Go to commentshusyt i Obraz
Text 169 of 255 from volume: Czarcie kopyto
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-06-04
Linguistic correctness
Text quality
Views2382


husyt i Obraz



W domu mówili na mnie husyt. To jest określenie osoby, która się wszystkiego brzydzi. Bardzo brzydziłem się całowania i pierwsze, co robiłem po powitaniu, to biegłem do łazienki, pucować twarz i pluć do umywalki. Nie napiłem się po nikim, nie zjadłem czegoś, co ktoś dotknął. A też bywało, że przed całuśnikami chowałem się pod łóżko. Obrzydzeniem napawała mnie cudza ślina. Najbardziej chyba ludzi starych i noworodków. Aż mnie strząsało i gęsia skórka. Ale mi tłumaczyli, że muszę się witać wylewnie przynajmniej z rodziną. No to się witałem i gnałem do łazienki.


Dałem ten wstęp, aby gładko przejść do sedna. Otóż ja zawsze wiedziałem, że jest coś nie tak z wodą święconą w tych naczyniach, w kościelnej sieni, co w nich ludzie przed wejściem paluchy maczają, by się nią żegnać. Przezornie nie pchałem własnych. Niedawno się dowiedziałem, że tam jest statystycznie 80 tyś. bakterii kałowych. Dziś jest to dla mnie całkowicie logiczne i uzasadnione różnym stopniem podejścia do higieny osobistej. Rozumiem też, że dla czyściochów katolików, ja poruszam kwestie niewyobrażalne, ale proszę państwa: woda święcona może i zabija szatana, ale nie niszczy bakterii z niedomytych paluchów. Sprawiedliwie trzeba oddać, że wiele jest wokół nas takich miejsc, które są życiodajnym środowiskiem dla niechcianych bakterii, ale o wodzie święconej to raczej nikt nie pomyśli. A prawda jest brutalna: woda święcona działa tylko na to, co niewidzialne.


No i teraz pewna historia z mojego dzieciństwa. Obraz. Nie wiem jak teraz, ale dawniej mówiło się, że chodzi obraz. Od chałupy do chałupy. Nawiedza obraz Matki Boskiej Częstochowskiej Królowej Polski. Wielkie święto rodzinne. Całodobowe. Nie słyszałem żeby ktoś w okolicy nie przyjął obrazu, więc było wiadomo z obliczeń kilka tygodni naprzód kiedy nawiedzi. To był czas na przygotowania: malowanie chałupy i generalne porządki w obejściu. Na to święto zjeżdżała się rodzina z dalszych okolic. Atmosfera jeszcze przed tym dniem była podniosła. No i w końcu. Pod wieczór. Od sąsiadów, z prawej, szła procesja z obrazem. Oczywiście wcześniej było ustalone o której wychodzą. Chodziło o to, aby spotkać się mniej więcej w połowie drogi. Czyli moja rodzina, także przyjezdna i sąsiedzi z nienawiedzonej jeszcze, lewej strony, w kontrprocesji po obraz. Tamci z bólem żegnali, a my z radością witaliśmy. No i z pieśniami na ustach. Starając się śpiewać głośniej, niż procesja żegnających. Kiedy procesje się zeszły i zobaczyłem co się dzieje, nogi ugięły się pode mną. Z obu stron tworzyły się kolejki do całowania obrazu. Każdy po kolei: żegnający obraz i witający go. Im bliżej byłem w kolejce, tym bardziej robiło mi się niedobrze. Miałem wrażenie, że niektórzy wręcz liżą obraz, a już kolejny się niecierpliwi. Wreszcie kiedy nadeszła moja kolej i zbliżyłem twarz do obrazu, pociemniało mi w oczach. Jakoś ustałem, ale policzkiem musnąłem obrazu. Natychmiast pobiegłem do tyłu i tarłem rękawem. Paliło mnie żywym ogniem. Nie będę opisywał co było przez następne 24 godziny, bo to grubsza historia, a ja piszę o swoim, hm... jak tu powiedzieć, co? Choroba pewnie? Cóż, jakieś 2% populacji to ma.


