Go to commentsJedno oko na Maroko a drugie na Kaukaz
Text 36 of 51 from volume: poważne historie
Author
Genrenonfiction
Formarticle / essay
Date added2017-12-02
Linguistic correctness
Text quality
Views2510

JEDNO OKO NA MAROKO, A DRUGIE NA KAUKAZ

( ALBO OKRAKIEM NA BARYKADZIE

ALBO JESTEM ZA, A NAWET PRZECIW)

Jestem wciąż pod wrażeniem wieści, że jedna pani zastanawia się nad kandydowaniem na stanowisko prezydenta miasta Kielce, z poparciem Nowoczesnej. Prywatnie jest partnerką, lub kojarzona jest z nim bardzo blisko, europosła PiS  Dominika Tarczyńskiego.  To interesujące zachowanie społeczne. W poprzednich wyborach samorządowych bardzo wyrazista była wypowiedź nowego prezydenta Wadowic o tym, że dotychczasowi włodarze mieli rodziny uprawiające pluralizm polityczny, czyli małżonkowie należeli i do władzy, i do opozycji. Kto by nie wygrał – i kto by nie przegrał, ci państwo zawsze byli we władzach miasta. A na pierwszy, jakże złudny, rzut oka wydawałoby się, że małżonkowie powinni  być w tej kwestii zgodni, gdy tymczasem ta zgoda istnieje, ale na głębszym poziomie: zawsze być przy władzy. I temu podporządkowana  jest ich strategia.

Rzecz bardzo prosta to: oczekiwania są wysokie wobec państwa i jego czułek ku nam wysuniętym, a zarazem oczekiwania te są dość perwersyjne. Jak już będę dyrektorem to tych moich krewnych będę mógł zatrudniać, kiedy rodzina dociśnie mnie, by coś dla nich znaleźć. Albo zastosowana zostanie usługa skrzyżowana, czyli ja tobie zatrudnię, za to, że ty mojego zatrudnisz.  Paznokcia bym sobie za to nie dał obciąć, ale może jeszcze gdzieś tam działają urzędnicy z wpływów SLD, a nawet PPPP. Ale jesteśmy normalnymi ludźmi i trzeba by strasznie zatomizować społeczeństwo i rodziny, by wprowadzić taką bezstronną demokrację: równe i sprawiedliwe szanse dla wszystkich. Można i należy do tego dążyć, bo po drodze, przy okazji i rozmyślnie też,  zdarzyło się kilka rozsądnych rozwiązań. Ale dopóki jesteśmy tak rodzinni, że  trudno ignorować więzy rodzinne, te regulacje prawne będą omijane.  Krew wspiera krew.

Tak to działa, że  na mityngach, spotkaniach, konferencją plują na siebie żółcią, ale kiedy już wyjdą z zasięgu kamer i reflektorów, to nieomal piją sobie z dziubków. A tylko frajerzy i pozytywni maniacy zostają jako ofiary na placu boju. Poszczuci na siebie wzajem. Państwo politycy się pogodzą, złość pozostanie wśród tych niestabilnych emocjonalnie krzykaczy i potakiwaczy. Iść zabijać działaczy złej partii. Albo spalić się w proteście.

To głupie, choć widowiskowe. Jesteśmy społeczeństwem klanowym. I, niestety dla takich jak ja hołyszy, sporadycznie tylko dostępnym  reprezentacyjnie. A więc nie jest to dziwne, choć niemiłe i kontrowersyjne, że krewni się wspierają.


No tak, ale czasem spotykam ludzi zainfekowanych i próbujących zarażać. Za tą czy tamtą partią. Cały czas brak mi tu obiektywnej oceny polityków przez ludzi – politycy już takiej oceny dokonali izolując się od ludzi. Wszystkie spontaniczne spotkania są reżyserowane.

Ci jednak, którzy się bardzo zaangażowali, gdy już państwo politycy się pogodzą, oni wciąż są skłóceni, często poobracani.   A i często obrażeni tak, że: nasram na twój grób. Wkręceni w konflikt klanów aż do własnych porozbijanych nosów. Jako jedynego giftu za to zaangażowanie. I nie są to głupi ludzie – bo głupi zbyt szybko się takimi zabawami nudzą.

