Go to commentsdo stu razy sztuka
Author
Genreprose poetry
Formprose
Date added2011-08-02
Linguistic correctness
Text quality
Views2861

Zapytasz: ile razy można zaczynać od nowa? 

Odpowiem: tyle razy ile trzeba! 

Zapytasz: po co? 

Odpowiem: żeby się w końcu udało! 

Zapytasz: a co jeśli się nie uda? 

Odpowiem: uda się, zobaczysz! uda się !  

(i poklepię cię po plecach, bo właśnie się domyślę się, że ty już  przestałeś próbować, uwierzyłeś, że ten świat nie jest dla takich jak ty, ze Pan B, stworzył go dla innych, mocniejszych, lepszych, ładniejszych, bogatych....) 

 

Zapytasz mnie później (już innym tonem, trochę ciszej i mniej wyraźnie...  z goryczą w głosie... a może słabością do której tak nie lubisz się przyznawać) : skąd mam brać na to siły? 

 

Odpowiem ( z pełnym przekonaniem, wierząc w to co powiem) z siebie... nigdzie więcej nie musisz ich szukać... 

 

I opowiem Ci bajkę...a może prawdziwą historię o tym, jak padałam i się podnosiłam ...  bo przecież `Pan Bóg nie po to nas doświadcza, żeby patrzeć jak padamy ale po to, żeby cieszyć się tym jak pięknie potrafimy wstawać`!



„To” nie stało się za siedmioma górami, nie było nawet jednej górki , a wśród gór, których nie było płynęła rzeka, która nie powinna być traktowana inaczej niż strumień…a może strumyk…

To „To”, to ja, która stałam się w pewnej sekundzie życia moich rodziców jako owoc niemiłości a może miłości tak wielkiej, że niekontrolowana potrafiła zamieniać się chwilami w nienawiść…nie wiem, Kiedyś opowiem Ci o tym jacy byli, tymczasem posłuchaj jaka ja byłam kiedyś…


Pierwsza Ja


Tej mnie pierwszej nie pamiętam. Znam ją tylko z opowiadań rodziny. Z tych opowieści nie rysuje się niestety obraz cudownego dziecka…Zresztą muszę Ci powiedzieć, że tych opowiadań nie było wcale tak wiele, żebym mogła Ci o kim opowiadać…mała, biała w miarę cicha … tylko tyle. Wyobrażasz sobie? Żadnych znaków szczególnych…


Zapytasz : jak to?

Odpowiem: Albo byłam taka nijaka, albo nikt nie poświęcił czasu na to, żeby mnie lepiej poznać…


Druga ja


Ta druga miała już kilka zalet i wad, miała swój charakterek ( z przykrością stwierdzam, ze pewnie nie najłatwiejszy) ale przede wszystkim ta druga miała już swoje marzenia !


Zapytasz: jakie to marzenia może mieć druga ja?

Odpowiem: nie pamiętam, ale wiem, że marzyłam o tym, żeby być gdzie indziej!

Zapytasz: druga ja była nieszczęśliwa?

Odpowiem: nie wiem…nie pamiętam…


I od tego czasu na wiele Twoich pytań, będę udzielać właśnie takiej odpowiedzi „nie wiem, nie pamiętam” … nie dlatego, ze chcę Cię oszukać albo coś ukryć, odpowiem tak, bo rzeczywiście : nie wiem, nie pamiętam ….


Trzecia ja


W zasadzie powinnam ja znać na wylot, pamiętać uczucia, marzenia i wrażenia …a powiem Ci : nie znałam jej w ogóle. Była bardziej obca niż przypadkowy przechodzeń, nie znałam jej wcale… i nie chciałam jej poznać


Zapytasz: dlaczego?

Odpowiem: bo jej nie było, była tylko sumą wyobrażeń o sobie samej…była ułudą, hologramem … było jej dużo a w sumie była nikim…niczym

Zapytasz: nie przesadzasz? Nie jesteś dla trzeciej ja zbyt surowa?

Odpowiem : nie wiem, nie pamiętam


Czwarta ja


Czwarta urodziła się jako dwudziestolatka… rodziła się sama w tak wielkim bólu, że pamięć o nim, zostanie w niej na całe życie. Urodziła się już z dala od rodziny, miłości, opieki… rodziła się w poczuciu osamotnienia i tragedii.