No i ostatnia kwestia to komunia. Kątem oka widziałem księdza, któremu trzęsły się ręce, jeździł paluchami po zaślinionych wargach starym babkom, a potem przenosił ją na usta kolejnego biesiadnika. Zawsze mi się ciemno w oczach robiło, ale nie będę pisał co dalej, bo jest na to art. kk. No i co? Jestem husyt od urodzenia, ale powinienem udawać że nie istnieję, bo inaczej inni husyci przestaną się bać, co nie? W dodatku ta moja dolegliwość ma pewien smaczek: otóż, nie dotyczy sromów. Iście piekielne choróbsko, no nie?

  Contents of volume
Comments (14)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Oj, Legionie, balansujesz na krawędzi artykułów kk, a współczesne ORMO tylko czeka, byś przekroczył Rubikon. O poruszonym problemie wielokrotnie myślałem, ale nigdy nie wpadłem na pomysł, by to opisać, Tobie udało się świetnie, chociaż nie rozumiem, dlaczego tytuł zaczynasz małą literą. A dlaczego to 80 tyś, a nie tys? Pisałem już o tym, przywołując podobny przykład: Oś. Bródno. W moim odczuciu popełniłeś też dwa błędy fleksyjne, a takie błędy wytykali już i Tobie, i mnie dwaj mędrcy. Piszesz: nie zjadłem czegoś, co ktoś dotknął. Ja bym napisał: czego ktoś dotknął. Piszesz też: musnąłem obrazu. Co musnąłeś, a nie czego. Ponadto wydaje mi się, ze w zwrocie "i gęsia skórka" brakuje jednego słowa, czyli czasownika. Może to być: pojawiła się. Trochę błędów interpunkcyjnych. Wartowałoby zapamiętać, że na ogół zawsze stawiamy przecinki przed: że, żeby, który, kiedy, niż (gdy zaczyna zdanie podrzędne); nie stawiamy na ogół przed przymiotnikami i imiesłowami przymiotnikowymi oraz przed niż, jeśli występuje w zdaniu pojedynczym.

Nie tylko o tym wielokrotnie myślałem, ale też to przeżywałem. Po raz pierwszy wtedy, gdy kazano mi pocałować kilkudniowego siostrzeńca, pierwszego przedstawiciela kolejnego pokolenia w mojej rodzinie. A miałem wtedy sześć lat. Ostatecznie zgodziłem się pocałować go przez przetak. Jeszcze większy dylemat miałem kwartał później, gdy żegnaliśmy przed pochówkiem zmarłego ojca.
avatar
No i dorobiłeś się następnego wroga, bo skradłeś mi temat. Jakieś dwadzieścia lat temu podesłałem próbkę wody święconej koledze, który pracował w laboratorium przy stacji uzdatniania wody. Wyniki były podobne do opisanych przez Ciebie. Prócz e-coli doszła czerwonka i wirus zapalenia wątroby. Miałem też opisać swój występ polegający na dodaniu gencjany do aspersorium, choć zamierzałem postąpić perfidniej i dosypać tam azotanu srebra.
Pozdrawiam,
avatar
Legion, sprawa święconej wody jest dla mnie znana od dziesięcioleci. Tam znajdują się również martwe plemniki, chlamydia i dziesiątki innych potencjalnych chorób.
Naturalnie wiadomo w jakim celu o tym piszesz i komu chcesz dowalić. Prosty lud wkłada palce do święconej wody przy wyjściu z kościoła, ale lud składa się nie tylko z prostych ludzi.
Zatem poszukaj w Internecie, co znajduje się na gryfach wózków w marketach, to zjeżą Ci się włosy, a trzeba wziąć pod uwagę, że w handlowych marketach są miliony ludzi... codziennie, nie tylko katolicy, zatem nie można porównać sklepów do kościołów, w których są znacznie mniejsze skupiska i okazjonalne.
Człowiekowi potrzebne są pasożyty, grzyby i inne takie maleństwa.
Gdyby nie pasożyty, to urodziłbyś się z błonami pławnymi między palcami, ale właśnie pasożyty te błony wsuwają, przed upływem dziesiątego miesiąca życia husytów. Zresztą urodziłeś się, jako kobieta, dopiero w szóstym tygodniu gen seksu, ukształtował Twoją płeć, a to że byłeś krótko kobietą, to widać po Twoich sutkach, bo po co facetowi sutki, skoro nie karmi niemowlaków.
Tak, że uważaj, bo zacznę pisać do Ciebie: Legionka haha
Nie biorę nigdy wózka w markecie, a zakupy robię do kartonu. Nie kupuję nigdy plastikowych siatek na zakupy, bo plastikowa siatka potrzebuje 150 lat na biodegradację. Jestem taki Eko-Knedel :)
I myję dłonie 200 razy dziennie... po przyjściu ze sklepu, po przyjściu z przychodni, po kontakcie z pieniędzmi, gdzie roi się od bakteri kałowych i mikrośladów po narkotykach i myję dłonie przed każdym posiłkiem i jak wychodzę z WC, bo kobiety, to jeszcze powinny myć dłonie przed wejściem do WC i po wyjściu. Zatem myj dłonie i dziękuj pasożytom, że są, bo gdyby ich nie było, choroby skóry uśmierciłyby Cię w kilka miesięcy.
avatar
Też zdarzyło mi się kiedyś nad tym zastanawiać. Sporo zwyczajów niestety do szczególnie higienicznych nie należy. W sytuacjach rodzinnych raczej nie, ale za to dla życia wiecznego może jednak warto się narazić. ;)
avatar
errata: miało być: przd upływem dziesiątego tygodnia, a nie... miesiąca. :)
avatar
Rubikon przekroczę w odpowiednim czasie. Świadomie i z rozkoszą. W tym dniu wyjdę z cienia i spłynie na mnie moc równa potędze uzurpatorów. Wówczas piekło stanie otworem, powstaną moje hordy, które poślę do walki z karłami. Żywy lub martwy wypalę swoje piętno i nigdy nie będzie już tak jak dawniej.

