Go to commentsOpowiadanie prawie prawdziwe
Text 9 of 10 from volume: Wolne żarty
Author
Genrephilosophy
Formprose
Date added2018-02-24
Linguistic correctness
Text quality
Views1789

Opowiadanie prawie prawdziwe



Nie lubię się rozpisywać więc sprawę szybko przedstawię i idę na obiad.

Sprawa jest zupełnie zapomniana a jednak prawie prawdziwa. Złożoność problemu i idące nowe prądy skazały ten precedens na zapomnienie.  Bo rzeźnik nie może być mądrzejszy od lekarza a wiejska baba lub wiejski chłop od filozofa. A tak niestety się stało.

Szpital psychiatryczny w Burgu pod Magdeburgiem był niedofinansowany, jakbyśmy teraz powiedzieli, zapuszczony, a nawet przerażający. Ale był - i to już sporo jak na tamte czasy osiemnastego wieku.

Szpital ten nie był dla biedoty, ale już dla pospólstwa i średnio zamożnych tak. Prowadzony bardziej przez opiekunów niż  lekarzy i spełniał rolę bardziej odosobnienia niż miejsca, z którego można było wyjść zdrowym.

Prawe skrzydło żeńskie lewe męskie, góra była dla przypadków skrajnych dół dla tych których można było obserwować bez obrzydzenia. Taka klasyfikacja panowała tam i chyba panuje do dziś.

W tym to budynku właśnie powstał precedens, który godził w umysły oświecone.

Umieszczono tam powiedzmy na leczenie niejaką Helenę żydówkę, z którą to był tylko chwilowy kontakt co parę godzin i w tym był problem.

Bo gdzie ową Helenę umieścić? Na górze szkoda na dole nie wypada gorszyć reszty pacjentów. Umieszczono ją, póki co na dole potem przeniesiono na górę by znowu sprowadzić na dół. Przypadek oraz częste dylematy z tą osobą popchnęły mimochodem do próby definicji jej stanu oraz działań mających pomóc.

W tamtym czasie modna była teza, że większość chorób u kobiet jest spowodowanych brakiem realizacji w macierzyństwie jak i brakiem współżycia z mężczyzną. Traktowano wówczas kobiety inaczej, bardziej instrumentalnie- czyli skrajnie inaczej niż dziś. Dlatego właśnie  możliwy był ten szczególny przypadek.

Ustalono więc że Helena mająca męża niskiego i z racji zawodu niezwykle zaniedbanego, sama będąc atrakcyjną zwariowała z braku współżycia, flirtowania, oraz wszelakich innych głębokich oraz płytkich doznań z tym związanych. Oczywiście te zdarzenia są istotą życia tej płci więc djagnoza poszła gładko.

Tak więc personel w którym miał posłuch wysoki   Żyd Jakub, jako człowiek niezwykle praktyczny, skromy i mówiący tylko wtedy gdy był już przekonany, postanowił za jego namową skojarzyć Helenę z innym wariatem niejakim Franzem K. pruskim żołnierzem, oskarżanym o czyny lubieżne, obnażanie i inne których nie ma potrzeby opisywać tuż  przed obiadem .   Tak więc zaprowadzono kilkakrotnie  pacjentkę do celi Franza-  gdzie dokonały się jak przewidywano akty napastowania a później akty po obopólnej akceptacji.

W ten oto sposób Helena o dziwo zdrowiała a kontakt z nią stał się całkowicie normalny aż do pełnego jakby mogło się wydawać  uzdrowienia i nie była to pierwsza już trafna diagnoza Jakuba - pomocnika. Wynikł jednak problem, bo świadoma Helena nie popierała tych metod i protestowała, że została w ten sposób potraktowana.  Postanowiono z racji poprawy oddać ją mężowi, czyli wypisać. Jednak podczas tych dwu dni oczekiwania uzdrowiona pacjentka odgrażała się, narzekała, lamentowała, że potraktowano ją tak niegodnie. Potem zaczęła lamentować z innych powodów aż lamenty jej stały się niezrozumiałe i stan jej przypominał pierwotny. Odwołano więc wypis i za namową Jakuba ponownie poddano ją kuracji z Franzem. Tak jak poprzednio i tym razem pomysł pomocnika okazał zbawienny dla pacjentki.

Niestety i tym razem polepszający się stan skutkował protestami a wszelakie tłumaczenia nie dawały rezultatu. Tak więc trzykrotnie stan Heleny się poprawiam i trzykrotnie kuracja była przerywana.

W międzyczasie nastały nowe czasy, oświeconej nauki, nowoczesnej myśli, nowoczesnej higieny jak i praw człowieka w tym i kobiet. Ten nowy duch przemian zawędrował też do naszego zakładu w Burgu . Zorganizowano, przemeblowano, zadbano i poukładano wszystko co trzeba było poukładać. Próbowano leczyć, prowadzić zapis historii chorób, lepiej traktować chorych a nawet podawać leki spowalniające aktywność pacjentów.

Nowy dyrektor -,,ordynator ośrodka”   był przerażony poprzednim stanem i z wielką pasją niczym cesarz odnowiciel  wprowadzał lepsze. Oczywiście leczenie Heleny też zostało zmienione lub jak to mówił lekarz, dopiero rozpoczęte.

Jakub zajmował się już wówczas zaopatrywaniem nowo powstałej stołówki i miał niewielki kontakt z lekarzami a ci w większości jego sugestie traktowali z śmiechem, choć nie wszyscy. Byli owszem i ci którzy dostrzegali zbawienną moc Franza. Niestety śmiechy i drwiny oraz nieukrywane obrzydzenie do „staregoohydstwa” zamknęło im usta jak i wolę do polemiki, po prostu nie chcieli być zacofani.

W ten oto sposób Helena popadła w całkowitą utratę zmysłów i po paru latach otępiałego szwendania się po korytarzach rozbudowanego już szpitala zmarła i pochowano ją niedaleko owego Franza.

Ktoś kiedyś później opisał ten przypadek. Oczywiście na nowej fali nowoczesnych zmian w nowoczesnej psychiatrii.

I to by było na tyle, niestety jeszcze obiadu nie podano a cała stołówka zapchana ludźmi.



A tekst później poprawię .


  Contents of volume
Comments (2)
ratings: linguistic correctness / text quality
avatar
Schorzenia psychiatryczne dotykają w DZISIEJSZEJ Polsce - nie w 18.wiecznych Niemczech (o czym mowa w tym opowiadaniu) - grubo ponad 8 milionów Polaków, a roczna liczba samobójstw dwukrotnie przekracza liczbę ofiar wypadków drogowych (dane z 2017 r.)

Co to nam mówi o naszej kondycji w dobie tryumfu nauk, wolności i techniki??
avatar
Jest więcej samobójstw niż ofiar wypadków ?

Przerażające.
© 2010-2016 by Creative Media