Go to commentsOstatnie stadium alkoholizmu [...]
Text 3 of 5 from volume: Felietony czyli: O... Słów kilka
Author
Genrenonfiction
Formprose
Date added2016-12-10
Linguistic correctness
Text quality
Views14031

Obserwując pewnego człowieka, zastanawiam się, jak wygląda ostatnie stadium alkoholizmu. Owym człowiekiem jest mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu lat, o twarzy typowego żula, jakich widuje się z puszką piwa lub butelką wina marki „wino” pod osiedlowymi sklepikami. Nie zdarzyło się jeszcze, abym widział go w stanie trzeźwości. Śmiem twierdzić, że u tego osobnika taki stan jest już niemożliwy do osiągnięcia. 

Ale do rzeczy, w końcu nie zamierzam opisywać jego wyglądu, a jego zachowanie. Czy niekończący się stan upojenia i nieodparta potrzeba jego podtrzymywania bądź nawet pogłębiania do granic wytrzymałości ludzkiego organizmu, jest już objawem ostatecznej degeneracji? Czy może jeszcze trwającym etapem przejściowym pomiędzy alkoholikiem a degeneratem? Czy permanentny brak dbania o higienę, a mam tu na myśli ten moment, w którym należałoby brud zeskrobywać niczym lód z szyb samochodowych, jest już tym stanem? Bo jedyne „umycie” się to polewanie zimną wodą ze szlauchu, ewentualnie siłowe, absolutnie wbrew woli delikwenta, wrzucenie do basenu.      

Czy robienie pod siebie i to dosłowne, kiedy „zawory” puszczają, a człowiek leży za przeproszeniem we własnym gównie na zaszczanym materacu? Kiedy uparcie twierdzi, że budzą go o piątej rano i każą pić wódkę. Ale absolutnie i nigdy w życiu, on nie chciał pić, ale go zmuszali to i pił. Cóż wódkę trzeba w gardło lać. Napełniony kieliszek, delikwent nie chce, to się mówi, że wódka do zlewu, „gdzie do zlewu!” i chlup w dziób. Rzeczywiście zmuszają go do picia. Chwalenie się, że przed siódmą rano, że trzy czwarte poszło, a do tego ten uśmiech i niemalże triumf wymalowany na twarzy. Duma, że dał radę, że żadna ilość mu niestraszna.  

Tak więc, drogi czytelniku, czy uważasz, że to już ten moment? A może chwila, w której stał się degeneratem już dawno minęła? Niezauważalnie wręcz, a na „ratunek” (odcięcie od procentów), już za późno. 

No cóż [...]  

Objawy: permanentny stan pijaństwa. 

Diagnoza: alkoholik czystej krwi procentowej.   

„Niech żyje” zanik krwi w alkoholu. Na zdrowie!