Czwarta rodziła się po cichu, schowana pod ramieniem kogoś, kto w zgodzie z obowiązującym prawem był jej mężem… a kto nawet przez ułamek sekundy nie był jej przyjacielem… i już nigdy nim nie został


Zapytasz : jak to możliwe, ze czwarta wyszła za człowieka, który nie był jej drogi, kto nie był dla niej całym światem, kto nie nosił jej na rekach, nie rozumiał tęsknot, nie budował z nią zamków na lodzie?


Odpowiem: nie wiem, nie pamiętam




Zapytasz mnie: kiedy umarła czwarta?

Odpowiem: czwarta umarła pewnego sobotniego przedpołudnia…umierała w męczarniach


Nie zapytasz mnie o szczegóły, może przez wrodzoną delikatność, może z braku ciekawości… ale najpewniej ze strachu przed tym czego mógłbyś się dowiedzieć. Nie patrząc na to i tak opowiem Ci o tym jak to było z tą ze śmiercią czwartej…

Bo czwarta rodziła się w wielkim bólu i w takim samym bólu umierała. Czwarta umierała w samotności, która od tej chwili miała pozostać jej największym wrogiem albo największym sprzymierzeńcem… pewne, że jedyną przyjaciółką…

Czwarta wzięła więc pewnego sobotniego przedpołudnia swoją przyjaciółkę pod rękę  i powiedziała do niej : nie wiem czy Piąta będzie chciała z tobą być na co dzień… ale nie opuszczaj jej, przekaż jej ode mnie, że Jesteś największym błogosławieństwem jakie spotkało mnie od losu …i umarła… Umierała w bólu ale cicho, bez zbędnych ceregieli, wzięła nóż i z rozmachem ucięła wszystkie liny, które wiązały ją ze światem,…prawie wszystkie…


Zapytasz: jakie więzi zostawiła?

Odpowiem: opowiem Ci o tym kiedyś, kiedy będziesz już na tyle twardy, żeby to pojąć…

Zapytasz: a co stało się z tym nieprzyjacielem czwartej?

Odpowiem: nic, jest dalej taki sam, ciągle pierwszy

Powiem Ci wtedy jeszcze, że ktoś, kto na całe życie pozostaje pierwszy – nie powinien wiązać się z czwartą… NIGDY!


Zapytasz mnie: kiedy narodziła się Piąta?

Odpowiem: Natychmiast po śmierci czwartej, wciąż dwudziestoletnia… ze swoim wielkim cieniem i przeznaczeniem u boku !

Zapytasz: jak to?

Odpowiem: samotność


I nie będę musiała mówić ani słowa więcej, bo znajdę w Twoich oczach zrozumienie… i wiesz co, chwile pomilczymy… Nie wiem , może nawet będziemy patrzeć sobie w oczy, może dotkniemy swoich dłoni… Znajdziemy coś wspólnego… okaże się, że mieliśmy wspólną przyjaciółkę….




Mogłabym długo mówić o tym jak piąta wchodziła w życie, jak zaczynała poznawać je na nowo z jaką radością odrzuciła schedę po czwartej i jak sama chciała dojść do swoich własnych wniosków. Mogłabym Ci opowiadać również z jakim trudem budowała swoje życie niosąc pod sercem malutkie życie i mając przy boku kogoś, kto może i nie kochał piątej ale był dla niej prawdziwym oparciem… Oparciem z którego nigdy nie musiała korzystać, ale świadomość posiadania którego dawała jej podwójną siłę.


Nie zapytasz mnie o szczęśliwe dni piątej.

zapytasz mnie : skoro to wszystko biegło po właściwych torach … czy była jakaś szósta?

Odpowiem: rozmawiasz z dziesiątą….

Zamkniesz oczy i przez dłuższą chwilę nie powiesz nic… będziesz zastanawiać się nad tym, czy warto pytać o resztę… i to nie przez brak zainteresowania ale przez smutek, który zacznie Cię ogarniać…bo wiesz już , że dziesiąta to też tylko chwila….

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Szanowna constelacjo!
Dobrze, że pojawiłaś się na firmamencie Publixo-com.
Z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością przeczytałem Twoją opowieść. Jest w niej specyficzna, oryginalna filozofia,swoisty klimat, odważna próba rozwiązania zagadki człowieka i świata.
Kilka drobnych literówek nie traktuję jak błędów.
© 2010-2016 by Creative Media