,chyba się nie wyspałam-bełkocze.

-Dobrze,wiem co cie postawi na nogi.Proponuję szklankę starego dobrego znajomego Jacka.Co Ty na to?

-Idealnie! Mam nadzieje ze na jednej się nie skonczy.Ogłaszam dzień alkoholika.Jeżeli masz zamiar mi powiedzieć własnie w tym momencie ze dzisiaj pracujesz,to oficjalnie i bezkompromisowo ogłaszam wszem i wobec ze zwalniam Cię!-ja i moje żarty,bezcenne..

-Idealnie! Mam nadzieję że nie skonczy się na jednej butelce i jeżeli masz zamiar iść jutro do pracy,to no way złotko.Jesteś przepracowana,musisz odpocząć! Moze jakiś mały urlop? Badałaś się? Anemicznie wyglądasz..W ogóle ta cała ciepła posadka Pani brand director wykańcza cię psychicznie i fizycznie..widzę to mała.Zmieniłaś się.

.-Robisz mi dobrze mówiąc to..-pomyślałam. I chyba znalazłam już odpowiedź na trapiące mnie pytania.Dosadniej się nie dało.


  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media