Zacząłem małą literą, aby podkreślić własną nikczemność w obliczu Obrazu, który jest zbiorowym fetyszem i jego piszę z dużej litery. Bowiem pod kk. podlega profanacja fetyszy, a nie szyderstwo z zapatrzonych w nie tłumów, czy fetyszami żonglujących. Dopóki nie przekroczę Rubikonu zawsze mogę się podpierać bezmiarem szacunku do fetyszy, które piszę z wielkich liter, czyli traktuję z należną im czcią.
Oczywiście powinno być napisane, że nie zjadłem tego, czego ktoś dotknął i musnąłem obraz policzkiem. Także powinna się pojawiać gęsia skórka. To wszystko wiem, a co do przecinków, to wierzę na słowo, heh. Szczęściem, nigdy nie musiałem całować zwłok. Nie oznacza to, że czyjaś śmierć nie sprawia mi bólu. Nawet, kiedy umrze Kaczyński, to gdzieś tam na samym dnie, prócz ulgi, poczuję gorycz porażki. Według piekła, to nie śmierć powinna rozwiązywać problemy.
avatar
Przecież napisałem, von Knoedel, oddając sprawiedliwość, że nie tylko woda święcona jest siedliskiem chorobotwórczych bakterii, grzybów i riketsji. Jest więcej takich miejsc. A skoro piszesz, że tą wodą święconą chciałem dowalić, to patrz jak teraz dowalę:

Doskonale zdajesz sobie sprawę, że w Polsce są już islamiści, są też wrogowie Kościoła. Sądzisz, że nie jest możliwe, aby któryś z nich dosypał czegoś do tych naczyń z wodą święconą? Może polonu? Co? Pomyśl tylko, jeśli ktoś jest prawdziwym ortodoksem, to przecież uważa, że cel - zbawienie - uświęca środki, no nie? Gdzie najlepiej przypierdolić?
avatar
Legion, to jakiś instruktaż dla terrorystów?

