Go to commentsPrzebudzenia
Text 21 of 29 from volume: Podpatrzone w Starej Hucie
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2011-06-14
Linguistic correctness
Text quality
Views3441

Przebudzenia


W  rozczochraną  przez  wilgotny  wiatr  głowę  nocy  wsiąkają    niewyraźne  szmery.  Chwilami  niepokojący  pogłos  skrada  się  niczym  lis, wślizguje się  w  każdy  zakamarek  drewnianego  domu, podwórza, ogrodu, łąki  i  skraju  lasu.

Od  trzeciej  noc  znajduje  mnie  w  sypialni  na  poddaszu  i  przystaje  przed  moim  łóżkiem.  Przysłuchuje  się  niepewnemu, jakby  pełnemu  wahań  biciu  serca.  Chwilami  jakby  z  dezaprobatą  i  troską, kiwa  głową. Czyżby  już  zaczynała pytać, kto zostanie  na  tej  łące, która  jest  przedpolem  pełnym  światła  i  przestrzeni, leżącym pomiędzy  zbrojną  w  ludzką  bezmyślność  i  chciwość  wsią,  a  bezbronnym  lasem.

Jakby  tutaj  właśnie  szukał  w  tej  chwili  towarzystwa, budzi  mnie  Stasiu  Woliński.  Nim  zdołałem  nastawić  uszu  na  skrzypiący  po  drewnianych  schodach  odgłos  jego  kroków, stukanie  ciężkich  butów  ucichło  i  Stasiu  bezszelestnie  pojawił  się  przy  mnie, stając  nieruchomo  obok  nocy.  Pochylili  się  nade  mną  jak  jakieś  konsylium.  Pytam w  myślach  noc, po  co  tu  przy  mnie  przystanęła  i  jeszcze  przyciągnęła  Stasia, lepiej  by  sobie  poszła  gdzieś  dalej  od  mojej  chaty, w  las, gdyż  źle  mi  się  w  tej  chwili  kojarzy, a  poza  tym  ....  Czyżby  Stasiu  przyszedł  po  swoją  czapkę ?  Kto  daje  i  odbiera , przypominam  sobie  zgubione  gdzieś w  młodości  powiedzenie, ten ...  nie  śmiem  dokończyć. „ Kurna  nać” - wtóruje  mi  głos  pewnego  młodzieńca, przecież to on przedostatniej  wiosny  mi  ją  podarował.

Oto Staś, w  sile  wieku, okaz  zdrowia, tyle  ruchu  na  powietrzu, postawny, wysoki, dumny, godny  herbu, a  w  czysto  polskim  sercu  sama  szczerość.  Po  jego  śmierci  serce z rozpaczy schowało  się  przed  wszystkimi    w  las, gdzie  do  dzisiaj  czuje się  jego  ręce  i  wzrok.  Kto  teraz  poprowadzi  nas do lasu  z  lornetkami, nie  bliżej  jak  na  odległość  pięciuset  metrów,     w  okolice  jedynego  tutaj  gniazda  orłów  w  leśnictwie  Dziewiętlin ?

Kiedy   w  styczniu serce Stasia  zatrzymywało  się  już  na  zawsze  w  lesie, zdążył  podobno  jeszcze  powiedzieć  żonie, że  noc  przyszła  do  niego  ( było  około  trzeciej ),  z  całą  aleją  czerwonych  róż.  Na  ten  widok  zacharczał  jakby  z  zachwytu, bowiem tylu róż w  życiu  nie  widział. Chciał  jeszcze  przytulić  się  do  żony, ale  przyjechała  karetka.

Niby   cisza  wokół, a  niepokoi  mnie  stan  tej  dzisiejszej  ciemności, tyle  w  jej  sercu  wieloznacznych  szmerów.  Próbuję  wyczuć  blady  puls  powyżej  zgięcia  lewego  nadgarstka.  Ciemna, gęsta  rozmowa  ze  Stasiem  otacza  mnie  i  kłuje  do  rana, chociaż  Stasiu  dość  szybko  sobie gdzieś  poszedł, gdyż,  jak  niemal każdy  leśnik, nie  umiał  długo  usiedzieć  w  jednym  miejscu.

Rano  z  trudem  jakoś  wygrzebuję  się  z  gęstwiny, a  świat  wesoło    mnie wita, jakby  nigdy  nie  było tej  ani  innej  nocy.  Ratuje  mnie  słońce, od  zawsze podążające  za  mną aż tutaj,  znad  Wołynia.

Raz  jeszcze  staje   tuż  nad  lasem  i  swoimi   delikatnymi  palcami, którymi  wcześniej  dotykało  Zdołbrznów, Dubno, Mizocz, Buderaż, Starą  i  Majdańską  Hutę, a  także  spaloną przez banderowców siódmego czerwca tysiąc dziewięćset czterdziestego trzeciego roku, Kamienną  Górę, gdzie sie urodziłem, wyciąga  mnie  z  gęstwiny  strasznej nocy, próbującej  pochłonąć  wszystko  wraz  ze  mną.

Zakładam  zieloną  czapkę  leśniczego.  W  liściach  dębu, nad daszkiem, orzeł  Stasia  czuwa  nad  wszystkim.  Snuję  się  jak  ranna  mgła  nad  stawem  i  oglądam  świeże  tropy  saren, dzików, odchody  lisa  oraz  zrytą  w  poszukiwaniu   dżdżownic, pędraków  i  gryzoni  łąkę.  W  zielonkawej  wodzie  stawu  przy  brzegu  wśród  sitowia  czekają  na  swój  dzień  galaretowate  kule  żabiego  skrzeku.  Setki  maleńkich, ciemnych  kulek  owadów  wodnych  w  ciągłym  ruchu  igrając  z  żywiołem, przypomina  jakby  coraz bardziej kruche  monety  życia, rozmieniane  z  każdą  chwilą  na  drobne.

  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Przeczytałam z przyjemnością. :)
avatar
Bardzo Ci Serene, wspaniała poetko, dziękuję za chwile uwagi i ciepłe słowa.
A.
avatar
Przypomina mi Prousta.
avatar
Dzieki anettulo za przypomnienie mi dawnych klimatów i tekstow.
© 2010-2016 by Creative Media