Go to commentsWrzos
Text 2 of 9 from volume: U nas na wsi
Author
Genrecommon life
Formprose
Date added2017-08-24
Linguistic correctness
Text quality
Views2166

Wrzos



I.


W sobotę po dwudziestej zadzwonił kolega ze szkoły, z którym od czasu do czasu żeśmy się widywali. Gadał, że ma ważną sprawę i żebym podjechał, jak mogę, tylko nie do niego na chatę we wiosce, ale do jego dupy w mieście. No, miałem czas, więc podjechałem. Wchodzę, korytarzem do salonu, a oni tam siedzą na kanapie i nosy pudrują. Cukier puder w kreskach i fetują. Od razu kolega mnie zaproponował, żebym nochala przypudrował, ale ja nie lubię słodyczy. I bez tego mnie nosi. Podziękowałem. A ta dupa jego, taka po pięćdziesiątce, ale dosyć zadbana, cała w bieli i koronkach. Jak na ślub, tylko suknia jakby przykrótka, bo ledwie krocze przykrywa. Szczupła, miła, tyle że już deko pomarszczona i bez paru zębów na przodzie. No, nic, nie moja to dupa. Naraz kolega mówi, że pojedziemy do Wrzosa. A Wrzos, to burdelik taki w środku miasta. Na chuj tam? – spytałem, a on na Czesławę – tak miała na imię i wstają. Już jedziemy. Ale patrzę, że Cześka też z nami do tego burdelu, na kolegę spojrzałem, a on tylko głową pokiwał, no to już wiedziałem o co chodzi. Na śmiech mnie wzięło, ale się opanowałem i jedziemy. Starym Golfem. No i co? Na górę po schodach, do salonu, gdzie rura, kanapy i stoliki. Usiadłem przy stoliku, a kolega z Czesławą przy barze w oczekiwaniu na mamę. Trochę postali, a w tym czasie jakaś się do mnie dosiadła, ale powiedziałem jej od razu, że za nic nie będę płacił, to ona, że drinka muszę zamówić za trzydzieści złotych. I co -  mówię - kurwo, będę patrzył, jak ty będziesz drinka piła? Zaraz poleciała po alfów. Ale zanim alfy przyszli, mama się pokazała, a ona tym wszystkim rządzi. No i już był spokój. Tylko kawę mi ta sama dziwka przyniosła, co drinka chciała za trzydzieści złotych. Pewnie napluła, ale wrzątek wyparzy. Na wszelki wypadek zebrałem piankę łyżeczką na podstawkę. W tym czasie, Reniek – kolega, załatwiał interesy. Z godzinę się zeszło, a kurwy mnie mamiły przy rurze, ale wytrzymałem. Ani razu mi nie stanął. Paliłem papierosy, popijałem kawę i patrzyłem jak się kręcą przy rurze. Wreszcie Reniek załatwił interes i wyszliśmy. W aucie mnie poprosił, żeby o szóstej rano podjechać do burdelu odebrać Czesławę. Po starej znajomości - powiedziałem, chociaż to już było zbyt wiele. Ale słowo się rzekło. Podjechałem najpierw po Reńka, a potem pod ratusz na parking, bo to blisko Wrzosa. Poszedł po nią. Czekałem i czekałem, ale w końcu… Z daleka usłyszałem Czesławę: kuuurwa! Zajeebiście było! Ale się zruchałam! Na cały regulator pod ratuszem. A to już niedziela była, myślę sobie – cholera jasna, ktoś znajomy będzie do kościoła szedł, czy gdzieś i mnie jeszcze przyuważy z tą kurwą. Wycofałem i chciałem odjechać, ale kolega zostawił ją i biegnie za mną, no to się zatrzymałem. Mówię: kurwa, Reniek, odjadę za ratusz, to tam wsiądzieta z tą kurwą, bo jeszcze kto mnie przyuważy. No dobra. Musieli zapierdalać pieszo z kilometr, a ona cały czas się darła. W samochodzie to samo: „zajeebiscie było! Ale się zruchałam! Młodego miałam, dwie godziny mnie ruchał, itd…” W sumie zarobiła dwieście osiemdziesiąt złotych. Reniek zabrał dwie stówy. Chciał się ze mną podzielić, ale nie wziąłem, bo by mi mogli przybić sutenerkę, nie?


  Contents of volume
Comments (4)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
:))) Jakieś drobnostki chyba były w zapisie, ale to monolog, więc odpuszczam. Uśmiałem się po pachy :)
avatar
Rzeczywiście było zajebiście. Pojechaliście golfem, a nie Golfem. Brakuje przecinków przed: o co chodzi, jak się; zbędne przecinki przed: kompanem, to burdelik.
avatar
U nas na wsi nie takie wrzosy bywali za mojego dziada...
avatar
Świetne opowiadanie.

PS
Dobrze, że Ci się za tytuł nie dostało. ;)
© 2010-2016 by Creative Media