Go to commentsKażdą nocą - Akt I
Text 2 of 5 from volume: Kiedy stajemy się ludźmi.
Author
Genreromance
Formprose
Date added2011-06-06
Linguistic correctness
Text quality
Views3181

I


Cisza. Wszechogarniająca i niemal namacalna przywitała ich, jako pierwsza. Nie była niezręczna. O nie… Była pełna obietnic, oczekiwania. Wiedzieli, co może zaraz się stać, a mimo to każdy z nich odwlekał tę chwilę.

Aleksander uznał to za bardzo interesujące… I stymulujące zarazem. Teraz byli dla siebie tylko nieznajomymi, a za chwilę mieli poznać każdy ze swoich sekretów, przynajmniej tych dotyczących ich ciał. Poczuł miły dreszcz podniecenia, przebiegający mu po kręgosłupie wraz z chłodną dłonią, sunącą w górę jego ciała. Mocna ręka umiejscowiła się na jego karku. Helios wplótł palce we włosy chłopaka, ciągnąc go lekko do siebie. Klucz w drzwiach zatrzymał się z chrzęstem, kiedy Aleksander poczuł, jak ciepły oddech ogarnia jego ucho i szyję. Dłoń blondyna zatrzymała się w pół drogi do włącznika światła.

- Nie zapalaj. – Posłyszał ciche polecenie. – Ja dziś będę twoim jedynym światłem.

- Lubię bzykać się przy świetle.

- Miasto daje wystarczający blask. Będziesz widział mnie doskonale – odparł i zerwał z Aleksandrem kontakt dotykowy tak szybko, jak go zaczął.

Pierwszy raz poczuł, co oznaczała nagła utrata tego ciepła. Jego ciepła… Oznaczała nagle pustkę nie do wypełnienia. Przez chwilę nawet pomyślał, że może jeszcze wszystko odwrócić, może wyprosić stąd Heliosa i zapomnieć o nim. Zanim będzie za późno, zanim się uzależni. Zaraz jednak pragnienie wzięło nad nim górę. Wreszcie ziściło się to, o czym tak długo marzył i nie mógł od tego uciekać.

Przekręcił do końca klucz w zamku, odgradzając ich od świata i obrócił się w stronę bruneta.

Jego gość stanął na środku salonu, oglądając wnikliwe wnętrze. Było urządzone na najnowszą modłę. Minimalistyczne beże współgrały z harmonijnymi liniami. Królowały tutaj proste kształty, skromne ozdoby. Wszystko po to, by nie rozpraszać naukowca i dać mu namiastkę przytulności domu.

- Twoje mieszkanie jest naprawdę piękne - zawyrokował tonem znawcy Helios.

Jego mrukliwy głos zmieszał się ze stukotem butów o drewnianą podłogę, gdy powoli podszedł do okna.

- A ty, co? Architekt? – prychnął Aleksander, wyciągając koszulę ze spodni.

Srebrne spinki leżały już na blacie otwartej kuchni. Błyszczały na jego marmurowym granacie niczym dwie gwiazdy.

- Zgadłeś - przytaknął mężczyzna, nadal kontemplując widok za oknem.

W dali jarzyły się masywne kopuły katedr. Światło sprawiało, że wyglądały niczym anioły, zesłane na ziemię by ją strzec.

- Widzę, że moje mieszkanie jest sławne na mieście? Wieści dotarły nawet do ciebie?

- Mówią ogólnie o tobie. Dość ciekawe rzeczy. Lubisz eksperymenty, jesteś na nogach całą noc. No i najważniejsze: masz boski tyłek – wyjaśnił, uśmiechając się lekko. – Mówią też, że rano robisz kawę i grzecznie wypieprzasz amantów z domu już przy pierwszym łyku.

- Byłeś, więc po prostu ciekaw? – spytał młodszy, podchodząc bliżej Heliosa.

Przystanął koło niego, próbując złapać punkt za oknem, który tak wnikliwe obserwował mężczyzna.

Cisza znów ogarnęła pomieszczenie. Teraz wypełniały ją elektryzujące spięcia. Między nimi rosło ciśnienie i przyciąganie. Tak samo niewidzialne i mocne, jak na dwóch biegunach magnesu.

Helios obrócił się do niego. Przez chwilę obserwował go. Mierzył wzrokiem szczupłą sylwetkę, oceniał proporcje. Aleksander miał idealne proporcje. Tak samo, jak pełne, słodkie usta i bardzo wymowne oczy. Miały kolor ametystów i patrzyły na Heliosa wyzywająco, z uporem. Aleksander zdawał się być uparty. Mimo łagodnej, pociągłej twarzy, która dopełniała tej chłopięcej urody. Blond kosmyki błyszczały złotem nawet w mroku, podrażnione jedynie światłem księżyca.

Mężczyzna nie chciał się już dłużej wstrzymywać. Przyciągnął blondyna za poły czarnej koszuli i wpił się nagle w jego usta. Smakowały dokładnie tak samo, jak wyglądały. Były miękkie… Uwodzicielsko miękkie.

- Nie byłem ciekaw.

Helios przerwał nagle pieszczotę, odsuwając się na kilka centymetrów. Aleksander wyglądał na zaskoczonego, z przymkniętymi oczami i rozchylonymi wargami zawisł w powietrzu.

