Go to commentsNajważniejszy dzień w życiu
Text 2 of 3 from volume: Inspirowane życiem
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2015-03-20
Linguistic correctness
Text quality
Views2026

Siedzę w małym, wiejskim kościółku. Jest drewniany, wpisany na listę zabytków. Zachwycił mnie wiele lat temu, kiedy jako mała dziewczynka pierwszy raz przyszłam tu z babcią. Inny był od tych, do których przywykłam w małym miasteczku, w którym mieszkałam. W tym kościele panował zawsze przejmujący chłód, co latem było całkiem przyjemne. Najbardziej charakterystyczny dla niego był zapach. Babcia mówiła mi, że tak pachnie wiele wieków modlitwy zanoszonej do Boga. Dziś wiem, że to nie zapach modlitwy, tylko kadzideł przemieszanych z drewnem, może więc w pewnym sensie jest to zapach modłów? Pamiętam, jak pierwszy  raz przyszłam tu z moją kilkuletnią córką, też zapytała, co tak pachnie. Teraz siedzi obok mnie. Ma kilkanaście lat i niezwykłe ulubienie komentowania otaczającej rzeczywistości. Niestety w ślad za tym ulubieniem nie idzie wyczucie sytuacji ani coś, co powszechnie zwykliśmy nazywać dyplomacją.

Dziś jest szczególny dzień. Pięknie przyozdobiony kościół przypomina nam wszystkim o tym. Zapach wznoszonych od kilku wieków modlitw miesza się z zapachem ferezji. Dlaczego Eliza, moja najstarsza chrześnica, zgodziła się na te frezje? Proponowałam margaretki, ale jak zazwyczaj moja matka musiała postawić na swoim. Nawet w przypadku ślubu córki jej siostry. Dziś właśnie będą sobie przyrzekać miłość, aż po życia kres. Początek mieli mało romantyczny, albowiem ślub był nieustannie przekładany. Najpierw z powodu braku środków na przygotowanie godnego obu rodzin weseliska, następnie z powodu egzaminów panny młodej, a potem z powodu braku jednomyślności, co do tego, jakie udziały ma wnieść która rodzina do nowo zakupionego mieszkania dla młodych. Ku rozpaczy obu rodzin - młodzi nie chcieli żadnej umowy majątkowej i wbrew trzeźwym radom płynącym szerokim strumieniem z każdej strony, intercyza nie została podpisana. Finalnie ojciec panny młodej wyłożył połowę wartości mieszkania i przelał kwotę odpowiadającą przedstawionemu kosztorysowi wykończenia. Mieszkanie zostało kupione w równych udziałach i świeżo upieczona absolwentka studiów prawniczych mogła przyrzekać miłość wybrankowi.

Patrzę na odświętnie ubrane postacie i walczę z natłokiem myśli. Uśmiechnięci, zadowoleni i szczęśliwi, rozsiewają wokół siebie tak błogie rozrzewnienie, jakby to każdy z nas brał swój ślub. I dobrze, przecież to naprawdę wyjątkowy dzień.

Ojciec panny młodej, wzięty prawnik, stoi z drugą żoną i ich małą córeczką wyglądającą jak księżniczka z `Księgi tysiąca i jednej nocy`. Obraz jest dość kuriozalny, bo gdyby zabrać małżonkę i zostawić samego ojca z córką można by się sporo nagłowić czy to ojciec czy dziadek małej dziewczynki. Żona nie robi wiele poza wydawaniem, zarobionych przez męża, pieniędzy.

Matka młodej stoi sama, obok swojej siostry i jej męża, moich rodziców. Po rozwodzie przeprowadziła się do matki, do małego, przytulnego i pełnego spokoju domu na wsi, pewnie po to, by zagoić - zadane nieudanym życiem rodzinnym - rany. Podziwiałam ją zresztą za to. Do wielu sytuacji podchodziła za stoickim spokojem, w zwolnionym życiu zamiast marazmu i rozpaczy - odnalazła spokój. Piękne kwiaty wokół domu, zwierzaki biegające tu i tam. Czasem się zastanawiałam czy jest szczęśliwsza po rozwodzie czy lepiej jej było w trakcie małżeństwa. Od początku miałam wrażenie, że to związek zupełnie innych ludzi. Ona uduchowiona, spokojna, zrównoważona, on z ogromną presją na szkło i karierę. Może dobrze, że się rozwiedli? Właśnie przez tę jej przeprowadzkę młodzi mieli ślub w ulubionym kościele mojego dzieciństwa.