Wracając zaś do bakterii prof. Kałowa, gdybym miał dotację z Uni, to w przeciągu kilku miesięcy znalazłbym na banknotach w Łomży Twoje bakterie kałowe... rozumiesz, że bez dotacji, byłoby to całkiem nierealne. Prywatnie nie mam środków na takie badania.
Oddaj Twój telefon komórkowy, albo laptopa do Sanepidu i wtedy gwarantuję Ci, że dostaniesz gęsiej skórki, co tam czai się u Ciebie pod klawiszami. To drugi, po wózkach w marketach, rezerwuar nieprzeliczalnego, bakteryjnego świństwa.
Póki co, to polon jest zbyt drogi dla terrorystów. Wystarczy nóż, żeby zatrząść stolicą Królestwa, bo nie broń spełnia tutaj rolę, ale strach, panika, przed prymitywnymi atakami terrorystów, których uniknąć jest nie sposób, a wystarczy przykład wczorajszego Turynu, żeby dojść do wniosku, że terroryści za niedługo będą niepotrzebni. Psychoza strachu i panika tłumu, przyniesie tyle ofiar, że terroryści będą siedzieć w domach. Wystarczy niewinna petarda, rzucona przez nieodpowiedzialnego żartownisia.
avatar
Instruktaż? Jeśli tak, to jest nim wiele filmów fabularnych, powieści, doniesień prasowych, a nawet pytań podobnych do moich. No zgoda, że te rezerwuary są wszędzie, ale czy to znaczy że nie można pisać, że są również w wodzie święconej? Co to jakieś faux pas? Dudnisz i dudnisz. A dlaczego ludzie tak się wystrzegają różnych źródeł zarazków? Nie mają prawa wiedzieć, że one są także w wodzie święconej? Co? von Knoedel?

A może Ty, stawiasz tezę, że to nie ma znaczenia, bo zarazki są wszędzie?
avatar
Ależ nie, Legion. Dodałem do tego inne źródła bakteryjnych kolonii, jakby na usprawiedliwienie, że wszyscy jesteśmy nosicielami bakterii, a woda święcona nie jest z nich najpotężniejsza, a wręcz pośrednia. Ludzie, którzy wiedzą, co jest w święconej wodzie nie wkładają tam paluchów, ale potem, kiedy łapią za gryfy od wózków w marketach, już przestają myśleć, a mają o wiele poważniejszy kontakt z drobnoustrojami, niż parafianie z kościołów. Gdybyś napisał tylko o wózkach w marketach, z pewnością nie omieszkałbym wspomnieć o wodzie święconej.
avatar
No to ok. Najgorsze są drobniaki, prawda? Bardzo się brzydzę drobniaków. Podobnie jak Ty, myję bez przerwy dłonie. Najlepszym rozwiązaniem są karty płatnicze. Dlatego jakbyś otrzymał dotacje na poszukiwanie moich bakterii kałowych, to najpierw powinieneś objąć mnie obserwacją, a nie opierać się na założeniach, które przychodzą Ci do głowy, bo ja się mogę wymykać.
avatar
To właśnie nadmierna czystość upośledza nasz układ immunologiczny. Woda święcona? To jeden z czynników - mimo takiej a nie innej zawartości - które nie robią nam krzywdy, ale wzmacniają naszą odporność.Ci nadmiernie czyści, wielokrotnie myjący ręce są najbardziej narażeni na zakażenia.
Kałużyński zapytany o to, dlaczego tak rzadko się myje, odpowiedział, że mycie usuwa te zaprzyjaźnione bakterie, na których miejsce przyjdą nowe, jeszcze nieoswojone.
Generalnie przegięcie w jakąkolwiek stronę jest głupie - i obsesja na punkcie czystości, i rezygnacja z zabiegów higienicznych. I każdy dla siebie, bo tu nie było produkcji seryjnej, musi znaleźć złoty środek.
avatar
A wydźwięk chyba taki przy okazji rykoszetem, że my-Polacy wciąż jesteśmy w ogonku Europy - na szczęście przed Grekami, a nie po nich - w statystykach zużycia mydła na jedną głowę.

We wszystkich religiach świata całowanie się z kimś (czy też kogoś lub czegoś) jest obrzędem scalania i jednoczenia. Kto tego nie robi - husyt/odszczepieniec, i na gałąź z nim. Trącanie się szklenicami tak, żeby napoje wzajem się mieszały, picie z jednego pucharu, podawanie dłoni, obłapki na misia - również
avatar
Ludzie są - jak pszczoły, golce i termity - istotami społecznymi, i to dlatego dzięki wymianie oddechów, płynów ustrojowych, spermy, łez i śliny nieustannie wymieniają się garniturem zwleczonych zewsząd mikrobów, wzajemnie się w ten sposób -mimowiednie - zaszczepiając. Ja też jestem brzydliwy i najczęściej witam się kiwnięciem głowy, ale to strategia, która nas w końcu zgubi: nie da się żyć pod kloszem.
© 2010-2016 by Creative Media