- Patrz na mnie – zażądał łagodnie starszy, kierując go za brodę ku swojej twarzy. – Nie byłem ciekaw. Po prostu miałem na ciebie ochotę. Chciałbym, byś był tego świadom.

- Nikt nie ma na mnie ochoty. Wszyscy pragną tylko tego, co mam, albo tego, co mnie otacza – odparł młodszy, odrobinę zniecierpliwiony.

- Jakie to smutne. Tyle drwiny, tyle cynizmu w tak młodym wieku. Kto ci to zrobił?

- Kto i co mi zrobił?

Aleksander zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, a jego dłonie zsunęły się z pleców mężczyzny.

- Kto cię tak skrzywdził? – spytał Helios, pochylając się znów, oplątując chłopaka w pasie rękoma. Nie chciał, żeby mu uciekł.

- Jesteś też psychologiem? Przyszedłeś tutaj, żeby mnie pieprzyć, tak? Zrób to. Chcę, żebyś dał mi niezatarte wspomnienia, a później chcę żebyś sobie poszedł.

W momencie, kiedy powiedział te słowa, pożałował ich. Tak to już jest z ludźmi. Jedno mówią, pragną zupełnie czegoś innego. Dlaczego? Bo kieruje nimi tylko strach. Aleksander też poczuł strach. Strach przed bliskością. Przed prawdą, że chce być poznany, że ktoś się nim zainteresował. Właśnie nim. Dziwne, bo przecież łudził się cały czas. Łudził się, że Helios mógłby być takim kimś. Teraz uciekał. Wyrwał się, ale silne dłonie przytrzymały go w pasie i nie pozwoliły mu ruszyć się z miejsca.

- Uważaj, czego sobie życzysz, bo jeszcze może się to spełnić. – Posłyszał miękki szept tuż przy uchu.

Helios schwycił jego ręce i przytrzymując je z tyłu, popchnął go w stronę sofy. Wpadli w nią obaj niczym w delikatny puch.

- Zapraszasz do mieszkania nieznajomego… – szeptał nadal mężczyzna, kiedy na klęczkach, przytulony do pleców Aleksandra, sięgnął do przodu szukając gorączkowo klamry jego paska. – Nie wiesz, kim jest. Nie wiesz, co zrobi. Może da ci rozkosz. Może cię zamorduje. To wywołuje w tobie strach, a jednocześnie czyni cię podnieconym.

Klamra puściła, a młody mężczyzna mimowolnie westchnął, kiedy chłodne dłonie wpełzły pod jego bieliznę. Przyjemnie chłodziły gorączkę ciała.

- Czasami to, co znasz potrafi być bardziej zabójcze – szepnął, próbując skupić się na słowach Heliosa, a nie na czynach. – Poza tym nie boję się ciebie, znam cię. Widuję cię niemal codziennie w klubie, już od kilku miesięcy.

Aleksander już teraz drżał. Tak naprawdę. Dreszcze hulały po jego ciele niczym wiatr. Nie chciał zbyt szybko dać się pokonać temu mężczyźnie, a jednocześnie chciał być pokonanym.

Sprzeczności. Były w nim same sprzeczności, niezgodności i błędy. To, dlatego nie potrafił się nikomu poddać, nie potrafił dać się poznać. To była jego wina? Czy wina tego, co działo się z nim przez te wszystkie lata? Jak zwykle, nie wiedział. Dziwił go tylko fakt, że ten mężczyzna wyzwalał w nim tyle uczuć, wspomnień i myśli. Wyzwalał w nim jego prawdziwe `ja` i to chyba podobało mu się najbardziej.

- Nie znasz mnie – ponownie szept podrażnił delikatną skórę jego szyi. – I pewnie nie poznasz, bo jesteś egoistą.

Przeszedł go kolejny dreszcz, gdy silna dłoń znów przesunęła się po jego plecach i tym razem odrobinę bardziej brutalnie palce wpełzły w jego włosy. Helios momentalnie, niespodziewanie dociągnął głowę młodszego w swoją stronę, odsłaniając jego ciało, odsłaniając miejsce do pieszczot. W jakiś sposób jego usta odszukały usta Aleksandra. Zatopił się w nim na nowo, tym razem stopniując pieszczotę. Przygotowywał go. Druga dłoń sprawnie zsunęła mu spodnie. Helios również był już nagi i tęsknotą przywarł do jego ciała. Nie była to żadna wysublimowana tęsknota. Ot uczucie, które gna wszystkich kochanków. Była czystym pragnieniem i sumą samotności.

Moment bólu był dla Aleksandra niczym. W swoim życiu przeżył już gorsze rzeczy. Zwłaszcza, że przyjemność przyszła niespodziewanie szybko. Sprawił to doskonały rytm, ich zgranie ruchów. Ciała poruszały się, jakby stanowiły jedno, z tą samą pasją. Helios tylko wyznaczał pierwszy ruch i reszta posypała się sama, by już po chwili kochali się zapamiętale, zostawiając świat, problemy gdzieś bardzo daleko. Seks między dwoma mężczyznami był taki prosty, taki naturalny. Miłość… Miłość to, co innego. Dla Aleksandra miłość nie istniała.

  Contents of volume
Comments (0)
ratings: linguistic correctness / text quality
no comments yet
© 2010-2016 by Creative Media