Dwie ławki dalej ojciec chrzestny, też przyjechał sam. Oficjalny powód: Krysia nagle zachorowała. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że Krysia choruje od lat, od czasu, kiedy popadła w głęboką depresję. Teraz jej krótkie pobyty w domu podobno należą do rzadkości. Nie znam szczegółów, bo historię znam tylko z opowiadań, ale z rzadkich spotkań z ojcem chrzestnym wnoszę, że plotki bliskie są prawdy. Nigdy nie miałam wrażenia, że jest nieszczęśliwy z powodu tego, co dzieje się z Krystyną. Wszyscy wiedzieli, że w Szwajcarii ma drugą kobietę od lat i że to na wieść o niej prawowita małżonka nie wytrzymała nerwowo. Pojawiały się i takie głosy w rodzinie, że jest troskliwy i opiekuńczy, bo nie zostawił jej w chorobie. Ja mam bardziej pragmatyczny stosunek do tego. W mojej ocenie nie zrobił tego, bo Krysia postraszyła go niezłym adwokatem i gdyby doszło do rozwodu płaciłby imponujące alimenty, i na nią, i na syna. Tym bardziej, że udowodnienie jego winy nie należałoby do szczególnie zawiłych przypadków. Utrzymywał więc dwa domy, płacił podobno niemałe pieniądze na rzecz ich syna i tak w cichej desperacji żyli od lat.

Trzeci z braci, obok ojca panny młodej i chrzestnego, był dla odmiany uosobieniem lojalności i wierności. Niestety w zestawie z tymi pożądanymi cechami szła wybitna ciapowatość. To małżeństwo nie dorobiło się w życiu niczego i prawdopodobnie gdyby nie fakt, że nieustannie pomagała im teściowa - musieliby się żywić na stołówkach św. brata Alberta. Warto jeszcze nadmienić, że mieszkają z teściową w jej domu i jeżdżą samochodem, który na rok przed śmiercią przepisał im teść. Siedzi w następnym rzędzie za moimi rodzicami, jak zawsze wpatrzony cielęcymi oczami w swoją Bożenkę.

Odruchowo przenoszę wzrok ma moich rodziców, dziś wzór szczęśliwej rodziny. Oto po 35 latach ojciec wrócił do kraju. Będąc w Ameryce płacił składki emerytalne dla siebie i mamy. Myślałam, że to żart, że wraca. Teraz mają duży, ładny dom, w którym moja matka przez lata mieszkała sama, dużo pieniędzy (jaka para emerytów ma w naszym kraju 7000pln na miesiąc do wydania?) i wolnego czasu. Ładnie razem wyglądają. Stoją obok siebie i gdybym nie znała ich historii pewnie bym im zazdrościła. Tak, jak robi to przynajmniej połowa rodziny. Szkoda tylko, że przez te lata zgubili coś najważniejszego, co sprawia, że dziś ich szczęście sypia w dwóch sypialniach. Wiem też, że ojciec wrócił ciałem, bo zostawił kobietę, z którą tam żył 20 lat. Byłam w tym czasie u niego dwa razy, nigdy jednak, mając na względzie uczucia matki, nie powiedziałam, jak naprawdę wygląda jego samotne życie za oceanem.

