Go to commentsTaty nie ma w domu
Text 1 of 2 from volume: Peruńskie życie
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2015-08-12
Linguistic correctness
Text quality
Views1848

Taty nie ma w domu



Nasze miasteczko położone jest między brzegiem morza, a parkiem narodowym. Od morza teren wznosił się ku górze. Mamy najwyższe klify w Polsce. W lesie - parku narodowym - oprócz wiadomych zwierząt żyjących w lesie - żyją sobie dodatkowo żubry - jeszcze jedna atrakcja turystyczna - więc czy prędzej turyści przybywajcie!

Godziny zwiedzania (1.V-30.IX):

- poniedziałek: zamknięte

- wtorek – niedziela: 10: 00 – 18: 00

Godziny zwiedzania (1.X-30.IV):

- poniedziałek i niedziela: zamknięte

- wtorek – sobota: 8: 00 – 16: 00

Ceny biletów :

- bilet ulgowy 3.00 zł

- bilet normalny 5.00 zł

Proszę , nawet nie musicie szukać w internecie kiedy czynne. Do usług.

Nasz dom znajdował się na górce, przy samym lesie, pierwszy od Kościoła.

Dużo śmiesznych sytuacji z tego wynikało w lecie, bo ludzie myśleli, że to plebania - a plebania była trzy domy dalej, z takiej samej czerwonej cegły co kościół, z tabliczką informacyjną i krzyżem, ale kto tam czyta napisy... Plebania jest koło kościoła i już.

Dzwoniły więc panie wczesnym rankiem do drzwi. Wiadomo, człowiek rano nie jest orłem lotności - przynajmniej ja nie jestem, dopóki nie wypiję na półprzytomnie pierwszej kawy - i kiedy otwierałam drzwi to na pytanie: `Pochwalony, czy jest ksiądz?” odpowiadałam: `Tato jeszcze śpi”... I gotowe... że żadna z nich, nie dostała zawału u nas na schodach - to opatrzność boska.

Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale skoro pytają o mężczyznę, który tu mieszka, a jedyny mężczyzna w tym domu to mój tata - to mój mózg łącząc te dwa fakty wyświetlał mi TATO. Nie wnikałam, czy był akurat księdzem czy geologiem. Nie rano. Panie pytają -ja odpowiadam.

Jeszcze śmieszniej było, kiedy panie - nie wiem czemu, ale zawsze były to panie - nie dostawszy się do domu - plebani - szły na tyły, gdzie był ogromny ogród skalny, w którym mój tata lubił sobie coś tam robić. Było lato, więc paradował w samych slipach, lub po prostu opalał się na leżaku - na trawniku; obok leżały Marlboro i stało zimne piwo.

Tata uwielbiał wylegiwać się na słońcu - i już na początku lata był strzaskany na mahoń. Więc, oczom pań objawiał się półnagi, opalony mężczyzna w ogrodzie. I zaczynało być wesoło.

Panie spływały takim rumieńcem, że nawet -jeśli były już opalone - to opalenizna tego nie zakrywała, jeśli nie były, to wyglądały jak raki. Najpierw łapały się tu w okolicach szyi - gdzie ręka sama wędruje, gdy nagle coś nas zaskoczy - potem zasłaniały oczy i starały się patrzeć wszędzie, tylko nie na tatę, a gdy złapały oddech, tonem : - matko - w niebiosach - co tu się wyprawia - Jezusie święty - mówiły: `Pochwalony, my do księdza, msze zamówić chciałyśmy”... Pół biedy gdy ojciec odpowiadał od razu: ` Drogie panie, plebania jest trzy domy dalej” , ale bywało - i to często - że sobie spał na tym leżaczku i przesłanie zostawało bez odpowiedzi. Wtedy panie patrzyły na siebie wzrokiem : - no przecież - ja- nie - pójdę- go - obudzić- i kiedy żadna się nie ruszyła, wtedy powtarzały to z czym przyszły trochę głośniej. Czasem skutkowało, czasem nie, i panie spocone, spłoszone, skołowane i z pewnością święcie oburzone widokiem `księdza` rozwalonego na leżaku, w Święta Petronelo!!! w samych gaciach i z fajkami i piwem obok, wołały wtedy głośno - ile sił w wątłej piersi stało: ` POCHWALONY MY DO KSIĘDZA!!” Wtedy tato się zrywał z leżaka i ratował półprzytomne katoliczki przed zawałem mówiąc swoją kwestię, że plebania jest trzy domy dalej... I odprowadzał je grzecznie do bramki.

Chyba byłam niegrzecznym dzieckiem - albo sarkazm już mi w duszy kiełkował - bo zawsze mnie to śmieszyło, jak brali tatę za księdza.

Potem -już świadomie - mówiłam pukającym zbłąkanym duszyczkom: ` Nie, taty nie ma w domu, ale przekażę mu, jak wróci, że panie były”... lub kierowałam je do ogrodu, gdzie tata zażywał kąpieli słonecznej.

Do tej pory lubię to wspominać. Ale tak było tylko w lecie. Miejscowi wiedzieli gdzie mieszka ksiądz.

A wystarczyło tylko przeczytać tabliczkę na furtce, trzy domy dalej, a nie ulegać przekonaniu katolika, że plebania jest zawsze koło kościoła.

  Contents of volume
Comments (5)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Literówka: ma być "plebanii".

Reszta do uhahania :-)))

Bardzo serdecznie :)))
avatar
Dość ciekawa opowiastka, ale zamieszczenie w niej, czyli w tekście literackim, szczegółowego wykazu godzin otwarcia parku narodowego i cen biletów pasują jak kwiatek do kożucha. Oprócz wskazanego już błędu dostrzegłem wiele innych i to różnorakich. Słowo "kościół", jeżeli mamy na uwadze budowlę, piszemy małą literą. Miało być "czym prędzej", a napisano "czy prędzej". Razi mnie nadużywanie myślników. Przykładowo w czwartym zdaniu od początku jest ich aż pięć i to nie zawsze uzasadnionych. Brakuje chyba ośmiu spacji po lub też przed myślnikiem lub są zbędne przed przecinkami. Brakuje przecinków przed: kiedy, to na, odpowiadam, łącząc, gdy, z czym, czy do, mówiąc, gdzie; zbędne są przecinki przed: a parkiem (nie ma tutaj zdania przeciwstawnego), z takiej, nie dostało, lub, oczom.
avatar
Umiem sobie wyobrazić te panie i ich miny.
Janko ma rację - piszesz nieporządnie.
avatar
Uśmiecham się szeroko:) Pozdrawiam :)
avatar
Mojego śp. Tatę porażone Duchem Świętym szan. Panie często całowały nawet w rękę (ją Jemu wydzierając na siłę :) - tak strasznie - bez koloratki i sutanny! - przypominał ks. proboszcza!

Świetna nowoczesna proza!
© 2010-2016 by Creative Media