  Contents of volume
Comments (12)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Choroba alkoholowa nie sprowadza się do upijania się się natychmiast po otwarciu oczu, leżenia pod płotem i robienia pod siebie. Co do ostatnich stadiów, też bywają krańcowo różne. To bardzo obszerny temat.
ICD-10, F-10.2.
DSM-IV (303.90, 305.00, 303.00, 291.81, 291.9)
Leo
avatar
Hitler miał rację w kilku stwierdzeniach-praca ratuje człowieka od chorob zwanych niemocą.
Alkohol,narkotyki,są wynikiem niemocy,braku zainteresowania tym człowiekiem,brakiem podlozenia mu innego zajęcia,brakiem milosci,brakiem spędzania z nim czasu.
To jest skutek przyczynowy.
A chcieć to nie zawsze móc.
Narkotyki w sklepie-nie chce,ale muszę.Papierosy w sklepie-nie chcę,ale muszę.Matka rodzi dziecko-jeje choroba-uzależnienie,nie pozwolo jej na rzucenie palenia.Te choroby są niestety wynikiem ZANIEDBAN w rodzinie,i winą po rodzicach.
avatar
muszą pojawic się INNE priorytety
avatar
Dodam,że gdyby każdy zastanawiał się wcześniej nad tym co robi,to byłoby lepiej.
avatar
Myślę, że opis postępowań i zachowań tego staczającego się faceta jest realistyczny i przekonywujący. Natomiast brakuje mi w tym tekście pogłębionej analizy psychologicznej, dotyczącej specyficznych cech osobowości, zarówno genetycznych, jak i wynikających z jego osobistych doświadczeń.Ale nie robię z tego zarzutu autorowi, gdyż autor opisuje, co widzi, a nie stawia sobie za cel głębszej analizy tego przypadku. Zaś każdy zespół uzależnienia od alkoholu ma swoją indywidualną specyfikę i motorykę, od której mogą zależeć szanse i rokowania, co do przyszłości danego człowieka. Z trzech pozornie identycznych przypadków, każdy może rozwinąć się w zupełnie innym kierunku - jeden ku przypadkowej zagładzie, drugi ku samounicestwieniu,inny jeszcze ku samowydobyciu się z największego nawet,zda się niemożliwego do pokonania, najtragiczniejszego "dołu". Bowiem nawet najlepsza pomoc jest bezskuteczna, jeśli człowiek nie potrafi wydobyć się z psychologicznej, czasami nieuświadamianej, psychologicznej pułapki samounicestwienia.
avatar
Dobrze napisane -studium psychologiczne jest potrzebne do zrozumienia problemu.Bez tego ani rusz,każdy ocenia.
avatar
Błąd w pytaniu. Nie ma sensu pytać żula o to, w jakim stadium jest permanentne zalanie jego robaka, bo to akurat każdy trzeźwy koń gołym okiem widzi. Należałoby problem sformułować raczej chyba tak: "JEŚLI CODZIENNIE PIJĘ DRINKA/PIWKO/JAKIEŚ INNE PROCENTY JAKO *ZWYKŁE NAPOJE* (TYPU WODA, HERBATKA ZIOŁOWA, MLEKO CZY SOKI) - CZY JUŻ JESTEM ALKOHOLIKIEM?" a wówczas jedna jest tylko na tak postawione pytanie odpowiedź: "OWSZEM, JESTEM." Skoro piję alkohol tak, jakby było to codzienne mleko czy sok albo herbatka, NIE MOGĘ NIE BYĆ ALKOHOLIKIEM! W Polsce mamy około 5.000.000 uzależnionych od flaszki oraz innych -holików :( Jaka jest kondycja narodu, który ma tak potężny odsetek wiecznie napranych obywateli?
avatar
I pytanie postawione całemu naszemu narodowi bez żadnego znieczulenia, jak ten cios szpadą - w sam środek naszego czoła!
avatar
teodorze, alkoholikiem można być pijąc codziennie 2 piwa, to zależy od podatności delikwenta.
Alkoholizm to potęga, z którą nikt nigdy nie wygrał. Wojna na wykrwawienie.

Tekst o typowych żulach, jak napisałeś, ale sa tez eleganccy alkoholicy.

"Czy może jeszcze trwającym etapem przejściowym pomiędzy alkoholikiem a degeneratem? Czy permanentny brak dbania o higienę, a mam tu na myśli ten moment, w którym należałoby brud zeskrobywać niczym lód z szyb samochodowych, jest już tym stanem? Bo jedyne „umycie” się to polewanie zimną wodą ze szlauchu, ewentualnie siłowe, absolutnie wbrew woli delikwenta, wrzucenie do basenu.

Czy robienie pod siebie i to dosłowne, kiedy „zawory" puszczają..."

Kiedyś , na pogotowiu, byłam świadkiem sceny - przez chwil parę, jak to, właśnie przy pomocy szlauchu, czyszczono, wrzeszczącego jak potępieniec, człowieka, który był dosłownie zżerany przez larwy robactwa i toż robactwo.

Dobry tekst. Bajka 37
avatar
widzialam ostatnio "żula" kolo przystanku autobusowego. stal jak wryty, patrzal tępym wzokiem w dal. A na spodniach rosła mu mokra plama, sciekająca w dół.
pomyślałam sobie: kur8a, jaki ten człowiek szcześliwy... dla patrzactch z boku to dramat, ale on miał swoje niebo
avatar
Ależ cudne refleksje "mądrych" ludzi wywołałem.
A znawcy...
A porządne...
A wspomnienia...
A rady...
A zastanawiać się...
A terapeuci...
O rany :)))
avatar
Jest takie określenie dla takich ludzi - "kocia choroba" - o ich podejściu do higieny.
Jest takie określenie - "chodzić w bryczesach" - o tych, co się poszczali w spodnie i tak spacerują.
Malowniczy są. Ale niesmaczni.
© 2010-2016 by Creative Media