Text 255 of 255 from volume: A kiedy mi życie dopiecze
| Author | |
| Genre | poetry |
| Form | poem / poetic tale |
| Date added | 2015-03-07 |
| Linguistic correctness | |
| Text quality | |
| Views | 3051 |

PAPIRUSY
chciałem dłutem wykoślawić nowoczesność
sypnąć w tryby rubinami zmienić światy
inicjały powypalać czas nawrócić
przepoczwarzyć nieczytelne cyferblaty
ufne chęci rozpłynęły się w natłoku
szklany przypływ je przesłonił plusk zagłuszył
pochłonęła tajemnice mleczna piana
pochłonęła najcenniejsze papirusy
może z czasem niecodzienność wrak uniesie
porozpina w pejzaż umysł rozproszony
konstelacje się zadziwią misternością
będą czytać moi w niebie i galiony






ratings: perfect / excellent
Czasem tak fajnie jest wziąć wiersz, i odpłynąć. A nie patrzeć w pulpit, czy telewizor.
Czyżbym stawał się jak ci wszyscy wybieleni poeci?
A przecież miałem pisać dla Maliniaka. Dzięki za tąpnięcie b_d_c.
Oto sens tekstu:
Moje, klasyczne, przegadane, infantylne teksty = naiwne dłuto klasyki.
Natłok i przypływ = współczesna poezja, która zalewa portale i wygrywa konkursy.
Wierzę w cuda i że moje dźwiękowo-filmowe wierszowanie dotrze do Maliniaka. Jeśli nie, wystarczą mi najbliższe osoby, te na ziemi i w raju, a także przypadkowi czytelnicy.