Kiedy zapada jakaś kontrowersyjna decyzja polityczna, to wtedy ludzie to komentują: to głupki! Ale i oni nie są głupi. Bo takie miejsca zajmują ludzie, niestety inteligentni, ale i źli – gdyby byli tylko głupi i źli, to maleństwo. Że malownicze są manifestacje ludne i polityczne, to się organizuje je. I na nich też się zbierają ludzie inteligentni, bo tym głupim się nie chce i się nie orientują. W tym miejscu należałoby zapytać, co jest tu głupotą w tej sytuacji, a co mądrością? Na którym poziomie rozmyślań strategicznych, długoterminowych?

{Są ludzie, którzy na międzypartyjne plucie tracą mnóstwo energii: na nienawiść, na jątrzenie, na sianie negatywnych emocji. Na zapalczywe opowiadanie się za tymi albo tamtymi, na uprawianiu w ich imieniu kłótni ulicznych. Najbardziej przed oczy pchają mi się tu Legion i Rozar. Ale to, że są zawirusowani dodaje temu, co piszą smaku. Aromatu.}

  Contents of volume
Comments (10)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Stara, jak świat, spod najjaśniejszej latarni polityka wdzięczy się do każdego, byle tylko kasą wkoło zalatywało, tą pekunią, co nigdy nie śmierdzi, choćby zbita była na rzekach przelanej niewinnej krwi
avatar
Zgadzam się z całością myśli z jednym wyjątkiem. Nie zgadzam się z tym, że wszyscy szwagrowie i pociotkowie swoich szwagrów i pociotków pchający się do polityki są osobami inteligentnymi. Podobnie jak wielu potakiwaczy spotykanych również na Publixo.
Barwny i bogaty język, ale trochę szwankuje interpunkcja. Zazwyczaj są to zbędne przecinki przed przymiotnikami lub imiesłowami przymiotnikowymi, a brakuje ich przed imiesłowami przysłówkowymi (idąc, robiąc itd.).
avatar
Szybko przeczytałem (mało czasu), refleksje interesujące.
Podsumowując - za Janko. Mnóstwo kucharek, sprzątaczek, pomocników aptekarza nagle pozostawało, w ostatnich dwóch latach, dyrektorami i członkami różnych państwowych spółek, rad nadzorczych. Nie chodzi o zawód, chodzi o wykształcenie i przygotowanie do wykonywania takich funkcji. Jak mówił pewien znany w historii człek "państwem może rządzić i kucharka"... ale myślałem, że to już poza naszym pojmowaniem. Okazało się, że "to se vrati".

*dziubków - dzióbków
avatar
znakomity esej,ale jak znam zycie w Polsce,inaczej nie bedzie
avatar
tuś ma piękna
pani Ape
ciągle mam
na Ciebie chrape
avatar
poważnie teraz-

tak sobie piszę
żartuję literkami
nie bierz mnie na poważnie
przepiękna o Pani
avatar
Kiedy społeczeństwo jest skonfliktowane na poziomie wyższym niż wieś czy ulica lub dwa sąsiednie powiaty, naprawdę robi się groźnie.

Co nas scala? Kolesiostwo - i nepotyzm. Bez tego kleju nie działa ani partia, ani rząd, ani parlament, ani mafia.

Wojny domowe przetaczały się przez wszystkie kontynenty /wyłączając Antarktydę/.

Z jakim skutkiem? Czy w sferze naszych zachowań społecznych coś się zmieniło?

N I C
avatar
Jedno oko na Maroko,
Drugie na Kaukaz,
Byle sięgać hen! wysoko!
Szczyty - i zaszczyty -
Tylko są dla nas!
avatar
Stare dobre zawołanie /znane jeszcze z czasów poprzedzających Cesarstwo Rzymskie/

Divide - et impera!

jest jak wirus nieśmiertelne. Nie ma takiej władzy, która by ludzi NIE DZIELIŁA
avatar
Nawet w wąskim kręgu najbliższej rodziny

/skoro o rodzinach - i nepotyzmie - mowa - patrz przekaz/

- także rodziny królewskiej, "rodziny" mafijnej, rodziny radia i nie-radia -

znajdzie się paru takich, którym dniem i nocą roją się sny o krwawej detronizacji miłościwie nam panującego hegemona, jakiej orientacji politycznej by on nie był.

To jeden z archaicznych mechanizmów stadnych, wyniesionych jeszcze z prastarej afrykańskiej sawanny. To dlatego na wszystkich szerokościach geograficznych dobrze opłacana bystra jak jastrząb straż pałacowa czuwa na okrągło 24h/7 dni w tygodniu/366 dni w roku przestępnym
© 2010-2016 by Creative Media