Po przekątnej ciocia Wanda, uosobienie katoliczki niosącej krzyż Pański. Jej postawa budziła u mnie niezmiennie tę samą reakcję: najpierw zdenerwowanie, potem chęć ingerencji. Ciocia Wanda jest żoną brata mojej mamy. Choć nie ona należała do rodziny - zawsze była wszystkim bliższa niż jej mąż. Pewnie dlatego, że zmagała się z alkoholikiem - bratem mojej matki - przez prawie 40lat. Wychowała trójkę dzieci: dwie dziewczynki i syna. Agatę, spełnioną i szczęśliwą matkę i żonę, która jest bardzo dobrym neurologiem i od wielu lat mieszka w Danii. Dziś przyjechała wraz z mężem na tę uroczystość i stoją gdzieś z tyłu wraz z parą bliźniąt, dwóch blond chłopców wyglądających niczym laboratoryjne klony. Przemka, który ku radości ciotki został księdzem. Niestety radość z jej strony równoważona była przez rozpacz większości dziewczyn, nie tylko z rodziny. Bez wątpienia był najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znałam w całym moim życiu. Wysoki, dobrze zbudowany, choć szczupły, brunet. Bardziej nadawał się na modela niż do noszenia sutanny. Dziś celebruje mszę. Ostatnim dzieckiem cioci Wandzi jest Sandra. Jako najmłodsze i najbardziej chronione przez ciotkę dziecko mogła najwięcej. I miała też najbarwniejsze życie. Najpierw wymyśliła, że będzie studiować sinologię (kto w tamtych czasach wybierał taki kierunek?). Potem, kiedy wyjechała do Londynu poznała muzułmanina, podobno znanego i bogatego. Na ślubie, który odbył się na jakieś egzotycznej wyspie, była z całej rodziny chyba tylko Wandzia. Potem 3 lata mieszkała w Arabii Saudyjskiej, nie znam szczegółów, ale przyjechała do Polski po pretekstem pogrzebu ojca, którego nie darzyła szczególnym uczuciem. Nigdy już do męża nie wróciła. Dziś jest po rozwodzie. Nie ma dzieci.

Kasia i Tomek. Patrzę na nich. Wyglądają ślicznie. Jak zawsze idealnie, uśmiechnięci, zadowoleni, doskonali. Są razem z synem, studentem drugiego roku AWF, który już na pierwszym roku został twarzą uczelni. Mając taki materiał genetyczny trudno się dziwić. Kasia i Tomek zawsze stawiani są za wzór małżeństwa. Pobrali się w wieku 18 lat, bo okazało się, że Kasia jest w ciąży. Tylko ja, ona i jeszcze jedna jej przyjaciółka wiemy, że od 14 lat towarzyszy jej ten sam kochanek. Wiem od niej, że gdyby ten trzeci zdecydował się opuścić swoją żonę i rodzinę - ona odeszłaby od Tomka tego samego dnia. To on zapłacił za egzotyczną wycieczkę - prezent na 40 urodziny, to on pomaga w trudnych sytuacjach. Prosi jednak, by zrozumiała, że nie może odejść od żony. Kasia bierze Xanax  od jakiś 5 lat.

Kolejne udane małżeństwo mojego pokolenia. Mój brat i jego żona. Ona dość ładna, średnio zgrabna, ale charakternica nieprawdopodobna. Jednak dzięki staraniom mojego brata są bardzo dobrym związkiem. Poza faktem, że Tamara ma obsesję na punkcie córki mojego brata z pierwszego małżeństwa. W tej fobii nieustannie wspiera ją jej ojciec, który zamiast myśleć o tym, że poza moim bratem chyba nikt nie wytrzymałby z tą wiedźmą nieustannie podkreśla, że Paweł ma dziecko z pierwszego małżeństwa. Dla jasności: w jaki sposób ją to obciąża? Paweł płaci alimenty 500pln na miesiąc jeździ do córki tylko za przyzwoleniem Tamary. A ona daje je tylko wtedy, kiedy ma ochotę jechać nad morze, bo tam właśnie mieszkają moi rodzice i 10 km dalej pierwsza żona Pawła.

`(...) I że cię nie opuszczę aż do śmierci`. Moja córka delikatnie trąca mnie w ramię. Znam dobrze ten syndrom, zaraz coś skomentuje. Czuję, jak z niepokoju podnosi mi się ciśnienie.  `Mamusiu, po co ten cyrk? Popatrz naokoło, przecież i tak się rozwiodą wcześniej czy później`. To jeden z tych momentów, kiedy mam ochotę zapaść się pod ziemię. Czuję karcące spojrzenia rodziny i znajomych z najbliższych ławek. Ba, czy tylko najbliższych? Kościół jest mały, z doskonałą akustyką, a ilość patrzących na nas oczu uświadamia mi, że tych decybeli było o wiele więcej niż bym sobie życzyła.

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Jak to w rodzinie. I w pięknym, pełnym świętego ducha kościółku.

Litania kto z kim, po co, gdzie, kiedy, dlaczego, skąd i za ile. Za ile zwłaszcza!

Gdyby nie ta litania, czy ktokolwiek chciałby się tutaj fatygować??
© 2010-2016 by Creative Media