Go to commentsPostanowienie Noworoczne?
Text 1 of 2 from volume: Takie tam...
Author
Genrebiography & memoirs
Formprose
Date added2018-01-29
Linguistic correctness
- no ratings -
Text quality
- no ratings -
Views1599

Poranną kawę wypijała w starej altanie i odstręczyć od ustalonego rytuału mogła ją wyłącznie choroba. Deszcz, zawierucha, przenikający kości ziąb, stanowić mogły jedynie dodatkowy folklor, a wówczas kubek z gorącą zawartością, był jeszcze większą atrakcją. 

Ustalone z czasów palenia papierosów, na co w domu sobie nie pozwalała, a co obecnie powracało czasami ssącym pragnieniem, siadała na starej orzechowej ławie, nie zapominając o zabraniu z domu miękkiej poduszki. 

Śnieg przyszedł dopiero w połowie stycznia, tego 2018 roku i wreszcie zaległ na dłużej. Przykrył kilkunastocentymetrową pierzynką umęczony ogródek, ilustrując styczeń wedle przykazań pory roku, a ona, wpatrując się w obumarłe pędy bluszczu gęsto spowijające altankę, zatęskniła za wiosną. 

W końcu mogła. Aura do połowy miesiąca przypominała bezpostaciowe coś, zawieszone w oczekiwaniu, zgniłe monstrum bez życia i bez śmierci, czego zaklasyfikować nie potrafiła i nienawidziła z całego serca. Bez odniesień i bez punktu odbicia, którego potrzebowała do wybiegania ku przyszłości. 

W plątaninie gałązek dostrzegła ruch. 

Ptak wyglądał na wypasiony drób-miniaturkę. Czarne, pulchne, przedzierające się przez gąszcz zdrewniałych pnączy, ciekawskie i ruchliwe stworzonko. Samo niewydające odgłosów, ale wraz ze swym pojawieniem się, inicjujące świergot dochodzący gdzieś zza ogrodzenia dalszych posesji, przypominający kwilenie wygłodniałych piskląt. W jej głowie natychmiast pojawiły się pytania, dotyczące zasadności owego skojarzenia: 

„Czy to właściwa pora?” 

Okrąglutki kształt zaczął krążyć wśród lian. 

„Jaki ptak wychowuje pisklęta w okresie niedostatku pożywienia?” 

Żwawo przeskakiwał pomiędzy oczkami drewnianej sieci, nic sobie nie robiąc z obecności człowieka. 

„Zima, nie była prawdziwą zimą, więc...?” 

I zbierał z pnączy pożywienie. Chyba. 

„Czym on się żywi?” 

Czasami przystawał, przyglądając się czemuś baczniej. 

„Może już pokazują się świeże pączki?” 

A po chwili rozglądał dookoła, jakby zastanawiając nad sensownością swych poczynań. 

„A może to owady, żyjątka ukryte w zakamarkach rośliny albo zastygły sok?” 

Dziobał, unosił łebek. Nawet wydał głos, przypominający kląskanie. 

„Krople wody, lód?” 

Zostawiła kawę, ptaka i pobiegła odpalić laptopa. Nie cierpiała niewiedzy, niedoinformowania. Skręcała ją ciekawość, a wujek Google miał przecież odpowiedź na wszystko. 

Wzbogacona o jakże niezbędną wiedzę, wróciła po kilku minutach. 

Kawa wystygła i nie nadawała się do niczego. Ptak zniknął, a wraz z nim wszystkie odgłosy, które jego pojawieniu się, towarzyszyły. 

Uległa złudzeniu? 

Stało się cicho, głucho i pusto.

  Contents of volume
Comments (1)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Cóż, z życia wzięte... i odczuciami napisane, bez kolorowania
© 2010-2016 by Creative Media